“Omnia”- jeden z najlepszych klubów w mieście. Ścisła selekcja, imprezowiczki, MDMA i Derwisz, dobra muzyka w stylu deep house i podziemnego techno. Przed wejściem mogło dojść do spięcia, ale wygadany, pełen kontaktów Smirnov załatwił to polubownie. W środku dało się wyczuć narkotyczny amok tańczących ciał. Wszyscy oszaleli, można było z radością stwierdzić. Fajna niunia o wydatnych ustach od dobrego chirurga, miseczkach B i kształtnej pupci (ulubiony typ ciała Sida) zabrała ich do loży. Wnętrze było zrobione na neonowo-złoty luksus z dodatkami bieli i ciemnych brązów. Lasery, hologramy i suchy lód zalewały parkiet, a Żyła zamówił żarcie dla Dick’sa i reszty no i oczywiście dobrą wódkę, bo co innego można było spodziewać się po Rusku? Raczej nie szampana.
May rozłożył się w loży, poprzednie zmęczenie ustało a co najlepsze miał przy sobie Epke. Pistolet i narkotyki plus alkohol. Miał nadzieję, że nie skończy w hibernacji na 25 lat. Jedząc najszybciej z wszystkich burgera przyglądał się góra szesnastolatce o czarnych włosach i zielonych pasemkach. Wyglądała na nieźle naćpaną, nader wesołą pannice. Złapał jej uśmiech, kiedy drużyna życzyła sobie zdrowia i wypiła pierwszą bombę.
-Uderzę w tango Panowie.- stwierdził Sid wstając i odchodzą od loży.
-Uuu! Widzę miłośnik nieletnich cipek z Ciebie Sid! Powodzonka!- krzyknął Abe i popijając drugi kieliszek zlizywał sos tysiąca wysp z grubych palców.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Ef0pxxbkvr0[/media]
Sid podszedł do nastolatki, a ona chwyciła go za ręce i bezceremonialnie wkładając pigułkę Derwisza pod język pocałowała mężczyznę kierując językiem tabletkę tak, żeby mógł ją połknąć. Sidney czuł jak mu staje i wiedział, że będzie jeszcze lepiej.
-Chodź do podziemi… między walkami na pięści jest też sala undergroundowa.
-To mi się podoba…
-Nancy. -Sidney.
Zeszli trzymając się za ręce. Dzięki nano-kompresji substancji Derwisz zaczął wchodzić naprawdę szybko. Kolory zrobiły się niczym przesterowany ekran Ono-Yoko, każde uderzenie basu wprawiało uszy w orgazm a nogi i ręce zalała fala ciepłej energii. Sid czuł jakby maszerował po chmurach, lekko, delikatnie. Schodząc po schodach do rave’owej sali chciał zbiec i skoczyć jak dzieciak w podstawówce. Na dole nie było złotego luksusu. Wszystko bardziej przypominało Berliński Tresor lub Nowojorski CBGB, niszowa atmosfera. Pod ścianą zaraz przed wejściem do sali pół przytomny dzieciak pijany i po tramadolu przysypiał w kącie z zwisającą ręką trzymającą papieros.
W końcu weszli do strefy. Z głośników leciały mocne werble, ciągi hi-hatów i schizofreniczny hoover, rodem z 1992 roku. W środku pachniało potem, ziołem i papierosami.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Dq0JlFykxxE&t=115s[/media]
-Chodź Syd. To nie to komercyjne gówno co na górze.
-Podoba mi się Nancy. Kurewsko podoba, jak twoje zielone oczy godne porównania do chińskiego jadeitu.
-HAHA!- zaśmiała się nastolatka.- Widzę, że rzadko bierzesz imprezowe prochy. Brałeś kiedyś Derwisza… dawaj śmiało widzę, że umiesz tańczyć. Wejdź w nurt mój drogi. Odpłyń.
-Tak zrobię, tak zrobię.- powiedział solo i chuj strzelił z jego warunkowanej intuicji. Towar był pierwszej klasy, szybki, mocny, odlotowy.
Zaczął tańczyć, przed oczami mężczyzna pojawiły się kolorowe plamy, które zmieniały kształt i formę w rytm muzyki, a bit był naprawdę hipnotyczny. Tu na dole nie panował taki spokój, kurtuazja, dobre burgery. Wszystko wirowało jak Islamski Sufi. Było mu gorąco, ale dalej ruszał się zgrabnie i ekspresyjnie. Zmęczenie w ogóle nie przychodziło, tylko Sid cholernie chciał napić się wody.
-Nancy! Nancy! Ja Cię kurwa lubię wiesz?!
-Wiem staruchu, wiem.
-CHCE MI SIĘ PIĆ!- DJ zmienił głośność miksu i musiał krzyczeć.
-PRZY BARZE ZABRAKŁO BANIAKÓW Z WODĄ! JEBANE SZMACIARZE.
-KIBEL?
-PO LEWEJ, PO LEWEJ SŁODZIAKU!
-DZZZIĘĘĘKII!
May skierował się do łazienki. Spodziewał się hektolitrów moczu, gówna i par uprawiających seks co pewnie zaraz mogło go spotkać. Nachylił się nad umywalką patrząc na pomazane brudne lustro. Jego źrenice były tak wielkie i szkliste, że zaczął rechotać w napadzie narkotycznego uniesienia.
-Co się kurwa śmiejesz pajacu jeden?
To zmroziło krew i umysł solosa. Warunkowanie jednak jakoś jeszcze działało. Ścisnął pięść i był gotowy na szybki chwyt i rozbicie głowy o umywalkę skąd dobiegał szorstki głos. Odwrócił się i zobaczył spaliniarza. Był cały wytatuowany w czaszki, tłoki i inne gówno. Porwane dzinsy, glany, wygolona na łyso głowa. Da mu radę jeśli przyjdzie taka konieczność. Miał 184 cm, dobrze się bił i regularnie trenował. Tylko czy była taka potrzeba? Jeśli przyjdzie z krwią na swoim tanim, białym bezrękawniku teraz zupełnie mokrym od potu dziewczyna na pewno się wystraszy.
-Nie szukam kłopotów. Ty też ich nie szukaj.- powiedział z pełnym opanowaniem Sidney. Pistolet miał skryty w zielonych, bawełnianych dzwonach, ale za nic na świecie nie zamierzał go używać. To był neutralny teren i ten ganger zbyt naćpany ruską metą najwyraźniej tego nie wiedział. Sid był w gotowości.