|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-01-2021, 20:56 | #71 |
Reputacja: 1 | Miami; Downtown; dom gościnny Cantano |
23-01-2021, 02:26 | #72 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 13 - 2051.03.05; nd; przedpołudnie Czas: 2051.03.05; nd; przedpołudnie Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta Warunki: stołówka, jasno, cisza na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, łag.wiatr, ciepło Wszyscy Co prawda gdy pod przewodem Rity weszli na teren kortów to tego pochmurnego ale ciepłego dnia zastali tam kilka osób. Wszystkie były ubrane w coś podobnego do habitów. Lub podobnie wyglądające, luźne ubrania. W taki ciepły dzień to nawet było to całkiem odpowiednie odzienie. Ale gdy Rita odezwała się jako pierwsza to wśród tych paru widocznych osób rozmowę podjął ten do jakiego odezwała się pierwsza. - A witam, witam bracia i siostry. Zaprawdę ckny to dzień powitać nowych braci i siostry. - przy czym na sylwetce Jamesa zatrzymał się z niewiadomych powodów nieco dłużej. - Zaiste wielki to jest dzień, wielki. Jam jest brat Ambrozjusz. A was jak zowią? - zapytał o imiona całej trójki. Po czym zaprosił ich do środka. Przez te same drzwi jakie wczoraj w tej burzy i wichurze oglądała Rita i były zamknięte na cztery spusty. Za to teraz w dzień były otwarte na oścież więc weszli przez nie i brat poprowadził ich jak się okazało do jakiejś większej sali. Sprawiało wrażenie stołówki lub podobnego miejsca przeznaczonego dla wielu osób przebywających razem. Ale teraz było tu prawie pusto. Czasem ktoś przeszedł i posłał im zaciekawione spojrzenie ale nie nagabywał póki rozmawiali z ich bratem. Właściwie to nawet po szkoleniu Tybalda nie bardzo było wiadomo co miała na celu ta rozmowa jaką przeprowadził z nimi Ambrozjusz. Bo dało się wyczuć, że próbuje się zorientować z kim ma do czynienia skoro widział ich pierwszy raz w życiu. No i jak to u nich z edukacją o egzogenezie. Ale czy to tak ci sekciarze ze wszystkimi robili czy to ten nowy dla nich brat miał jakieś podejrzenia względem nich trudno było mniemać. Niemniej szkolenie w tych naukach jakie wczoraj odbyli u Tybalda jednak nie okazało się bezowocne. Nie poszło im gładko z tymi odpowiedziami ale chyba na tyle dobrze by jako neofitom Ambrozjusz wybaczył im pewne pomyłki i dukania. Rita zacięła się na pytaniu o przekłamańcach. Za cholerę z tych nerwów nie mogła sobie przypomnieć kim ci sekciarze nazywali przekłamańców? To pytanie prawie ją pogrzebało. A może nie. Ale na minie Ambrozjusza zaczął wychodzić mars gdy prawie w ostatniej chwili przypomniała sobie, że chodzi o mutanty. Tak sekciarze mówili na odmieńców. To już dalej poszło łatwiej oczywiście, że nie można było zostawić przekłamańców gdyż azaliż są oni pełni wciórności! No i brat wówczas pokiwał głową z zadowoleniem. James wciąż obolały od nafaszerowania brzucha ołowiem nie był w pełni swoich sił i w ogóle formie. Trudno mu było się skupić i coś wyłowić z tego bełkotu. Ale jemu na szczęście dla niego trafiły łatwiejsze pytania niż Ricie. Bo to, że Eliasz był trzy razy wyganiany ze sprawiedliwej ziemi nim brzemienna mowa przemówiła do ciemnego ludy to Tybald tłumaczył wczoraj na samym początku i nawet mówił, że często to pytanie jest zadawane neofitom. Niestety Ambrozjusz nie oszczędził też Roxy. Ta nie była wczoraj na treningu z egzogenezy i jedynie podłapała tyle co jej dziś na stołówce i po drodze przekazali James i Rita. Ale miała taki fart, że chociaż nie bardzo wiedziała co powiedzieć na to o co ją Ambrozjusz pytał to chociaż uratowała się symbolicznym pytaniem o imię prawowitego dziedzica dziedzictwa Eliasza. Chodziło oczywiście o Amosa który stał na szczycie sekciarskiej hierarchii. No i ten wstęp chyba wystarczył aby zapewnić im dalszy pobyt w tym przybytku prawdziwej egzogenezy wyznawców Rebisu. - Tak, to teraz chodźcie za mną. Pokażę wam wasze pokoje. - niespodziewanie Ambrozjusz oedzwał się całkiem ludzkim językiem. Wstał i poprowadził ich na górne piętro. Tu widocznie były pokoje sióstr i braci. - To ty będziesz tutaj. Bracia są teraz na dole ale tamto łóżko jest wolne. Zostaw swoje rzeczy i włóż to. I zdejmij kapelusz. Prawdziwy elianin nie chodzi ubrany jak jakiś sodomita. - Ambrozjusz pouczył nowego adepta prawdziwej wiary otwierając drzwi do pokoju z czterema łóżkami z czego jedno było bez pościeli. A sodomitami kultyści nazywali wszystkich innych grzesznych i niegodnych. Czyli większość populacji poza sektą. Ale po obiedzie będzie czas by pobrać nową pościel. Za to od ręki dostał te habitopodobne, prawie białe ubranie w jakie miał się przebrać jak każdy dobry elianin. - O. Siostro Samantho. Przywitaj się z nowymi dyskursami. To jest siostra Samantha będziecie razem mieszkać. - starszy brat powiedział im mniej więcej to samo co korytarz wcześniej James’owi. Też dostały habity do przebrania się i pokój też wyglądał podobnie jak ten u braci w wierze. Tyle, że tu była jakaś młoda dziewczyna o spokojnej twarzy. Posłusznie przyjęła polecenia od ojca przełożonego i niejako przejęła obie nowe siostry w opiekę. - Cześć. Jestem Samantha. Te dwa łóżka są wolne. - gospodyni siedziała na swoim łóżku nad jakimiś brulionami jak weszły ale teraz wstała i przywitała się z nowymi. Pokazała na tą wolną połowę łóżek jakie mogły sobie wybrać. Też była ubrana habit i sandały jak i reszta bractwa. - Jak się nazywacie? - zapytała z nieukrywaną ciekawością patrząc to na jedną, to na drugą koleżankę. Jej habit nie miał żadnych ozdób więc jeśli nie była nowicjuszką to nadal musiała stać dość nisko w hierarchii kultu. Dało się też zauważyć dziurę pod sufitem od środka zapchaną jakimiś papierami czy czymś podobnym. Całkiem możliwe, że to ta sama dziura a więc i pokój jaką wczoraj podczas burzy oglądała Rita. Tylko po ciemku i od zewnątrz. Z tego co po drodze na piętro mówił Ambrozjusz to nie mieli zbyt wiele czasu bo niedługo będzie obiad. Potem czas na medytację na oczyszczenie ciała i umysłu. A potem się zacznie uroczystości związane z Dniem Pamiątek po czcigodnym proroku Eliaszu. _______________________ Mecha 13 wiedza o egzogenezie; Rita: Kostnica 0 suk > remis wiedza o egzogenezie; James: Kostnica 2 suk > remis wiedza o egzogenezie; Roxy: Kostnica 2 suk > remis
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
24-01-2021, 19:18 | #73 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:57. |
29-01-2021, 18:54 | #74 |
Reputacja: 1 |
|
30-01-2021, 09:55 | #75 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
30-01-2021, 19:30 | #76 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 14 - 2051.03.05; nd; popołudnie Czas: 2051.03.05; nd; popołudnie Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta Warunki: sala gimnastyczna, jasno, cisza na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, łag.wiatr, ciepło Rita Dał się słyszeć potrójny gong. Z tego co mówił Ambrozjusz i zresztą Samantha też to ten potójny gong miał oznaczać wezwanie na medytację. Dopiero co skończył się obiad. Głównie ryby i owoce. Świeże i całkiem smaczne. A, że był wyjątkowy dzień to i jakaś sałatka się trafiła i kurczak, zupa no człowiek raczej nie wychodził głodny z takiego obiadu. Chociaż z tego co mówiła Sammy to raczej wyjątek a nie norma. Zwykle były tylko owoce i ryby, trochę placków w roli pieczywa. Więc raczej żywot i dieta kultysty pomagał zachować szczupłą sylwetkę jak sobie pozwoliła zażartować. Rzeczywiście coś grubasów tu nie było zbyt wielu. Samantha jako nowicjuszka o nieco tylko dłuższym stażu siedziała przy obiedzie razem z nimi. Do tego dwóch braci. Z czego jeden jakiś głupkowaty o mentalności niezbyt rozwiniętego dziecka. Drugi zaś korzystał z okazji by najeść się jak najwięcej i nie zdradzał zainteresowania nowymi. Z całej trójki więc Samantha wydawała się najnormalniejsza i najbardziej przyjazna. Z wycieczkami jakie przed obiadem urządziła sobie Rita wyszło dwojako. Z jednej strony właściwie tak jak zapewniali ją i Ambrozjusz i potem Samantha nie było kłopotów z wycieczkami. Po budynku czy na zewnątrz. Tylko jakby chciała wyjść poza korty no to trzeba było komuś powiedzieć, najlepiej Ambrozjuszowi bo on się zwykle zajmował nowymi. Chociaż Sammy nie bardzo widziała chyba sens wycieczek poza korty skoro niedługo miał się zacząć obiad. I rzeczywiście się zaczął. Więc pod względem swobody wycieczek raczej nie było tak źle. To nie było więzienie ani fort, zwłaszcza jak większość drzwi była otwarta lub zamknięta tylko na klamkę. Natomiast wszelkie myszkowanie utrudniały dwie rzeczy. To, że był środek dnia więc wszędzie ktoś się kręcił i to, że była nowa więc każdy zwracał na nią uwagę. A nawet zatrzymywał, pytał kim jest, jak się nazywa i tak dalej. W większości wypadków raczej tak ze zwykłej ciekawości. Może w kilku wypadkach bracia z sekty wydawali się zaciekawieni Sabteą nie tylko jako nową koleżanką w ich grupie ale też tak chyba nawet nieco bardziej prywatnie. To wszystko nie było jakieś szczególnie trudne ale zbiorczo było upierdliwe i mocno krzyżowało plany myszkowania po obiekcie. Zwłaszcza, że na ograniczonej przestrzeni chyba już się rozniosło, że przyszli jacyś nowi. Niemniej udało jej się obejrzeć te frontowe drzwi. Solidne. Powinny sporo wytrzymać w razie siłowego forsowania. Miały zamek na klucz ale oczywiście bez klucza. Z tym jeszcze mogła sobie poradzić jak choćby ostatniej nocy. Ale niestety drzwi miały też solidną sztabę w poprzek. No nawet jakby otworzyć zamek to drzwi dalej były blokowane przez tą sztabę. I z zewnątrz właściwie nie dało się jej ruszyć bo nie było do niej dostępu. Jak była założona to można ją było zdjąć tylko od wewnątrz. Za to nie spotkała żadnego ochroniarza. Albo w ogóle kogoś z bronią. Z drugiej strony kto wie co kto miał pod tymi prześcieradłami. Nóż czy pistolet pewnie bez kłopotu można by tam ukryć. Ale pewnie sięganie pod coś pod tym habitem nie byłoby ani szybkie ani proste. Chociaż społeczność wydawała się dość pacyfistyczna i raczej niezbyt chętnie sięgająca po przemoc. Chociaż kto wie? Tybald wczoraj wspominał coś o wojnie religijnej gdy po śmierci Eliasza nastąpił rozłam i bracia solidnie wzięli się za łby i habity. Leciały zęby, w ruch poszły pięści, księgi i sandały. Ale dzisiaj jakoś nikogo nie widziała co by się zachowywał agresywnie w stosunku do niej czy w ogóle do kogoś. Podczas wędrówki po budynku znalazła jakieś drzwi tu i tam gdzie albo ktoś akurat stał, albo do niej zagadał, albo były zamknięte a nie miała okazji sprawdzić co tam jest. Czy jakieś biura, gabinety, magazyny czy zwykłe pokoje mieszkalne. No a już wezwano na obiad no i w sali jadalnej, tej samej gdzie niedawno przyjął ich i rozmawiał brat Ambrozjusz podano obiad. W samą porę bo od śniadania serwowanego przez Jenny zdążyła już zgłodnieć. Na obiedzie jakoś mimochodem zorientowała się, że sylwetka brata Gideona za jakiego podawał się James zarabia sporo krzywych spojrzeń i uwag. I coś mogło w tym być, James niezbyt się starał o bycie wzorowym elianinem albo chociaż porządnym neofitą. Na razie nikt nic nie mówił ani nie reagował na głos no ale… Roxy Samantha całkiem chętnie zgodziła się pospacerować na zewnątrz. Zaprowadziła blondynkę do całkiem spokojnego miejsca. Przewrócony pień palmy nieźle sprawdzał się w roli ławki a rosnące palmy dawały przyjemny cień. Sammy jak pozwoliła do siebie mówić okazała się całkiem miła i sympatyczna. Przede wszystkim nie używała dobrej mowy więc z miejsca rozmawiało się z nią bardziej naturalnie niż w tym dziwnym slangu jaki wypracowała sobie sekta. Też była nowa i uczyła się tych wszystkich zasad i dobrej mowy. Jednak wiedziała już na tyle, że mogła pomóc jeszcze świeższej koleżance w zdobywaniu tej wiedzy. Częściowo mówiła podobne rzeczy jak lekarka zdążyła z rana usłyszeć od Rity ale teraz była okazja by o coś się dopytać czy pogadać. Nowa koleżanka zabrała z pokoju swoje bruliony w których jak się okazało zapisywała sobie różne notatki o egzogenezie, Rebisie, Eliaszu no i tej całej teologii sekty. Całkiem sympatycznie się rozmawiało z życzliwą brunetką no ale gong wezwał je w końcu do głównego budynku na obiad. Przy okazji z rozmowy wyszło, że Sammy jest tutejsza z miasta. I wstąpienie do sekty uznała za bezpieczniejszą perspektywę niż wstąpienie do jakiejś bandy czy gangu. Wyznawcy Rebisu i Zaginionego Miasta wydawali się nie używać przemocy. Warunki bytowe nie były najgorsze, własne łóżko pod własnym dachem, trzy posiłki dziennie, skromne ale jednak pozwalały przegnać głód. I w miarę bezpieczna kryjówka. - Wcześniej lubiłam tańczyć i chodzić na plażę. Słyszysz? Festyn. Zabawa. No ale my mamy dzień pamiątek. - brunetka uniosła głowę i nasłuchiwała chwilę. Rzeczywiście gdzieś od strony miasta dochodziło echo muzyki i zabawy. Ale tutaj było cicho i spokojnie. Samantha mówiła to tak jakby wolała być tam a nie tu. No ale co zrobić? Takie były nakazy grupy do jakiej się przyłączyła. Wszędzie były jakieś nakazy prawda? Przy okazji też jak spotykały innych członków grupy to Samantha pełniła rolę gospodyni. Przedstawiała Emmę innym a tych innych Emmie. Co jakoś pomagało płynniej wejść do tej grupy, zwłaszcza jak prezentacji dokonywała tak życzliwa osoba jak Sammy. A Emmie tłumaczyła co jest co. Tam są schody na górę do pokojów mieszkalnych a tu jest składzik na szczotki czyli sprzęt do czyszczenia podwórka. To właśnie część doli nowicjusza jednak dzisiaj był wyjątkowy dzień więc jak posprzątali rano po śniadaniu to był już z tym spokój. I tak we dwie wróciły do jadalni na ten obiad gdzie koniec końców znalazła się też Rita i James oraz dwóch tubylców jacy wedle słów Samanthy byli trochę dłużej od niej ale wciąż uważano ich za akolitów dlatego siedzieli razem. Przy okazji Samantha przywitała się z Gideonem bo wcześniej nie miała okazji i przedstawiła dwójkę nowych dla nich braci. Dało się zresztą poznać, że wiele głów odwraca się ku nim z zainteresowaniem. Jak to zwykle było gdy do jakiejś grupy dochodził ktoś nowy. No może poza Gideonem właśnie. Czy jak gdy stali w kolejce czy jak wracali do stołów coś jego bezpośredni i drwiący sposób bycia wydawał się drażnić wiele spojrzeń. Albo co u niektórych nawet wzbudzać podejrzenia. Ale na razie jakoś obeszło się od bezpośrednich uwag. A potem obiad, całkiem smaczny i sycący się skończył. I z tego co mówiła Samantha zaraz miała się zacząć medytacja przed okazaniem pamiątek. Jak to wyglądało tego dziewczyna nie wiedziała bo święto było raz do roku a ona była może 4 czy 5 tydzień. Znała to więc tylko z opowiadań starszych kolegów. Była więc ciekawa a nawet podekscytowana co to mogą być za pamiątki. A te miał pokazać mistrz Amos już po tej obowiązkowej medytacji. James - Zaprawdę powiadam ci bracie, że brzemienny będzie twój pobyt tutaj jeśli będziesz chował w sercu i umyśle takie wciórności. - Ambrozjusz nim odszedł chyba nie zrozumiał żarciku Detroitczyka albo zrozumiał ale mu się nie spodobał. W każdym razie odpowiedział jak najbardziej poważnie nim odszedł. Ale dzięki temu James, znaczy teraz brat Gideon, miał pokój i łóżko dla siebie. Nawet całkiem przyjemnie się na nim zległo. A i pora dnia była w sam raz na sjestę. Gdzieś tam za oknem docierał do niego wytłumiony ale wciąż słyszalny pomruk zabawy i muzyki. Festyn. No tam gdzieś za murami był festyn. I tak do tego pogłosu jakoś zasnął. --- - Witaj bracie. Azaliż miło nam powitać nowego dyskursa. Ależ zbudź się albowiem czas na posiłek się zbliża. - jakoś w tym stylu obudziło go lekkie potrząchnięcie za ramię. Przy jego łóżku stał jakiś kolega w podobnym habicie z prześcieradła jak on. A nieco dalej dwóch innych. Pewnie jego współlokatorzy których do tej pory nie było w pokoju. Wydawali się w kwiecie wieku ale więcej przez te luźne i obszerne szaty ciężko było coś więcej powiedzieć. Poza tym, że chodzili obuci w zwykłe sandały. - To prawda. Czas na nas. - dopowiedział drugi potwierdzając słowa kolegi. I tak we czterech zeszli na dół. Przy okazji nowi koledzy nawet wspomnieli o nowych niewiastach jakie widocznie już musieli spotkać albo chociaż widzieć i chyba zrobiły na nich dobre wrażenie. W takim całkiem normalnym sensie w jakim zwykle atrakcyjna kobieta może zrobić wrażenie na mężczyźnie. Ale jednak w wykonaniu dobrej mowy to jak tak James słuchał o niewiastach, bezliku, cknieniu, wciórnościach i brzemienności to nie bardzo mógł się połapać co jest co. Sam ton i temat rozmowy wydawał się naturalny i intencje czytelne ale wykonanie brzmiało obco i dziwnie. Nie do końca był pewny o czym ci trzej tak sobie pytlują jak schodzili po schodach a potem szli korytarzem. Dopiero na tej sali jadalnej jakby sobie przypomnieli o obecności neofity który nie był atrakcyjną neofitką. - Aha a neofici siadają tam. - ten co go obudził wskazał mu na jeden z pustych jeszcze stołów. Dało się wyczuć lekki ton wyższości starszego stażem i stopniem kolegi. Taki co oznaczał, że on już przestał być neofitą i teraz może zasiadać gdzie indziej a brat Gideon dopiero otwiera sobie ten rozdział. Chociaż jak już odstał swoje i szedł do tego stołu to i tak już widział jak siedzi tam jakichś dwóch oraz obie jego koleżanki. No i jakaś trzecia między nimi jakiej nie znał. Nawet żadna brzydula z twarzy o całkiem sympatycznym uśmiechu i jak się potem okazało życzliwa dla nowych. Obiad okazał się całkiem syty i smaczny. Jeśli w stołówce naprawdę zebrał się cały zbór albo chociaż znaczna większość to mogło ich być ze trzy, może cztery dziesiątki. Pół setki to chyba nie. W Detroit to byłby całkiem spory gang. Taki co mógłby rządzić całą ulicą, enklawą czy kwartałem. Mieliby pewnie skórzane kurtki albo garnitury, spluwy i łomy. No i fury. A ci tutaj? No nie wiadomo co tam mieli pod szatami ale pierwsze wrażenie było takie, że chyba by nie zrobili kariery w Det. Przynajmniej w polityce dziel i rządź. Chyba, że byli jakimiś szaleńcami co po pstryknięciu odpowiedniego pstryczka w głowie zmieniali się w jakichś berserkerów czy co. Takie historie o pozornej normalności skrywającej mroczny sekret też krążyły. I morał był taki, że zwykle ofiary dowiadywały się gdy były krojone do gotującego się gara, sprzedawane w niewolę czy zakopywane do płytkiego grobu. Problem w tym, że był tutaj zbyt krótko by to sprawdzić. A mimo wszystko to były tylko historie z pustkowi. Ci tutaj wydawali się raczej nieszkodliwi. Przynajmniej jak na razie. Ale czy mu się wydawało czy z parę razy wyłapał jakieś krzywe spojrzenia? Ale może mu się wydawało? W końcu siedział obok dziewczyn i tych dwóch. Może to chodziło o kogoś z nich? - Siostro Samantho. Po obiedzie weź wskaż drogę światłości naszym nowym dyskursom i azaliż nie zważając na przygody spraw by prezentowali się godnie na dzisiejszej uroczystości. - jak jeszcze kończyli obiad podszedł do nich Ambrozjusz i zwrócił się do Samanthy. Ta skinęła posłusznie głową, tak samo jak wówczas gdy przyprowadził dwie nowe do jej pokoju. A gdy odszedł przetłumaczyła nowym na bardziej zrozumiały język. - No tak, bo dzisiaj jest święto. Trzeba ubrać odświętną szatę. Mamy kilka zapasowych to powinno udać się coś wam znaleźć. - powiedziała pogodnie zgadzając się na rolę przewodniczki. Był w sam raz czas aby się przebrać w tą uroczystą szatę i udać na salę gimnastyczną gdzie miała być ta medytacja no a potem samo rozdawanie pamiątek. Wszyscy Sala gimnastyczna w jakiej odbywała się ceremonia chyba tak jak niedawno na obiedzie tak i teraz zebrała się większość sekty albo i wszyscy. Tak na oko. Wszyscy byli w tych odświętnych szatach. Czyli w czymś w rodzaju tuniki obwiązanej sznurkiem w pasie. Przez co klamka czy nóż wetknięte za pas mogły już odznaczaćsię charakterystycznym kształtem bo tunika nie była tak obszerna jak szaty w jakich kultyści chodzili na co dzień. Była za to zaskakująco biała i czysta. A z pomocą Sammy trójka neofitów też mogła przystroić się tak jak inni. Ich przewodniczka pomogła im zająć odpowiednie miejsca. Bo jak się okazało każdy kultysta miał dość dokładnie przydzielone miejsce. Na przeciwległym krańcu siedzieli ci z opaskami na głowach i w ogóle najzacniejsi w hierarchii. No a neofici siedzieli naprzeciwko tej osi hierarchii. Każdy siedział obok siebie na swojej ławeczce a za plecami miał własną szafkę. Zwykłą szafkę sportową jaką pewnie przywleczono gdzieś z jakichś szatni czy czegoś podobnego. Najpierw była z godziną modłów i medytacji z prośbą o natchnienie zesłane przez samego proroka Zaginionego Miasta. Przez ten czas sala gimnastyczna przypominała modły w jakiejś świątyni. Ale wreszcie ten czas się skończył i dało się wyczuć poruszenie. Coś tam skrzypnęło i otwarły się jakieś drzwi które dotąd były zamknięte. Przez nie wjechało chyba szpitalne łóżko. Tak można było sądzić po kształcie i po kółkach na jakich jechało. Zwłaszcza, że było prowadzone przez doktora. Znaczy mężczyznę w białej tunice jaka z daleka nawet była trochę podobna do lekarskiego fartucha a do tego miał chirurgiczną maseczkę na twarzy. ~ To on, to mistrz Amos. ~ szepnęła neofitom Samantha. I trochę zbladła bo w miarę jak dystans do guru sekty się skracał i widać było coraz więcej detali to wyglądało jakby wiózł coś przykryte prześcieradłem. Sammy się tego chyba nie spodziewała bo nerwowo oblizała wargi. W końcu zwykle na takich łóżkach, pod takimi prześcieradłami przewożono trupy. Ale widzieli to łóżko od przodu bo Amos pchał je w stronę całej sekty. Dla neofitów to nawet mogło być łatwiej jak byli na samym końcu tej kolejki. Bo przy okazji mogli popatrzeć co się dzieje i co kto robi. Ostatecznie pod tym prześcieradłem chyba raczej jednak nie było żadnego trupa. Bo szef sekty zatrzymywał się na środku sali i po kolei wzywał wyznawców do siebie. Ci uroczyście wstawali, podchodzili po czym z namaszczeniem oglądali sufit przy okazji wsuwając dłoń pod prześcieradło aby wylosować jakiś fant. Gdy to taki zrobił oglądał tą rzecz po czym głośno obwieszczał wszystkim co to jego zdaniem jest i jaka to może być wskazówka do rozszyfrowania Prawdziwej Mapy. Jaka wskaże wiernym drogę do tego rajskiego Rebisu. Jednym z pierwszych a więc najważniejszych był brat Ambrozjusz. Trafiła mu się noga. Pewnie sztuczna jak od jakiegoś manekina albo podobna. Ze swojego miejsca neofici nie widzieli jej zbyt dokładnie. Ale za to widzieli jak Ambrozjusz ją uważnie studiuje po czym obwieszcza co mu podpowiada mądrość prawego elianina i duch jedynego prawdziwego proroka. - Azaliż zaprawdę powiadam wam bracia i siostry! To oczywiste i brzemienne w skutkach! Nasz miłościwy prorok udał się do Rebisu a jako istota doskonała nie potrzebował obu nóg więc odrzucił zbędny balast! Ale zostawił nam ją ku przestrodze! Albowiem na drodze do Rebisu czyha wiele niebezpieczeństw i drabi! I wybrańcowi pisane jest stracić nogę! Ale nie martwcie się! Właśnie dlatego nasz genialny prorok zostawił nam tą oto wspaniałą i jakże użyteczną nogę! Gdy wybraniec straci własną, ta tutaj mu ją zastąpi i tak dotrze do naszego ukochanego Rebisu! - Ambrozjusz miał gadane i prawił swoje objawienie jak prawdziwy kaznodzieja. Dostał owacje od współbraci i brawa i okrzyki zapału dla jego mądrości. Tylko mężczyzna w masce chirurgicznej zachował spokój. Pokiwał głową i zapisywał słowa mądrości. Jak się potem okazywało zapisywał słowa każdego proroctwa licząc, że przez nie przemówi ich duchowy ojciec i przewodnik wskazując drogę do Rebisu. Ale nie wszystko szło tak pięknie i gładko. Na przykład brat Filister, już w dość poważnym wieku i jego księżycowy dysk. Wyciągnął jakiś błyszczący krążek ale znów noefici nie do końca widzieli co to właściwie jest. Za to Filister wiedział całkiem dokładnie. To był księżycowy dysk! Gdy ich mistrza w drodze do Zaginionego Miasta otoczyli drabi to ten pomodlił się o cud. Chmury przejaśniły się i w jeziorze ukazało się odbicie Księżyca. Wówczas czcigony Eliasz chwycił ten dysk, rzucił i dysk jednym ruchem pozabijał wszystkich drabi. Niestety tylko prorok umiał rzucać tym księżycowym dyskiem i może jego wybraniec który nadejdzie by poprowadzić wiernych do Rebisu. Wszystko brzmiało składnie i pięknie, przynajmniej w uszach wyznawców do czasu gdy brat Filister w zapale wiary nie zademonstrował rzutu tym artefaktem proroka. Ku osłupieniu wszystkich dysk świsnął w powietrzu i to z takim impetem no i odrobiną pecha, że roztrzaskał się o szafki w drobny mak. Przez jakieś uderzenie serca cała sala zamarła. Wszystkich zamurowało. - Ty zdrajco! Heretyku! Bluźnierco! Zaprzańcu! Sodomito! - Amos gdy chyba dotarło do niego co się właśnie stało zdzielił na odlew brata Filistera. A zaraz spadł na niego gniew współwyznawców. Oberwał kuksańce, kułaki i kopniaki nim w hańbie przegnano go precz za takie zniszczenie pamiątki po ich ukochanym proroku. A resztki pamiątki upadły niedaleko ławki neofitów. Na oko to chyba to był jakiś dysk DVD czy coś podobnego. Teraz połamany po tym niefortunnym zderzeniu z szafką. Ale gdy winowajca zniknął z sali i widoku to mistrzowi znów udało się zaprowadzić porządek. Znów kolejni wyznawcy podchodzili do łóżka zakrytego prześcieradłem, zadzierali głowę w stronę sufitu i sięgali pod prześcieradło. A potem mniej lub bardziej udanie tłumaczyli co natchnienie proroka mówi im na temat tej pamiątki jaką zostawił swoim dzieciom. A Amos to wszystko skrupulatnie zapisywał w swoim notesie. W końcu przyszła kolei i na neofitów. Po kolei wstawali, podchodzili do tego łóżka przykrytego prześcieradłem i jak poprzednicy musieli coś wylosować z tej już znacznie uszczuplonej puli i powiedzieć co im podpowiada duch prawdziwego elianina. --- Losowanie artefaktu 1k20: 01 - 05 czarno białe zdjęcie 06 - 10 licznik Geigera 11 - 15 tabletki z żółwiem 16 - 20 biblia
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
01-02-2021, 22:16 | #77 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:57. |
05-02-2021, 22:55 | #78 | |
Reputacja: 1 | Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta | |
07-02-2021, 17:49 | #79 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
09-02-2021, 12:23 | #80 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 15 - 2051.03.05; nd; zmierzch Czas: 2051.03.05; nd; zmierzch Miejsce: Miami; Downtown; siedziba Kultu Zaginionego Miasta Warunki: stołówka, jasno,gwar rozmów na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew, ciepło Wszyscy - Ojej ale wy pięknie mówiliście. Ja to chyba tak nie potrafię. A jestem tu dłużej od was. - mistrz kultu zarządził przerwę. Trójka neofitów właściwie była na samym końcu tej popołudniowej uroczystości więc gdy wygłosili swoje objawienia nastąpiła przerwa. Wszyscy a przynajmniej spora część kultystów opuściła salę gimnastyczną aby się przejść i rozprostować kości. Część wróciła do stołówki aby zwilżyć gardło lub skorzystać z pater z owocami i tace z kanapkami. Samantha okazała się nie być aż tak uduchowiona jak bardziej zaawansowani koledzy z kultu. Albo po prostu nie miała takiej fantazji na prowadzenie takich przypowieści bo jej wypowiedź była dość prosta. Chyba jedna z krótszych jakie padły dzisiejszego dnia. Nie bardzo miała wenę wymyślić w zgrabny sposób jak wylosowany przez nią licznik Geigera mógłby wskazać drogę do Rebisu. Ale i ją mistrz Amos skrupulatnie zapisał. Z pozostałych neofitów James i Roxy uzyskali podobne oklaski pozostałych sióstr i braci. Z bliska James miał wrażenie, że gdy skończył to mistrz obdarzył go uważnym spojrzeniem i zmarszczył brwi. Ale na głos nic nie powiedział tylko jego ołówek śmigał w notatniku zapisując jego słowa. Za to siostra Sabatea to chyba zrobiła wrażenie nie współbraciach. Dostała brawa i okrzyki łączące się z nią w wierze a i Amos z uznaniem pokiwał głową a nawet jakby uśmiechnął. Chociaż tego nawet z bliska nie była pewna przez tą maseczkę chirurgiczną jaką nosił. - Dobrze bracia i siostry! A teraz czas na przerwę! Za godzinę gong wezwie nas na sąd boży! Okaże się czy w tym roku nasz ukochany prorok przemówił do kogoś z nas aby wskazać nam drogę do Rebisu! - krzyknął godnie i dumnie gdy już wszyscy znaleźli się na swoich miejscach. I tak zaczęła się ta przerwa na symboliczną kawę, herbatę i papierosa. Ludzie w białych szatach zaczęli z wolna rozchodzić się z sali gimnastycznej i więkoszość skierowała się do jadalni aby zwilżyć gardło i coś przetrącić przed kolacją. - A co wylosowaliście? Bo ja nie widziałam zbyt dokładnie. Ja to miałam jakieś pudełko. Chyba jakieś urządzenie. Nawet nie wiem dokładnie co to było. - zapytała z zaciekawieniem obierając jakąś mandarynkę. To rzeczywiście był pewien problem. Neofici zajmowali najdalsze miejsca od centrum sceny przy szpitalnym łóżku więc o ile to nie była jakaś sztuczna noga czy coś równie pokaźnego to nie było widać zbyt dobrze co kto właściwie wylosował spod tego prześcieradła. Więc nawet jak widzieli, że Roxy oglądała jakieś zdjęcie, Rita książkę ze zdjęciem jako zakładką a James jakieś tabletki to nie było wiadomo co to właściwie było. Z tego co wcześniej Sammy rozmawiała z Roxy przed uroczystościami wynikało, że lubiła tańczyć, bawić się i dzisiaj słysząc te dźwięki barwnego festynu dochodzącego z miasta pewnie wolałaby być właśnie tam. Tutaj może nie było to jakoś zakazane ale jakoś po prostu nikt tego nie robił. - Ale nie jest tak źle. Nikt nie próbuje cię okraść ani zamordować ani pobić. No i dają jeść i masz gdzie spać. - mówiła jakby chciała przekonać i Roxy i siebie, że tutaj jest bezpieczniej niż gdzieś na zewnątrz. To akurat była częsta postawa w ZSA. Wielu wybierało bezpieczeństwo nawet za cenę pewnych niewygód czy wyrzeczeń. W pojedynkę trudno było przetrwać nie tylko na Pustkowiach. A większa grupa zapewniała zwykle większe bezpieczeństwo i możliwości. Chociaż nadal podczas poprzedniej rozmowy dziewczyna miała minę jakby wolała być tam, na placu z festynem i resztą rozbawionego i roztańczonego tłumu. - Teraz po przerwie mistrz Amos wszystko przemyśli i przyniesie mapę. Ciekawe czy nam pokażą. Jeszcze jej nie widziałam. No i może uda się odnaleźć drogę do Rebisu. - powiedziała biorąc do ust ćwiartkę mandarynki wracając nieco do roli przewodniczki trójki kolegów i koleżanek o jeszcze krótszym od niej stażu. --- Mecha 15 Rita; przekonywanie o pamiątkach (CHA + Blef); rzut: Kostnica 4 suk > ma.suk James; przekonywanie o pamiątkach (CHA +Blef); rzut: Kostnica 5 por > ma.por James; przekonywanie o pamiątkach (CHA +Blef); rzut: Kostnica 2 suk > remis
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |