Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2014, 22:51   #81
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
- Zemsta nie leży w mojej naturze, ale rodzinie chłopaka należy się sprawiedliwość. Zanim jednak gdziekolwiek pójdziemy powinniśmy opatrzyć rany. Poszukajmy Eustachego i zapasów i albo wróćmy do miasta albo rozbijmy niedaleko obóz. Jeden uciekł więc możemy się spodziewać, że wrócą tu przynajmniej dwa razy większą siłą. A ja mam już nawet plan jak sobie z nimi poradzić.
Rottis zrobił małą pauzę po czym dodał.
- Nazywam się Rottis.-
Wojownik rozejrzał się za rysiem.
- Varis, gdzie się podział twój kołnierz?-
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 11-12-2014 o 18:42.
Baird jest offline  
Stary 05-12-2014, 02:46   #82
 
Ogryzek Szatana's Avatar
 
Reputacja: 1 Ogryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetny
Podróż zdawała się trwać wieczność, a samemu niewiele mógł w jej trakcie pomóc. Całym tropieniem zajął się Randal i jego leśni przyjaciele, Malakai był zaskoczony jak młodzik sprawnie wyznaczał kierunek. Nie było wątpliwości, że wie gdzie się kierować, a przynajmniej nie dawał po sobie tego poznać.

Las nie był przyjemnym miejscem, w powietrzu wisiał smród niebezpieczeństwa, ostatnimi czasu wiele plugawego stworzenia musiało się przedzierać tymi gęstwinami. Atmosfera była dołująca, ciężko powiedzieć czy to przez sam las, sytuację w okolicy czy też misję jaką sobie wyznaczyli. Im szli dalej, tym mniej prawdopodobne wydawało mu się odnalezienie dzieci - wręcz nierealne.

Marsz musiał być wyczerpujący, może niekoniecznie dla niego samego, kondycji Malakaiowi niejeden mógł pozazdrościć, jednak Jabadoock wraz z Randalem wyglądali na zmęczonych. Jeden miał krótkie nogi, nieprzystosowane do tak długich i szybkich wypraw, drugi zaś ciężko pracował w trakcie podróży, praktycznie kierując całą wyprawą.

Wieczorem dotarli do ponurego dębu. Bezwładna sylwetka zwisała z jego gałęzi, zaczepiona prosto za szyję. Mieli niedługo spocząć, ale najwyraźniej los zechciał inaczej. Widząc dodatkowe zabezpieczenia, jakimi pokrył się czarodziej, samemu przyjął bardziej stabilną postawę. Może samemu niczego nie dostrzegł, elfie oczy działały inaczej, niż ludzkie. Nie trzeba było czekać długo na potwierdzenie obaw, wisielec okazał się pułapką!

***


Dym rozniósł się w ich stronę. Malakai przestał oddychać i uskoczył w bok z dala od zagrożenia, jednak nie było to takie proste. Zaraz za trucizną, niczym kolejna linijka nut, poleciały strzały. Świsnęły prosto w stronę źródła czerwonego kłębu. Nie zastanawiał się długo, podziałał instynktownie - najbliższe źródło ataku nadeszło zza wzgórza, tam pośpiesznie skierował swoje kroki. Sunął przez trawę, jakby nie ciążył ziemi, błyskawicznie znalazł się obok goblina, co niestety skończyło się niemiłym rozczarowaniem.

Zielonoskóry humanoid dosięgnął pchnięciem Malakaia, gdyby nie szybka reakcja i unik, najpewniej leżałby, wykrwawiając się pod nogami podstępnego napastnika.
Magiczny pocisk przeciął przestrzeń pomiędzy nim a przeciwnikiem, zdobył cenną chwilę, którą wykorzystał najlepiej jak teraz potrafił - grzmotnął kijem goblina, a następnie nie przerywając obrotu, złamał jego chudy kark celnym kopnięciem. Słysząc nieprzyjemne trzaśnięcie, miał pewność, że ta istota już nikomu nie zagrozi, wykonał niezgrabny odwrót za duże drzewo, które mijał podczas szarży.

Przerażenie wymalowało się na jego twarzy, kiedy już znalazł się w bezpiecznej pozycji. Dopiero teraz spostrzegł, jak silnie ściska ranę. Powoli odkleił rękę pomazaną posoką. Jedno pchnięcie, tyle wystarczyło, żeby pozbawić go życia. Ledwie jedno, fartowne pchnięcie. Powinien zmieść tego goblina z powierzchni ziemi samym spojrzeniem, zamiast czuć się jak drapieżnik, był dla tego wyszczerzonego pokraki zwierzyną. Złość i gniew chciały napłynąć do jego głowy, ale wiedział doskonale, że niczego nie osiągnie w ten sposób, pora było schować dumę za pas.

***

Podchodził do towarzyszy powoli, trzymając się za zranione miejsce. Wyraźnie nie miał się najlepiej, biel obleciała jego lico, oczy zmęczonym tempem lustrowały otoczenie. Miał nadzieję, że to już koniec problemów, przynajmniej na jakąś chwilę, trzeba było oszacować straty i wyciągnąć coś z tego - jakby nie było - zwycięstwa. Śmierć druida była niespodziewana, nie widział co dokładnie się stało, zadziałał zanim pomyślał, teraz widział jaki to był błąd.
Koniec problemów? Bardzo się mylił.

Nie mógł uwierzyć, że Rottis zarżnął goblina. Wydawało się to bardziej nierealne od niedawnego starcia. Co on do cholery wyczyniał!?
― Rottisie ― zbliżał się do wojownika, powoli, lekko utykając od otrzymanej rany ― właśnie zaprzepaściłeś nasz jedyny trop i sens śmierci Randala. Wytarłeś sobie buty jego staraniami, nie jestem skory do oceniania innych, ale Ty dzisiaj objawiłeś się jako zwyczajny idiota. Najlepszym uhonorowaniem jego śmierci byłaby próba dokończenia naszego zadania z jego imieniem na ustach. Nie obchodzi mnie Twój plan, który ułożyłeś sobie w swojej przewiewnej główce, nie jesteśmy Twoimi przydupasami, takie sprawy MUSISZ uzgadniać z nami, jeżeli chcesz nas nazywać swoimi towarzyszami. Dobrze przemyśl czy i co chcesz dalej powiedzieć.

To były najostrzejsze słowa, jakie kiedykolwiek padły z ust Malakaia. Był wewnątrz wściekły, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Zachowywał spokój, wiedząc, że agresją niczego nie wskóra - ona tylko budzi jej więcej i mnoży się, eskalując do poziomu w którym niczego już nie można ustalić. Nie było im to potrzebne w sytuacji w jakiej się znaleźli.

Ciężko było stwierdzić, czy nie dostrzegł czy też zignorował niziołka. Całą swoją uwagę kierował teraz na Rottisa.
 
Ogryzek Szatana jest offline  
Stary 10-12-2014, 20:06   #83
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Pierwsza wyprawa zakończyła się fiaskiem. Śmiałkowie poznali smak porażki, krwi i bólu - rzeczy, które od tego momentu miały nieodmiennie towarzyszyć ich życiu, z czasem przyzwyczajając ich do egzystencji w nieludzkim, trudnym do pojęcia rozgoryczeniu, którego prędzej czy później doświadcza każdy awanturnik. Zmęczone oczy towarzyszy niemal pożerały Rottisa ze wściekłości. Wojownik postąpił bezmyślnie jak ktoś porażony szaleństwem, co rozpaliło pozostałych bohaterów do czerwoności. Do jego zamroczonego walką umysłu nie docierała rzeczywistość. Gorąca krew drużynników wrzała. Pomimo znużenia wulkaniczny temperament niektórych z nich eksplodował. Pojawiały się pierwsze niesnaski. Zaczerpnęli głęboki haust zimnego powietrza, żeby się uspokoić. Złościli się i klęli w myślach, ale wiedzieli, że jeśli chcą wrócić cało do Kamienia Grzmotów, muszą działać jak zwarty oddział. Jeśli rozsypią się jak rozsznurowana wiązka chrustu, czyhające z zębami i pazurami cienie zamienią ich w skomlące psy.

Perspektywa spędzenia nocy w lesie przyprawiała o dreszcze. Gromadził się zimny pot. Gorączka wędrówek ustąpiła pragnieniu przeżycia najbliższych godzin. Ciekawość świata przerodziła się w targające wnętrznościami obrzydzenie.


Przypłacili zwycięstwo krwią nieocenionego towarzysza, brawurowego Randala, którego dopiero co poznali, a już zmuszeni byli żegnać. Byli świadom, że zarówno on jak i inni druidzi wierzyli w cykl życia i śmierci do tego stopnia, że młodzieniec byłby rad, gdyby jego ciało i krew stanowiło pożywienie dla fauny i flory pradawnego królestwa, stąd też nie byli pewni, czy taszczyć zwłoki ze sobą, by zapewnić im cywilizowany pochówek, czy też zostawić je w lesie. Postanowili, że podejmą tę decyzję później. Posadzili nieboszczyka na Eustachym, którego odnaleźli niedaleko od miejsca zasadzki - wystraszony muł nie był na tyle bezmyślny, żeby uciekać w siną dal. Za to po Łacie nie było ani śladu.


O nowym członku drużyny słyszeli już co nieco od Jabadoocka. Za czarną czupryną krył się potomek rodu Knocklayów, sławnej w pewnych kręgach rodziny z miasta Suzail, zajmującej sie - eufemistycznie rzecz ujmując - ślusarstwem. Roztrzepany młodzieniec zerwał z rodzinną tradycją i wybrał życie świętego rycerza Arvoreen, aby naśladować bohaterskie wzorce wpajane mu do głowy przez zaprzyjaźnioną kapłankę. Nie zapomniał jednak o przyswajanym latami rzemiośle przodków, co czyniło go podwójnie przydatnym.


Los się do nich uśmiechnął - Liadon odnalazł schronienie. Grota leżała nad jeziorkiem chłodnej, orzeźwiającej i krystalicznie czystej wody. Chlusnęli sobie wodą w twarze, pobudzając się gwałtownie. Nachylony Eustachy głośno mlaskał nieopodal. Napili się - zabijanie było iście wysuszającym zajęciem. Jaskinia zdawała się być niezamieszkana i bezpieczna. Pieczarę rozświetlała blada, różnokolorowa poświata bijąca od nieznanego gatunku grzybów, których śmiałkowie woleli nie próbować. Światło nie było jednak na tyle mocne, żeby zastąpić szkarłatny blask ognia pochodni. Niebywałej wysokości kręte tunele w razie napadu były doskonałym miejscem do obrony. Mimo to nadal zachowywali się ostrożnie, jak gdyby oczekując wejścia jakiegoś ponurego kształtu zrodzonego w ciemności. Elfy zapadły w sen jak pantery, obserwujące szlak w oczekiwaniu na przechodzącego jelenia - ich uszy były czujne, kiedy oczy spały.

Jednemu z nich nie było dane przeżyć tej nocy - Jabadoock zmarł w wyniku zatrucia i wycieńczenia organizmu.


Połowa nocy minęła, gdy nagle rozległ się chichot, trująco słodki jak muzyka z piekła, napawający nieopisaną grozą. Towarzyszyły mu powarkiwania wilków, których ślepia błyszczały w ciemności jak zielone krzemienie prehistorycznych kotów.

- Poddajcie się bez walki, a nie zginiecie! - skrzekliwy krzyk rozniósł się po korytarzach.

Język przylgnął do podniebienia. Lekki dreszcz przebiegający po olbrzymim karku. Sparaliżowane twarze przypominające drewniane maski. Złożenie broni nie wchodziło w grę. Sami bogowie bledną na widok losu, jaki spotyka tych, których te kreatury biorą żywcem.

- Pięciu goblinów, cztery wilki - szepnął Liadon.

Kilka błyskawicznych ustaleń. Plan Varisa podziałał. Spuszczone przez gobliny wilki dały się nabrać na wyczarowany zapach surowego mięsa i krwi. Tunel rozbłysł magicznymi płomieniami buchającymi z rąk elfa, a reszta śmiałków dopełniła krwawej masakry. Rottis stał teraz oko w oko z dwoma drapieżnymi wilkami. A to dopiero początek...

Mapa

Inicjatywa:
1 Dalaury Knocklay
2 Varis Nailo
3 Liadon Galanodel
4 Malakai
5 Wilki
6 Rottis Blechner
7 Gobliny

Odpoczynek:
Elfy po pełnym odpoczynku, reszta również max HP (na zasadach rzucania HD podczas krótkiego odpoczynku).
Life Index Chart dla większości bez zmian (długi odpoczynek przerwany), a elfy -1 krzyżyk.
Elfy odzyskują 1 punkt CON.




Rzuty obronne:
STR -1
DEX +2
CON +0
INT +0
WIS -1
CHA -1

Klasa pancerza:
AC łucznika za kamieniem i za drzewami: 18 (+5 osłona trzy czwarte ciała)
AC skrytych za ścianami: 15 (+2 tarcza), 17 (+2 z osłony przeciw dystansowym)

Punkty Życia:
w hełmie z podkówek 6/6
w bandanie 6/12
okryty czerwoną peleryną 11/11
w garnku 6/6
bez ucha 7/7




Rzuty obronne:
STR +1
DEX +2
CON +1
INT -4
WIS +1
CHA -2

Klasa Pancerza: 13, 15 (+2 przeciw atakom dystansowym)

Punkty Życia:
Szary 2/11
Biały 7/7
Bez ogona 0/10
Czarne plamy 0/12

specjalne: percepcja +3 i z advantage



 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman
Lord Cluttermonkey jest offline  
Stary 10-12-2014, 20:40   #84
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
W mroku nocy mogło czaić się znacznie większe niebezpieczeństwo niż grupa goblinów czekających w zasadzce. Trzeba było rozbić obóz, najlepiej w jakimś osłoniętym miejscu. Varis rozglądał się bacznie po okolicy, starając się przy tym nie stracić towarzyszy z oczu. Cały czas kotłowały się w nim rozżalenie, gniew i strach, dając prawdziwie wybuchową mieszankę. Musiał trochę ochłonąć, a pod pretekstem poszukiwania miejsca na obozowisko mógł trzymać się z dala od towarzyszy. Jednak to Liadon znalazł miejsce na obozowisko, i to miejsce niemal idealne.
Przy jaskini czarodziej uspokoił się nieco. Pomógł ściągnąć z muła ciało Randala i zanieść je do jednego z korytarzy. Odprawił rytuał wzywający nuro i kazał mu zadbać o rozpakowanie plecaków i przygotowanie posłań dla drużyny. Gdy inni zbierali chrust Varis zabezpieczył czarem wejście do jaskini, teraz nic większego od myszy nie mogło dostać się do niej niepostrzeżenie, co więcej skonstruował zaklęcie tak żeby szczury i nietoperze nie powodowały fałszywego alarmu. Zajęło mu to kilkanaście minut, a gdy skończył Liadon kładł właśnie ostatnie gałęzie na przygotowanym do rozpalenia stosie. Czarodziej jednym gestem rozpalił ognisko.
~ Rottis, Liadon, czy moglibyście wyciąć jakieś kolczaste krzaki, którymi zastawilibyśmy wejście? Zawsze to jakaś przeszkoda gdyby ktoś nieproszony chciał dostać się do środka. ~ elf zapytał wojowników. Byli silniejsi i mieli miecze, więc mogli zrobić to szybko.

***

~ Przepraszam że wcześniej cię zignorowałem, jednak utrata towarzysza i cała ta zasadzka źle na mnie wpłynęły, a nie chciałem wyładowywać złego humoru na tobie. ~ Varis podszedł do niziołka, który właśnie zasiadł obok gnoma. ~ Jeszcze raz przepraszam za moje maniery. Jestem Varis Nailo, czarodziej z Evereski. ~ elf skłonił się, przykładając lewą dłoń do serca, prawą, wyciągając w stronę rozmówcy. ~ Słyszeliśmy już bardzo wiele o twoich czynach, Jabadoock opowiadał nam o twej odwadze i zdolnościach. Rad jestem że możemy powitać cię w naszej drużynie. Nie będę wam już przeszkadzał, zapewne macie sobie wiele do powiedzenia. ~ Varis spojrzał na pobladłą i ściągniętą bólem twarz gnoma. ~ Choć może będzie lepiej jeżeli Jabba położy się wcześniej, nie wygląda zbyt dobrze. ~ czarodziej skierował się do Rottisa.
~ Rottisie przepraszam za mój wybuch i zbyt ostre słowa. Mam nadzieję że następnym razem obydwaj okażemy większe opanowanie, ty przy sięganiu za nóż, ja przy krytyce czyjegoś postępowania. Nie żyw do mnie proszę urazy. ~ elf skłonił się lekko, składając złożone dłonie na piersi.
Varis zasiadł przy ognisku sięgając po rację podróżną. Czarem poprawił jej smak i zaproponował że zrobi to samo z jedzeniem towarzyszy. Normalnie rozmawialiby beztrosko, ale po ostatnich wydarzeniach nikt nie miał na to ochoty. Elf kazał nuro posprzątać po posiłku, a sam udał się nad jezioro gdzie wziął zimną, ale odświeżającą kąpiel i czarami oczyścił ubranie. Przez cały wieczór nie mógł pozbyć się przeczucia że wydarzy się coś złego, więc nie kończył działania magii chroniącej go przed ranami. Następnie udał się wraz z innymi do jaskini, gdzie zapadł w trans.

***

Właśnie kończył odpoczynek, gdy ciszę nocy przerwał złośliwy chichot, a następnie ultimatum wyskrzeczane przez goblina. W obozowisku zakotłowało się jak w kopniętym mrowisku. Wojownicy rzucili się zakładać zdjęte do snu zbroje, Malakai i Varis pomagali im dopinać pospiesznie sprzączki i wiązać rzemienie. Tylko jedna osoba nie podniosła się z posłania. Varis porzucił Rottisa i podbiegł do posłania Jabadoocka. Przyklęknął i chwycił gnoma za ramię. Ciało było już zimne a na poczerniałych ustach kapłana widniała krew, widać trucizna której nawdychał się w zasadzce zniszczyła mu płuca i zmarł we śnie. Na twarzy gnoma malował się spokój.
~ Jabadoock nie żyje. ~ Varis z wysiłkiem opanował się przed przeklinaniem. Zły los nadal ich prześladował, w przeciągu zaledwie kilku godzin stracili dwu członków drużyny. Co gorsza akurat tych którzy mogli leczyć rannych. Nie byłe jednak czasu na żal, powarkiwania wilków i zgrzytliwe głosy nawołujących się goblinów poganiały bezlitośnie. Elf odetchnął głęboko i skorzystał z nauk elfich mędrców by odsunąć od siebie uczucia. Uspokoił się i zastanowił co trzeba zrobić. Jakby tylko na to czekało, z głębin pamięci wynurzyło się wspomnienie nudnego tekstu o strategii i taktyce, który kazał mu przeczytać jeden z nauczycieli. „(...)jeżeli jego wojska są skupione, rozprosz je(...)”. Wiedział już co zrobić.
~ Malakai potrzebuję derki Eustachego, mógłbyś ją przynieść? Dalaury, widzisz tą wnękę? Jeżeli zdołasz schowaj się tam, zaatakujesz wroga z drugiej strony gdy do nas dotrze. Rottisie, nuro rzućcie trochę chrustu pod tamtą ścianę. Zróbcie jak mówię, mam plan. ~ głos czarodzieja był zdecydowany i dźwięczała w nim stal. Udało mu się ich przekonać, choć nie obyło się bez narzekań i zdziwionych spojrzeń.
Varis rozpalał podawane mu pochodnie, podobnie postąpił z małym ogniskiem które oświetliło wejście. Teraz mogli walczyć. Czarodziej zaczął rzucać czar na derkę zdjętą z muła, do zapachu spoconego zwierzęcia dołączyła woń krwistego, niewysmażonego steku. Elf cisnął zwiniętą derkę w stronę wejścia, wywołał kilka podmuchów wiatru, które poruszyły płomieniami pochodni i wywiały zapach na zewnątrz.
~ Wabię wilki, gdy wbiegną rzucę czar i wycofam się za Rottisa. Teraz czekamy, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to za chwilę... ~ Varis nie zdążył dokończyć wywodu. Jakiś goblin wrzasnął przeraźliwie, a wilki zaczęły charczeć, jakby obroże wpijały im się w gardła. Krzyki goblinów przybrały na sile i dał się słyszeć chrobot pazurów na kamieniach. Dwa wilki przeskoczyły przez improwizowaną zaporę. Dał się słyszeć donośny dźwięk dzwonka, gdy zadziałał czar. Wilki rzuciły się w stronę drużyny. Brudne, wygłodzone bestie, o potężnych szczękach i ostrych kłach. Varis poczekał aż się zbliżą i wykrzyczał słowa czaru.
~ Valignatir cha'sidic! ~ z jego rozłożonych dłoni buchnęły płomienie, w grocie przez chwilę zrobiło się jasno jak w dzień. Wilki gwałtownie przypadły do ziemi unikając najpoważniejszych ran, ale i tak na ich ciałach pojawiły się oparzenia. W grocie zaśmierdziało spalonym futrem i mięsem, a powietrze rozdarły skowyty bólu.
~ Wasza kolej! ~ krzyknął czarodziej cofając się z pierwszej linii. Brzęknęła cięciwa, ale strzała tylko przemknęła pomiędzy dwoma wilkami i skrzesała iskrę na kamieniu. Liadon potrząsnął głową i założył kolejną strzałę, wyglądało na to że czar na chwilę go oślepił uniemożliwiając wycelowanie.

Malakai ruszył do przodu, widząc że czarodziej nadal zagradza mu drogę wykorzystał kij jak tyczkę i przeskoczył nad nim, szorując plecami o sklepienie groty. Już spadając wydał mrożący krew w żyłach okrzyk i potężnym kopnięciem strzaskał czaszkę wilka w czarne plamy.

Dalaury całkowicie zaskoczył bestię bez ogona. Niziołek wypadł z cienia i kilku susach dopadł przeciwnika. Błysnęło ostrze i świetnie wymierzone pchnięcie przeszło między żebrami sięgając serca. Z pyska wilka buchnęła krew i zwierzę ze skowytem padło w drgawkach na podłogę.

Rottis zasłonił się tarczą i z okrzykiem zaszarżował na kolejne wilki które dopiero co wbiegły do jaskini. Dopadł pierwszego z nich, potężną bestię o pysku pokrytym bliznami i ciął z góry. Wilk odskoczył w lewo, jednak nie udało mu się zmylić wojownika. Rottis przeniósł ciężar ciała na lewą nogę i zmienił gładko kierunek cięcia. Esmeralda wyryła krwawą bruzdę na grzbiecie zwierzęcia. Wilk upadł na ziemię, jednak podniósł się niemal natychmiast. Wojownik miał teraz przed sobą dwie wściekłe i żądne krwi bestie.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 10-12-2014 o 21:54.
Balzamoon jest offline  
Stary 10-12-2014, 22:00   #85
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Dwa wilki padły. Niewiele myśląc Dalaury rzucił się na kolejnych przeciwników. Z przenikliwym okrzykiem Arvoreen! wpadł na szarego wilka i jednym celnym ciosem rozpłatał mu gardziel.

 
Quelnatham jest offline  
Stary 10-12-2014, 23:22   #86
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem który wymyślił Varis. Trzy wilki leżały już martwe, został tylko jeden a nikt z drużyny nie odniósł najmniejszej rany. Teraz trzeba było zwabić w pułapkę gobliny. Umysł elfa pracował na najwyższych obrotach.
~ Gobliny muszą pomyśleć że wilki zabiły co najmniej kilku z nas, wtedy przyjdą nie przygotowane. Liadon wyj jak wilk i warcz głośno, Malakai, wrzaśnij jakbyś umierał. Ja za chwilę będę wołał o pomoc, tylko pomogę z tym wilkiem. ~ zawołał czarodziej, starając stonować swój głos tak, aby nie dało się słyszeć tych słów poza jaskinią.
~ Ixen bluthel. ~ ognisty pocisk przeleciał przez jaskinię i przemknął tuż nad karkiem zwierzęcia, zastawiając ścieżkę spalonego białego futra i poparzonego mięsa od karku aż po ogon. Wilk zaskowyczał przejmująco.
~ Pomóżcie mi, zabierzcie tą bestię, on... aghhhhhh! ~ zawył głośno elf mając nadzieję że odległość i zdradziecka akustyka jaskini zdołają zamaskować jego braki w sztuce aktorskiej. Następnie rzucił się pędem do korytarza w którym złożyli zwłoki Randala. Przyjaciel, choć martwy, mógł oddać im jeszcze jedną przysługę.






 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 11-12-2014 o 00:44.
Balzamoon jest offline  
Stary 11-12-2014, 00:11   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plany czasami miały to do siebie, że się sypały, gdy tylko doszło do ich realizacji. Czasami jednak wszystko szło jak po maśle... i to było najbardziej zaskakujące.

Trzy wilki padły, został już tylko jeden, ranny. Liadon przesunął się nieco, a potem strzelił, by skrócić cierpienia biednego zwierzaka.

Mapa
Atak: k20+7=17
Obrażenia: k8+3=5
Biały wilk żegna się z życiem

 
Kerm jest offline  
Stary 11-12-2014, 02:42   #88
 
Ogryzek Szatana's Avatar
 
Reputacja: 1 Ogryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetnyOgryzek Szatana jest po prostu świetny
Noc zapowiadała się na bardzo długą. Malakai wiedział, że nie będzie w stanie spokojnie zmrużyć oczu, gobliny, śmierć druida, do tego wszystkiego Jabadoock nie miał się najlepiej. Podróż połączona z trucizną odcisnęły znaczące piętno na gnomie, nawet moce nadane przez jego boginię nie były w stanie mu pomóc. Potrzebował dużo odpoczynku, a tego nie mogli być pewni.

Kiedy rozbili obóz, Malakai niewiele rozmawiał z innymi, ciągle doglądał kapłana - gorączka nasilała się, cera straciła kolor. Znalazł jedynie chwilę czasu na przywitanie się z Knocklayem, niziołczym paladynem, który niedawno przyłączył się do nich. Niestety, trapiąca Jabadoocka choroba była poza zasięgiem również jego możliwości, mógł jedynie częściowo uśmierzyć cierpienia gnoma. Pozostały im tylko zioła, które Randal trzyma ze sobą oraz znikoma wiedza jak przekształcić je w niezbędne medykamenty.

Rozprostowując nogi od siedzenia przy gnomie, usłyszał elfiego czarodzieja, jak rozmawia z Rottisem.
― Rottisie przepraszam za mój wybuch i zbyt ostre słowa. Mam nadzieję, że następnym razem obydwaj okażemy większe opanowanie, ty przy sięganiu za nóż, ja przy krytyce czyjegoś postępowania. Nie żyw do mnie proszę urazy.
― Do mnie również ― dodał Malakai ― chociaż nie wycofuję tego, co powiedziałem, ponieważ uznaję to za rację. Niech niesnaski będą dla nas lekcją na przyszłość, a nie powodem do podziałów.
Po tych słowach, wystawił do wojownika pięść, by przybić z nim przysłowiowego żółwika na zgodę.

***

― Jabadoock, religijny fanatyku, coraz z Tobą gorzej, na pewno nie byłbym w stanie tego przed Tobą ukryć, nawet nie spróbuję. Nie masz sił, żeby powiedzieć chociaż jedno słowo, gorączka się nasila, dostajesz drgawek. Twoje ciało jest takie słabe, podatne ― spojrzał na swoją dłoń ― tak samo, jak moje. Wiesz, co jest w tym dziwne? Że nie ma takiej ceny na świecie, jaką chciałbym zapłacić, żeby móc powrócić do poprzedniego wcielenia. Nie zasłużyłem na to, na powrót, nie odkupiłem swoich win. Nie zrobiłem jeszcze niczego szczególnego odkąd jestem człowiekiem. Nie potrafię nawet odczuwać żalu z powodu śmierci Randala. Jest mi ona tak samo obojętna, jak życie goblina, które wczoraj odebrałem. Targają mną emocje, ale to niemoc, brak siły, nie zaś przywiązanie i bliskość drugiej osoby. Chcę wzlecieć, ale nie mogę i to właśnie powoduje we mnie złość… i lęk. Czasami chciałbym zaczerpnąć przynajmniej trochę Twojego ducha, spojrzeć na świat innymi oczami. Dla mnie wszyscy są jak nic niewarte mrówki, podczas gdy Ty patrzysz przez pryzmat wiary, a ona daje każdemu równe szanse. Obym nie zapomniał tego co powiedziałem.

Szeptał klęcząc nad towarzyszem, który miał się coraz gorzej.
― Czuję, że Twoja Księżycowa Pani upomni się o Ciebie tej nocy, Jabadoocku.



***

Walka trwała w najlepsze. Właśnie odparli natarcie wilków, czekały już tylko te paskudne gobliny. Czterech, pięciu? Malakai nie był pewny ilu dokładnie wymienił Liadon, wszystko działo się bardzo szybko, głównie wykonywał polecenia Varisa. Poprzednio przeszarżował, teraz chciał sprawdzić jak to jest podążać za czyimś rozkazem.

― Cholerne wilki, rozszarpały mi nogę! ― Zasyczał z bólu ― Z czego się śmiejesz, idioto!?
Spodobał mu się pomysł czarodzieja, to ciekawe, jak silny może udawać słabego, żeby zmylić przeciwnika. Wydał z siebie kilka bolesnych zawyć, a nawet przewrócił się teatralnie, żeby do całego przedstawienia dodać odrobinę dźwięku. Widząc jednak gdzie popędził Varis, ruszył za nim.

Kiedy mag zaczął podnosić zwłoki druida, Malakai chwycił go za nadgarstek i pokiwał sprzecznie głową. Taktyka elfa musiał stanąć na tym punkcie, nie było opcji, żeby bezcześcili zwłoki Randala - tutaj plan zaszedł za daleko. Może samemu nie żywił ciepłych uczuć do poległego, wiedział, że zmarłemu należy się odpoczynek i że nie byli w tak desperackiej sytuacji, aby posuwać się do takiego kroku.

MAPKA


 

Ostatnio edytowane przez Ogryzek Szatana : 11-12-2014 o 02:45. Powód: mapka
Ogryzek Szatana jest offline  
Stary 11-12-2014, 16:31   #89
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Rottis ubił jednego wilka, a jego towarzysze idąc jego przykładem zabili kolejne. W krótce na ziemi leżały cztery lekko przypalone truchła wilków.
Nagle za plecami powstały jakieś niepokoje. Varis chciał użyć do czegoś ciała druida, może by użyć go jako przynętę, ale mnich miał co do tego opory. Dodatkowy pomysł Varisa by wydać z siebie okrzyki porażki natchnął wojownika iście łotrowskim planem. Blechner wysmarował się krwią szarego wilka na twarzy i podniósł go kładąc sobie łapy martwej bestii na barki. Z niemalże teatralną gracją wojownik zrobił kilka kroków w stronę wyjścia krzycząc w niebo głosy - Pomocy! Ratujcie!!! Aaaaahhhh!!!!!!- Dla efektu Rottis poruszył drugą ręką głowę bestii przy swojej twarzy niczym marionetkarz, a następnie padł na ziemie z szarym wilkiem przykrywającym go swoim cielskiem.
- Na cycki Tiamat. Ależ on cuchnie.- Powiedział pod nosem tak by gobliny go nie usłyszały.

http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=95740
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 11-12-2014 o 16:34.
Baird jest offline  
Stary 11-12-2014, 18:25   #90
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Śmiałkowie jak tylko potrafili, wydawali odgłosy walki przypominające raczej te dochodzące z rzeźni, niż z pola bitwy. Udawane krzyki, jęki i rzężenia konających rozbrzmiewały porażająco. Śmiertelną ciszę na zewnątrz jaskini wkrótce przecięły chaotyczne krzyki. Podstęp się udał. Nadciągający tyralierzy najwidoczniej nie zdawali sobie sprawy z deszczu śmierci, jaki spotkał ich krwiożerczych pupili. Tunele jaskini niosły zdeformowane echo zniecierpliwionego tupotu małych stóp, podnieconego małpiego języka, chichotów i rytmicznego uderzania żelazem o drewniane tarcze.


Rzuty obronne:
STR -1
DEX +2
CON +0
INT +0
WIS -1
CHA -1

Klasa pancerza: 15, 17 (+2 z osłony przeciw dystansowym, jak wybierany jest dalej stojący cel w kolumnie cel lub goblin zaangażowany w walkę wręcz)

Punkty Życia:
w hełmie z podkówek 6/6
w bandanie 6/12
okryty czerwoną peleryną 11/11
w garnku 6/6
bez ucha 7/7

 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 11-12-2014 o 23:00.
Lord Cluttermonkey jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172