Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-02-2023, 17:39   #131
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Po przebrzmiałym donośnym głosie Cadoca przez Entwade przetoczył się szmer gwaru niczym pomruk chmurnego nieba, który zwiastować mógł naciągają burzę, która gdzieś hen daleko piorunem trafiła. Wieść zaskoczyła wielu jeśli nie wszystkich, których kilkadziesiąt lat krwawy spór między bruzdami dzielił.

Słońce jednak nadal świeciło i czerwienią barwiło błyszczący nurt Rzeki Entów. A nieboskłonie tylko ospałe jak leniwie syte owce z wolna sunęły puszyste obłoki nie zwiastując żadnych opadów.

Pierwszy wiwat ze wschodniego brzegu zajął jak od iskry żywy płomień szybko zajmującego ognia oba brzegi brodu.

Lecz nie wszystkie serca gotowe były na przyjęcie nowiny. W bród wjechał galopem siwy ogier bojowy niosąc na swym grzbiecie rycerza, którego długie włosy niczym baner trzepotały spod hełmu. Jeździec zatrzymał się przed Rogaczem na odległość długiej włóczni i zdjął hełm, który do tej pory zakrywał większość twarzy powyżej kręconej brody i splecionych w warkocze wąsów.

Ukazała się ogorzała od słońca i wiatru twarz wojownika o orlim nosie, który wiekiem ojcem mógłby być każdego z bractwa. Wigor z jakim się poruszał odmładzał go do o dwadzieścia lat, choć może to tylko zasługa wspaniałego konia, oraz faktu, że Rohirrim swobodnie się czuł w siodle jakby z rumakiem w jedną bestią się jawiąc.

- Blódred Bez Trwogi! - zaszemrali miejscowi.

Spod ściągniętych krzaczastych brwi Eorlinga patrzyły poszerzone kipiąca wewnątrz furią bladoniebieskie oczy, w których szalała nawałnica ciskająca ogniste pioruny przeszywających spojrzeń.

- Zdrowie przepijać?! Wprzódy śmierci ugasić pomsty pragnienie! Obcy w między cudzy napitek i cudzą zagryzkę się wciskają?! Spraw, które ich nie dotyczą za uszy marszałków ciągną?! Was oskarżam o ingerencję w cudzy spór! Marszałkowie chcą się bratać?! A kto mi syna wróci?! Krzywdy naprawi?! Krew przelaną pomści?! Ty?! Przybłędo z Dunlandu?! Do swoich spraw wracaj spod jakiego kamienia wylazłeś! Mnie, Blódredowi prawa do zemsty odmawiać nie będziesz szczękając jak pies na smyczy zasłaniając się marszałkami, kapitanami, czy samym królem!!! - grzmiał jak bóg wojny z hełmem pod pachą i ciężką rękawicą na głowni miecza. - Albo wytnę jęzor z gardzieli!!

Wokoło szybko zebrało się półkole zbrojnych świadków a od zachodniego brzegu ruszyli do brodu pozostali ludzie.

Bractwo zdawało sobie sprawę po poprzednim incydencie w tym samym miejscu, że kultura miejscowych dopuszcza rozwiązywanie prywatnych sporów ostrzem stali. Problem, który podniósł rycerz dotyczył jego honoru, a zarzuty wobec bractwa a zwłaszcza dunlandzkiego lidera, wysunął bezpośrednio i otwarcie.

Rogacz bacząc na ruchy Rohirrima gotowym był do działania, jeśli słowa wstępem do czynów były. Kątem oka widział, jak kapitanowie gestami uspokoili co bardziej krewkich pobratymców. Oczy skierowane były wszystkich ku bractwu, a zwłaszcza na Cadoca i Blódreda, którym przypadło grać w pierwsze trąby.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2023, 09:59   #132
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Eiliandis przeniosła swe spojrzenie na krzykacza, którzy zepsuł całą tą chwilę i który obrażając jej przyjaciela chciał dodać sobie czy to powagi, czy odwagi lub zaskarbić sobie względy zebranych.
- Przedkładasz zatem swoją prywatę nad dobro swego ludu i wolę swego króla? Ból i cierpienie już zupełnie żółcią zalały cię i starasz się je innym, którzy ich też doświadczyli, ale otrząsnęli się z tego, na nowo przywróci. Kto zatem winien śmierci tego syna? Kogo chcesz wyzwać by nakręcić tę spiralę nienawiści i krwi? - Spytała spokojnie, a jej głos był lodowaty.

- Dziecko. - nawet nie spojrzał na ciemnowłosą. - Co ty wiesz o cierpieniu…

Nie odrywał wzroku od Cadoca.
- Więcej niż ci się wydaje starcze. A sądząc po tym jak usiłujesz przedstawić swoją stratę, nie była ona taka znowu wielka, a Ty szukasz tylko powodu do bitki - odparła mu Gondoryjka nie kryjąc, że nie wierzy w jego słowa o cierpieniu jakiego go spotkało.

Zwinnoręki, zdezorientowany w pierwszej chwili, wytrzeszczył oczy na pieniącego się Rohirrima. Eorlongowie, chociaż niewatplieie krewcy, zdawali mu się jednak zdyscyplinowanymi. "Toć to już nie słowne przepychanki, ale bunt przeciw woli dowódców! I krew sie zaraz może polać." - pomyślał, obrzucając wzrokiem krzykacza i stojacych w pobliżu jeźdźców. Trącil piętami boki konia i powoli ruszył przez bród, przybliżajac sie do Rogacza. Jadąc, opuscił ręke na stylisko wiszącego przy siodle topora, sprawdzając czy lekko wysuwa się z mocującej go rzemiennej pętli.

Eorling założył hełm i patrząc na Cadoca krzyknął:

- Za niewiastami też się będziesz chował?!
Zeskoczył z konia i wyciągnął miecz.
- Stań do walki tchórzu!

Trudno orzec, czemu Cadoc z razu nie odrzekł nic Blodredowi. Znać jednak było, że twarz mu stężała, a żyłka dolnej szczęki drgała niczym napięta bezlitośnie cięciwa. Pociemniałe jeszcze bardziej niż zawsze oczy mierzyły starca spojrzeniem bestii, która zoczyła myśliwego. Wymiana słów między Eorlingiem, a Eiliandis nie do końca do sadzowłosego docierała. Nagle poczuł ciężar swoich wątpliwości. Tego jakiej sprawie się wysłuża. I jaka wdzięczność go spotyka. Tego, że nie tutaj jego miejsce. Czy Czarodziej zakpił z niego? A może król? A może obaj na raz… Nie bał się tego draba. Ale sądził, że z jego sękatych ramion jeśli wyjdzie to z trwałym uszczerbkiem. A na domiar całe te przeklęte swaty ciemność pochłonie. Może i dobrze? Niech się durnie za łby biorą, a Żelaźni im żony porywają. Niech zyski z krów liczą i majątki przejmują łasząc się do tronu. Niech…
Dla odmiany jednak poczuł bliskość Zwinnorękiego. Chłopak pojawił się obok nie wiadomo kiedy i wyglądał jakby gotów był z nim na cały eored iść. I dotarł do niego gniewny głos Eiliandis, która w jego obronie tak śmiało urągała mocarnemu starcowi, jak w jego obronie jeszcze nikt nigdy wcześniej.
W końcu wysunął się przed Bractwo i dobył topora.
- To jest Ryk, panie Rohu. Moja rodowa scheda. Dzięki niemu i głowie mam co jeść i gdzie spać. A i srebro czasem jakie uzbieram. Więcej nie mam.
Co rzekłszy zakręcił nad głową bronią o długim stylisku tak że powietrze zafurkotało i z rozmachem wbił w ziemię przed Eorlingiem.
- Daję ci go za twe krzywdy. Bom sam jest synem. I ojcowską rzeczy rozumiem. Walczyć z tobą nie będę. Ani cię nigdzie zabierać. Żart to był wesoły, bo wieścią weselną weselić się trzeba. To nawet w Dunlandzie wiemy i szanujemy. - podszedł jeszcze bliżej do wojownika i tym razem kontynuował ciszej, by głos już nie niósł się na cały tłum - Ale nie lżyj mnie obcego, bo pamięć syna tym samym lżysz. Jeśli jako moja towarzyszka rzekła, nienawiść ci tego dostrzec nie pozwala, to spotkam się z tobą. Dni siedem po weselu. Wybierz gdzie. Czy to cię zadowala Blodredzie?

Blódred podniósł obie ręce mieczem wskazując mimowolnie ku niebu.
-Na świadków was wszystkich bracia i siostry biorę, że kłamliwe to wężowe plemię jest i strachem podszyte!

Zrobił krok i wyjął z ziemi topór po czym cisnął nim daleko. Leciał obracając się z turkotem i łoskotem wylądował w brodzie znikając pod czerwonymi falami.

-Jam Blódred Bez Trwogi pięć dni po ślubie tutaj czekać będę! A świadectwo tchórzostwa ten Dunlandczyk wszystkim obecnym dał i od dzisiaj Destardem zwać się będzie do czasu, aż krwią moją ten przydomek zmyje!

Pomruk aprobaty dla słów Rohirrima i pogardliwych spojrzeń spadł jak grad na Cadoca. Odmówić honorowego pojedynku w Rohanie ze szczególną infamią łączyło się zawsze.

Cadoc ze zgrozą spojrzał na to gdzie wylądowała jego broń. Potem spojrzał raz jeszcze na starca, który niezmiennie sobie wycierał gębę jego honorem.
- Blodredzie - rzekł by ten na niego spojrzał. Po czym bez ogródek przywalił mu pięścią w brodaty łeb.
Słysząc obelgi wykrzyczane przez Blodreda pod adresem Dunlandczyka i widząc reakcję innych Rohirrimów, Zwinnoręki poczuł, jakby ktoś jego samego w pysk strzelił. Pamięć przywołała obraz, jaki widział siedząc na czatach u obozu Żelaznych Ludzi: Rogacza wkraczającego śmiało wraz z Eliandis do tego wilczego gniazda , by negocjować wolność Eogarowej żony, nie wiedząc, czy ujdą z niego z życiem; Rogacza wydobywającego Esweld z rąk Rhonwen, gdzie z jednej strony niosły śmierć dunlandzkie strzały a z drugiej rohirrimskie włócznie "Tchórzem!? Jego?! " - chciał wrzasnąć, ale zdołal wydobyć głosu, bo szczęki mu wściekłość zacisnęła, aż zęby zgrzytnęły. Jakby go wicher z siodła zdmuchnął - stojąc po kolana wodzie wyrwał topór z troków u siodła, okręcił w miejscu, rozbryzgując wodę, zrobił krok, drugi... zobaczył jak pięść Rogacza mknie w stronę twarzy starego Eorlinga.
Cadoc zamachnął się lecz Rohirrim przewidział atak i jedynym ruchem głowy uniknął cios zaciśniętej pięści.
W odpowiedzi Blódred splunął prosto w twarz Dunlandczyka.
- Chwyć za ostrze dzikusie! Bezbronnych nie zabijam! - ryknął gniewnie.
Rogacz otarł rękawem plwociny i powiódł mrocznym wzrokiem po wszystkich. Ze złości w oczach niemal pociemniało, a serce waliło jak krasnoludzkim młotem.
Nikt nie śmiał się lecz wiele spojrzeń było kpiących lub rozweselonych obrotem wydarzeń. Na wielu obliczach wojowników ze Wschodniej Bruzdy malowało się żenujące rozczarowanie.
Cofając się plecami do konia Dunlandczyk spode łba wilczym wzrokiem omiatał otoczenie lekko dysząc a w skroniach pulsowała krew.
- Kobyle zady, wszystkie… - warknął pod nosem, ręką na pamięć sięgając po swój zapasowy, przytroczony u siodła jednoręczny topór.
Wyszarpnął oręż, a potem chwycił tarczę.
- Niceście nie warci Rochy!! A ty!? - toporem wytknął Eiliandis - Nie obszczekuj, żeby potem kto inny bronił i juchę przelewał! - zganił gniewnym krzykiem wściekłości i rozżalenia Gondoryjkę.
- Arrrggghhhttttt!!!! - wydał z siebie dziki szaleńczy krzyk szarżując z toporem wprost na Rohirrima.

Wojownicy starli się ze sobą bez żadnego poszanowania dla wojennego rzemiosła. Zaniedbując wszelką dbałość o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, a przeciwnie dając losowi wszelką sposobność ku temu by życie zatracić. I ani się mogli zebrani wokół na dobre rozstawić dla lepszego wglądu na owo widowisko… było po walce. Szybka wymiana brutalnych, okrzykami wzmocnionych ciosów, w które włożono z jednej strony zimną i pielęgnowaną, a z drugiej świeżą i zagotowaną żądzę krwi przyniosła krótki szczęk szczerbionych na pancerzach ostrzy i chwilę później siwa głowa sękatego starca zatoczyła łuk i z łoskotem potoczyła się po ziemi, a wielki korpus jeźdźca legł u stóp Dunlandczyka. Sadzowłosy dyszał ciężko patrząc na zwłoki przeciwnika. Pociemniałe wciąż oblicze, krwią obryzgane nie przypominało kogokolwiek kogo można by nazwać kompanem, towarzyszem, czy w ogóle żadnym Wolnym Człekiem Śródziemia.
- Arrrggghhhttttt!!!! - Wrzasnął raz jeszcze na bezgłowe już ciało.
Po czym nie bacząc na nikogo (a już wręcz unikając spojrzenia ku Eiliandis i Zwinnorękiemu), ruszył prędko ku koniowi, wskoczył nań nieco niezdarnie i gniewnie skłuwszy zwierzęciu boki, pogalopował przed się.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2023, 23:27   #133
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację
Wszystko rozegrało się tak szybko, że Zwinnoręki ledwie kilka kroków ku adwersarzom zdążył zrobić, a ci już rzucili sie ku sobie... a zaraz potem bezgłowe ciało starego Eorlinga zwaliło się ciężko w nadrzeczny piach.
Oniemialy młodzieniec stał jak wryty. A chociaż nie była to pierwsza przelana krew, jaķa przyszlo mu oglądać - to patrząc na Rogacza, zbryzganego posoką, szczerzącego zęby jak dziki zwierz, błyskajacego szalonymi oczami - poczuł wręcz lęk. Lęk, który wpierw zmienił się w jakowyś wstyd i żal - gdy odprowadzał wzrokiem odjeżdżającego towarzysza - by za chwile przerodzić się w niepowstrzymaną wściekłość, nie mniejszą niż wtedy, gdy z ust Baldaka uslyszał słowa lżące jego matkę.
- Wyy... - zawarczał, postępując kilka kroków naprzód i wodząc pałającym wzrokiem po twarzach otaczających miejsce walki Eorlingów - Wy chcieliście go tchórzem obwołać, głupcy?! Toć on... marszałka waszego niewiastę... gdy ją wam Żelaźni nocą spod nosa zabrali, ruszył szukać. Za nią karku nadstawiał! Już żeście zapomnieli? A ten... - wskazał bezgłowe ciało - go tchórzem nazwał? A wy za nim?! To i spłynęła jego krew! Dość wam jej będzie?!
 
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-03-2023, 00:04   #134
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Przebrzmiał krzyk leśnego człowieka, a jeden ze stojących nieopodal Eorlingów podszedł do ciała Blódreda. Ułożył przy nim głowę rycerza i przykrył zwłoki swoim zielonym płaszczem.

- Blódred szukał sprawiedliwości i honor w śmierci tylko został w pojedynku uczciwym. - powiedział głośno. - Żyć brat mój w nowych porządkach bez pomsty za krew syna przelanej to i może kiedyś włócznię i miecz przeciw nim obrócić, bo w sercu miejsca na przebaczenie już wiele nie miał.

Przeniósł wzrok na kapitanów.
- Lepiej to i dla młodych, kiedy stara krew upuszczona miejsce nowej robi.

Potem wsparł się na długiej włóczni, a wiatr targał mu siwiejące włosy zakrywając twarz, więc je rękawicą spokojnie odgarniał.
Przyglądał się młodzieńcowi, którym targały emocje.

- Odpowiedzi szukaj młody człowieku u swej towarzyszki z Gondoru na służbie naszego dworu czy jej krwi Blódreda wystarczy. - rzekł chłodno nie patrząc nawet na Eiliandis, której słowa podsycały konflikt i gniew zabitego Rohirrima. - Więcej jam o konflikcie bruzd i cierpieniu rodów zapomiał, niźli wy, obcy, kiedykolwiek wiedzieć i go rozumieć będziecie.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-03-2023, 09:35   #135
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację

Eiliandis z beznamiętną miną słuchała wywódu mężyzny, który bronił pomyślnego starca.
Nie odezwała się jednak najpierw do niego. Swoje słowa skierowała najpierw do Zwinnorękiego.
- Nic tu po nas Roderiku. Wśród ludzi, którzy bardziej cenią słowa pomylonego piewcy nienawiści i kłamstwa nie będziemy dobrze czuć się - następnie wyłoniła wzrokiem Mildryd i Esmunda. - Nie wróży wam zajście to szczęśliwego pożycia. Tak jak i nie wróży takie podejście dobrze całemu waszemu ludowi. Bo nawet gdy sam król tu był i zaświadczył o męstwie Cadoca Rogacza przy aprobacie wszystkich zabranych mógłby ów Blódred co tak buńczucznie zwał sam siebie bez Trwogi nazwać mego przyjaciela tchórzem. Źle to o was świadczy.
Na koniec Gondoryjka zwróciła się wojownika, który przedstawił się jako brat pokonanego.
- Pochowaj swego brat, który zapamiętany zostanie jako właśnie tchórz. Bo jeśli moje słowa go dotknęły, to mnie powinien wezwać. Widocznie bał się - Gondoryjka ruszyła w stronę, gdzie bezceremonialnie odrzucony został rogaczowy topór. Miała zamiar go podnieść i oddać właścicielowi.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 08-03-2023 o 14:34.
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-03-2023, 13:39   #136
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Słowa Gondoryjki wywołały poruszenie wśród zgromadzonych mężczyzn i kobiet. Pomruki niezadowolenia i oburzone gesty oraz spojrzenia dosięgły czarnowłosą cudzoziemkę.

Mildryd wspięła się w strzemionach i krzyknęła donośnie, aby każdy ją usłyszał.

- Rozejdźcie się do obowiązków! A prawdę świadczcie o tym co tutaj zaszło i wieść głoście, że zgoda między bruzdami nastała!

Potem podjechała bliżej Gondoryjki aby sceny przy wszystkich nie robić i obdarzyła Eliandis wzrokiem jakim darzy się niemądre białogłowy.

- Nie wiem jaki mroczny powód panią dzisiaj powoduje, ale dość już rzekłaś pani uzdrowicielko złego. Soli w rany się nie wciera, a pamięci poległych z honorem prawa szargać nie masz, więc bacz swe słowa abyś na końcu cudzej włóczni się nie znalazła. - w rzekła chłodno. - Za to coście dla mnie i pani Esfeld uczynili wdzięczną jestem, więc tym bardziej goryczą twe słowa smakują. Blódred prawo miał do obrony swych praw jak Cadoc do dobrego imienia. Królowi wieść zawieźcie, że osiągnął czego chciał.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-03-2023, 16:34   #137
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację

Słowa siwowłosego Eorlinga otrzeźwiły młodzieńca. I zaskoczyły swoim spokojem, z którego przebijał żal i rezygnacja. Zdał sobie sprawę, że w uniesionej ręce wciąż ściska stylisko topora, jakby czekając ataku czy wyzwania do walki. Opuścił ją powoli, jakby pokonując jakiś opór. Gdy przebrzmiał głos Eliandis, rzucił tylko - Niech brat twój w spoczywa w spokoju - i odwróciwszy, w milczeniu przeszedł poza krąg jeźdźców, kierując się na brzeg rzeki, gdzie czekał na niego Szron, nispokojnie przestępujący znogi na nogę i strzygący uszami. Pogładziwszy konika po chrapach, wcisnął z powrotem topór w pętlę przy siodle i ruszył w stronę stojącej na skraju wody gondoryjki.
- Możemy razem poszukać rogaczowego oręża - rzekł - ja nie widziałem, gdzie upadł.
- Ja widziałam - odrzekła Eliandis, wskazując ręką kierunek - gdzieś koło tego wielkiego głazu, gdzie woda się tak pieni.

Zwinnoreki ściągnął kaftan i buty - co prawda i tak już przemoczone - i odłożywszy na piasek wszedł wodę. Była zimna, a zaraz za brodem znacznie głębsza. Ile się dało, próbowali iść po wystających ponad wodę głazach, tworzących rodzaj kamiennego progu, biegnącego w poprzek nurtu. Na jednym z nich, mokrym i śliskim, stopa kobiety obsunęła się i plusneła w wodę. W ostatniej chwilie zdołała chwycić wyciągnięte ramię towarzysza, ratując się przed upadkiem.

Wreszcie dotarli do owego wskazanego przez Eliandis głazu. Zwinnoręki zsunął się w wodę, która natychmiast zamknęła się nad jego głową. Wynurzył się, parskając, mokre włosy oblepiły mu twarz.
- Gdzie?! - zawołał, przekrzykując szum wody.
- Szukaj tam! - odkrzyknęła, wskazując ręką oddalone o kilka kroków miejsce.

Zwinnoręki ponownie zanurkował. Woda Rzeki Entów była na szczęście przejrzysta i w resztkach światła dnia można dostrzec było kamienie pokrywające dno. Po trzykroć jeszcze zanurzył się w jej nurt, nim wreszcie dostrzegł błysk metalu. Chwilę później wynurzyły się, w uniesionej wysoko ręce ściskają drzewce Ryka - rodowego topora Cadoca.
Walcząc z nurtem, podpłynął do głazu i chwyciwszy wyciągnięta z góry dłoń Eliandis, wspiął się nań i usiadł, łapiąc oddech.

Pozostało juz tylko wrócić na brzeg. Przemoczoną odzież wysuszyć. A potem wyruszyć na poszukiwanie towarzysza. Co mogło się okazac trudniejszym niż wydobycie jego oręża z dna Rzeki Entów.


 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 12-03-2023 o 16:42.
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-03-2023, 18:30   #138
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Wieść o wypełnionym zadaniu wielce i szczerze ucieszyła królewską parę. Opowieść o oswobodzeniu Esfeld oraz pomoc w opanowaniu popłochu stada Cenrika zrobiła niemałe wrażenie i utwierdziła Thengela i Morwenę, że ich wybór bractwa okazał się słusznym, gdyż zadanie nie było łatwym, czego dobitnym dowodem był pojedynek z Blódredem.

Pogratulowali doceniając ich męstwo i mądrość do pochwał dołączając każdemu po siedem złotych monet oraz rumaku z królewskiej stajni, którego nie powstydziłby się żaden lord Władców Koni.

Bractwo dowiedziało się, że ślub zostanie zaplanowany następnej zimy, rok po upłynięciu okresu zaręczyn, które oficjalnie i uroczyście świętowane będą tej jesieni.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-03-2023, 18:36   #139
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Patrole Płycizn na północnych rubieżach granic królestwa podobały się młodemu Eorlingowi szczególnie. Wszak wpadająca do Anduiny wartka Jasna Woda z Gór Mglistych przez Fangorn płynąca, była mu tak w pieśniach, jak i sercu bliska w tej okolicy.

Zgodę od dziadka zyskawszy po wypełnionej służbie, odłączył się młodzieniec osiemnastoletni od królewskiego Éoredu. Ku skąpym trawom żółto brązowych wzgórz się zwrócił, których strome brzegi prądem wody podmywane skarpy wielkie odsłaniały skały w ziemi zakopane. Kraina owa zwana była przez jednych Woldem, przez innych Brunatnymi Ziemiami. Niegościnna ziemia i wolna od lasów, choć nadająca się pod uprawę, to tylko owcom i kozom zagubionym z głębi krainy, w tej przybrzeżnej części schronienie dawała. A w zasadzie nie tylko. Reputację wątpliwą okolica opisana była przez podejrzanej prowieniencji ludzi tam na nieszczęście pasterzy spotykanych. Tego sortu samego z bandyctwem kojarzonego, przed którym szczególnie obie Płycizny były pieczołowicie przez eoredy królewskich i Trzeciego Marszałka konnych strzeżone.

Na północ bowiem od Jasnej Wody leżały w posępnej zadumie płaskie trawy Pola Celebrantu. Miejsce choć za granicami królestwa tak Władcom Koni ważne. Wielkie i krwawe czyny stały się udziałem tego miejsca kiedy pięćset lat temu Eorl Młody na czele Éothéodów, czyli przodków Rohirrimów, rzezi dokonał hordy Balków ze Wschodu w bitwie, która armię Gondoru uratowała pod naporem Easterlingów wspartych przez orcze zastępy.

Choć dzisiaj Pola za miejsce święte uznane to jednakowoż i przeklęcie nawiedzone i aurą ciemnej magii w ludowych opowieściach osnute. I choć czasem patrol konny zapuści się w głąb tej ziemi to nigdy głęboko, ani na długo, przez przesądną naturę Władców Koni.




Drugiego dnia w siodle po niewydolnym dla końskich kopyt terenie, zatrzymał się Thovis pod zwałem skarpy przy wielkich głazach ciepło postojowego ognia oddających. To niepokój konia w środku nocy młodziana przebudził i do zduszenia leniwych płomieni pod derką zmusił. Dźwięki z oddali, które przeniósł wiatr mową ludzi lub duchów być mogła! W księżyca bladej poświacie, jak jaszczurka pełzając po skale, wspiął się do szczytu wzniesienia coraz głośniejszy szum wody słysząc. Tam w dole czarna toń Jasnej Wody swe gęste masy przelewała nocą niczym rzadką smołę na myśl przywodzące. A dalej, na północnym brzegu namioty rozbite wokół paleniska grały cieniami kręcących się po obozowisku ludzi.

Bandyci! Niechybnie spod prawa wyjęci banici! Grabieżcy. Grasanci. Szlaków rabusie i zmory rohańskich stad! Eoréd w którym służył dziadek Éorcastana musiał w tym czasie niedaleko brodu na Entwade być, zbyt daleko, ani chybi…




- Wielką przesługę rześ mi uczynił sposobny Thovisie. - rzekł Cenric z aprobatą.

Uprowadzenie czterech luzaków ze zbójnickiego obozu przez wnuka Éorcastana, którego Trzeci Marszałek poznał przed laty, wrażenie na lordzie zrobiło szczere.

- Na straty żem spisał te kochane klacze, na dodatek ciężarne, to i tym więcej rad jestem z niespodzianki. A, że czyny odważne i szlachetne dług wdzięczności na lata zaciągają, to mimo to, nie samym dobrym słowem i honorem człek żyje.

To powiedziawszy wręczył Thovisowi mieszek, za którego ciężar, na przywiązującego wagę do złota szacunek, mógłby sobie wykupić na własność wierzchowca po dwakroć.

- Aldburg witać cię otwartymi bramami będzie, jakbyś do domu wracał.

Miłe było słyszeć słowa uznania z ust Marszałka i czuć na sobie krzepiące wzrok kwiatu rycerstwa z jego otoczenia.
Nieskromnie opisał wszak wszystko jak było, bo jak mawiał ojciec, skromność jest domeną ludzi małych. Koloryzować opowieści wszak też nie musiał. Wystarczyło przemilczeć, że strażnik koni usnął na warcie i chrapał z bukłakiem wina w ręku. Powrozem związał cztery kasztanki, które znaki lorda z Aldburga nosiły a resztę rumaków rozpuścił, czym pościg koniokradom utrudnił, jeśli nie udaremnił.

Zaiste z bliska wyglądali jak Władcy Koni, w ubiorze i mowie przypominając. A jednak tak jacyś inni, porobnież jak domowe świnie, krowy czy konie samopas zdziczałe… Dowiedział się później, że zapewne z klanem Léofringów miał do czynienia. Tych Éothéodów z ludu północy, którzy wezwania Éorla do odsieczy na Polach Celebrantu nie słyszeli i na darowane przez Gondor ziemie nie migrowali. Po latach oni również opuścili podnóża północnych łańcuchów górskich w dolny bieg Wielkiej Rzeki schodząc, że i u progu Thengelowego królestwa ich konie z tych samych rzek granicznych wodę często dzisiaj piją.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 24-03-2023 o 21:38.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-03-2023, 12:13   #140
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację


Czerwonawy lisek, który śpieszył gdzieś w sobie tylko wiadomych sprawach, gwałtownie uskoczył. Kopyto bułanego konia niemal uderzyło go w głowę.
- Uffff! – mruknął wkurzony w lisiej mowie. – Co jest z tymi wielkimi czworołapymi trawojadami? Przecież nie ma ani burzy, ani drapieżcy, a przecież z ludźmi one mieszkają i nawet wożą je na swoim grzbiecie… Czworołapcu powinieneś chociaż uważać! – krzyknął za nim po lisiemu, po czym zręcznie schował się pomiędzy kilkoma wiązami.

Szczęśliwie koń nie znał lisiego i nie obraził się, zaś popędzony ręką Thovisa cwałował niczym wiatr, za nim zaś ruszyło paru Léofringów. Tak samo, jak za innymi gnającymi końmi plemienników z północy, zaś Rohirrim spokojnie rozwiązał cztery źrebne klacze Cenrica oraz pojechał wraz z nimi poprzez trawiaste równiny Rohanu.

Léofringowie zamiast hodować szlachetne zwierzęta, woleli nieraz porywać je. Łotrowskie towarzystwo. Thivis był więc rad, że mógł uwolnić rohirrimskie konie i przywieść je do prawego właściciela. Również Cenric ucieszył się szalenie. Niektórzy mówili pozytywne rzeczy o marszałku, inni wprost przeciwnie, niemniej, jak każdy prawdziwy Eorling, marszałek traktował konie niczym istoty bliskie. Ucieszył się, a wraz z nim uradowali się jego dworzanie, słudzy i otaczające wodza rycerstwo Marchii. Od tego czasu Thovis z Brzozowego Szczytu stał się miłym gościem marszałka, mającym zawsze na Aldburskim dworcu wygodne łoże, ciepłą strawę oraz życzliwych przyjaciół.

A było to tym ważniejsze, że ambicja Thovisa sięgała daleko, zaś marzenia o odbudowie dawne potęgi rodu jeszcze dalej. Nie było to łatwe. Twierdza, na której lordowie Brzozowego Szczytu władali pograniczem nie spuszczając czujnego wejrzenia z Pól Celebrantu, zarosła krzakami. Uczty wyprawiane dla dzielnych wojowników, gdzie miód lał się strumieniami, piwo zaś rzeką, również przetrwały tylko wewnątrz pieśni. Pieśni, których również już nie śpiewano. Ale w sercu potomków włodarzy Brzozowego Szczytu nuta ambicji przetrwała, gotowa by się obudzić, jeśli tylko napotka właściwego człowieka. Thovis uważał się właśnie za kogoś takiego. Był Rohirrimem, dumnym ze swojego dziedzictwa Eorla, aczkolwiek na takiego raczej nie wyglądał. Spoglądając na niego z tyłu każdy najpierw spostrzegłby ciemną czuprynę, przyciętą na wysokości karku. Prawdziwi Rohirrimowie mieli włosy nie tylko długie, po ramiona lub nawet dłuższe, często splecione warkoczykami, ale przede wszystkim blond koloru lub rude. Ciemne włosy zdarzały się u krwi mieszanej, gdzie do krwi Eorla przydany został kusztyczek krwi dunlandzkiej. Czyżby więc Thovis był po trosze Dunlandczykiem? Mógłby tak oceniać ktoś patrzący od tyłu. Bowiem od przodu jasna karnacja oblicza oraz szaroniebieska źrenica oka zaprzeczały temu. Oblicze miał niezwykle regularne, nos prosty, usta pełne, ale niewielkie. Postawą chyba ustępował większości krajanów, ale jego ciało charakteryzowała harmonia oraz jakaś naturalna elegancja ruchu. Kim więc był, cudzoziemcem? Ach nie, wszak tylko Rohirrim mógł tak lekko siedzieć na koniu, tylko Rohirrim potrafiłby tak rozmawiać z końmi jakimś tajemnym językiem, tylko Rohirrim mógł tak się cieszyć cwałując ukwieconymi łąkami Ridermarchii. Pochodzenie młodzieńca skrywała więc jakaś tajemnica.

 
Kelly jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172