Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2007, 23:49   #761
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Jak to mawiał ktoś dawno temu o niebywałej mądrości, nie ma nic w życiu łatwo.
Galleana coś wyraźnie rozbawiło. Już ja bym mu zdarł ten głupkowaty uśmiech z jego twarzy... zdarłbym go z nich wszystkich, cóż za powód może mieć by szydzić ze mnie śmiechem? Adrenalina buzowała we mnie, a ja resztką rozsądku starałem się stłumić mordercze zapędy swojego drugiego, nieokiełznanego ja. Nie jest wcale łatwo oprzeć się woli piekieł. z drżącą ręką odłożyłem miecz i zwolniłem uścisk. Mimo iż wiedziałem że dobrze czynię, wcale nie było mi dobrze, wręcz przeciwnie czułem złość na siebie samego że zachowuję się potulnie niczym baranek...

– Przybyliście tu po Wiatr Lodu....Agresja wobec nas będzie zerwaniem sojuszu.-Rzekł do mnie wampir, w jego złotych oczach zdołałem ujrzeć swe własne odbicie, jeszcze nie było mi dane ujrzeć oczu o takiej barwie. Ale niestety, Krwiopijca miał rację niezbędny nam jest ten cały Wiatr Lodu, i chyba tylko to sprawiło że całkowicie zwolniłem uścisk, a miecz schowałem do pochwy:

-Masz rację...-Wydusiłem z trudnością z siebie, bądź co bądź nie było łatwo przyznać się do błędu- potrzebny jest nam Wiatr Lodu, wy...bacz za moją nadpo..budliwą na...turę.-Niech ma tą satysfakcję, w tym momencie jest przysłowiowy szach mat, i muszę tańczyć tak, jak mi przygrają. Ścierpieć nie mogłem po prostu tego ich niemego wyrazu twarzy, jakby się w ogóle nie lękali. A doskonale widzą ze mogę co najmniej jednemu z nich krzywdę zrobić. Czyżby nie zależało im na jego życiu? A może są silniejsi niż mi się wydaje? A może wiedzą że zbyt wiele mógłbym stracić, podczas tej co prawda niesłusznej rzezi, ale jakże kojącej moje stargane cierpieniem nerwy.

-Mam coś co należy do niego...-Szepnął ironicznie do wampirów mój dawny przyjaciel, z zdziwieniem i szokiem szukałem w pamięci cóż za rzecz może posiadać Galean, tak dawno czasu minęło, że już nawet nie jestem w stanie spamiętać ile lat upłynęło od czasów w których człowiek ślepo wierzył że trzeba podążać za swoimi wymarzonymi ideami, od czasów kiedy wierzono że dobro zawsze zwycięży i wszystko skończy się szczęśliwie, dziś jednak wiem że z dnia na dzień dni upływają, a wraz z nimi te wszystkie rzeczy które sprawiały że człowiek miał cel w życiu
Nie przyszło mi nic do głowy cóż to mogło być, pomimo usilnych starań przypomnienia sobie zapomnianej już przeszłości, podszedłem do niego i z pogardą spojrzałem mu w oczy, równie dokładnie się mu przyjrzałem co oczom Wampira, niewiedząc czemu miałem nieodpartą ochotę przyłożyć mu, za to jak mnie okłamał przy bramie, jednak póki co starałem trzymać się nerwy na wodze:

-A cóż takiego masz? Zdaje mi się że doskonale wiesz czemu Agrael tak szaleje, i to właśnie Ty mi odpowiesz na te pytanie....

Za swymi plecami usłyszałem, otwarcie drzwi, kątem oka zlustrowałem iż w futrynie stoi Vriess, cóż jeden widz w tą czy w tą nie robi mi żadnej różnicy.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline  
Stary 01-09-2007, 12:14   #762
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko usłyszała słowa patrolu dotyczące zajęcia się ową kobietą, pomyślała sobie, że to jakaś cwana propaganda.
‘Nigdy nic nie wiadomo, co się może wyrabiać za kulisami...’, przeszło jej przez myśl, gdy mijali ją strażnicy.
Jednak te podejrzliwości szybko się rozwiały, gdy Taika podsłuchała rozmowę prowadzoną pomiędzy mężczyznami. Piętnasty przypadek, to naprawdę było dziwne, lecz czy na tyle dziwne, by zaciekawić białowłosą szamankę?
Białoskóry demon, czy to nie była przypadkiem mowa o tym demonie, który należał do tej drużyny, z którą Taika miała współpracować?

Kiedy tylko jeden z nich krzyknął, wskazując ręką gdzieś w górę, dziewczyna instynktownie także spojrzała w tamtą stronę, lecz nic nie zauważyła. Przysłuchując się dalszej rozmowie podekscytowanych strażników, wybuchła gromkim śmiechem i przeszła tuż obok nich, jak gdyby nigdy nic.

Zamierzała teraz udać się z powrotem do miejsca wyznaczonego przez Renovalda, jako miejsce spotkania.
- O nie... – jęknęła, gdy ujrzała biegnącego w jej stronę futrzaka, który z wielką miłością zmierzał ku jej łydce.
Nie chcąc tracić czasu na jakieś głupie zaklęcia, przyspieszyła kroku, by po chwili zacząć biec w stronę starego budynku, w którego piwnicy znajdowała się klapa do podziemnego przejścia.
‘Cholerne zwierzę...’, pomyślała, gdy biegła, szukając wzrokiem tego budynku. ‘Która to była uliczka, czy to nie ta... nie, tamta była ciemniejsza’.
- Hau, hau! – zaszczekał radośnie pies, który ją gonił.

Dziewczyna przeciskała się przez tłumy ludzi, by w końcu odnaleźć upragnioną, boczną uliczkę.
Czysta tafla niewielkiej kałuży po chwili rozprysła się na wszystkie strony, gdy Taika przebiegła po niej. Otworzyła jednym ruchem ręki drzwi i po chwili zatrzasnęła je za sobą, oddychając ciężko.
Usłyszała za sobą drapanie, lecz odetchnęła z ulgą, gdy stwierdziła, że pies i tak się nie dostanie do środka. Mimowolnie spojrzała w prawo, gdy drapanie ucichło. Przez dziurę w ścianie przeciskał się właśnie złośliwy futrzak.
- No bez przesady... – powiedziała sama do siebie, po czym biegiem ruszyła w stronę piwnicy, skąd miała zamiar udać się po drabinie w dół. Miała tylko ogromną nadzieję, że nie zgubi się w tym całym labiryncie.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 01-09-2007, 20:14   #763
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Thomas, tereny klanu Narogan.

Thomas po rozmowie z Aniołami wrócił do świata realnego. Pojawił się w karczmie, w której zostały swój płaszcz. Szybko dojrzał przedmiot, po który przybył pod oknem. Widocznie gospodarz przełożył go, by nie przeszkadzał innym. Anioł zgarnął płaszcz i założył go, by zakryć swoje skrzydła.

Wyszedł na zatłoczoną ulicę i rozejrzał się dokładnie. Tragarze, przekupy i inni ludzie biegali w tą i nazad. Ruszył przed siebie, drogą którą zapamiętał gdy podróżował na Czaszce. Szedł, raz po raz zderzając się z przechodniami. Po pewnym czasie doszedł do włazu, którym prowadził ich Zig. Chwila moment i już znalazł się w podziemiach Rasganu.

Po krótkim marszu, prowadzony swoją intuicją, doszedł do drzwi. Dużych, czarnych, pięknie rzeźbionych drzwi. Odetchnął, zaparł się i pchnął je.
 
Panda jest offline  
Stary 01-09-2007, 20:26   #764
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Tak jak myślałem - moje dosyć ekstraordynarne zachowanie zamurowało niewiastę. Ha, i kto by powiedział, że mam niewielkie doświadczenie z kobietami? Pamiętajcie moi mili, że Vriess jest człowiekiem wielu zdolności i wielu twarzy!

Postanowiłem, że przebywanie w tym pomieszczeniu z Charlotte nie prowadziłoby do niczego pożytecznego, a moje usługi mogą być mile widziane gdzie indziej. I nie, moi drodzy, nie myślałem o całowaniu w pyszczek Avalanche'a, czy innego Galleana. Po prostu zauważyłem, że kiedy nie trzyma się tego towarzystwa za pysk, zaczynają rzucać się sobie do gardeł. Jak się okazało - powiedziałem te słowa w złą godzinę.

Już bowiem zza drzwi słyszałem uniesiony głos Wampirów, Galleana i Avalanche'a. Bez trudu odbierałem też ich myśli i emocje - a, że nie były to myśli zbytnio skomplikowane, już zanim wszedłem do środka wiedziałem, czego się tam spodziewać.
Przekroczyłem powoli próg i rozejrzałem się po kłótliwej hałastrze przypominającej mi wiejskie baby urzędujące na małomiasteczkowych bazarach.

- Po pierwsze - syknąłem - Ryby i Galleani głosu nie mają. Po drugie Avalanche, i wy - zwróciłem się do wampirów - Zrozumcie w swej skromności umysłowej, że jesteśmy wszyscy po jednej stronie, a ten idiota - wyraźnie wskazałem na pojmanego Paladyna - Nie powinien budzić niezgody pomiędzy nami.

Przespacerowałem się powoli po pomieszczeniu, pozwalając sobie na głębszy wdech. Niepotrzebnie moi mili, bo odór zebranych w tak ciasnym pomieszczeniu nie był czymś co wspomina się miło, zaraz po tak... Ciekawie spędzonych chwilach.

- Avalanche - odezwałem się - Ten rycerz zdradził Twoją przyjaźń, swój własny honor i stał się Twoim wrogiem. Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań. Wy - rzekłem do Wampirów - Macie prawo go ukarać, jeśli Wam zawinił. Nie rościmy sobie praw do jego życia, ale - zastrzegłem - wydamy Wam go dopiero, gdy przestanie nam być użyteczny. W tej chwili nadszedł czas żeby się od niego dowiedzieć czegoś pożytecznego. Przesłuchamy go tutaj.Wszyscy - spojrzałem wymownie na Avalanche'a.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 01-09-2007, 21:28   #765
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
[Genginkazzon von Armeshplaust zjawił się swoim zwyczajem na trybunach spóźniając się modnie o pięć minut. Przywitał się ciepło ze szlachcicem pragnącym go wynająć, jak zwykle od razu przechodząc do rzeczy - swojego honorarium. Doliczył do niego złe warunki pogodowe, fakt, że nie może się ścigać jadąc na ośle, ani to, że jeśli już na koniu to kategorycznie - nie na oklep, wyciągnął ze szlachcica jeszcze datek na zakon i symbolicznie - ofiarę. Gdy koniuszy poprowadzili go stajni uskarżał się przez cały czas głośno na słabe warunki, przykry zapach i swojego konia. Rumak był to iście rycerski, godny księcia, lecz gnom tego nie zauważał, bądź starał się nie zauważać, to też jeden z drugim nie za bardzo się polubili.

Gdy zostało jeszcze pół godziny do wyścigu Gengi postanowił się poznęcać nad biednym zwierzęciem. Oboje wyszli z tego poszkodowani. Zakonnikowi nikt nigdy nie tłumaczył, że nie wolno zachodzić koni od tyłu, a szczególnie z nikczemnymi zamiarami. Inkwizytor został ocucony na pięć minut przed wyścigiem z wielkim guzem na skroni.

Z braku czasu gnom przy pomocy stajennych przebrał się z ciężkiej zbroi w odpowiedni strój i wsiadł na konia. Chociaż lęku wysokości nie miał zimny pot wystąpił mu na czoło. Nie był tak wysoko od czasu kiedy ojciec go nosił " na barana ". A trzeba było przyznać, że ojciec był gnomem wysokim.

Dzięki głośnym protestom i jednemu kopniakowi posłanemu na odlew chłopcu stajennemu, nie pozwolił sobie zdjąć hełmu z peryskopem. Jeden mądrzejszy próbował przekonać gnoma, coby się peryskop nie złamał przy upadku, ale zakonnik zapewnił go grzecznie, że jeździec z niego wytrawny i czasy spadania z czegokolwiek ma już dawno za sobą. ( grzecznie niestety tylko wg. gnoma - zupełnie nie wiadomo dlaczego)

Gdy już stanęli w blokach dżokej, obok dżokeja i dżokej obok hmm... gnoma sytuacja wyglądała dość komicznie, gdyż od numeru 1 do 12 nad bramki wystawały głowy konnych, tylko nad pechową 13 bramkę wystawał niepozorny peryskop.

STAAAAAAAAAAAAAAAART ! - wrzasnął napalony sędzia.

Ruszyli. Wszyscy razem jak jeden mąż wystrzelili z bloków. Wszyscy ze swoimi zawołaniami i okrzykami, niekiedy dewizami rodów, które reprezentowali na ustach. Przez natłok głosów i wiwaty tłumów przebijał się cieniutki pisk. To świętobliwy inkwizytor Abazigala przerażony wrzeszczał, gdy mknął w swoim siodle co pewien czas mrucząc tylko nerwowo:

- Dobry konik. Dobry konik. Przepraszam. Przepraaaaaszaaaam !

Zauważył, że im głośniej wrzeszczał tym bardziej koń zawodnika z numerem 12 szalał. Nie był to zwykły wrzask, tylko gnomi pisk, przed, którym drżeli wojownicy, których odwagę otacza legenda. Dlatego było to całkiem logiczne, że zwykły koń zachowywał się nienaturalnie, a jego jeździec tracił panowanie. Wkrótce po zawodniku 12 został jedynie pył. Koń razem z jeźdźcem wylądowali na glebie.

Coraz bardziej mu się to podobało. Wykańczał zawodników jednego po drugim korzystając z przeróżnych forteli. W końcu, gdy doszedł do ostatniego współzawodnika z numerem 3, był na 19 okrążeniu, na 20 możliwych. On i jego rumak byli zmęczeni, co jednak niestety nie odbiegało zbytnio od stanu Gengiego. Wtedy stała się rzecz straszna - gnom wypadł z siodła. Na szczęście noga utkwiła mu w strzemieniu. Tylko jednak na początku uważał to za szczęście - koń ciągnął go po wyżwirowanym torze. Jego teleskop telepał się po ziemi. " Mój biedny teleskop " - pomyślał jeszcze, gdy zobaczył jak koń zawodnika trzeciego następuje na niego przednim kopytem.

Usłyszał trzask i rżenie. Koń runął na ziemię bardzo efektownie. Nagle wszystko ucichło. Tłum westchnął i wypuścił powietrze patrząc jak gnom w wielkim stylu przejeżdża przez linię mety. Jeszcze przez kilka chwil rozradowani kibice podrzucali roześmianego Gengiego wysoko w powietrze, lecz gdy spotkał się ze szlachcicem nachmurzył się i grobowym głosem mruknął :

- Zbiłem peryskop.

- Ależ, herr Armeshplaust, moi ludzie uprzedzali pana, żeby pan go nie zabierał.

- Bez niego bym nie wygrał wyścigu - po twarzy przemknął mu łobuzerski uśmiech - Zastanawiam się, czy aby nie wyprzeć się sponsora i nie zagarnąć całej wygranej... Co pan o tym myśli ? ]

Po tej wymianie słów szlachcic wypłacił mu całe należne honorarium i nawet " dobrowolnie " złożył datek na świątynię i zakon, po czym pożegnał zimno Gengiego. Gdy gnom zmierzał do oddziału " Płonącego Heretyka " by uzupełnić zapasy w postaci najprzeróżniejszych proszków pomyślał, że zupełnie nie wie o co mu chodzi i roześmiał się w chłodną, bezgwiezdną noc.
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 01-09-2007 o 21:34.
Mijikai jest offline  
Stary 01-09-2007, 21:32   #766
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Tak, walka była jego. Zwyciężył i teraz mógł spokojnie odejść w fiolet, zostawiając skołowanego anioła na skraju okna. Jednak ten głupiec, najpewniej nie mogąc znieść swojego upokorzenia zastosował jego własny numer, nabijając się na jego szable i rzucając w tył. Głupota - takim czymś można było zaskoczyć żółtodzioba albo kogoś zbyt zadufanego w sobie. Żółtodziobem już stanowczo nie był, a zbyt wielu zadufanych w sobie pokonał, by powtarzać ich błędy. Gdy Thomas chwycił go za rękę i runął w tył, demon wypuścił szable i pozwolił chaosowi z jego ręki oddalić się w fiolet. I tak się już rozpadał powoli, więc lekkie przyspieszenie tego procesu nie było zbyt trudne. Wychylił się lekko, by obserwować zmierzające ku ziemi ciało anioła, gdy chaos w nim wypalił się do reszty


I znowu kojąca wizyta w mgłach fioletu. Tym razem ścierwojady nawet nie odważyły się pokazać mu na oczy. Pamiętął jedną z wcześniejszych wizyt, gdy dopiero oswajał się z tym ciałem i musiał stoczyć z nimi niewielką batalię. Pewnie w takim okresie czasu, przypominającym ciszę przed burzą wolą unikać śmierci. Cały fiolet zresztą zdawał się oczekiwać na coś, co miało nadejść. A jeśli ten jeden procent szans powiedzie się, to on może mieć w tym swój udział. Niestety, stracił szansę na żywy ogień, ale wciąż mógł zdobyć wiatr lodu. Chaos, który tak szybko regenerował jego ciało, być może stanie się jego najgorszym wrogiem


Gdy Astaroth ponownie nabrał sił przeniósł się do wieży maga i rozpoczął poszukiwania. Najpierw jego wzrok padł na kolekcję sztyletów stojących w ozdobnych stojakach. Przypominało mu to składnik jakiegoś rytuału lub czegoś w tym stylu. Niewiele znał się na magicznych przedmiotach, więc na wszelki wypadek postanowił je wziąść. Nigdy nie wiadomo, co może mu się przydać. Drugą ciekawą rzeczą był topór bojowy oparty o ścianę. Jednak po kilku zamachach nim doszedł do wniosku, że nie jest to broń dla niego. Gdy jednak go odkładał zauważył kolejną kolekcję, tym razem mieczy. No cóż, miecze stanowczo muszę się mu przydać. Zanim przebrnie przez tą rupieciarnię najpewniej będzie przypominać ruchomy stojak na broń.


Jednak ta cała broń nie mogła się równać z tym, co znalazł w gabinecie maga. Zwoje, różdżki i mikstury. Nie potrafił używać nic z tego, ale to nie zmieniało faktu, że tym czymś można było siać zniszczenie. Szybko pobiegł do sypialni maga, z poszewki zrobił spotych rozmiarów tobołek, po czym spakował do niego wszystkie mikstury. Po krótkim namyśle odrzucił pomysł zrobienia ogniska ze zwojów i różdzek tutaj, gdyż ktoś niepowołany mógłby zwrócić na to uwagę i je także zabrałze sobą.


Cóż, z demona w jucznego muła, ale czego nie robi się w swoich celach? Różdżki wszystkie związał ze sobą, tworząc z nich sporą ,,wiązankę" a następnie owinął to zwojami. Hm.... Ciekawe co się stanie, jak tym machnie i coś zakrzyknie? Może lepiej tego nie wiedzieć?


Hmmm... Ciekawe, czy anioł zginął. Astaroth przeniósł się na dach wieży maga skierował różdżkę na księżyć i zawołał dramatycznym głosem ,,Ciemno wszędzie, głucho wszędzie".


(Jeśli przeżył)

Taaaaaaak.... Trzeba by tymczasem pogodzić się z aniołem, a nic tak nie pieczętuje przyjaźni z rozsądku jak mocny łyk jego własnej receptury. Miał zamiar przyrządzić drinka i wypić bruderszaft z aniołem. Potrzebował tylko kryształowych kieliszków i alkocholu... Ale czego nie można znaleść w bogatych rezydencjach?
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 01-09-2007 o 21:48.
Blacker jest offline  
Stary 01-09-2007, 22:05   #767
 
Vimes's Avatar
 
Reputacja: 1 Vimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znany
Po skończeniu rozdziału siedziałem chwile na ławce przyglądając sięprzechodzącym dokoła ludziom. Moją uwagę przykół pewien staruszek, który szedł powoli przyglądając się stojącym na cmentarzu grobom. Otaczała go dziwna zielonkawa aura poprzecianana czarnymi pasemkami... Dziwne jeszcze nigdy nie spotkałem się z taką...Skoncentrowałem się na bijących z niej emocjach i aż mnie zamurowało... Była pełna czystego chgaosu, który swiadczył ewidentnie o tym że staruszek był czym na podobieństwo demona (lub też demonem), a na dodatek, o tym, że jest on jakimś zmiennokształtnym. Zaiste, dość nietypowa postać... I to już druga dzisiaj... Coś mówiło mi, że jest ona ściśle powiązana z Valgaavem. Mimo wszystko dwie tak nietypowe postacie nie znajdują się w takim samym miejscu zupełnie przypadkowo... Nie miałem już ani siły, ani ochoty by podejmować się śledzenia drugiej już dzisiaj osoby... Starjąc się to zrobić w jak najmniej inwazyjny sposó zanóżyłem się w toń jego umysłu, poszukując odpowiedzi na pytanie "Czego on tu szuka?".

[Jeśli jest to jakoś powiązane z Valgaavem] Ruszyłem w stronę grobów przy których to zniknął smok, rozglądając się w poszukiwaniu dogodnego miejsca do ukrycia się, tak żeby móc obserwować to miejsce. [Jeżeli znajduję takowe, rzecz jasna chowam się]
 
Vimes jest offline  
Stary 01-09-2007, 22:46   #768
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Miasto
Genghi;

Jest już ciepły ranek nad rasganem.
Wygrałeś 3 tysiące na zawodach, do łapki dostałeś 2 tysiące
Szczęśliwy, ruszasz by uzupełnić zapasy, chyba jeszcze trochę czasu zostało do wyprawy do Genegate i spotkania z reszta drużyny...?
Siedziba Zakonu Płonącego Heretyka jest całkiem ładna.



Coś jakaś... wyludniona oO’ Nie spotykasz nikogo w małym magazynie przy klasztorze, więc sam poszukujesz najprzeróżniejszych proszków [hm jak to brzmi]

[miasto]
Astaroth;
bawisz się w maga Kto powiedział, że demony to zły materiał na maga, hm? Udowodnisz im, że się mylą.
,,Ciemno wszędzie, głucho wszędzie" – wymachujesz wiązanką różnych różdżek.
Czekasz na efekt. Wysadziłeś słońce w powietrze? Zamieniłeś je w księżyc? Rasgan zniknął z powierzchni ziemi? Wyczarowałeś różowego gryfa?
E. Nic się nie stało. Ale bubel z tych różdżek -_-#

Teraz trzeba podziękować aniołowi za bądź co bądź ładny pojedynek. Znajdujesz w domu maga kieliszki i napitek. Uzbrojony, tym razem w nalewkę, ruszasz do tuneli klanu Narogan.

Teren klanu Narogan...
Avalanche;

Zdołałeś nad sobą zapanować i chowając miecz ogłaszasz, ze nie masz zamiaru występować przeciwko klanowi Narogan. Wampiry są wyraźnie zadowolone z takiego obrotu sprawy, i przyjmują twoją decyzję z szacunkiem, nie ze złośliwością której oczekiwałeś.
Słowa Galeana zdumiały cię jeszcze bardziej.
- A cóż takiego masz? Zdaje mi się że doskonale wiesz czemu Agrael tak szaleje, i to właśnie Ty mi odpowiesz na te pytanie....
- A jak sądzisz, czy wyruszając na poszukiwania ciebie, w celu wyzwolenia Agraela, nie wziąłbym ze sobą czegoś, co ułatwiłoby przecięcie więzów łączących ciebie i jego? – mruknął ironicznie. – Kto mieczem wojuje od miecza ginie, hm?

Vriess; Twoja przemowa wyraźnie poprawiła napiętą atmosferę i ostudziła póki co konflikt.
„Kto mieczem wojuje od miecza ginie”....? Hmmm...
Wypytujesz go ilu ma swoich ludzi i gdzie oni są. Galean odpowiada ze szczegółami, dzięki czemu i wampiry, i wy, wiecie jaką drogę obrać by ich ominąć w razie czego spacerując po Rasganie.
- Idziecie do Genegate, prawda? – mruknął Galean. – Jak sodko, Viress. Odwiedzisz miejsce, gdzie pracowała Aenis ;3 Spokojnie, tam jeszcze nie dotarliśmy. Nie chcę utrudniać wam tej wyprawy, mówię prawdę. Jeśli my nie poradziliśmy sobie ze znalezieniem Wiatru, może wam się uda. A zatem szczerze życzę wam powodzenia.

Avalanche, Vriess;
Słyszycie pukanie do drzwi.
- Czas ruszać – głos Ranovalda zza drzwi.

Taika; po zakupach w mieście i zawarciu nowej, niezbyt przyjemnej znajomości z bezpańskim psem, wracasz do podziemnych tuneli, gdzie futrzak już nie będzie cię gnębił. Labirynt podziemnych korytarzy przytłoczył cię swym ogromem, gdy doń wróciłaś, ale im dalej szłaś, tym coraz częściej z ulgą rozpoznawałaś zakręty i korytarze, którymi szłaś niedawno w drugą stronę. Wreszcie, dochodzisz do ogromnej podziemnej groty czy kopuły, pod którą żyje sobie miasto wampirów, a stada nietoperzy wesoło fruwają wszędzie wokół.
Trafiasz pod budynek, w którym mieliście się spotkać.
Otwierasz drzwi sali z okrągłym stołem. Wewnątrz zastajesz jedynie Charlotte, Marcjanę, Ranovalda, Sejrona i dwóch innych wampirów.
- Jesteś już – ucieszył się Sejron. – Avalanche i Vriess są w pokoju obok. Brakuje więc jeszcze Nefertii, Astarotha, Akrenthala i Gengiego.

Taika, Charlotte, Marcjana;
Drzwi od komnaty znów się otwierają i próg przekracza, młody brunet o długich, czarnych włosach, które sięgają do barków. Brązowe, wesołe oczy zerkają na was ciekawsko. Ubrany jest w czarną koszulkę bez rękawów i, czarne nowe spodnie, oraz czarny płaszcz, który jest nieco już znoszony. Masywne, skórzane buty, obite metalem na czubku. Gruby, skórzany pasek z wielką złotą klamrą. Na rękach ma skórzane rękawiczki bez palców.
Wampiry zerkają po nim ze zdumieniem.
- Nie spodziewaliśmy się TAKIEGO gościa... – przyznaje Ranovald z przyjaznym uśmiechem. – Ale każda, zwłaszcza TAKA pomoc w walce z chaosem jest mile widziana. Poznaj miłe damy – Charlotte, Taika, Marcjana. Ja jestem Ranovald, a to Sejron.

Taika, Charlotte, Marcjana, Pan w czerni XD;
Do komnaty wkracza Astaroth Dźwiga jakieś toboły i kieliszki oO’

Vriess, Avalanche, Taika, Charlotte, Marcjana, Astaroth, Thomas;
- Nefertiri powinna już dać sygnał drugiej grupie. Ruszajmy więc.
Ranovald, Sijer i Zig ruszają z wami.
Wampiry wyprowadzają was z budynku. Stajecie na uliczce podziemnego miasta, nad wami fruwają hordy nietoperków [tu macie cicha nadzieję że nie załatwia was odmownie...XD] Następnie idziecie zawiłymi korytarzami, rozglądając się wokół. Skały, skały, skały, czasem jakieś resztki kolumn czy czegoś... schodzicie coraz niżej pod ziemię. Wreszcie kończy się zadbany, drożny tunel, i zaczyna się coś co przypomina zawaloną kopalnię.

http://znik.wbc.lublin.pl/Mineraly/p...alnia/k16d.jpg

- To tunel prowadzący pod bramę – powiadomił Zig. – Spieszyliśmy się z jego budową, więc nie wygląda najlepiej, ale bez obaw, nie zawali się.
- Chyba, że znów przyjdą te wstrząsy... – fuknął Sejron.
- Nie kracz, bracie, dobrze?! – jęknął Zig.

Schodzicie niżej i niżej, dochodzicie do drabinki i schodzicie po niej po kolei.

http://znik.wbc.lublin.pl/Mineraly/p...alnia/k13d.jpg

Na dole jest niewielka, wydrążona grota, a w jej ścianie okrągły, wielki właz [średnica jakieś 4 metry.] Na powierzchni włazu znajdują się głębokie rzeźbienia, a trzy symbole pośrodku każdego z boków trójkąta równoramiennego to miejsca na jakieś... klucze...?



Drzwi są jakby pęknięte, a na dole, po prawej, znajduje się wydrążony w nich otwór w którym zmieści się człowiek [owego na zdjęciu nie ma] Otwór to właściwie 4 metrowy tuneli we włazie. Na jego końcu widać zamontowane ładunki wybuchowe.
- Dobrze, teraz przebijemy się do środka – oznajmił Ranovald. – Jeśli macie w zanadrzu magiczne bariery czy tarcze, użyjcie ich teraz. Jeśli magią lub prochem możecie nas wspomóc, uczyńcie to proszę. Te drzwi są niewiarygodnie twarde. Mam nadzieję, że z waszą pomocą wreszcie uda się je pokonać...

Avalanche;
Czujesz...coś dziwnego. OO Coś naprawdę dziwnego. Miecz. Agrael się budzi...?
Wyjmujesz miecz z pochwy i zerkasz na ostrze. Hm. Nie błyszczy się. Ale... masz głupie, wrażenie, że...?
Miecz naraz... roztapia się w twojej ręce! OO Stopiona garda zalewa twoją dłoń i po sekundzie twój miecz jest... scalony z twoją ręką, jakby był jej naturalnym przedłużeniem! OO Zamiast dłoni i palców masz.... klingę! OO

Vriess;
Avalanche wyciągnął miecz i ...zaczął histerycznie wrzeszczeć w panice! OO’
Doprawdy, ani chwili spokoju... -_-# Chcesz nawrzeszczeć na paladyna, kiedy nagle...
Zaklęcie „kamienna skóra”. Każdy ją zna. Ale to...? TO przesada! ^^’ Skóra twarzy i ramion zaczyna cię nieznośnie swędzieć. Próbujesz odezwać się do Avalancha... próbujesz...^^’ Nie możesz otworzyć ust! Oo Zerkasz na swoje ramion – są... jak wkute z ciemnego marmuru, do złudzenia przypominają kawałki skały, a palce to teraz kamienne szpony!

Avalanche; mieczo-ręka, ha-ha, na pomoc!;( Odwracasz się do Vriessa, z nadzieją, że on coś na to poradzi... I zastygasz w bezruchu. Twarz i ręce nekromanty wyglądają jakby były ze skały!oo To się nazywa kamienna twarz! Vriess mruga ze zdumieniem, wydając z siebie ciche pomruki XD

Taika, Marcjana, Charlotte, Thomas, Astaroth;
O rany OO; Avalanche ma miecz zamiast ręki a Vriess... skamieniał oo

Wampiry są w szoku, podobnie jak reszta.
- To na pewno sprawka demonów! – warknął Ranovald. – Prędko, chodźmy po Wiatr Lodu, jego moc uchroni was przed nimi!

[cmentarzXD]
Akrenthal;

Chowasz się za okoliczną, mała kapliczką i obserwujesz wszystko. Staruszek zdaje się spacerować melancholijnie i bez celu... gdy nagle zbacza ze ścieżki i idzie dokładnie po śladach Valgaava! Zatrzymuje się nad nagrobkami za krzaki i obserwuje je chwilę. Wreszcie schyla się, żwawo jakoś jak na starca, i gołymi dłońmi podhacza jedną z płyt nagrobnych!
„To jakiś ghul albo co! – panikuje Iflał. – Wampir jakiś!”
Zdaje się, że pod płytą nie ma wcale grobu a jest tam jakieś tajne przejście! Staruszek wskakuje i znikaXD
„Dobra, napatrzyłeś się, chodźmy stąd, nie zgrywaj bohatera!” – Ifal niemal płacze.
Spod ziemi dobywa się naraz kobiecy głos;
- Ktoś tu jest!
- Załóż bariery...!
Staruszek wyskakuje z ‘grobu’ niczym z procy! OO;
- Goń go!!! – wrzeszczy ktoś w panice.
Valgaav wyskoczył z tajemnego przejścia tuż za garbusem.
- Nie teleportuj się!!! – krzyczała za nim jakaś kobieta. – Nie używaj magii!!!
Smok fuknął wściekle pod nosem, ale zgodnie ze wskazówkami, ruszył za starcem tradycyjną metodą – biegiem. A obaj – i staruszek i smok, poderwali się naraz do tak niewiarygodnie szybkiego biegu, że zamurowało cię i nie zdążyłeś nawet drgnąć. ‘Starzec’ odbił nagle w twoją stronę, spanikowany rzuciłeś się do ucieczki, wypuściłeś z rąk książkę, i upadłeś, zahaczywszy nogą o jakiś korzeń.

Smok chwycił staruszka za ramiona; głowa tamtego stała się nagle zwierzęca czaszką pozbawioną skóry, i wystrzeliła na wężowej szyi ku twarzy Valgaava, rozdziawiając szczęki pełne kłów. Smok jednym szarpnięciem rozdarł zaś cielsko starca, jakby to było z papieru; nie było krwi, nie było flaków, jedynie fioletowy ogień, który momentalnie strawił szczątki.
„Wiejmy!...” – pisnął Ifal.
Złote ślepia Valgaava skierowały się na ciebie.



wystarczyło spojrzeć w jego złote oczy. Silna, purpurowa wibrująca aura wokół niego pogarszała tylko sprawę.
„WIEJMY!!! – wydarł się rozpaczliwie Ilaf. – On nas rozedrze na strzępy...!!!”
Byłeś tego świadomy podobnie jak twój amuletowaty przyjaciel, ale i równie zdolny do ucieczki co on – przytłoczony Valgaavowym spojrzeniem szaleństwa i żądzy mordu, miałeś nogi jak waty.
- Dorwałeś drania? – usłyszałeś kobiecy głos, dobywający się jakby gdzieś spod ziemi!
- Tak – odparł Valgaav. Ale jest jeszcze jeden. Miałem wrażenie, że ktoś za mną szedł...
Przełknąłeś głośno ślinę.
- On widział – dodał smok, wpatrując się w ciebie tak, że włosy na karku stanęły ci dęba, a warkoczyki omal się nie rozplotłyXD
- Więc go zabij i choć wreszcie! – wrzasnął kobiecy głos.
„WIEJ!!! – darł się Ilaf. – No rusz się wreszcieeee!!!”
Smok zerknął pod swoje stopy, gdzie na ziemi leżała książka, którą opuściłeś. Schylił się po nią.
„Teraz, wiej, wiej, jak najdalej!” – rozpaczał Ilaf.
Ty jednak wiedziałeś, że próba ucieczki byłaby w tym momencie najgorszą z możliwych decyzji. Valgaav wyprostował się, z otwartą książką w dłoni, i spoglądał na nią z dziwną miną. Gdy znów zerknął ci w oczy, miałeś ochotę odskoczyć do tyłu.
- Jesteś thajenki? – spytał z zaintrygowaniem. – Ty też pochodzisz z tamtego wymiaru?
Oddychałeś nerwowo, próbowałeś zebrać myśli, otworzyłeś usta, ale nie mogłeś wydobyć ani słowa.
- Chodź w końcu albo idę bez ciebie!!! – nawoływała jaka zniecierpliwiona kobieta.
Smok z trzaśnięciem zamknął książkę i podał ci ją, na co odruchowo wyciągnąłeś po nią rękę.
- Pójdziesz z nami – ogłosił ci Valgaav.
Nim odpowiedziałeś, pchnął cię lekko w stronę tajnego przejścia.
- Pan litościwy, co? – usłyszałeś ironiczny kobiecy ton.
- Niczym mi nie zawinił.
- Więc dałeś mu na to szansę.
- Gdyby tu został, demony by go namierzyły.
- Wystarczyło wyrwać mu język, żeby nie mógł się wygadać! Będziemy go ze sobą taszczyć?!
- Potrafi chodzić.
- Masz sentyment do istot z tamtego wymiaru, co? W porządku, o gustach się nie dyskutuje.
Stanąwszy nad czarną dziura, zerknąłeś w dół i ujrzałeś w mrokach wytatuowaną twarz kobiety.
- No, moi piękni, ruszajmy wreszcie – zgrzytanie płyty, i cisza.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 01-09-2007, 23:21   #769
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nefertiri

Nefertiri


Wolnym lecz już pewniejszym krokiem wdrapała się na trzecie piętro. Przystanęła na chwilę sapiąc ze zmęczenia "Uff wyżej nie mogli tej lampy postawić?"- pomyślała ze złością. Przeszła wąskim korzytarzem i weszła do małego pokoiku. Tu najwyraźniej też nikt nie mieszkał. Wprawdzie pokój był umeblowany, ale gdzie niegdzie można było dostrzec warstwę kurzu, albo niewielką pajęczynkę. Oprócz tego wszystko było poukładane i pochowane co też nie zdarza się w zamieszkiwanych pokojach. Brak tu była swojskiego bałaganu. Rzuconego bezładnie ubrania, czy sterty papierów na stoliku.

Wzrok kobiety przyciągnęło jednak nie łóżko, szafa czy stolik, a rzecz bardzej prozaiczna- lampa. Kolejna fala radości i podniecenia wezbrała w sercu Nefertiri. Stłumiła krzyk szczęścia i szybkim krokiem podeszła do okna, na którym stała lampa. Drżącymi rękami wyjęła krzesiwo z torby i zabrała się za zapalanie. Poszło szybko i gładko. Lampa świeciła ślicznym, płomiennym blaskiem, a kobieta z zadowoleniem i satysfakcją posłała ognikom szeroki uśmiech. Nagle coś korciło ją, aby wyjrzeć przez okno. Może już zaczęli misję?- pomyślała. Spojrzała w dół na ruchliwą ulicę, stagany, kupców, dzieci bawiące się w berka. To ostatnie przywołało w niej wspomnienie dwóch rozbrykanych centaurów. "Biedne maluchy, nawet nie mogą bawić się jak ludzkie dzieci."- pomyślała i cała uraza jaką żywiła do nich jakiś czas temu odpłynęła w zapomnienie.

Nagle skierowała wzrok na dach budynku naprzeciwko. Na początku nic nie zauważyła i ponownie zatopiła spojrzenie na przechodniach. Zerknęła tam ponownie i otworzyła ze zdziwieniem usta. Zakryła je szybko ręką jak nakazywała jej babcia, bo kiedyś miała z tym niemały problem.
Na dachu siedziała kobieta.. młoda.. naga! No prawie.. nie licząc marnych strzępek zasłaniających najintymniejsze części damskiego ciała. Najwyraźniej była łuczniczką, bo pierś przecinał jej pasek od kołczanu. Nagle Nefertiri jeszcze bardziej się zdziwiła. Tak kobieta na nią spojrzała! Ba! Nawet się uśmiechnęła.

Nefertiri odwzajemniła uśmiech, albo raczej próbowała, w założeniu nie miał on wyglądać jak krzywy grymas. I wtedy obca wykonała najdłuższy skok jaki Nefertiri kiedykolwiek widziała. Usłyszała huk tuż nad sobą. Biegiem skierowała się ku schodom. "Uciekać.. muszę uciekać."

Wydawało jej się, że ktoś wybił szybę. Nieowracając się biegła do tyłu zasłaniając dłońmi całą twarz. Nagle poczuła za sobą ścianę. Przystanęła i powoli opuściłą ręce. Wtedy właśnie zobaczyła Ją. Kobieta z dachu naprzeciw stała przed nią celując ze swego łuku.

-Rozbieraj się!- rozkazała.

Nafertiri otworzyła przerażone oczy. "Co?? Czy ta kobieta zgłupiała.... czy może ja się przesłyszałam." Nim kobieta zdołała otworzy usta tuż obok jej policzka wyjądowała strzała. Kątem oka widziała jak drży od siły uderzenia. Nefertiri skuliła się osuwając się w dół.

- Nie żartuję – rzekła ze złośliwym uśmiechem kobieta. – Oddaj mi proszę swoje szaty i mikstury lecznicze, jeśli masz. Spokojnie. Ja tylko staram się przeżyć

Przeżyć?! Nagle w Nefertiri błysnął ognik złości. Stanęła wyprostowana i odezwała się do łuczniczki pełnym oburzenia tonem.

-Kochana, przeżyć to my chcemy wszyscy, co nie znaczy, że masz zabierać mi ubranie! W czym ja wtedy się pokażę?

-Och my, to naprawdę nie mój problem - odparła łuczniczka z rozkosznym uśmiechem.

- Czy ty myślisz tylko o sobie?
- Tak - odparła bez ogródek. - W tym momencie owszem.

- Pomogę ci jak kobieta kobiecie. Mam nieco oszczędności.. pójdę i kupię ci co sobie zażyczysz.

Łuczniczka zrobiła zabawną minę i zachichotałą szczerze rozbawiona.
- Zaskakująca solidarnośc wśród płci pięknej, ale niestety, mi sie spieszy - cięciwa łuku trzeszczała cichutko, złowieszczo. - Twoje oszczędności mogę sobie wziąc z twoich zwłok, akurat kręgoslup mam cały i mogę się schylac.

- Wątpię, żeby moja suknia była na ciebie dobra.
- Hmmm, jest trochę... może nie w moim guscie, ale lepsza stanowczo od tego co mam na sobie teraz! zimno mi diabelnie! - jęknęła niemal z boleścią.
- Chcesz żeby majtała ci się między nogami jak będziesz wykonywała te swoje piruety na dachach?- zapytała Nefertiri.

- Właściwie, to chciałam ją rozedrzec nieco, aby owe piruety były wykonywalne.

- Posłuchaj mnie!...- jęknęła z wyrzutem.

- Mam wierzyc, że jeśli cie puszczę, wyjdziesz stąd, zrobisz mi zakupy, wrócisz tutaj i oddasz mi zakupione rzeczy...? - zaśmiała się. - Och proszę... aż mam ochotę sprawdzic, czy jestem na tyle głupia by ci zaufac...

-Hmmm myślę, że to "wmiarę uczciwa" wymiana.. o ile można cenić własne życie- posłała kobiecie delikatny uśmiech. Wyjęła z torby trzy niewielkie fiolki. Podeszła do kobiety i ze zrezygnowaniem i westchnieniem podała jej mikstury.

-No dobra.. no to idę... postaram się być na widoku, żeby ci nie utrudniać zadania- uśmiechnęła się krzywo.

-A może zamiast sukni wolałabyś jakieś spodnie? Byłyby wygodniejsze i z pewnością zasłaniały by ci te.. gołe nogi- ostatnie słowa wypowiedziała wesołym tonem.

- O tak, spodnie sa dobrym pomysłem - poparła. - no to idź

Zeszła szybkim krokiem puszczając po drodze "oczko" do nietoperza. Wyszła zachowując spokój i nieco poprawiła rozczochrane włosy. " Zakupów czas zacząć"- pomyślała i ruszyła ku ciekawemu stoisku z ubraniami.
Podeszła do stoiska i chwilę przypatrywała się towarom wyeksponowanym na prostym, drewnianym stoliku. Wybrała z tego ciemne, długie, wąskie spodnie. "Będą dobrze na niej leżały i nie przeskadzały w skakaniu"-pomyślała z uśmiechem. do tego dołożyła lnianą koszulę i wełnianą kamizelkę w podobnym do spodni odcieniu.

-Ile płacę? -zapytała wysokiego kupca w średnim wieku.

-Dziesięć sztuk złota-odpowiedział beznamiętnym tonem.

Nefertiri zrobiła na początku duże oczy jednak po chwili zamieniła to na przemiły uśmieszek. Posłała sprzedawcy kokieteryjne spojrzenie znad dużych, zielonych oczu i zapytała:

-Czy nie uważa pan, że to nieco za dużo dla samotnej kobiety bez stałej pracy? Może moglibyśmy się jakoś dogadać co do ceny ?- posłała mu przy tym znaczące spojrzenie.

- No dobra, 7 sztuk złota, dla miłej damy

-W porządku na tyle mogę się zgodzić...- odliczyła w torbie siedem monet i dała je dla kupca. Wzięła towary i szybkim krokiem powróciła na górę. Kiedy dobiegła na trzecie piętro zrobiła skłon sapiąc przy tym głośno. "Muszę popracować nad kondycją"- pomyślała. Kiedy uczucie zmęczenia minęło skierowała się do pokoiku i z triumfalnym uśmiechem podała łuczniczce ubrania.

- Mam nadzieję, że ci się spodobają. Może nie są typowo kobiece, ale na pewno ciepłe i praktyczne.

- A strzały? - spytała łucnziczka z uroczym uśmiechem. - Hm... dziękuję. naprawdę to zrobiłaś! Nie wierzę, doprawdy! Jak ci na imię, pani? Zawsze z taką łatwością ulegasz prośbom nieznajomych?

-O strzałach nie było chyba mowy..- kobieta delikatnie podrapała się w głowę usiłując sobie przypomnieć czy rzeczywiście miała kupić strzały. - A zwą mnie Nefertiri pani...

- Nefertiri, ładnie - uśmiechnęła się łucznika. - Chyba więc, co też porabiasz w rasganie? w tym opuszczonym domu?

Kobieta chwilę się zastanowiła.

-W sumie to włóczę się od miasta do miasta, a teraz znalazłam sobie nawet przyjemną fuchę i myślę, że pobędę tu dłużej- odparła. -A co do tego domu.. myślałam, żeby wynająć jeden z pokoi. Mam już nieco oszczędności i nie musiałabym gnieździć się już w tych zapadłych karczmach. Znajoma powiedziała mi, że tu jest jakiś dom. Pomyślałam, że wpadnę i się porozglądam.

- Hm, interesujące - przyznała łuczniczka. - Teraz pozostań jeszcze przez moment miła i bezkonfliktowa, zgoda? - odłożyła łuk i zaczęła... rozbierac się po czym ubrala się w to, co dla niej kupiłaś. - No, wreszcie nie widac tych nóg, brrr, ależ to straszne, biegac po takim zimnie z gołymi nogami!

Nefertiri widząc kobietę wciskającą się z niecierpliwością w nowe spodnie odwróciła wzrok, aby jej zbytnio nie krępować. Kiedy zaś odezwała się, ona odpowiedziała miłym tonem:

-Miło mi, że mogłam pomóc.. Chciałam jeszcze zapytać.. jak Ty się nazywasz pani?
 
Aivillo jest offline  
Stary 02-09-2007, 10:29   #770
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
spóźniony post dla Nef!:D

X Nefertiri;- Miło mi, że mogłam pomóc..
- To mnie przerasta – zachichotała łuczniczka. – Zastanawiam się wręcz, czy robisz to świadomie, czy przypadkowo, czy też nie jesteś do końca taka, jaką być powinnaś.
Hm?
- Pierwszy raz od wieeeelu lat mam okazję zobaczyć i usłyszeć takiego człowieka – uśmiechnęła się z fascynacją. – Aż żal się robi na myśl, co teraz powinnam zrobić. Czym jest jednak powinność wobec ciekawości, sens wobec chaosu? Ostatecznie, wszyscy zatracamy poczucie sensu.
Eee...? ^^’
- Chciałam jeszcze zapytać.. jak Ty się nazywasz pani?
- Oh my, to niech pozostanie tajemnicą – mrugnęła do ciebie.
Oparła nogę na futrynie otwartego okna.
- Bywaj zatem, Neferiri – skinęła dłonią na pożegnanie. – I omijaj szerokim łukiem wszystko co oddycha na ulicach – poradziła rozkosznie. – Panuje zaraza.
Po czym jednym susem wyskoczyła z okna, lądując na dachu budynku obok. Podbiegła do krawędzi, skoczyła w dół i zniknęła ci z oczu.
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172