|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-01-2018, 21:53 | #431 |
Wiedźma Reputacja: 1 | - Ano nie ma - Odparła Harpia Esmondowi, po czym chwyciła w dłonie nowy łuk. Nałożyła na cięciwę strzałę, po czym ruszyła jako pierwsza do wnętrza więzienia, a poruszała się jakoś tak... szybszym krokiem niż wcześniej, czyżby magiczne wspomaganie? - Potrzebujecie pochodni? - Zagadnęła towarzystwo, szczerząc na chwilkę małe kiełki, po czym już skupiła się na wykonywaniu swojej roli, którą tym razem był zwiad... Była zaciekawiona sytuacją w więzieniu, stąd jej udział w tej misji. Ponoć działy się tam jakieś rzeczy, dotyczące duchów, zjaw, a może i upiorów czy tam i demonów. A jeśli ze wszystkim wiązały się jakieś aspekty Lamashtu, tym bardziej ciągnęło ją w te miejsce.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
02-01-2018, 22:57 | #432 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | - Chyba faktycznie - dodał Olaf tuż po Ryfui żartobliwym tonem, po czym roześmiał się cicho. Bawił go na równi zabawny dialog oraz fakt, że zupełnie zapomniał o dodatkowym źródle światła. - Ja mam - powiedział krasnolud Kargul odczytując myśl pobratymca i odpalając olejową latarnię. Za odchodzącą harpią kapłan rzucił z nadzieją jedno zdanie, bo choć było kompletnie zbędne to jego wypowiedzenie podpowiadała mu kapłańska zapobiegliwość. - Na pewno pamiętasz dać znać uniesioną pięścią, gdyby trzeba było zachować absolutną ciszę, prawda? Olaf niepewnie stawiał pierwsze kroki w wąskim korytarzu. Czuł się obserwowany. Po prawdzie, to był. Siedzący w jego głowie chochlik w końcu wziął się na sposób - miast kruszyć skałę, którą od niemal siedemdziesięciu lat próbował sforsować siłą, tym razem użył zimnej konsekwencji. Nabytą w sklepie dla demonów szmatką i pasta polerską (wydał na nie ostatnią cząstkę duszy, jaka mu została po poprzednim opętanym) szorował skałę tak długo, aż można było się w niej przejrzeć. Ku swemu zachwytowi osiągnął sukces - stworzył lustro, w którym obserwował Olafa, jego najbliższe otoczenie a także bieżące poczynania. Nie był jednak świadomy tego, że krasnolud również zdał sobie sprawę z obecności kogoś obcego. Kapłan zatrzymał się. Później mogło być za późno. Zrobił dokładnie tak, jak radzili mu wyżsi ranga kapłani. - Wyliź z piekła, kurwo wściekła - powiedział mocno nie wiadomo do kogo. Kamienne lustro zaczęło wirować. Wir wciągać chochlika. Chochlik zapierał się szponami o wszelką podręczną materię, lecz na niewiele się to zdało. Został wciągnięty przemocą do świata Olafa. - Aleś ty brzydki - rzucił Olaf na powitanie. - Masz szczęście, ze mówię w twoim parszywym języku - odparował chochlik. - Co to za zgliszcza jakieś? Spierdalam stąd... - Hola! Nigdzie nie pójdziesz. Nie wypuszczę cię. Zawrzesz ze mną pakt. - O-ho. Pędzę. - Pyskaty jak harpia. - Gbur jak chuj. - Miło mi, Olaf. - Kurwa... Chochlik próbował się wyrwać z powrotem do własnej sfery, miał jednak pewien problem. Typując nie trafił w słowo-klucz, którego Olaf użył przy przyzwaniu i tym samym został skutecznie unieruchomiony w tym nie najlepszym ze światów. - Będziesz przybywał na wezwanie i wykonywał moje polecenia. - Oszalałeś? Co inne demony powiedzą, jak to zobaczą? Nigdy. Weź się idź z ojcem w wannie wykąp. - Słuchaj. To jedyne co ci teraz zostało. Rozsądnie radzę. Przystań na warunki. - To nawet nie o to chodzi, że nie chcę - chochlik wyraźnie spuścił z tonu, jakby osiągnął jakiś ukryty cel. - Nie mogę tak po prostu... To wbrew regułom. - Więc czego chcesz? Jak zadośćuczynić tym regułom? - Obdarzę cię czymś zgoła niegroźnym, ale dla Demonicznego Urzędu Dozoru Paktów wystarczającym, by nie wszczynać przeciw mnie postępowania dyscyplinarnego - zaczął wyjaśniać chochlik. - Alergia na trawę, na ten przykład? No i dodamy klauzulę, że mogę być wezwany raz w ciągu jednej doby, pozostając tak długo, jak będzie potrzeba. Targi nie były długie i ostatecznie Olaf przystał na propozycję chochlika o - jak się okazało przy podpisywaniu paktu - imieniu Nyl. - No i dobra to ja znikam pa! - Czekaj - zatrzymał Nyla Olaf ruchem ręki. - Najpierw zwierz mi się co wiesz o aktualnych mieszkańcach tego budynku? |
07-01-2018, 13:25 | #433 |
Reputacja: 1 | Poranek przed wyruszeniem na misję Ruch: Sprawdzenie drzwi najbardziej na prawo. Jeśli będą zamknięte, polecenie Draugowi, by użył wytrychów.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
07-01-2018, 19:44 | #434 |
Reputacja: 1 | Walkiria rozglądała się w czasie kiedy Axim mówił swój plan działania. Budynek był olbrzymi i jej zdaniem loterią było to gdzie była przetrzymywana rodzina szlachcica... O ile jeszcze żyli. - Krasnoludy i orkowie widzą w ciemności - zauważyła, mówiąc szeptem do Janrara. - Nie rozdzielajmy się. Ciężko będzie się później znaleźć. Wszyscy ruszymy tym wejściem na prawo - wskazała drzwi, którymi Axim chciał wejść z nią. - z tym, że widzący w ciemności ruszą przodem, będą nas ostrzegać jeśli coś w mroku będzie się czaiło |
08-01-2018, 02:32 | #435 |
Reputacja: 1 | Powrót do Wodnego Kryształu może i nie nastąpił w pełni chwały. Pomimo wypełnienia misji pozostawał w nich niesmak. U Grzmota było to wyraźnie widać bo wyżywał się na każdym mijanym trupie, jakby przez ostrza chciał wylać z siebie frustrację. Nie pomagało. Wściekłość której ukierunkowaniem był Rozpruwacz tylko rosła. Odebraną nagrodę początkowo chciał przeznaczyć wyłącznie na najlepsze piwo, wódkę oraz kobiety. Po drodze przechodził jednak przez targ, gdzie odezwała się pragmatyczna część jego natury. Przeznaczył więc dostępne środki na dozbrojenie się. Resztę zostawił na używki. Starczyło aż nadto. *** - Arrrgh!! - wrzasnął barbarzyńca gdy dłoń przeciwnika z hukiem wyrżnęła w stół. Stojący dookoła tłum wiwatował, ryczał i śmiał się. Nieliczni klepali na pocieszenie brodatego krasnoluda, który z zawiścią patrzył na prężącego muskuły człowieka. Grzmot nie pozwolił by urażona duma długo wadziła brodatemu. - Na bogów, krasnoludzie masz parę w łapie! Jeszcze palców nie czuje - walnął go po ramieniu wręczając kufel przedniego ale. - Najmężniejszym jesteś ze wszystkich dzisiejszych przeciwników a i niewiele ci zabrakło. Cóż trafiłeś jednak na Grzmota, barbarzyńcę. Tymi oto łapami siłowałem się z z przedstawicielem tego krwiożerczego rodu Ryknął ponownie na całą salę prezentując w całej okazałości swoje półnagie, wytatuowane i umięśnione ciało. - Mały był przyznaje, ale widzieliście kiedyś olbrzyma? Temu to nawet bym frędzla nie objął nie mówiąc już o siłowaniu się. Kolejka na cześć pogromcy Olbrzymów. Sala odpowiedziała chórem i udała się w stronę kontuaru. Krasnolud również, z wyraźnie poprawioną miną, zamawiał właśnie potrójną gorzałkę by zdusić wstyd przegranej w oparach alkoholu. - Faktycznie walczył Pan z Olbrzymami? Delikatny głos, niczym trącenie strunami lutni dobył się zza szerokich pleców mężczyzny. Jego właścicielem była młoda, niziutka kobieta o długich blond kłosach i oczach koloru nieboskłonu. Ubrana była skromnie ale nawet to nie ukrywało niezwykle powabnej figury. - Wątpisz w moje słowa, panienko? - Nie - zaprzeczyła momentalnie, miętoląc rąbek swojej koszuli. - Po prostu tatko opowiadał mi, że to niepokonane potwory piekące chleb na ludzkich kościach. Grzmot roześmiał się głębokim basem. - Twój ojciec widać wie co nieco. Opowiadał coś jeszcze? Pochodzicie z północy? - Tak. Gdy byłam młodziutka przywędrowaliśmy tutaj całą rodziną w poszukiwaniu pieniądza. Tatko straszył mnie wtedy opowieściami gdy byłam niegrzeczna albo nie chciałam spać. Powiedzcie wojowniku, jacy oni są? Jej oczy błyszczały z ekscytacji gdy uwiesiła się jego ramienia. Uśmiech wykwitł na ustach barbarzyńcy jak zawsze, gdy proszono go o wspominanie jego przeszłych przygód. Wypił całą kwartę piwa, a piana spływała mu po brodzie na tors. - Skoroś taka ciekawa historii to posłuchaj o wyprawie mężnego Vermundra na wioskę Jotun, dom krwiożerczych Olbrzymów, gnębicieli północy. Po skarby i nieskończoną chwałę wyruszyliśmy w trzy drakkary , acz nieliczni potem mogli opowiadać o swoich wyczynach. Znacznie więcej trafiło pod skrzydła Ymira, zasilając jego armie niepokonanych wojowników. Olbrzymy to bowiem bezlitosne bestie, pozbawione rozumu, rozumiejące jedynie siłę i traktujące wszystko co się rusza jak bydło. Mierzą do 32 stóp samych mięśni. W dłoniach dzierżą pałki zrobione z oskubanych sosnowych pni. Ich ryk powoduje lawiny śnieżne, a samym oddechem są w stanie powalić dorosłego mężczyznę. Jednym ciosem są zaś w stanie połamać karki zwykłym wojownikom. Jark Vermundr nie zabrał jednak ze sobą pierwszych lepszych wojowników. Jedynie tych wojów, którzy dokonali w swoim życiu wielu szlachetnych czynów i udowodnili swoje męstwo oraz siłę. Oni to przeprowadzili rajd na wioskę tych potworów. I choć ledwo trzynastu z nich powróciło z ciałem Jarla na tarczy i niezliczonymi skarbami to nigdy więcej nie słyszano by olbrzymy zapuszczały się do krain ludzkich. - Oh! - westchnęła dziewczyna podsuwając kolejny kufel z piwem odrobinę zachrypniętemu już -barbarzyńcy. - Co za cudowna opowieść! Od którego skalda ją usłyszałeś? - Skalda? - zarechotał Grzmot gdy już osuszył podany napitek. - Żaden nie powrócił z tej wyprawy z suchymi portkami. Wiem o tym bo sam tam był, piwo i miód pił! Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, a po chwili przegryzła dolną wargę patrząc na napięte w dumie mięśnie ramion mężczyzny. - Tymi oto dłońmi odparłem olbrzyma. Chociaż strzaskał moją tarczę jednym uderzeniem. Niezłomny na te niedogodności dobyłem moich toporów i odciąłem mu palce zaciśnięte na broni. - I nie bałeś się!? Naprzeciw takiego stwora? Podekscytowanie kobiety sięgało zenitu. Przysunęła się bliżej do mężczyzny, obejmując go za ramie i oczekując odpowiedzi. Zamiast tego otrzymała szeroki uśmiech. Dopiero potem zastąpiły go słowa. - Są pewne rzeczy, o których skaldowie w swoich pieśniach nie opowiadają. Ale mam też wiele innych opowieści, jeżeli byłabyś zainteresowana. Barbarzyńca wiedział już, że nie będzie to spokojna noc. Ani samotna. *** Gdy pojawił się następnego ranka w Karczmie, zdawał się dużo bardziej wyluzowany. Jego grube okute buty przewiesił sobie przez ramię, a na drugim wisiał jego pas z bronią. Od progu nawoływał karczmarza do podania pożywnego śniadania. Po twarzy widać było, że nie spal wiele tej nocy. Planował nadrobić to za dnia, ale wcześniej usłyszał o misji krasnoluda. Wiedziony poczuciem obowiązku zgodził się towarzyszyć mu w tym wyzwaniu w zamian za zaciągnięty dług krwi. Walkiria zdawała się nie mieć nic przeciwko temu bo wybierała się na własną misję razem z Aximem i Balkazarem. To właśnie drugi z jej towarzyszy zmusił go do chwilowej zmiany założeń na ten dzień. *** - Mogę zamykać pochód, tylko dajcie mi tę latarenkę żebym wiedział z kim przyjdzie mi walczyć - przemówił basowym, lekko jeszcze nieprzytomnym głosem olbrzym. Pewnie to był powód dla którego tak późno zareagował. Dziwiło go, że to harpia chce iść jako pierwsza bo w takim miejscu przyda się raczej miecz niż łuk ale nie oponował. Nie ważne jak, ważne żeby zadanie było wykonane!
__________________ you will never walk alone |
08-01-2018, 08:17 | #436 |
Reputacja: 1 | - Pomysł Jarnara jest lepszy - skwitował Balkazar wypowiedź najemnika i walkirii. - Budynek jest zbyt rozległy i jego wejścia są za bardzo oddalone od siebie. Gdy coś się nam nie uda ryzykujemy ewentualną ucieczkę przeciwnika, a co za tym idzie śmierć spowalniających ich zakładników. Proponował bym użyć obu wejść ale udawać szabrowników, którzy przyszli obrabować to miejsce. Jeśli zataimy nasze zainteresowanie zakładnikami to nie będą nam grozić ich życiem.
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |
08-01-2018, 16:05 | #437 |
Reputacja: 1 | Drużyna A Axim i Balkazar kierowali się swoim doświadczeniem wojennym przy ustalaniu strategii. Towarzyszki po kilku chwilach przekonywania przystały na ich plan. Balkazar wraz z Rag odłączyli się od grupki, aby sprawdzić drugie wejście na wschodzie. Tymczasem Axim i Draug przyjrzeli się już najbliższym drzwiom na wschodzie. Drzwi były wykonane z grubego drewna. Po naciśnięciu na klamkę drgnęły. Żołnierz dał znać dwóm pozostałym towarzyszką, Sybill i Nedi, aby były gotowe. Uchylone drzwi ukazały wnętrze małego pokoju skrytego w ciemnościach. Draug przez kilka chwil wstrzymał drużynę przeczesując pokój za przeciwnikiem i próg w poszukiwaniu pułapek. – Czysto, można wchodzić – odezwał się szeptem. Płonący wzrok Sybill lekko oświetlał jej głowę w ciemności. Pozwalał jej również widzieć pobliskie kształty w ciemnościach. Jarnar wysunął przed siebie dłoń – Światło – wyszeptał do ręki, która rozbłysła niczym pochodnia. Nowe źródło światła ukazało przy zachodniej ścianie długą kanapę, drzwi i drugie drzwi tuż obok. Na północy pojawiło się biurko i krzesło, a za nimi trzecie drzwi. Na wschodzie stało krzesło i fotel. Nedi podeszła do biurka i chwyciła za dziennik. – Pani, to wygląda na rejestr – zaczęła przerzucać kilka stron. – Musieli tu przyjmować bardziej egzotyczne zamówienia na przedmioty ze szkła – akolita odłożyła dziennik z naszkicowaną nagą kobietą i jej dużymi piersiami próbując ukryć rumieńce na twarzy. Wokół wszystkich drzwi recepcji panowała cisza. Balkazar i Rag znaleźli duże, podwójne drzwi. Były wykonane z solidnego drewna okutego metalem. Były zamknięte na zamek. – Poczekaj chwilę, spróbuje je otworzyć – Rag wyjęła narzędzia owinięte w szmatki z przybocznej torby. Powoli włożyła dwa do zamka i zaczęła pracować nad otworzeniem go. Nie była to prosta sprawa, parę razy zmieniała narzędzia, aż w końcu zamek ustąpił. - Jeszcze trochę, aby się wyszczerbiły - sapnęła ze złością na samą siebie chowając narzędzia. Krasnoludka zatrzymała orka przed wejściem do środka i rozejrzała się za przeciwnikami i pułapkami. –Czysto, wchodzimy - rzuciła krasnoludka. Oboje weszli do środka i rozejrzeli się po pomieszczeniu bez zapalania światła. W pomieszczeniu znalazła się taczka, długi stół z różnymi składnikami i szafki przy ścianach. Rag obejrzała zawartość na stole i szafkach. - Mangan, cyna, kobalt i kilka innych rzeczy, których nie rozpoznaje. Barwią tym chyba szkło. Pierwsze co rzuciło się Balkazarowi w oczy to rozwalone drzwi na południu prowadzące do następnego pokoju. Zaraz obok nich znajdowały się drugie drzwi. Na zachodzie trzecie podwójne z metalu, a na północy czwarte drewniane. Zza metalowych drzwi dochodziły buchające odgłosy palącego się ognia. Brąz - Balkazar Fiolet - Sybill Niebieski – Axim Czerwony -Rag Drużyna O Ryfui pierwsza zanurkowała przez wrota do środka łypiąc ciekawsko ślepiami Wraz z nią, równie szybcy udali się Grzmot z latarenką w dłoni i Esmond wraz z Erskinem.-Coś plugawego kryje się w murach tego więzienia, bądźmy ostrożni – ostrzegł widmowym głosem szkielet, sługa Esmonda. Dwaj najwolniejsi w drużynie byli za ich plecami. Kargul zapalił pochodnie i z obrzydzeniem obserwował targi kapłana z demonem.- Skąd mam wiedzieć jak większość czasu spędzam w twoim zakutym łbie? Hę, hę, hę? Czekaj! Z barbarzyńcą na łeb się zamieniłeś? Chodzącego trupa nie czujesz? Gówno jesteś nie kapłan, bierz się za machanie miotłą. Ja spieprzam nim się głupotą zarażę. – Ciało chochlika wygięło się i zawirowało zapadając się w siebie, aż nic nie zostało. - O żeż, matulu! Muszę odstawić poranne popijanie! – Kargul mrugał intensywnie oczami nie wierząc w to co widział przed chwilą. – Ty to też, eeeee widziałeś? – zapytał Olafa, gdy wchodzili do wnętrza w ślad za drużyną. Rozświetlając ciemne korytarze drużyna znalazła na zachodzie drzwi prowadzące do wieżyczki strażniczej, która pomagała strażnikom obserwować tereny na zewnątrz. W korytarzu przed sobą znaleźli drzwi prowadzące do nieopisanego pokoju, z którego dobiegały metalowe dźwięki i przytłumione głosy. Korytarz przed nimi był skąpany w ciemności. Gdzieś z dalszej jego części niosły się hałasy tłuczonych przedmiotów z ceramiki i szkła. Na wschód zobaczyli korytarz z celami, które w większości wydawały się otwarte. W najbliższej widocznej celi leżał mężczyzna częściowo na pryczy, a częściowo na posadzce. Nie ruszał się. Gdzieś w oddali ciemnego korytarza szczękały co jakiś czas metalowe kraty. Żółty - Olaf Jasnozielony - Ryfui Biały – Grzmot Zielony -Esmond Ostatnio edytowane przez Ranghar : 08-01-2018 o 18:12. |
08-01-2018, 20:42 | #438 |
Reputacja: 1 | Axim wysłuchał słów elfki i jeszcze raz rzucił okiem po gabinecie. Instynkt dezertera, którym był w przeszłości, kazał mu rozglądać się za kosztownościami. Najemnik nie wątpił, że w tym budynku znajdował się jakiś sejf albo skrytka z monetami. Pewnie niejedna. Pokój, w którym obecnie stali, był jednak skromny. Żaden obraz nie wisiał na ścianie, za którym można by coś ukryć. Poza tym Jarnar wątpił, że potencjalny włamywacz obłowiłby się tuż na wejściu. Będą musieli szukać dalej. Ruch: Sprawdzenie przemieszczenia za drzwiami w lewym górnym rogu.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
10-01-2018, 09:33 | #439 |
Administrator Reputacja: 1 | Coś plugawego? Esmond był przekonany, że Erskine się nie myli. Sam co prawda nic nie czuł, ale więzienie nie podobało mu się za grosz i na myśl o spędzeniu tu nocy dostawał gęsią skórkę. - Daleko jest to coś, czy tylko wyczuwasz, że gdzieś tam jest? - Dłonią, tą zdrową, wskazał wnętrze więzienia. Nie czekając na odpowiedź zadał kolejne pytanie. - Dobrze widzisz w ciemnościach, sir Erskine? Chwilę później znaleźli pierwsze ciało. Więzień? Strażnik? - Zna się ktoś z was na truposzach? - spytał. - Warto by wiedzieć, dlaczego ten tam - wskazał na leżącego mężczyznę - nie żyje. Bo chyba nie żyje... |
10-01-2018, 21:18 | #440 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | - Bywa i tak, Kargulu, że kapłani kształcą się w wiedzy o demonach. Skoro zaś wkraczamy do miejsca, gdzie one się gnieżdżą warto było spróbować zdobyć jakieś informacje - wytłumaczył pobratymcowi kapłan. Wręczył Grzmotowi pochodnię, gdyż z Kargulem potrafili dobrze widzieć w niecałkowitym mroku, więc jedną żagwią na spółkę mogli sobie poradzić. - Potem do niego zajrzę - odpowiedział Olaf Esmondowi. - Najpierw z Kargulem sprawdzimy wejście do wieży. Pilnujcie proszę, by nic nie wlazło nam na plecy. Ze sprawdzonym już w boju toporem w prawej dłoni oraz berłem w drugiej ruszył otworzyć drzwi. |