19-12-2012, 13:32 | #111 |
Reputacja: 1 | Odeszła od dość miłego gościa, po mimo narkotycznej radości w sercu. -Sorry, mam połączenie- powiedziała i skierowała się w stronę pustej loży. Poczuła ukłucie wstydu , z powodu marnowania czasu i nie skupiania się na misji. Już dość sobie pofolgowała. Usiadła. -Halo? Jamie? Jestem w klubie. Mam pewien trop. Jakaś ciotka Teresa, może coś wiedzieć na temat naszego Falck`a. Co u ciebie Thompson? |
19-12-2012, 19:23 | #112 |
Reputacja: 1 | Na dźwięk głosu "Gianfranco" "Q" poderwał się ze swego siedzenia. - Panie... yyy... szefie. Ja, w sprawie umowy o pracę. Obiecał Pan ją sporządzić. Tyram jak mechawół. Minął kolejny tydzień, a tu... nic. Nie jestem czarnuchem, nie pracuję na czarno... - zakończył dobitnie. |
20-12-2012, 19:51 | #113 |
Reputacja: 1 | - Można tak powiedzieć. Ważniejsze jest to, że potrzebujemy kogoś z twoimi zdolnościami. - odpowiedział Qunciemu na chwilę przed otwarciem drzwi. Z ulgą dojrzał, że Sanchez wychodzi o własnych siłach, choć brak odgłosów walki powinien być równoznaczny z tym, że w gabinecie nie działo się nic niepokojącego. - Quincy Falk został odnaleziony. - Shin podszedł do Troya na tyle blisko, by nikt inny nie zwrócił specjalnej uwagi na to, co do niego mówi. |
20-12-2012, 21:34 | #114 |
Reputacja: 1 | Jamie olał ochorniarzy, czy jak tam ich nazwa zawodu brzmi, i poszedł dalej. Niezachęcająca aparycja i prawdopodobnie znikomo małe chęci do dzielenia się informacjami przeważyły inne argumenty. Ku zaskoczeniu pilota Jo tym razem odebrała. - Halo? Jamie? Jestem w klubie. Mam pewien trop. Jakaś ciotka Teresa, może coś wiedzieć na temat naszego Falck`a. Co u ciebie Thompson? - W kasynach raczej nic konkretnego się nie dowiedziałem. Teraz idę do miejsca pracy Falcka, skąd podobno niedawno go wylali. Jeśli dowiem się czegoś zadzwonię. I liczę na vice versa. Powodzenia - powiedział Thompson i rozłączył się. Postanowił najpierw odwiedzić warsztat, gdzie szansa na wyłudzenia jakichś informacji będzie największa. Swojski majster zapewne będzie miał więcej do powiedzenia niż urzędasy z biura albo prosty robotnik. |
21-12-2012, 07:45 | #115 |
Reputacja: 1 | - To spora suma - westchnął Malachius. Przymknął na chwilę oczy, może poruszy serce Kovalskyego - Słuchaj, zależy mi by dowiedzieć się wszystkiego co się da, możemy chociaż rozbić płatność? Albo odjąć od niej jakąś przysługę?
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
21-12-2012, 11:11 | #116 |
Reputacja: 1 | Po rozmowie z pilotem, uznała , że musi wsiąść się do swojej roboty. W szumie rozkręcającej się imprezy, podeszła do drzwi prowadzących na zaplecze. Ochroniarz bacznie się jej przyjrzał. Co żołnierka mogła chcieć? Szczególnie uzbrojona. Kiwnęła energicznie (zapewne przez narkotyk). -Czarna Puma przysyła mnie do cioci Teresy. To podobno bardzo nagląca sprawa. |
21-12-2012, 13:49 | #117 |
Reputacja: 1 | Hargreaves: Gdy skończyłaś rozmowę z Thompsonem, spostrzegłaś że nikogo obok Ciebie już nie było, a uroczy czarny który przed momentem proponował ci drinka, gibał się właśnie przy jakieś innej kobiecie nieopodal lady barowej. Atmosfera robiła się co raz gorętsza i nie wiadomo czy zasługa w tym napływającej liczby gości, czy specjalnych klimatyzatorów ukrytych w podłodze. Narkotyk w tych warunkach działał mocniej, wypełniając zmysły euforycznymi spazmami i nagłymi spowolnieniami ruchów otoczenia. Stłumione bity dudniły w głowie niczym maszynownia. W tym rauszu, udałaś się w stronę zaplecza, wymijając oplatającą się niczym dwa węże parę kobiet. Mijając toalety miałaś wrażenie, że słyszysz dobiegające z niej jęki rozkoszy. Obok łazienek, było wejście zagrodzone bramką. Ochroniarz stał w niej niczym słup, i z kamienną twarzą gotów był wysłuchać co masz mu do powiedzenia. Gdy wspomniałaś o czarnej pumie i ciotce Teresie, nie zareagował ani nie odpowiedział. Trudno było wywnioskować czy w ogóle cię wysłuchał. Niemniej wykonał ledwo widoczny krok w bok. Tu też nie miałaś pewności. Czy mogło to oznaczać, że możesz przejść? Warto było zaryzykować. Nie zatrzymał cię gdy mijałaś jego muskularne ciało. Ocierając się o nie, mogłaś wręcz poczuć te napięte, i pewnikiem syntetycznie umocnione mięśnie. Za przejściem, od razu przywitał cię zimny podmuch, aż poczułaś delikatne kłucie w skroniach, co też nieco otrzeźwiło umysł. Teraz zamiast miłej woni aromatów, czuć było bardziej smród palonych używek. Czarna ściana prowadziła jedynie w prawo. W zadymionym, przypominającym kanciapę, zagraconym pomieszczeniu znalazłaś podstarzałą już kobietę. Odwrócona tyłem, siedziała na piankowym, popękanym fotelu, a w wygiętej ostentacyjnie, wychudzonej dłoni, tlił się skręt jakiegoś świństwa, o niezbyt miłej woni. - Czarna puma? Co ta zdzira znowu ode mnie chce? - wymamrotała mocno ochrypłym głosem kobieta. Wygięła swój pomarszczony wiekiem kark, strzykając przy tym donośnie. Wcisnęła coś na ukrytym w oparciu panelu, a fotel ruchem obrotowym odwrócił się w twym kierunku. Widok mógł szokować, bowiem jej twarz była wręcz karykaturalnie zdeformowana. Ciotka Teresa: - A może przyszłaś tu szukać pracy, ślicznotko? --- --- --- --- Thompson: Warsztat przywitał cię jedynie w pełni przeźroczystymi drzwiami, sterowanymi automatycznie. Na suficie prawie niewidoczna, tliła się zielona dioda detektora. Gdy zbliżyłeś się do drzwi, te zmieniły nagle barwę na czerwoną. Szyba miała wbudowany hologram, na którym wyświetlił się napis: Kod: DOSTĘP NIEAUTORYZOWANY. OKAŻ DOKUMENT, LUB SKIERUJ SIĘ DO RECEPCJI. Na końcu drogi marketingowego udręczenia, znajdowało się niewielkie pomieszczenie, przypominające poczekalnie, które zwieńczone było dosyć ciasnym stanowiskiem recepcji. Za szybą siedziała kobieta w średnim wieku, o zmęczonym i zafrapowanym pracą wyrazie twarzy. Nie zauważyła nawet jak wszedłeś i dalej była zajęta wstukiwaniem coś w archaiczną klawiaturę z plastiku. Dopiero gdy zbliżyłeś się do niej, spojrzała na ciebie zdejmując przy tym okulary, by za chwilę założyć je z powrotem. Recepcjonistka: Tak słucham, w czym mogę pomóc? --- --- --- --- Malachius: Kovalsky żachnął się nieco, na próbę wyciągnięcia jakiegoś rabatu. Odparł bezceremonialnie: - Nie ma mowy o zniżce, Axel. Prawdę mówiąc i tak nieco masz taniej, tylko ze względu na naszą wspólną przeszłość. W normalnych warunkach w ogóle bym się tego nie podjął. Zbyt wiele ryzyka. Co do zaś wyboru, jasne że da się odjąć. Jak mówiłem, 800 uniaków za łebka i sam możesz sobie wybrać kogo mam sprawdzić, a kogo nie. Wspomniałeś o czterech osobach, trzech informatorach i kliencie, więc za wszystkich byłoby 3600, ale równie dobrze możesz zlecić tylko wybranych. Za dodatkowy "tauzen" masz ode mnie sprawdzenie archiwów i węzłów komunikacyjnych w poszukiwaniu zapisków rozmów czy informacji dotyczących twojej sprawy. Także sam się musisz zdecydować czego ode mnie wymagasz. --- --- --- --- Nakamura, Falck & Sanchez: Vincenzo nie dał się nabrać na tą gadkę Quincy'ego. Odparł mu szybką kontrą: - Co mi tu kit wciskasz, panie Falck! Jest pan tu od paru dni, i naprawdę tylko dlatego że nie było nikogo innego w pobliżu. Umowę podpiszę kiedy zobaczę, że nie próbujesz nas wyrolować. I tak nie masz wyboru, toniesz w długach. Powinieneś być wdzięczny, że w ogóle cię przyjęliśmy! W międzyczasie Troy odparł Nakamurze z pewnym zdumieniem: - Musimy powiadomić Malachiusa, no i Thompsona oraz Hargreaves. Oni chyba nadal go szukają, nie wiedząc że jest tutaj sam poszukiwany. Troy odwrócił się do Q i do Vincenzo, zwracając się do tego pierwszego. - Panie Falck, myślę że pana umiejętności mogą bardziej przydać się nam, a i możemy zaoferować sporą pensję za pański trud. Chciałbym aby został pan naszym technikiem pokładowym. - Co to ma znaczyć?! - wtrącił się dyrektor - Przyszliście tu w interesach, czy wykradać mi pracowników?! - Po prostu uznałem, że talent Quincy Falcka bardzo się tu marnuje, a pan może sobie jak da się wywnioskować z pańskich słów każdego, byle jakiego pracownika na jego miejsce. Może pan nie wie, ale o panu Falck'u dobre słowa krążą nawet poza tym układem. To bardzo wykwalifikowany inżynier, który swe miejsce powinien mieć na statku kosmicznym, a z tego co słyszałem to nie jest z wami jeszcze związany żadną umową, więc ma wolną rękę. Celna riposta rozwścieczyła Vincenzo, choć starał się ten wybuch stłumić wewnątrz jak tylko mógł. - Jeszcze nie, ale zaraz będzie... - wycedził przez zęby Vincenzo - Fincher, wydrukuj umowę dla pana Falcka i oddaj mi ją, podpiszę ją w tej chwili. Panie Falck, mam nadzieję że wciąż chce pan u nas pracować i zgodnie z pana prośbą, otrzyma pan za chwilę umowę do podpisania, proszę tu poczekać. Tymczasem Troy spróbował połączyć się z Malachiusem. Niestety, z jakiś przyczyn okazywało się to niemożliwe. Tak jakby coś nagle zaczęło zakłócać sygnał. Podobnie nie udało się nawiązać połączeń z Hargreaves i z Thompsonem. Musieli więc dalej być skazani na niewiedzę.
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 21-12-2012 o 13:58. |
21-12-2012, 14:07 | #118 |
Reputacja: 1 | Jo-Ann wygięła twarz w grymasie niechęci , gdy obleśna starucha zaproponowała jej pracę. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało gorzej niż kajuta kadeta po rewizji. Mimowolnie cicho westchnęła co sprawiło , że Ciotka przyjrzała się jej bacznie. Dym z skręta drażnił jej przełyk , był wyjątkowo mocny i nietypowy. Zrobiło się jej mdło, aż chciała poprosić o szklankę wody. Dostrzegła jednak tylko wysokoprocentowe alkohole do podania w zabrudzonym szkle. -Nie szukam pracy, a pewnego gościa. Quincy Falck. Gość w średnim wieku, czarny. Mechanik- prosiła się by baba nie zadawała dalszych pytań a wprost odpowiedziała ruszając swoją z tego co sądziła sztuczną szczęką. Ostatnio edytowane przez Pinn : 22-12-2012 o 13:52. |
22-12-2012, 18:35 | #119 |
Reputacja: 1 | Po usłyszeniu pytania recepcjonistki w głowie Jamiego panowała pustka.Wiedział oczywiście co chce od tej kobiety, ale nie wiedział jak elokwentnie wypowiedzieć swoją prośbę. Nie miał dzisiaj szczęścia do spotykanych na swojej drodze osób raz oszust, raz bandziory, teraz babsztyl, który wygląda na informacyjny sejf. Postanowił najpierw po prostu zapytać. -Dzień dobry. Szukam niejakiego pana Falcka. Podobno tutaj pracował. Może pani potwierdzić te informacje? |
26-12-2012, 01:06 | #120 |
Reputacja: 1 | - Nie ma tu mowy o żadnym wykradaniu pracowników. - Nakamura postanowił włączyć się do rozmowy. Siedzenie bez słowa już zaczynało go nużyć. - Pan Quincy Falck póki co jest wolnym strzelcem, więc proponujemy mu prace również u nas. Nie nakazujemy mu tego, a jedynie dajemy mu możliwość wyboru... - Shin nieco ironicznie zareagował na zbulwersowanie Vincenza. Tym samym wolał z tym nie przesadzać, aby "mafiozo" nie zdenerwował się jeszcze bardziej. Gdyby tylko istniała możliwość połączenia się z resztą załogi, kapitan Malachius może i podsunąłby jakiś pomysł na "przejęcie" inżyniera, jednak na chwilę obecną Nakamura i Troy byli skazani na siebie. - Biznes to biznes; decyzja należy do jednej osoby. - Azjata zkustrował Quinciego. Nie wiedział do końca, czy jego umiejętności naprawdę są tak imponujące, jednak rozkaz był jasny - odnaleźć go i namówić do współpracy. Ostatnio edytowane przez Dranheim : 26-12-2012 o 01:13. |