|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-05-2017, 18:03 | #241 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Krasnoludem wstrząsał każdy kolejny kadr podczas obracania głową dookoła. Wojna przysporzyła kapłanom wiele pracy przy uzdrawianiu rannych i pokrzepianiu serc pozbawionych dobytku. Zmieniła też znacząco priorytety i nawet chowanie zmarłych zdawało się być niewielkim zmartwieniem w porównaniu z grasującymi w cieniach wysokich ścian nieumarłymi. - To nie pomoże - odpowiedział Olaf ujmując obejmującą go dłoń. Była ciepła i delikatniejsza od jego własnej. - Wiele trzeba uczynić, by w tym domu znów zamieszkał bóg. Najchętniej od razu zacząłbym porządki, he he - zaśmiał się sam z siebie. Śmiech nagle się urwał. Głowa kapłana, pozbawiona diademu i odcięta od ciała spoczywała bluźnierczo w ceremonialnym kielichu. - Musimy zabrać kyliks. Planowałem zrobić polowy szpital, ale nie ma warunków. Cofnij się proszę do drzwi i zamknij je, powinny zawrzeć sie na stałe. Jeśli spotkasz kogoś z naszych to weź go ze sobą do środka, na ulicy nie jest bezpiecznie. Krasnoludka odstąpiła od kapłana i ze zmieszaną miną podążyła korytarzami zgodnie z jego poleceniem. Gdy dostrzegła stojącego za drzwiami Grzmota syknęła na niego. - Tutaj. Właź i zamknij za sobą. I cicho. No chodź! Tymczasem Olaf kuśtykając powoli przemieścił się do wcześniejszego pomieszczenia i otworzył drzwi po prawej stronie. Bez większej nadziei postanowił przeszukać każdą klitkę w tym gmachu w poszukiwaniu księgozbioru. |
12-05-2017, 19:35 | #242 |
Administrator Reputacja: 1 | Są różne sposoby popełniania samobójstwa. Esmond słyszał o co najmniej kilkunastu, ale nie słyszał o kimś, kto wyciągałby w tym celu swoje bebechy... a właśnie coś takiego zrobiła Acelia. Na leczeniu ran mag się nie znał, ale wiedział, że lepiej zrobić cokolwiek, niż nie robić nic. Szarpnął z całej siły i oderwał rękaw koszuli, po czym ruszył biegiem w stronę Acelii, chcąc choćby prowizorycznie opatrzyć jej ranę, zanim dziewczyna do końca się wykrwawi. |
12-05-2017, 22:36 | #243 |
Reputacja: 1 | - Co za skurwysyn?! Upiedolił mnie w udo! - warknął Edgar do Drauga, który sam podobnie oberwał - Zajebista z nas para! Jeden pierdalnięty w ramię, a drugi z udem rozjaranym po całości. Dobrze, że choć jaja uszły szczęśliwie w tej walce. Głupie teksty to była reakcja na ból, który przeszył Edgara. Ale Draug go nie słuchał. Ciągnął się już w kierunku ogrzycy, jak kazała Sybill. Został sam na posterunku. Omiótł wzrokiem okolice. Takiej jatki nie widział dawno. Nawet przez chwilę pojawiła się myśl, że bezsensem było branie udziału w tej kampanii. Ale to były tylko sekundy. Zdał sobie bowiem sprawę, że ta ekipa miała w sobie siłę, miała też to coś, że warto postawić życie na szali. Ba! Przez chwilę małą zaczął wierzyć. On człowiek głęboko niewierzący w nic. Zaczął wierzyć w grupę. To było dla niego nowe uczucie. To pchnęło go do działania. Chwycił strzałę, ułożył na kuszy i wypuścił w kierunku prawej wieży, gdzie stał kolejny zielony brzydal. Liczył na to, że tym razem trafi dokładnie w cel. Ruch: Stoję jak kołek w palisadzie Ostatnio edytowane przez Miss Thread : 12-05-2017 o 22:39. |
14-05-2017, 01:34 | #244 |
Reputacja: 1 | Grzmot przebiegał wzdłuż kamiennej ściany. Dobrze, że nie wypadł jak głupi na ulicę tylko spokojnie wyjrzał zza rogu. Patrol orków akurat skręcał w jego stronę, co nie było dobrą informacją. Nie było już co liczyć na atak z zaskoczenia. Rozejrzał się po okolicy ale wszystkich z drużyny wywiało. Zauważył tylko harpię stojącą na jednym z namiotów nadal z łukiem w ręku. Cóż dużego wyboru nie było. Jeżeli orki będą zajęte nim nie będą mogły zagrozić Walkirii. W końcu taki był plan od początku. Oparł się plecami o chłodną ścianę i sięgnął po drugi topór. Powoli przypominał sobie tornado śmierci jakie zafundował w małej wiosce na północy gdy odmówiono mu strawy oraz noclegu. Prosił o darmo i wziął co chciał. Po tym gdy padły już pierwsze naście trupów. Chciał poczekać aż orki zrównają się z nim i wtedy wypadnie miedzy nich siekając i tnąc wszystko co będzie jeszcze oddychać. Do porządku przywołał go jednak znajomy głos. Obejrzał się na krasnoludzice. Wychylała się z tajnego przejścia i wołała go do siebie. Wahał się chwilę. W końcu był stworzony do walki ale w końcu doszedł do wniosku, że martwy nie przyda się Sybilli. Podążył więc za jej radą. - Co to ma znaczyć? – zapytał głośno wskazując na masakrę. – Czemu sprowadziliście tutaj Grzmota? Powinniśmy się przegrupować teraz z Sybill i wesprzeć ją w jej misji a nie ukrywać jak Thorwaliańskie chłopy przed prawdziwymi mężczyznami! Ruch
__________________ you will never walk alone |
14-05-2017, 18:55 | #245 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Harpia wypatrzyła nowych przeciwników. Najpierw więc spokojnie odczekała, aż minie ją patrol idący na południe, po czym przesunęła się o krok i wypuściła strzałę w plecy jednego z Goblinów. Ryfui nie była bowiem pewna, gdzie dalej pójdą ci wrogowie, ale czy to idąc dalej na południe, czy skręcając nagle na zachód, mogli się natknąć na resztę jej towarzyszy, więc należało się zająć ścierwami, nim te zajmą się resztą. Ruch: Odczekanie, aż patrol przejdzie, 1 w prawo, strzał, następnie 1 w prawo-górę, potem 2x prawa i ląduje na świątyni
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
15-05-2017, 19:50 | #246 |
Reputacja: 1 | Balkazar otworzył oczy i rozejrzał się. Stał na drodze zbudowanej z przezroczystego szkła. Wokół siebie miał gwiazdy, które świeciły się i mieniły na wszechobecnym błękitnym niebie. Daleko na horyzoncie, na końcu szklanej drogi mienił się Płomień Wszechstwórcy. Jeszcze potężniejszy niż wtedy, gdy przemówił do niego po raz pierwszy. Pomimo, że był taki odległy to jednak grzał przyjemnie duszę Balkazara i przyciągał go do siebie. Po przemaszerowaniu połowy drogi z blasku jaki rzucał płomień ukazała się potężna sylwetka. Po kilku dalszych metrach podróży sylwetka okazała się należeć do czerwonego orka w plemiennych szatach orków ze wschodu. - Dokąd zmierzasz bracie? – zapytał czerwony ork. Sybill ruszyła schodami do Axima walczącego z kapitanem orków. Minęła kochanego związanego walką i wyskoczyła z progu schodów z gotowym mieczem tnąc głęboko w poziomie przez brzuch. Z amuletu wystrzeliły kolce, które przeszyły klatkę piersiową przeciwnika. Axim czując obecność Sybill zebrał w sobie jeszcze raz siły (-1PŻ) i wykonał Potężny Atak tnąc Lupusem przez pierś, szyję i odłupał kawałek dolnej szczęki. Krew trysnęła z brzucha, klatki, rozciętej szyi i szczęki. Przeciwnik krztusząc się padł martwy. Kochankowie wymieli spojrzenia i pozwolili sobie na uśmiech satysfakcji. W końcu razem wyjrzeli z okna wieży, by zobaczyć krajobraz przed murami i mostem. Farmy, magazyny i pola biegnące wzdłuż traktu były spalone do gruntu, wypalone młyny stały niczym powykręcane pomniki. Dalej przy lesie stały zniszczone tartaki. Z lasu nadciągały liczne posiłki zielonoskórych. Oprócz orków i goblinów byli tam różni zwierzoludzie, minotaury i trole. Jeśli obrońcy szybko czegoś nie zrobią to nadchodząca armia z północy prowadzona przez Kadle zostanie rozbita, a ruch oporu ostatecznie zniszczony. Axim rzucił się do kołowrotka, aby podnieść most w górę. Ten drgnął, napiął łańcuchy, ale nie dał za wygraną. Mechanizm muszą obsługiwać dwie osoby na raz, a drugi kołowrotek znajdował się w wierzy obok strzeżony przez kolejnego kapitana oraz dodatkowego orka który biegł do niego jako wsparcie. Nagle grot z kuszy trafił biegnącego orka w głowę i posłał go z plaskiem na most w dole. Sybill wyjrzała z wieży na plac, Edgar z satysfakcją przeładowywał kuszę po piękny strzale w głowę. Za 20 minut wroga armia dotrze do mostu i wszystko będzie stracone, trzeba podnieść most zwodzony za wszelką cenę i pozostawić go sprawnym dla działań ruchu oporu. Orczyca spojrzała na Drauga i nie odrywając od niego wzroku łamała wbite w nią strzały. Powoli ruszyła w jego kierunku spluwając krwią na bruk. Z każdym stawianym krokiem kobieta stawała się wyższa, gdy zrównała się z Draugiem ten ledwo sięgał jej ponad brzuch. - Chodź! Wy dwaj zaryglujcie wewnętrzne bramy! Zaraz przybędą orcze posiłki z pozostałych ulic. Ja pomogę z wieżą! – Kobieta z obrzydzeniem cedziła słowa do mizernego ludzkiego mężczyzny. Następnie wzięła rozpęd i zaszarżowała w kierunku mostu. Metalowe skrzydełka przy jej butach ruszały się w rytmie biegu. Olaf otworzył drzwi i powoli rozejrzał się w ciemnościach. Trafił do magazynu. Na ziemi leżały skrzynie, dzbany i garnki. Przeszukując je natrafił na 20 litrów wina, 50 litrów deszczówki, kufer z 10 magicznymi miksturami leczenia, garnek wypełniony święconą wodą (+1 do walki przeciw pierwszemu nieumarłemu, którego dotknie broń zanurzona w wodzie). Rag wprowadziła do świątyni Grzmota i zamknęła zanim drzwi. Należeli do tej samej gildii i działali już wcześniej razem więc Rag wiedziała, że najlepiej gadać z nim szczerze i prosto z mostu. - Znaleźliśmy tu nieumarłego, potrzebujemy kogoś z Twoimi talentami do walki z nimi. Poza tym liczymy, że znajdziemy coś, co pomoże naszym rannym lub wspomoże Walkirię w walce. Powoli wrócili na korytarz, gdzie rozprawili się nieumarłym krasnoludem, z którego ustąpiła magia i dosięgnął rozkład. Ryfui poczekała, aż patrol ją minie i posłała strzałę w plecy goblina. Ten skrzecząc padł martwy. Jego towarzysze zaczęli się nerwowo rozglądać, ale nie potrafili dostrzec harpii, która przycupnęła na dachu świątyni. Esmond obwiązał ranę i przycisnął ręką. Ciepło i lepkość bijące od ran nie były najlepszym uczuciem. Prowizoryczny materiał zaczął szybko przeciekać. Elfka była nieprzytomna, a skóra na twarzy zaczynała się robić szybko blada. Pojawiło się natarczywe pytanie dlaczego ranna dziewczyna tak się zachowała. Czyżby był to nawiedzony dom, może jakaś klątwa lub czarna magia miała tu swój udział? Czy istniała realna szansa, że ktoś jeszcze zrobi sobie tutaj krzywdę? - Szybko, zacznijcie szukać jakiś eliksirów w pokojach obok. W końcu to dom maga! – Bjorf otworzył najbliższe drzwi i wszedł do garderoby, którą zaczął sprawdzać. Altner poleciał do drzwi na lewo i trafił do jadalni. Zaczął otwierać pośpiesznie szafki w poszukiwaniu czegokolwiek co by przypominało mikstury. Brzdęk zbieranych pośpiesznie szklanych flakonów wypełnił kuchnię. Tura przeciwnika: Pojawiły się pierwsze patrole wroga zwabione bijącym dzwonem. Będą podążać w kierunku dzwonnicy. Środkowy patrol zdezorientowany rozgląda się za źródłem strzały, która zabiła goblina. Mapa: Brąz - Balkazar Fiolet - Sybill Niebieski - Axim Róż - Acelia Jasnoniebieski -Draug Pomarańcz - Bjorf Zielony - Esmond Czerwony - Rag Cielisty - Edgar Szary - Altner Żółty - Olaf Jasnozielony - Ryfui Biały - Grzmot Ostatnio edytowane przez Ranghar : 15-05-2017 o 19:53. |
15-05-2017, 23:48 | #247 |
Reputacja: 1 | Po szybkim rozejrzeniu się, Sybill odetchnęła z ulgą. Zdążyła, a jej ukochany żył. Wiedziała jednak, że nie może tu zostać. Koniecznym było dotrzeć do drugiego mechanizmu. Spojrzała na Axima, dobiegła do niego i objęła z całych sił za szyję. Nie była w stanie się przed tym powstrzymać. Pocałowała go czule i równie szybko odsunęła od niego. Mężczyzna widział wyraźnie, że Arunsun z trudem to zrobiła. - Zostań najdroższy, zajmę się drugą wieżą, czekaj na sygnał - rozkazała mu, wpatrując mu prosto w oczy z troską wymalowaną na twarzy. Pogładziła go zakrwawioną dłonią po policzku tak bardzo nie chcąc go zostawiać. Dlatego też prędko odwróciła na pięcie i ruszyła, prawie biegiem, ku schodom, by zejść po nich. Będąc już na dole, powiodła wzrokiem na leżącego pod ścianą Balkazara. Zagryzła zęby tak mocno, że aż szczęka ją zabolała. Nie mogła mu pomóc dopóki nie zajmą się mechanizmem. Nie zatrzymała się i ze spuszczoną głową, przeszła prosto do drugiej wieży. - Wojowniczko, czekaj - krzyknęła Sybill do pleców orczej księżniczki. - Zajmijmy się tym razem - dodała. |
16-05-2017, 09:02 | #248 |
Reputacja: 1 | - Witaj … bracie – Balkazar dosyć ostrożnie wypowiedział ostatnie słowo swojego pozdrowienia w kierunku czerwonego orka. - Nie wydaje mi się, że mam jakieś alternatywy – wojownik gestem ręki wskazał drogę prowadzącą tylko w kierunku płomienia. - Wszechstwórca przywrócił mnie do życia i zlecił misję. Wykonałem ją najlepiej jak tylko moje zdolności mi pozwoliły. Niestety realizacja pierwszej części tego zadania uniemożliwiła mi wykonanie drugiej części. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak oczekiwać jego osądu. - Byłem, jestem i zawsze będę orkiem i wojownikiem. Niczego nie żałuję. – Balkazar podkreślił wypowiedź uderzeniem prawej pięści w lewą pierś. |
16-05-2017, 09:18 | #249 |
Administrator Reputacja: 1 | Jak to się dzieje, na demony, że kapłanów nigdy nie ma, gdy są potrzebni? Taka myśl przemknęła przez głowę Esmonda, gdy z całych sił przyciskał szmatę do rany. Acelia robiła się coraz bledsza i mag miał wrażenie, że za parę sekund zamiast kapłana z opatrunkami i miksturami leczniczymi potrzebny będzie grabarz z łopatą. - Szybciej! Znajdźcie coś! - zawołał. |
16-05-2017, 15:54 | #250 |
Keelah Se'lai Reputacja: 1 | Pukając do nieba bram: Acelia szła mknąc beztrosko przez chmurki w stronę drzwi wejściowych do Nieba. Zastukała w stylu grubawego krasnoluda, czyli trzy szybkie stuknięcia o drzwi. Drzwi się otwarły i już Aci miała krzyknąć z zachwytu, że dostała się w niebiosa jak tam stał w niebieskiej kiecce Esmond trzymając w dłoni szczotkę do włosów. -Esmond? - zapytała przez śmiech patrząc na maga od stóp do głów. Wyglądał uroczo. Inaczej sobie wyobrażała wygląd nieba, zdecydowanie inaczej, zabrakło tylko loczków. -Ładnie tu masz Esiu - powiedziała i rozejrzała się wokół pokojowego nieba. Kilka szafek, biurko, łóżko małżeńskie? Co do cholery! Przecie nie sypiają ze sobą. Trzeba przyznać, że wystrój był piękny nie licząc samego Esia. -Zdejmij tą sukienkę, bo mi ją podrzesz, a kosztowała krocie - powiedziała stanowczo elfica. No co kupiła ją na bazarku, gdzieś hen daleko. Miała ten plus, że już się nie musiała użerać z zielonymi paskudztwami, tam “na dole” fiuu, od razu jej lepiej. Niech się reszta męczy ze zgrają tych gobci i orków. Tu miała jak w raju nomen omen. Prawdzie jeszcze nie umarła. Jeszcze. Sama zaś była ubrana w spódnicę wyszukaną, czarną z koronką. Na to założone sandałki, a na górną część ciała marynarkę rozpiętą, ona przynajmniej miała tupet się w tym pokazać, nie to co Lovis. Są gusta i guściki. Położyła się na łożu małżeńskim, podkreślmy to, i zasnęła, gdzieś obok pałętał się mag. Oczywiście to był tylko piękny sen, chlip. Ona leżała na sofie i czekała na ratunek, nawet nie słyszała słów Esia by tamci dwaj pospieszyli się z ratowaniem jej dupska i przywróceniem do pełnej sprawności. Czemu tak zrobiła, odpowiedź była taka typowa dla kobiet, bo tak. Nie chciała po prostu się narzucać innym i tak już marny jej los podczas tej kampanii.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many. Discord: Adi#1036 |