Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2014, 11:56   #461
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Było ciężko. Już dawno Zhufbarczyk się tak nie zmęczył. Nawet podczas potyczki ze skavenami pod Azul, kiedy życie wielu z nich wisiało na włosku, kiedy kolejnym wrogom nie było końca... Nawet wtedy nie odczuwał takiego wyczerpania, jak teraz. Ile wtedy zabił tych wrednych sukinsynów? Na pewno tuzin... więcej, niż tuzin.

"Gdyby ten cholerny Ergansson żarł trochę mniej..." - zżymał się na rannego. "Albo bardziej uważał..."

Wiedział jednak, że poświęcenie dwóch tragarzy niosących Ergana i dodatkowe obciążenie dla reszty w postaci ciężaru ekwipunku Erganssona będzie wyraźnym znakiem dla wszystkich - nie zostawiamy swoich. W żadnych okolicznościach. Mimo tego, że przeprawa przez górę zmieniła się w marsz zbieraniny lżej lub ciężej rannych khazadów, a ich jęki wyrywające się z zaciśniętych w uporze ust, postękiwania przy każdym kolejnym ciężkim stąpnięciu wyczerpanych drogą krasnoludów i wreszcie zduszone przekleństwa rzucane po kolejnym oddechu, gdy płuca z niechęcią napełniały się powietrzem niosły się na długo przed powłóczącą nogami kolumną.

Ich celem była oczyszczarka, a właściwie podziemna rzeka, która wprawiała ją w ruch. Płynąca woda musiała pozostać wolna od niespodzianek w postaci trucizny wsypanej do beczki z wodą pitną. Góra sama potrafiła oczyścić swój krwiobieg. Obecność szczuroludzi w tym tunelu byłą najmniej prawdopodobna, a biorąc pod uwagę ich kurczące się zapasy czegokolwiek zdatnego do picia priorytetem było uzupełnienie bukłaków i długi odpoczynek. Chociaż zasypany tunel prowadzący dalej, do zachodnich jaskiń, sprawiał, że ten pomysł już nie był rozwiązaniem. Przynajmniej woda była.

- Co Ergan bredził, jakżeśmy go na nosze brali?- zwrócił sie do Grundiego i Thorina, którzy przy tym byli. - Mówił coś o zablokowanym tunelu... - zastanawiał się głośno.

Nie zdążył się dowiedzieć, bowiem jego uwagę przykuło zamieszanie i krzyki. Ze zdumieniem dostrzegł Kyana biorącego zamach młotem prosto w kierunku głowy Urgrimsona! Ten ostatni wyglądał na równie zaskoczonego - o co chodziło Kyanowi?!

- Stać, kurwa! Opuścić broń! - ryknął tylko i ruszył w kierunku walczących. Początkowo planował ich rozdzielić, jednak zmienił zamiar dostrzegając szaleństwo w oczach Thravarssona. Coś opętało zwiadowcę i trzeba było go unieszkodliwić zanim zrobi komuś krzywdę. Dobiegł do Kyana, starając się nie znaleźć pomiędzy nim i atakowanym przez niego Dirkiem, i zdzielić w łeb idealnie nadajacym się do tego puklerzem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 02-10-2014, 12:16   #462
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Ta pierdolona droga była dłuuga i ciężka. Rany wielu khazadów, zmęczenie, brak zapasów - to wszystko osłabiało ich i sprawiało że ich karawana szła coraz wolniej, jęki bólu stawały się coraz głośniejsze a morale słabło.

Najbardziej brakowało wody i światła. Dobrze, że choć drugi problem był rozwiązywalny.Może, i tylko może, mieli szansę wyjść z tych podziemi. A wtedy, to pewne, nigdy nie zejdą w nie tak nieprzygotowani. A może wcale nie wejdą.

Byle wyjść. A wtedy porozmawia sobie z Detlefem, z Thorinem od głupot, i może ich drogi się rozejdą bo było to ciężki do zniesienia, oj tak. Dwa psiaki stracone przez niezdecydowanie jednego, wątpliwości moralne przez drugiego i pojebany świat wokół nich.

W końcu stanęli, zmęczeni i zziajani, a ten kretyn Kayl czy jak mu tam, rzucił się do ataku. Myślałem najpierw Roran, że jak on, ma dość kompanów, lecz usłyszał słowa Thorina. Widząc reakcję Detlefa skinął mu widocznie głowa i ruszył by odwrócić sobą uwagę wściekłego krasia. W końcu był tu najbardziej doświadczonym wojownikiem.

Okazało sie to jednak zbędne, Co prawda dirk padł ciężko ranny lecz nim dołączył do walki i stary sierżant, szaleniec leżał. Roran zajął się więc czyszczeniem swoich gratów, szykowaniem szmaty na twarz, a gdy zaszła potrzeba, pomocą kompanom. ale głównie starał się odpocząć.
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 05-10-2014 o 21:02.
vanadu jest offline  
Stary 02-10-2014, 21:59   #463
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tuż po szaleńczym ataku Kyana na Dirka i obezwładnieniu go przez Grundiego, Thorin pośpieszył z pomocą Dirkowi który dostał powalający cios młotem w plecy. Zachodziła obawa o jego kręgosłup, zwłaszcza że w pierwszych chwilach alchemika zamroczyło, niedługo jednak potem odzyskał przytomność a po zdjęciu zbroi okazało się że miejsce w które uderzył Kyan podeszło krwią , przy najlżejszym nawet dotyku Dirk reagował bólem, który zresztą odczuwał nawet i bez dotykania wspomnianej rany. Na chwilę obecną nie szło powiedzieć jakie obrażenia spowodowało uderzenie, na to trzeba było jeszcze trochę poczekać. Thorin nie czekał biernie lecz ruszył ku związanemu Kyanowi. Przewodnik miał rozszerzone powieki, drgawki, nie można było złapać z nim kontaktu, był to klasyczny objaw psychozy choć ciężko było stwierdzić czym wywołany. Thorin zajrzał w bukłak Kyana , powąchał, następnie sprawdził jego torbę by przyjrzeć się jedzeniu. Zainteresował się nawet buteleczką po leku Dirka próbując swym aptekarskim nosem wyniuchać cokolwiek podejrzanego. W miarę jak adrenalina poczęła schodzić z medyka, docierało do niego coraz większe zmęczenie, a w kolejce miał jeszcze przynajmniej kilku pacjentów oraz widok ogromu wody. Napił się do syta z własnej menażki po czym zapytał Detlefa

- Jak długo tu zostaniemy? Padam z nóg, reszta pewnie też , no i chyba będziemy musieli przeczekać aż Kyanowi przejdzie ten napad. - zakładał że spora ilość wody może nieco wypłukać toksynę z jego organizmu, musieli się jednak upewnić czy jest ona zdatna do picia czy też wymaga dodatkowych zabiegów.

- Mogę ci dać coś na znieczulenie , ale wolałbym z tym poczekać bo utrudni badanie, albo je wręcz uniemożliwi - zwrócił się do Dirka, - Tymczasem masz jakieś sposoby na sprawdzenie wody, czy tez pijemy bo i tak umrzemy nie pijąc jej wcale? -Normalnie bym ją przegotował, ale nie mamy chyba z czego zrobić ogniska.

Dirk choć chciał coś powiedzieć to jedynie rozwierał usta i je zamykał, oczy mu uciekały w głąb czaszki, był bliski utraty przytomności. Do tego słyszał dźwięki ale nie rozumiał ich, zapadał w ciemność. Ciało Dirka spięło się w kilku skurczach by po chwili zwiotczeć. Głowa Dirka bezładnie opadła na kamienne płyty.

Thorin raz jeszcze sprawdził co z nim. Tętno było wyczuwalne i zapewne odpadł z bólu, jeżeli z innego powodu to chwilowo i tak nie potrafił mu pomóc. Przemył twarz, uzupełnił manierkę, gulnął spirytusu szykując w ten sposób miejsce na wodę i odkażając nieco jamę ustną i wnętrzności. Powoli mógł zająć się pozostałymi zdechlakami, pierwej jednak postanowił rozejrzeć się po pomieszczeniu i przyjrzeć nurtowi wody. Pobieżne przeszukanie nie było odkrywcze ani przejść ani tablic z oznaczeniami. Nie potrafił znaleźć lub zwyczajnie ich nie było, światło zresztą tez nie sprzyjało przeglądaniu kopalni. Wiedział jednak że musi się śpieszyć, gdyż niebawem trzeba będzie je zgasić zupełnie. Korzystając z chwili i wiedząc że do wypoczynku nie potrzeba mu światła, a do badań już owszem, zajął się Erganem, sprawdzając stan jego ran i szykując się na poprawianie opatrunków. Gdyby rzemieślnik leżał jak przodkowie nakazują gdzieś na łożu medyka i wypoczywał nie byłoby obawy, jednak świeżo po tak ciężkich ranach zmuszony był ruszyć samodzielnie w drogę a to nie sprzyjało ich gojeniu. Musiał przyznac z zadowoleniem, że odwalił kawał dobrej roboty z Erganem, co prawda na stare rany nałożyły się nowe i w korytarzu gdy go przywlekli był w nieciekawym stanie, to jednak na skutek dobrej interwencji medyka wyszedł z najgorszego i w ocenie Thorina nadawał się jak najbardziej do leczenia Krwawym Litworem.

- Powinieneś wypić Krwawy Litwor który dał ci Dirk, to przyśpieszy i wspomoże gojenie, na pewno ci się przyda. Jeśli jednak - dodał już znacznie ciszej, nie chcąc obrazi alchemika nie mając pewności co do jego winy - Jeśli jednak poczujesz efekty uboczne, zwłaszcza niekontrolowane drgawki, pianę na ustach, jakieś inne dziwne symptomy , to alarmuj, zanim wpadniesz w taki szał jak Kyan... W początkowym etapie można było zapobiec temu co go spotkało, a obecnie pozostaje już tylko czekać aż mu przejdzie.

W dalszej kolejności chciał zbadać Dirka, jednak poza pokaźnym obrzękiem na plecach niewiele mógł na ten czas powiedzieć, przejeżdżając palcami po kręgosłupie zauważył jednak brak wystających kości co stwarzało nadzieje, że uderzenie Kyana skończy się jeno na bólu i pokaźnym siniaku... oby.

Do przewodnika zaglądał co chwila próbując wlać w niego trochę wody. Warczenie , krzywienie się , napady szału były jedyną odpowiedzią. Z przewodnikiem było wyraźnie kiepsko, jeśli jednak jego stan wywołany był przez spożycie czegoś zatrutego trzeba było przeczekać owe szkodliwe działanie, monitorując jeno stan pacjenta. Na wszelki wypadek zablokował mu jamę ustną kawałkiem liny , tak by nie odgryzł sobie języka jednocześnie przechylił go na bok by się nie udławił zbierająca się pianą, lecz by ta swobodnie mu wypływała na zewnątrz. Co jakiś czas musiał badać jego stan, przynajmniej do czasu nim sam pogrążył się we śnie. Pamiętał jednak by przekazać wartownikom podstawowe instrukcje związane z opieką nad chorym – a sprowadzające się główne do utrzymywania jego leżącej pozycji i pojenia go wodą gdy tylko będzie możliwość. Pod żadnym pozorem nie należało go rozwiązywać – co wyraźnie podkreślił. - Może stwarzać pozory że już mu lepiej, że doszedł do siebie, jednak pewność będziemy mieli dopiero po kilku, kilkunastu godzinach gdy go dokładnie przebadam.

Sam upewnił się czy przewodnik nie ma gdzieś pod ręką jakiegoś noża , na wszelki wypadek zarówno jego bagaże jak i młot przeniósł z dala od Kyana i sam nie zamierzał spać w jego pobliżu.

Przyszła kolej na Galeba którego kikut wyraźnie ucierpiał w ostatnim czasie
Forsujesz nogę za bardzo, wiem , że nie masz specjalnie wyjścia, ale przepraszam, bo sam cię dociążyłem a to nie wpływa dobrze na nogę. Na tą chwilę wezmę z powrotem kotwiczkę. - Powiedział po czym po jej otrzymaniu przymocował ją do targanej liny. Przez chwilę rozważał nawet jej ucięcie, po chwili jednak odstąpił od tego zamiaru. Musiał jednak przyznać, że stan kikuta był o wiele lepszy niż cyrulik podejrzewał. Zagoił się szybciej i lepiej niż rany Dorrina po maściach Dirka. Nie omieszkał o tym wspomnieć
- Właściwie to nogę masz już zagojoną... myślę że nie musisz się już nią więcej przejmować, zadbaj jednak o resztę organizmu. - rzekł zadowolony z faktu iż odpadł mu jeden pacjent i może poświęcić uwagę innym.

Wszyscy byli ewidentnie przeciążeni i zapewne każdy miał to co uważał za najpotrzebniejsze. Tak jak Thorinowi nie przyszło na myśl by nie targać ze sobą kroniki, tak Ergan czy Galeb nie zamierzali pozbywać się narzędzi, a wojownicy opancerzenia czy broni. Teraz przynajmniej mogli nieco wypocząć gdyż Detlef wyraźnie wspomniał o kilkunastu godzinach odpoczynku jaki ich czekał. Nad skracaniem liny pomyśli po przespanej nocy...

Przyszła w końcu kolej na Khaidar, z nią miał największy problem , gdyż otwarte rany można było zszyć, przypalić, zabandażować. By zobaczyć jednak co się dzieje w brzuchu... trzeba by było go chyba rozciąć, albo poddać próbnym badaniom , zapodając różnorakie leki dzięki którym, po samych objawach i reakcjach organizmu można było metodą wykluczeń w końcu ustalić przyczynę choroby i zastosować odpowiednie leczenie. Wlanie przez Dirka w Khaidar pełnej porcji mikstury spieprzyło zupełnie ten ostatni rodzaj badania. Przez najbliższy czas, organizm mógł reagować inaczej niż zrobiłby to bez owej mikstury. Ta najwyraźniej naruszyła jakoś żołądek a ślady krwi w wymiocinach nie wróżyły nic dobrego...

- Powiedz co ostatnio jadłaś, co piłaś i gdzie. Mogłaś dostać jakieś uderzenie w bebechy? Miałaś już podobne objawy wcześniej?

Thorin podejrzewał jakąś infekcje układu pokarmowego, na tą chwilę przydałoby się khazadce picie czystej wody – o ile była w stanie. - Woda jest dobra na wszystko, oczyszcza , wypłukuje co złe, a w twoim przypadku nie masz wielkiego wyboru, bo zapewne odwodniłaś się bardziej niż inni. Pij malutko, po troszeczku, dając organizmowi czas , oczywiście zapomnij o alkoholu przynajmniej na tydzień, albo i dwa. Nic nie jedz na razie, jedynie pij wodę , często lecz w małych dawkach.

Thorin sprawdził jeszcze czy ma gorączkę i dokładnie zbadał brzuch Khaidar, okolice wyrostka robaczkowego, żołądka, jelit naciskając punktowo organy miał nadzieje odkryć ten z którym miała problem i ocenić czy będzie potrzebna operacja czy też samo jej przejdzie. Miał szczerą nadzieje na druga opcję i wiedział, że nawet w przypadku potrzeby operacji poczeka z nią do rana. Miał jeszcze dość świeżo w pamięci niepotrzebnie odciętą nogę zamachowcy. Ciężko było o tym zapomnieć po tym jak użył owego kikuta w przesłuchaniu uderzając odcięta nogą podejrzanego...
Nie chciał prowadzić operacji na brzuchu Khaidar jeśli można było jej uniknąć. Liczył się jednak z tym iż stan Khaidar nie da mu specjalnie wyboru...

Po dość długim badaniu Khaidar mógł z powrotem zajrzeć do Dirka , zwłaszcza iż potrzeba było upewnić się czy kolano dobrze się goi. Mimo dobrego opatrunku i nałożonych maści, Dirk powinien leżeć i pozwolić nodze wypoczywać – tymczasem podobnie jak Roran, nadwyrężał złamana kończynę, co gorsza będąc – jak Roran obciążonym do niemal granic możliwości. Mógł na nowo przyjrzeć się ranie pleców i ocenić rozrost krwiaka.
Zbadał też przebity bok Kyana powtórnie próbując go napoić wodą. Chwilę później zajął się stopą Rorana i zmęczony odsapnął na chwilę.

Thorgunowi nie poświęcał więcej czasu, ostatnie badanie przebiegło nad wyraz dobrze, nie miał wątpliwości co do przyczyn kaszlu strzelca, był to podręcznikowy przykład pylicy. Nie miał wątpliwości co do sposobu leczenia – którego najlepszą metodą była chusta , co jednak zostało całkowicie przez Thorguna olane. Miał jedynie nadzieje że w trakcie drogi przez korytarz , strzelec w końcu usłuchał medyka, gdyż w podziemiach nie miał co liczyć na samoistną poprawę, a bez chusty mogło mu się jedynie pogarszać. Z zawodowej kurtuazji – wciąż jeszcze nieco obrażony zupełnym zignorowaniem jego porad , przypomniał mu że mógłby choć trochę zagrzać wodę póki mają jeszcze źródło światła i wypić ją ciepłą. Jedynie to mogło choć na trochę złagodzić objawy kaszlu i ulżyć strzelcowi, nie zamierzał jednak go pilnować. Jeśli chce wykaszleć własne płuca – jego sprawa, jeśli chce przy tym ściągnąć na nich wszystkich wrogów – była to już sprawa Detlefa i po udzieleniu głośnej porady lekarskiej, to Detlefowi pozostawił jej egzekwowanie lub nie.

Poświęcił też chwilę na Dorrina, ale padając z nóg wykonał jedynie niezbędne czynności, resztę pozostawiając na poranek. Tak długo zajmował się Zerkanem, że jego rany znał już niemal na pamięć. Zresztą maść robiła swoje i zasadniczo góral powoli zaczynał wracać do dawnej świetności. Po prawdzie przydałby się im dawny Dorrin, choćby po to by odciążyć nieco pozostałych, na to jednak się szybko nie zanosiło.

Sam był już bardzo zmęczony gdy zaczynał badać samego siebie. Na dzień dobry mu się to nie podobało, sprawdził puls, gorączkę , gdyby nie zakupione lusterko nie miałby jak spojrzeć na własny język, czy tez podkrążone ze zmęczenia oczy. „Czy ja naprawdę tak źle wyglądam?” pomyślał przez chwilę skupiając się bardziej na poparzeniach które utrudniały powierzchowną ocenę.

Obecność wody i zapowiadany dłuższy odpoczynek, pozwolił Thorinowi na ściągnięcie zbroi i przemycie ciała , oczywiście tak by nie zabrudzić wody pitnej. Podobnie zalecił i innym, zwłaszcza rannym , którym gotów był użyczyć na tą okazję mydła. - Przemyjcie zwłaszcza rany , może i będzie szczypało, ale lepsze to niż gangrena lub inne cholerstwo które zainfekuje ranę.

Zerknął jeszcze na słownik bardziej chyba jednak by zasnąć mając przed oczami kilka wstrętnych wyrazów do nauki i powtarzania w wolnej chwili, niż widok ran towarzyszy czy pieniącego się Kyana , któremu przed snem poświęcił jeszcze chwilę, próbując go znów napoić. W końcu usnął, nie wiedząc nawet czy przydzielono mu wartę i którą. Miał tylko nadzieję, że nie pierwszą gdyż po całej tej wędrówce i leczeniu całej drużyny, był pewny że jak przyjdzie mu wartować to i tak uśnie. Przynajmniej nie musimy się pilnować z wszystkich stron, wystarczy zabezpieczyć wejście” - pomyślał zawijając się w koc i niemal natychmiast usypiając. Problem wyjścia z komnaty lub powrotu pozostawił reszcie, miał tylko szczera nadzieje że nie czeka ich powrót przez pułapki. Znając życie tam właśnie zemszczą się na nim bogowie, których pomocy nadużył. I kto go wówczas wyleczy?
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-10-2014 o 22:58.
Eliasz jest offline  
Stary 03-10-2014, 00:31   #464
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu ran i krótkiej pogawędce Kyana z Thorinem oraz wypiciu jakieś mikstury zarządzony został wymarsz.
Drużyna podróżowała ciasnymi korytarzami mocno wyczerpana, tak jakby wszyscy bogowie sprzeciwiali się temu by opuścili tereny Karak Azul. Charczeli, pluli, parskali, sapali, zataczali się powłócząc nogami ale ciągle parli na przód. Krasnolud stwierdził po paru klepsydrach że mikstura działała nawet aż za dobrze gdyż zaczynał czuć drętwiejącą prawą stronę ciała.
Najpierw noga stała się jak sztywne szczudło, następnie drganie policzka i spazmatyczne mruganie prawym okiem, potem już nawet nie czuł prawej ręki która dzierżyła młot.

Nie było miejsca ani czasu by zatrzymywać grupę i zawracać głowę swoimi podejrzeniami. Nigdy nie miał styczności z takimi miksturami, a Thorin zapewniał że Dirk to dobry specjalista w swojej dziedzinie.
Kyan parł dalej, a czas odmierzały kolejne wykorzystane butle oleju i wypalone pochodnie.Im bliżej byli celu tym bardziej był otępiały, czuł się dziwnie jakby na wszystko reagował ze zwolnionym tempem, a odgłosy do niego dochodziły jakby miał głowę zanurzoną pod wodą.

Gdy dotarli do Sali z oczyszczarką, krasnolud zdawał sobie sprawę że coś jest nie tak, czuł się jak na rauszu, nie zwracając na nic ani nikogo uwagi obrał jeden cel i do niego zmierzał niczym do ziemi obiecanej. Był to mały kącik przy ścianie miał nieodpartą pokusę dotarcia właśnie tam, nic poza nim się nie liczyło, przyszłość, przeszłość, teraźniejszość. Zrzucił tobół i usiadł zamykając oczy, głowa opadła bezwładnie i odpłynął, powieki nie dały się utrzymać już ani chwili dłużej…

Nie wiedział jak długo spał, nagle się zbudził wyrwany ze snu jakby co najmniej usnął na warcie.

Zerwał się, a to co zobaczył prawie ścięło go z nóg, rozejrzał się po Sali a przed nim stali jego byli towarzysze. Byli dziwnie powykręcani i wychudzeni, stali koło siebie i łypali na Kyana swoimi krwistoczerwonymi świetlistymi oczkami niczym na świeży płat mięsiwa, na policzkach wisiały resztki martwej skóry przez która przebijały się bielutkie kości. Włosy na głowie mocno przerzedzone i przegnite przypominały zlepek glonów, ciała ich biły bladoniebieską poświata. Pancerz i oręż był zgniły, pordzewiały, rozpadający się, wiele elementów zwisało swobodnie jakby zaraz miało odpaść.
Odór jakich od nich zionął był niedopisania, onuce pradziada Warika były przy tym jak perfuma godna królewskiej pachy, a że zaszczycał się kąpielą raz na dekadę i z taką samą częstotliwością zmieniał odzienie mówiło wiele w tym temacie.

Kyan czuł jak ręce mu się spociły, zimne poty zlały czoło i kark, drżał na całym ciele. Lico było tak spazmatycznie zaciśnięte iż nie mógł go poruszyć i tylko dlatego z jego gardła nie wydobył się okrzyk rozpaczy, furii , złości i nienawiści. Chciał uciekać byle dalej od tego co spotkało jego kompanów, a może on także podzielił los towarzyszy?"
Nie to niemożliwe... nie! nie! nie!" dudniło mu w głowie

Zerwał hełm z głowy i zaczął nim walić w skałę w przypływie tylu sprzecznych emocji kłębiących się i szukających ujścia. Był jak zagoniony ranny zwierz w pułapkę, jakby mógł uciekłby a że nie miał dokąd pozostawało desperacko się bronić. Nagle pomyślał o Thorinie, Dirku, Kheidar, Erganie, Detlefie, Dorrinie, Thorgunie, Huranie, Roranie, Grundim i Galebie…
Jakaś przeklęta magia skazała na wieczne potępienie dusze jego towarzyszy, mieli nigdy nie dostąpić zaszczytu przekroczenia Sal przodków. Mieli tułać się po świecie w tej mizernej postaci po wsze czasy przez jakąś nekromancką magię… O nie… O NIE!... Tak krasnolud nie kończy! …

Nagle jakieś prastare sylwetki ukazały się jego oczom mgłą spowite, słyszał głosy przodków wykrzykujących do niego i wskazującym na niego palcami

- Stań Kyanie i uwolnij ich duszę od klątwy! – wykrzyczał pierwszy głos

- TAK ! To twój obowiązek ! Daj im ukojenie i pokój – wykrzyczał jakiś drugi kobiecy wysoki i piskliwy głos

- Nie topór czyni krasnoluda !, Jesteśmy synami Grungniego ! Jesteśmy twardzi jak kamienie! – przekrzykiwał trzeci głos wszystkich pozostałych

- Gridd ek Barak Karak Ril Ai Bryn Okk ek Az (Niech twój honor zawsze lśni tak jasno, jak twój topór)– Jakiś potężny dudniący głos wykrzyczał z oddali i niosło się echem wbijając w czaszkę Kyana i myśli złotymi literami…

Im głośniej dźwięczały mu w głowie tym mocniej tłukł hełmem o ścianę warcząc, krzycząc, czuł dreszcze na całym ciele. Napływająca siła niczym fala wodospadu gromadziła się w nim aż zaczęła szukać ujścia. Czuł się niczym 5 litrowy bukłak w który ktoś chce nalać 10 litrów piwa… Trząsł się… ta moc, siła i energia potrzebowała ujścia… Źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, twarz wykrzywiła w kamiennej furii.

Słyszał ich głosy tych przeklętych ożywieńców… słyszał jak plugawią swoją obecnością sale jego przodków, był bliski utraty zmysłów.
W końcu odrzucił hełm i spojrzał przeciwnikom prosto w twarz, piana toczyła się ust, odrzucił tarczę dobył młota oburącz i rzucił się na najbliższego paskudnego zgniłka. Święta furia pałała w krasnoludzie, jednym ciosem zmiótł go jakby strząsał okruch z rękawa…
Rzucał się na następnego gdy naglę pociemniało mu w oczach i stracił całkowicie zmysły, poczuł chwilowe ukojenie w niebycie…

...Gdy się ocknął był skrępowany te ścierwa wszędzie się pałętały, szurając, szepcząc kalecząc uszy krasnoluda i oczy samą swoją obecnością.
Rzucał się i starał się uwolnić ale to było na nic.Jakiś skurwiel ciągle do niego przyłaził i poił go jakimś gównem które smakowało niczym orcze szczyny. Obmacywał go swymi zgniłymi łapami… i ten odór…

W końcu znowu stracił przytomność…

„Zawiódł… zawiódł… na całej linii swoich braci… a teraz podzieli ich los…”
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 06-10-2014 o 03:02.
PanDwarf jest offline  
Stary 04-10-2014, 20:12   #465
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Dalsza podróż ciasnymi tunelami stawała się coraz to bardziej i bardziej męcząca. Nie dość że brakowało wody i co chwilę obijali się o wąskie ściany, to jeszcze razem z Detlefem musieli nieść nieprzytomnego. Ale było to zrozumiałe, jako że chyba tylko oni nie byli ranni w nogi i ranni w ogóle. Podczas marszu Grundi skupił się na stawianiu kroków i co jakiś czas poprawiał uścisk na prowizorycznych noszach. W gardle miał sucho. Pare razy myślał że już gorzej być nie może, lecz jak to w życiu, zawsze może być gorzej. Przynajmniej chwilowo po wrogu nie było śladu. Godzina mijała za godziną i Grundi stracił już rachubę ile tak podróżują. Dzień? Parę godzin? Nie, z pewnością więcej. Dwa dni? Pojęcie czasu w ciemnych i ciasnych tunelach zanikało.
Z każdym krokiem Fulgrimsson czuł się coraz słabiej, a pot lał mu się z czoła strumieniami, jeszcze bardziej przypominając o suchości w ustach. Szczęściem po jakimś czasie dotarli do pomieszczenia w którym przepływała podziemna rzeka. Nieszczęściem okazało się że wszystkie tunele zasypano i na pierwszy rzut oka wydawało się że będą musieli wracać. Przynajmniej mieli tu wody pod dostatkiem i śmierć z pragnienia jeszcze im nie groziła.

Kiedy tylko zaczęli się rozjuczać i zdawać się mogło że w końcu zaznają odpoczynku i spokoju, ich nowy przewodnik nagle oszalał. Najpierw zaczął walić hełmem w jedną ze ścian, by po chwili rzucić się z młotem na Dirka. Pierdolnął mu w plery z taką siłą że ten nawet nie zdążył jęknąć, tylko zwalił się na glebę niczym worek kamieni. Grundi natychmiast zrzucił z pleców toboły, ale kiedy tylko dobył broni, Detlef powalił już oszalałego celnym pierdolnięciem w łeb.
Kiedy wszyscy zbiegli się zobaczyć co z rannym i atakującym, Fulgrimsson wziął swoją linę i związał nogi i ręce Kyanowi. Okazało się że dobrze zrobił, bo gdy tylko ten się ocknął począł toczyć pianę, stękać i wyglądać jakby chciał wydrzeć im wszystkim dusze.

- A by to chuj jasny! Czemu tak nagle szczurzego rozumu dostał? Co z Dirkiem? Zapytał Grundi ciągle stojąc nad związanym Kyanem. Pić chciało mu się jak jasna cholera więc wziął hełm związanego i poszedł napić się wody. Wracając nabrał też trochę do prowizorycznego naczynia i chlusnął w mordę ciągle szarpiącemu się przewodnikowi. Niewiele to pomogło, może poza zmyciem piany z jego wykrzywionego pyska. Trzeba było czekać na decyzję Thorina. Do tego czasu Fulgrimsson postanowił pilnować nowego więźnia bacznie, aby ten się nie uwolnił i nie namieszał jeszcze bardziej. Odpoczynek będzie musiał poczekać jeszcze chwilę.

Kiedy już mógł spokojnie zająć się swoimi sprawami, pierwszą rzeczą którą uczynił było zdjęcie pancerza i uzupełnienie zapasów wody. Potrzebował odpoczynku, a jasnym było że rozbiją tutaj obóz na najbliższy czas. Korzystając z chwilowego rozluźnienia napoił się jak tylko mógł i umył. Może nie była to miejska łaźnia, lecz w obecnych warunkach pomieszczenie oczyszczarki wcale nie lokowało się daleko za nią. Tylko woda była zimna. Na koniec ubrał się i opatulił pod jedną ze ścian w swój płaszcz. Jak wszyscy, potrzebował odpoczynku. Z pancerza założył jedynie skórznię. Chciał dać mięśniom odpocząć przed dalszą wędrówką. Zamknął oczy i nie wdając się z nikim w dłuższe rozmowy czekał na swoją wartę.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 04-10-2014, 23:04   #466
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Ze zmęczenia Galeb aż pacnął pod ścianą. Był wykończony i ledwie rozumiał co się wokół niego dzieje. Sytuacja z ich nowym towarzyszem postawiła go na moment na nogi. Zaklął pod nosem zdając sobie sprawę że prawie nikt w drużynie nie był w pełni zdrów. Albo byli wycieńczeni albo ciężko ranni albo chorzy. Tego było za wiele. Obiecany odpoczynek przy wodzie był teraz największym pragnieniem krasnoluda. Żeby tylko odpocząć... odpocząć... a potem myśleć o innych rzeczach.
Ach... no i pragnienie... To też zaczynało wdawać się we znaki.

Spać... spać... spać...

Runiarz czując jeszcze ten zastrzyk adrenaliny spowodowany szaleńczym zrywem Kyana podszedł do rwącej podziemnej rzeki i stanął opierając się o młot. Woda bryzgała na niego orzeźwiająco, a bijąca o brzeg woda omywała jego podkute buty. Galeb schylił się i nabrał odrobinę życiodajnego płynu na dłoń. Przymknął oczy zaciągnął się powietrzem.

Czuł. Wiedział. Skaveńska aura unosiła się wyraźnie nad wodą niczym smród. Ale było coś jeszcze... coś innego. Coś co przyszło mu do głowy i było dla niego zaskoczeniem.

- Skaveny... piły z tej rzeki. - stwierdził cicho i po chwili dodał - Mistrz Hazga... też...

Wrażenia znikły tak szybko jak się pojawiły, więc Galeb obmył wodą dłonie i nabrał w nie kolejną garść i napił się. Po prostu. Po chwili odpiął od pasa swój kufel i napełnił go.

- Woda jest czysta. Nie czuję trucizny. - rzekł już głośniej, ale nadal zmęczonym tonem - I są też inne komory w jej górze... czuję to...

To rzekłwszy Galeb wypił zawartość kufla i odetchnął z ulgą.

***

- To zasługa Hazgi... załatwił mi miksturę, która co prawda zwaliła mnie z nóg, ale gdy się obudziłem kikut był całkiem zagojony. - rzekł runiarz Thorinowi - Tyle dobrze. Odpocznę jakiś czas, zjem, napiję się i umyję i będę jak nowonarodzony.

Galeb uśmiechnął się jeszcze do cyrulika i chwycił zębami kolejny kęs suszonej wieprzowiny. Przeżuł ją dokładnie i zagryzł chlebem. Kiedy skończył posiłek ostrożnie wypił jeszcze jeden kufel piwa. Kiedy odpocznie umyje się i naprawi zepsutą protezę. Może też wyczyści sobie ubranie? Woda dała mu na tyle wytchnienia, że praktycznie zapomniał o problemach doczesnych. O Kyanie, który miotał się w więzach, o rannych i umęczonych towarzyszach... Ba, zdołał jeszcze się posilić.

Dopiero po chwili powiódł wzrokiem po zebranych... powoli wracało mu poczucie jaka paskudna rzeczywistość go otaczała, jednak nim umysł znów pogrążył się w ponurych rozmyślaniach Galeb przeciągnął się, ułożył wygodniej i zasnął. Po prostu.
 
Stalowy jest offline  
Stary 04-10-2014, 23:44   #467
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Idąc wąskim korytarzem Dirk utykał, nie dla tego bo go bolała noga. Nie. Dirk dzięki Krwawemu Litworowi i Czerwonemu Łojowi jeszcze przez długie godziny nie odczuwał bólu. Utykał, bo wiedział, że musi oszczędzać swoją lewą nogę. Do tego trafiło mu się nieco Erganowych gratów. Wisienką na torcie cierpień były zawroty głowy i puchnące stawy, wynik braku aklimatyzacji. Szli gęsiego, przy nikłym świetle. Na całe szczęście dla Dirka, Detlef robił dość częste acz krótkie postoje. Wystarczało na to aby odsapnąć, zjeść coś i puścić bukłak w obieg aby drużyna mogła zaspokoić pragnienie. Swoją drogą to okazało się, że większosc oddziału jest albo amatorami podziemi jak Dirk, albo są niesamowicie beztroscy jak Dorrin. Zrozumiałym by było gdyby to Dirk nie zabral wody ani jedzenia. Ale nie pojętnym były takie braki u grotołazów i wszelkiej maści podziemnych tułaczy. Dirk zaczynał żałować, że nie zabrał ze sobą swojego sprzętu alchemicznego, pewnym było, że do Azul nie prędko wrócą. Do tego mógł dokupić nieco więcej oliwy, na pewno by się przydała. Teraz złotem sobie nie przyświeci, strawy nie ogrzeje. Z drugiej strony to miał już nieco dosyć pełnienia funkcji zaopatrzeniowca sponsora. Co prawda nikt go o to nie prosił, ale Urgrimsonowi reguły wojenne nakazywały rozdać choć po porcji Krwawego Litworu oraz jakoś pomóc Dorrinowi. Jednak gdy okazało się, że aby wyleczyć najpoważniejsze rany Dorrina potrzebne by było około czterdziestu dawek Czerwonego Łoju, a nie miał tyle, postanowił zakończyć kurację, szalę przeważyło upicie się Dorrina. Alkohol w połączeniu z Czerwonym Łojem dawał niezłego kopa, halucynacje, omamy i całkowity brak kątroli nad zwieraczami. Wszystko to potwierdzał smród ciągnący sie za Dorrinem. Poza tym alcohol niweczył wyniki kuracji, a nawet w skrajnych przypadkach mogłoby dojść do zapaści. Na sam koniec Dirk pomyślał, że sprzedając tyle łoju aby wyleczyć najpoważniejsze Dorrinowe rany, mógłby zarobić blisko sto złotych monet. Postanowił zachować dla siebie pozostały Czerwony Łój, tym bardziej, że udało mu się bardzo dobrze oczyścić składniki i dobrać je w niemal idealnych proporcjach zwiększając tym samym wydajność leku. Teraz, z roztrzaskanym kolanem mógł w końcu przekonać się o właściwościach leczniczych Czerwonego Łoju. Kolano swędziało, a podczas krótkich postojów Dirk przewijał bandaż, oczyszczał alkoholem palec i nakładał na rany kolejną część dziennej porcji maści.
Godziny marszu mijały w ciemnych tunelach, gdzie niosło się echo kaszlącego Thorguna. Sapania niosących Ergana wybijały rytm do kaszlu. Szuranie metalowymi pancerzami o ściany wąskiego przejścia grało solówki. Po jakimś czasie te wszystkie dźwięki stały się tłem. Dirk wyostrzał zmysły na wszystkie dźwięki niezgodne z ‘tłem’. Z czasem dało się dosłyszeć szept podziemnej rzeki. Powiew świerzego, wilgotnego powietrza dodawał wszystkim spragnionym skrzydeł. Nieznacznie ale wszyscy przyśpieszyli marsz. Nastroje znacznie się poprawiły gdy dało się już słyszeć szum rzeki, a bryza rześkiego powietrza uderzała falami. Gdy już dotarli do sporej jaskini gdzie wodę można było czuć, Dirk odłożył plecak, torbę z bombami, tarczę. Przeciągnął się sięgnął po niemal pusty bukłak i sposobił się by go napełnić. Kyan zaczął w tym czasie rozrabiać. Walił hełmem o ścianę aż połamał róg, po tym jak cisnął hełmem, Dirk mu się już nie przyglądał, woda była ważniejsza. Usłyszał za sobą wrzask, a chwilę potem coś ciężkiego ze sporą siłą grzmotnęło Urgrimsona w plecy. Gdy się ocknął Kyan siedział związany pod ścianą pieniąc się, warcząc i wierzgając nogami. Dirk przez chwilę miał zamiar odpłacić Kyanowi, ale nie był w stanie się podnieść. Nie mógł złapać oddechu, tracił ruwnowagę i przytomność. Zmęczenie, problem z podziemnym klimatem, niewyspanie, aż w końcu cios w plecy. Dirk musiał odsapnąć.
Gdy już odsapnął, w samych ubraniach, acz z mieczem u pasa, ruszył chwiejnym krokiem do brzegu rzeki. Musiał Upewnić się, że woda nie jest zatruta. Tak zatruta, mimo wartkiego nurtu. I choć Dirk nie znał się na warzeniu trucizn to od strony alchemicznej dostrzegał możliwość zastosowania trucizny nawet tu. Gdyby redukować truciznę na osadniku, można by pozyskać sól, która zamoczona powoli uwalniałaby truciznę. Dlatego Dirk zanim rozpoczął analizę wody, przeszedł się brzegiem przyświecając pochodnią. Wypatrywał porowatych, krystalicznych tworów soli, zanurzonych w oczkach wodnych u brzegu, gdzie zbierała sie woda, a prąd spowalniał tworząc wiry. Dopiero potem zanużył dłoń w jednym z takich oczek, odczekał chwilę aż woda odparuje z dłoni. Obwąchał obeschłą dłoń, lecz nie wyczuł zapachu potencjalnego osadu trutki. Ponownie zamoczył dłoń, czas był na analizę smakową. Końcem języka zebrał z dłoni kroplę wody. Nie czuć było goryczy ani kwasu. Woda była krystalicznie czysta. Jednak Dirk jako alchemik miał nawyki aby jeden obiekt sprawdzać na różne sposoby. Do jednej z pustych probówek nabrał odrobinę wody, następnie dolał kilka kropel Dorrinowego alkoholu. Zakręcił wieko i rozpoczął intensywne mieszanie. Wszystkie substancje w tym i trucizny jeśli rozpuszczają się w wodzie to nie rozpuszczają się w tłuszczach lub alkoholach. Skoro trutka miała się rozpuszczać w wodzie, to wytrąci się w postaci osadu po dodaniu alkoholu. To by mogło tłumaczyć dlaczego trutki, które dodaje się do win są takie drogie. Nie łatwo jest je zrobić, należy znać się na alchemii. Po wymieszaniu wylał zawartość probówki na białe płutno wielokrotnie złożone. Długo przyglądał sie każdej z warstw, poszukiwał nieznacznych zabarwień włókna. Nieznalazłszy orzekł – wedle mojej wiedzy woda jest czysta i w pełni nadaje się do picia. Można uzupełnić zapasy. Warto też uzupełnić braki wody w organizmie, sugerowałbym każdemu pić często niewielkimi porcjami. Gdy zaczniecie intensywnie szczać, znaczy to, że organizm odzyskał w pełni utraconą wodę. Proponowałbym każdemu się dokładnie wyszorować i w miarę możliwości oczyścić ubrania. Skaveny znają nasz zapach, nie ułatwiajmy im zadania. Jakby któryś z was nie miał mydła, proszę się do mnie zgłosić. – Dirk swoim badaniem potwierdził badania i opinię Runotwórcy na temat czystości wody.
Po zbadaniu wody Dirk rozpoczął dokładne mycie skórzni, szczególną uwagę poświęcił lewej nogawce, która była okrwawiona. Następnie rozebrał się i rozpoczął mycie ciała. Namydlał się, szorował ciało by potem szmatką namoczoną w lodowatej wodzie spłukać mydliny. Zaczął od głowy, a zakończył na stopach. Lodowata woda koiła, obmywane plecy, pulsujące ciepłem do tej pory, teraz nieco się schłodziły, a obrzęk nieznacznie się zmniejszył. Tymczasowo zmniejszyła się także opuchlizna stawów. Urgrimson wyszorował całe ciało dokładnie. Szczególną uwagę poświęcił rannym miejscom. Na umyte rany naniósł kolejną, ostatnią część porcji Czerwonego Łoju zabandażował przy asyście Thorina. Na koniec używając dżazgi z pochodni oczyścił przestrzenie między zębami, usta przemył odrobiną alkoholu. Ubrał się w czystą i już nieco przyschniętą skórznię. Na sam koniec wyprał koszulę, gacie, skarpety i spodnie. Gdy skończył wykręcona bielizna została rozwieszona na kamieniach obok plecaka i torby. Dirk ruszył by zamienić kilka zdań z Detlefem: - Kiedy jest moja warta? Proszę o przydzielenie wartownikom, na czas warty, kusz. Sprawdzę czy oczyszczarkę dałoby się uruchomić. Jeśli się da, to zbadam czy da się strumień wody skierować na zawalony korytarz. Jeśli by się udało woda mogłaby nam otworzyć przejście przy niewielkim nakładzie pracy z naszej strony.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 05-10-2014 o 11:39. Powód: zamiana Thorin na Dorrin, mea culpa
Manji jest offline  
Stary 06-10-2014, 00:28   #468
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Chyba na karb zmęczenia spowodowanego targaniem rannego Ergana można zrzucić fakt, że atak Thravarssona na Dirka nie zaprzątał dłużej głowy Detlefa. Zdawałoby się, że były starszy kapral milicji Vareka zrobił kilka kroków w kierunku walczących i jakby od niechcenia uderzył na odlew w nieosłonięty hełmem łeb Kyana. Przymocowany do pancernego ramienia puklerz zadzwonił, a szaleniec zatoczył się i upadł bez świadomości. Dalej Thorvaldssona zdawało się nie interesować nic, poza zrzuceniem reszty tobołów i ugaszeniem pragnienia. Jaka szkoda, że dobre ciemne piwo o wyraźnym korzennym smaku, wyczuwalnej słodyczy pachnącej miodem i delikatnej goryczce skończyło się gdzieś w tym cholernym tunelu, którym tu dotarli...

Pił długo zanurzając całą twarz w wodzie. Gdy skończył, odetchnął głęboko i otarł krople z brody oraz krzaczastych brwi. Zimna woda orzeźwiała i zdawała się w magiczny sposób wlewać nowe siły w członki krasnoluda. Wyostrzała też umysł. Sytuacja była zła. To i tak optymistyczne określenie na okoliczności, w których się znaleźli. Dlaczego przyszło mu współpracować z bandą takich baranów? Zupełnie nie przygotowali się do podróży przez kopalnie. Niektórzy nie mieli jedzenia, inni nie mieli czym zaspokoić pragnienie, a zdecydowana większość nie wzięła latarni, oleju do niej, ani nawet zapasu pochodni. Jak trzeba być głupim, żeby zlekceważyć takie sprawy? Każdy z nich zgrywał wielkiego ważniaka i każdy chciał decydować o losie innych - prawda była taka, że nie potrafili nawet zadbać o siebie. Gdyby podobnie jak Detlef zabrali zapas oleju, kilka dodatkowych lamp i pochodnie, a nadto zapas wody i żarcia na przynajmniej kilka dni marszu, to poszłoby zupełnie inaczej. A teraz...

- Róbcie, co musicie, bo za chwilę gasimy światło. - Poinformował towarzyszy. - Musimy oszczędzić to co mamy, bo czeka nas przeprawa po ciemku. Idźcie spać, ja wezmę pierwszą wartę. Następny Grundi, a potem się zobaczy. Każdy wartownik budzi następnego, a warty dwadzieścia kroków w głąb tunelu. Polegajcie na słuchu, bo światła nie będzie. Odpoczywamy jakieś pół dnia - musimy odespać i dojść do siebie. Aha - możecie dyskutować do woli, ale po ciemku i nie za głośno. Thorinie, na zmianę z Galebem zadbajcie o Thravarssona - musi dojść do siebie przed wymarszem. Nie musicie czuwać, ale upewnijcie się, że dobrze związany.

Thorvaldsson był zmęczony. Bardzo zmęczony. Co prawda świeża woda odnowiła nieco jego siły, jednak brak snu i trudy przeprawy odcisnęły swe piętno na żywotnym khazadzie. Inni byli jednak ranni, a marsz tutaj wycisnął z nich ostatnie siły. By zapobiec zaśnięciu na warcie uzupełnił bukłaki zimną wodą. Będzie mógł zraszać twarz, by odegnać senność. Poza tym mógł spożywać niewielkie ilości prowiantu, a nawet szczypać się w ostateczności. Wszystko, byle minął czas warty.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 06-10-2014, 10:34   #469
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Jednym słowem byli w czarnej dupie. Zapasy się kończyły, światło się kończyło, Kyana coś opętało i postanowił chyba, że zakończy ich wędrówkę przed czasem co spowodowało małym mordobiciem. Thorguna coraz bardziej głowa bolała, reszta też nie czuła się najlepiej. W dodatku utknęli. Cały plan powoli się szedł jebać na całego. Było źle, na szczęście nie było tragicznie bowiem zapasy żywności miały im starczyć na jeszcze trochę.

Idąc za przykładem reszty Thorgun postanowił odpocząć. Zdjął z siebie gruby płaszcz, skórznie a na twarz założył chustę. Był zmęczony. Potwornie zmęczony. Noga go bolała, ale nie na tyle by się uskarżać na to. Oczy jednak powoli mu się same z siebie zamykały. Powierzchnia, tego pragnął i potrzebował. Zbyt długo znajduje się pod ziemią. Zbyt długo nie widział nieba i słońca. Zamknął oczy, zsunął czapę na głowę i trzymając Miruchnę na kolanach, oparty o jakąś skałę zasnął.

Nie miał nawet ochoty jeść ani pić. Gdy się przebudzi posili się i napoi. Teraz jednak potrzebował snu i odpoczynku. Choć twarz białowłosego krasnoluda nie wyrażała za wiele uczuć, i ciężko było z niej coś wyczytać to tym razem można było dostrzec smutek, zmęczenie i bezradność.

Strzelec dołączając do wyprawy liczył się z tym, że nie przeżyje jej. Rozumiał że wyprawa jest niebezpieczna, i zapewne skończy z ostrzem między bebechami ale zostać pokonany przez … własną głupotę. To go najbardziej martwiło. Woda, światło i podróż pod ziemią..to go wykończy. Uśmiechnął się w duchu gorzko...Było naprawdę źle.. już lepiej zginąć w walce. Z honorem i dumą...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 06-10-2014, 11:33   #470
 
blackswordsman's Avatar
 
Reputacja: 1 blackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodze
Wreszcie dotarli do wody, niestety przejście dalej było zawalone tak jak Ergan podejrzewał. Krasnolud zaczął badać całą salę, oglądać zawalony tunel, oczyszczarkę do urobku, rozprutą żyłę wodą. Prawie nie dotarło do niego dziwne zachowanie Kyana, który zaatakował Dirka. To wszystko rozegrało się tak szybko. Ergansson napił się , obmył twarz, nalał trochę wody do bukłaka, żeby nie chodzić po wodę co chwilę. Całkowicie uzupełni zapas, tuż przed wyruszeniem w dalszą drogę. Azulczyk zaczepił kolejno Dorrina i Galeba pytając o zawał i o narzędzia. Dorrin nie wiedział do końca tak samo jak Ergan czy jest sens kopać, natomiast Galeb przyznał się, że ma narzędzia więc można było naprawić jego drewnianą nogę.
Deltef zapowiedział ciemności więc krasnolud podszedł do niego i powiedział co ma do powiedzenia. Przedstawiając swój punkt widzenia, jak się stąd wydostać.

-Słuchaj Detlef. Nie wiem jeszcze ile będzie trwało odgruzowywanie tunelu, może dzień, może dwa ,może miesiąc. To plan awaryjny. Mam jednak inny i jestem w bardziej niż w połowie przekonany, że się uda. Za tą ścianą… Ergan wskazał na ścianę gdzie prąd rzeki niknął pod skałą…[i] powinna być kolejna komora z podobną oczyszczarką i tunelem do wyjścia. Mówię powinna bo jak widać wszystko się zmienia a ja nie byłem tu wczoraj. Jeśli mam rację to używając lin i ewentualnie wózka jako źródła powietrza dla “zwiadowcy” można by było tam dotrzeć. Nie powinno być więcej niż 20-30 metrów za tą ściąna. Jeśli się mylę to zejdzie nam może z poł godziny. Jeśli mam rację zyskamy nawet kilka dni. Jak tylko się wyśpimy trzeba by związać liny w jedną, przywiązać na linie zwiadowce albo wózek do góry dnem, żeby miał dodatkowe powietrze i popuszcząć linę aż się skończy. Wtedy zwiadowca musi się rozeznać czy jest tam komnata czy nie, a jeśli tak to co jej wewnątrz i czy jest wyjście. Jak nie będzie komnaty to szarpnię liną i go wciągniemy spowrotem. Według mnie warto spróbować. Co Ty na to. ?

- Erganie, czy to jest typowe dla kopalni Azul? To, że za ścianą będzie druga komora. Jeśli tak to czy z miejsca skąd wypływa woda, za tamtą ścianą też jest taka komnata? Jeśli chodzi o pomysł z wózkiem. Uwierz mi, prąd rzeki natychmiast okręci wózek. Lepiej użyć dwóch bukłaków, nadmuchać je i zakorkować. Następnie przywiązać to do zwiadowcy, dzięki temu nie utonie. Pojawia się problem, jak będąc po drugiej stronie, zwiadowca miałby rozpalić pochodnię czy cokolwiek. Tak się składa, że mam na to rozwiązanie. - Wtrącił Dirk szykujący się do snu.

- Jeśli masz rację i da się tam dotrzeć, to nieźle. Jednak wózek nie będzie dość szczelny, żeby powietrze z niego nie uciekło. Lepiej zrobić tak, jak mówi Dirk i wziąć bukłaki. Poręczniejsze i lżejsze. Ja widzę jednak inny problem. Oświetlenie, którego nie możemy marnować, a które i tak nic nie da, gdy zostanie zamoczone w wodzie. Jeśli Dirk ma coś, co może pomóc, to w porządku - wrócimy do tego po tym, jak wszyscy nieco odpoczną.
Dodał Detlef

Dirk umościł się wygodnie, ale obok miał miecz i tarczę. - Posiadam coś co jest odporne na wodę, a pali się jak ta lala. Kilka iskier z krzesiwa i jest płomień, na dodatek bardzo jasny. A teraz dobrej nocy. Czuwajcie. Dirk okręcił się na bok, a po chwili już spał.
- Jak nie wózek może być bukłak byle było powietrze na powrót. Nie przyglądałem się jeszcze dokładnie wózkom, może rzeczywiście brakuje im szczelności, a może nie.
Ergan wspomniał jeszcze dwóch inny rozwiązaniach, które były raczej oczywiste ale nie można było ich pominąć, o kopaniu zawału oraz powrocie.
Rzemieślnik chciał popracować nad swoim wynalazkiem ale bez światło to było niemożliwe. Został więc tylko odpoczynek i modlitwa. Thorin przebadał jeszcze raz Ergana i powiedział, że może ta mikstura Dirka pomoże. Skoro tak to nie było na co czekać. Ergansson stwierdził, że może być tylko gorzej a później możliwe, że nie dożyje użycia specyfiku. Otworzył wiec flakonik i wypił całą zawartość.
-Wypiłem to Thorinie.. oświadczył medykowi. Jedzenia nie tknął, w końcu miał spać, więc zje coś kiedy się obudzi. Ułożywszy się blisko zasypanego tunelu Ergansson pograżył się w modlitwie do Ojca Grungniego o otwarcie przejścia na zewnątrz, potem popił jeszcze wody, zdjął koszulkę kolczą i zasnął okrywając się wszystkim co mogło dać mu trochę wygody i ciepła a co miał ze sobą. Wreszcie odpoczynek.
 
blackswordsman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172