|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-12-2014, 22:51 | #81 |
Reputacja: 1 | - Zemsta nie leży w mojej naturze, ale rodzinie chłopaka należy się sprawiedliwość. Zanim jednak gdziekolwiek pójdziemy powinniśmy opatrzyć rany. Poszukajmy Eustachego i zapasów i albo wróćmy do miasta albo rozbijmy niedaleko obóz. Jeden uciekł więc możemy się spodziewać, że wrócą tu przynajmniej dwa razy większą siłą. A ja mam już nawet plan jak sobie z nimi poradzić. Rottis zrobił małą pauzę po czym dodał. - Nazywam się Rottis.- Wojownik rozejrzał się za rysiem. - Varis, gdzie się podział twój kołnierz?-
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 11-12-2014 o 18:42. |
05-12-2014, 02:46 | #82 |
Reputacja: 1 |
|
10-12-2014, 20:06 | #83 |
Reputacja: 1 | Pierwsza wyprawa zakończyła się fiaskiem. Śmiałkowie poznali smak porażki, krwi i bólu - rzeczy, które od tego momentu miały nieodmiennie towarzyszyć ich życiu, z czasem przyzwyczajając ich do egzystencji w nieludzkim, trudnym do pojęcia rozgoryczeniu, którego prędzej czy później doświadcza każdy awanturnik. Zmęczone oczy towarzyszy niemal pożerały Rottisa ze wściekłości. Wojownik postąpił bezmyślnie jak ktoś porażony szaleństwem, co rozpaliło pozostałych bohaterów do czerwoności. Do jego zamroczonego walką umysłu nie docierała rzeczywistość. Gorąca krew drużynników wrzała. Pomimo znużenia wulkaniczny temperament niektórych z nich eksplodował. Pojawiały się pierwsze niesnaski. Zaczerpnęli głęboki haust zimnego powietrza, żeby się uspokoić. Złościli się i klęli w myślach, ale wiedzieli, że jeśli chcą wrócić cało do Kamienia Grzmotów, muszą działać jak zwarty oddział. Jeśli rozsypią się jak rozsznurowana wiązka chrustu, czyhające z zębami i pazurami cienie zamienią ich w skomlące psy. |
10-12-2014, 20:40 | #84 |
Reputacja: 1 | W mroku nocy mogło czaić się znacznie większe niebezpieczeństwo niż grupa goblinów czekających w zasadzce. Trzeba było rozbić obóz, najlepiej w jakimś osłoniętym miejscu. Varis rozglądał się bacznie po okolicy, starając się przy tym nie stracić towarzyszy z oczu. Cały czas kotłowały się w nim rozżalenie, gniew i strach, dając prawdziwie wybuchową mieszankę. Musiał trochę ochłonąć, a pod pretekstem poszukiwania miejsca na obozowisko mógł trzymać się z dala od towarzyszy. Jednak to Liadon znalazł miejsce na obozowisko, i to miejsce niemal idealne. Przy jaskini czarodziej uspokoił się nieco. Pomógł ściągnąć z muła ciało Randala i zanieść je do jednego z korytarzy. Odprawił rytuał wzywający nuro i kazał mu zadbać o rozpakowanie plecaków i przygotowanie posłań dla drużyny. Gdy inni zbierali chrust Varis zabezpieczył czarem wejście do jaskini, teraz nic większego od myszy nie mogło dostać się do niej niepostrzeżenie, co więcej skonstruował zaklęcie tak żeby szczury i nietoperze nie powodowały fałszywego alarmu. Zajęło mu to kilkanaście minut, a gdy skończył Liadon kładł właśnie ostatnie gałęzie na przygotowanym do rozpalenia stosie. Czarodziej jednym gestem rozpalił ognisko. ~ Rottis, Liadon, czy moglibyście wyciąć jakieś kolczaste krzaki, którymi zastawilibyśmy wejście? Zawsze to jakaś przeszkoda gdyby ktoś nieproszony chciał dostać się do środka. ~ elf zapytał wojowników. Byli silniejsi i mieli miecze, więc mogli zrobić to szybko. *** ~ Przepraszam że wcześniej cię zignorowałem, jednak utrata towarzysza i cała ta zasadzka źle na mnie wpłynęły, a nie chciałem wyładowywać złego humoru na tobie. ~ Varis podszedł do niziołka, który właśnie zasiadł obok gnoma. ~ Jeszcze raz przepraszam za moje maniery. Jestem Varis Nailo, czarodziej z Evereski. ~ elf skłonił się, przykładając lewą dłoń do serca, prawą, wyciągając w stronę rozmówcy. ~ Słyszeliśmy już bardzo wiele o twoich czynach, Jabadoock opowiadał nam o twej odwadze i zdolnościach. Rad jestem że możemy powitać cię w naszej drużynie. Nie będę wam już przeszkadzał, zapewne macie sobie wiele do powiedzenia. ~ Varis spojrzał na pobladłą i ściągniętą bólem twarz gnoma. ~ Choć może będzie lepiej jeżeli Jabba położy się wcześniej, nie wygląda zbyt dobrze. ~ czarodziej skierował się do Rottisa. ~ Rottisie przepraszam za mój wybuch i zbyt ostre słowa. Mam nadzieję że następnym razem obydwaj okażemy większe opanowanie, ty przy sięganiu za nóż, ja przy krytyce czyjegoś postępowania. Nie żyw do mnie proszę urazy. ~ elf skłonił się lekko, składając złożone dłonie na piersi. Varis zasiadł przy ognisku sięgając po rację podróżną. Czarem poprawił jej smak i zaproponował że zrobi to samo z jedzeniem towarzyszy. Normalnie rozmawialiby beztrosko, ale po ostatnich wydarzeniach nikt nie miał na to ochoty. Elf kazał nuro posprzątać po posiłku, a sam udał się nad jezioro gdzie wziął zimną, ale odświeżającą kąpiel i czarami oczyścił ubranie. Przez cały wieczór nie mógł pozbyć się przeczucia że wydarzy się coś złego, więc nie kończył działania magii chroniącej go przed ranami. Następnie udał się wraz z innymi do jaskini, gdzie zapadł w trans. *** Właśnie kończył odpoczynek, gdy ciszę nocy przerwał złośliwy chichot, a następnie ultimatum wyskrzeczane przez goblina. W obozowisku zakotłowało się jak w kopniętym mrowisku. Wojownicy rzucili się zakładać zdjęte do snu zbroje, Malakai i Varis pomagali im dopinać pospiesznie sprzączki i wiązać rzemienie. Tylko jedna osoba nie podniosła się z posłania. Varis porzucił Rottisa i podbiegł do posłania Jabadoocka. Przyklęknął i chwycił gnoma za ramię. Ciało było już zimne a na poczerniałych ustach kapłana widniała krew, widać trucizna której nawdychał się w zasadzce zniszczyła mu płuca i zmarł we śnie. Na twarzy gnoma malował się spokój. ~ Jabadoock nie żyje. ~ Varis z wysiłkiem opanował się przed przeklinaniem. Zły los nadal ich prześladował, w przeciągu zaledwie kilku godzin stracili dwu członków drużyny. Co gorsza akurat tych którzy mogli leczyć rannych. Nie byłe jednak czasu na żal, powarkiwania wilków i zgrzytliwe głosy nawołujących się goblinów poganiały bezlitośnie. Elf odetchnął głęboko i skorzystał z nauk elfich mędrców by odsunąć od siebie uczucia. Uspokoił się i zastanowił co trzeba zrobić. Jakby tylko na to czekało, z głębin pamięci wynurzyło się wspomnienie nudnego tekstu o strategii i taktyce, który kazał mu przeczytać jeden z nauczycieli. „(...)jeżeli jego wojska są skupione, rozprosz je(...)”. Wiedział już co zrobić. ~ Malakai potrzebuję derki Eustachego, mógłbyś ją przynieść? Dalaury, widzisz tą wnękę? Jeżeli zdołasz schowaj się tam, zaatakujesz wroga z drugiej strony gdy do nas dotrze. Rottisie, nuro rzućcie trochę chrustu pod tamtą ścianę. Zróbcie jak mówię, mam plan. ~ głos czarodzieja był zdecydowany i dźwięczała w nim stal. Udało mu się ich przekonać, choć nie obyło się bez narzekań i zdziwionych spojrzeń. Varis rozpalał podawane mu pochodnie, podobnie postąpił z małym ogniskiem które oświetliło wejście. Teraz mogli walczyć. Czarodziej zaczął rzucać czar na derkę zdjętą z muła, do zapachu spoconego zwierzęcia dołączyła woń krwistego, niewysmażonego steku. Elf cisnął zwiniętą derkę w stronę wejścia, wywołał kilka podmuchów wiatru, które poruszyły płomieniami pochodni i wywiały zapach na zewnątrz. ~ Wabię wilki, gdy wbiegną rzucę czar i wycofam się za Rottisa. Teraz czekamy, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to za chwilę... ~ Varis nie zdążył dokończyć wywodu. Jakiś goblin wrzasnął przeraźliwie, a wilki zaczęły charczeć, jakby obroże wpijały im się w gardła. Krzyki goblinów przybrały na sile i dał się słyszeć chrobot pazurów na kamieniach. Dwa wilki przeskoczyły przez improwizowaną zaporę. Dał się słyszeć donośny dźwięk dzwonka, gdy zadziałał czar. Wilki rzuciły się w stronę drużyny. Brudne, wygłodzone bestie, o potężnych szczękach i ostrych kłach. Varis poczekał aż się zbliżą i wykrzyczał słowa czaru. ~ Valignatir cha'sidic! ~ z jego rozłożonych dłoni buchnęły płomienie, w grocie przez chwilę zrobiło się jasno jak w dzień. Wilki gwałtownie przypadły do ziemi unikając najpoważniejszych ran, ale i tak na ich ciałach pojawiły się oparzenia. W grocie zaśmierdziało spalonym futrem i mięsem, a powietrze rozdarły skowyty bólu. ~ Wasza kolej! ~ krzyknął czarodziej cofając się z pierwszej linii. Brzęknęła cięciwa, ale strzała tylko przemknęła pomiędzy dwoma wilkami i skrzesała iskrę na kamieniu. Liadon potrząsnął głową i założył kolejną strzałę, wyglądało na to że czar na chwilę go oślepił uniemożliwiając wycelowanie. Malakai ruszył do przodu, widząc że czarodziej nadal zagradza mu drogę wykorzystał kij jak tyczkę i przeskoczył nad nim, szorując plecami o sklepienie groty. Już spadając wydał mrożący krew w żyłach okrzyk i potężnym kopnięciem strzaskał czaszkę wilka w czarne plamy. Dalaury całkowicie zaskoczył bestię bez ogona. Niziołek wypadł z cienia i kilku susach dopadł przeciwnika. Błysnęło ostrze i świetnie wymierzone pchnięcie przeszło między żebrami sięgając serca. Z pyska wilka buchnęła krew i zwierzę ze skowytem padło w drgawkach na podłogę. Rottis zasłonił się tarczą i z okrzykiem zaszarżował na kolejne wilki które dopiero co wbiegły do jaskini. Dopadł pierwszego z nich, potężną bestię o pysku pokrytym bliznami i ciął z góry. Wilk odskoczył w lewo, jednak nie udało mu się zmylić wojownika. Rottis przeniósł ciężar ciała na lewą nogę i zmienił gładko kierunek cięcia. Esmeralda wyryła krwawą bruzdę na grzbiecie zwierzęcia. Wilk upadł na ziemię, jednak podniósł się niemal natychmiast. Wojownik miał teraz przed sobą dwie wściekłe i żądne krwi bestie.
__________________ "Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą." Fryderyk Nietzsche Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 10-12-2014 o 21:54. |
10-12-2014, 22:00 | #85 |
Reputacja: 1 | Dwa wilki padły. Niewiele myśląc Dalaury rzucił się na kolejnych przeciwników. Z przenikliwym okrzykiem Arvoreen! wpadł na szarego wilka i jednym celnym ciosem rozpłatał mu gardziel. |
10-12-2014, 23:22 | #86 |
Reputacja: 1 | Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem który wymyślił Varis. Trzy wilki leżały już martwe, został tylko jeden a nikt z drużyny nie odniósł najmniejszej rany. Teraz trzeba było zwabić w pułapkę gobliny. Umysł elfa pracował na najwyższych obrotach. ~ Gobliny muszą pomyśleć że wilki zabiły co najmniej kilku z nas, wtedy przyjdą nie przygotowane. Liadon wyj jak wilk i warcz głośno, Malakai, wrzaśnij jakbyś umierał. Ja za chwilę będę wołał o pomoc, tylko pomogę z tym wilkiem. ~ zawołał czarodziej, starając stonować swój głos tak, aby nie dało się słyszeć tych słów poza jaskinią. ~ Ixen bluthel. ~ ognisty pocisk przeleciał przez jaskinię i przemknął tuż nad karkiem zwierzęcia, zastawiając ścieżkę spalonego białego futra i poparzonego mięsa od karku aż po ogon. Wilk zaskowyczał przejmująco. ~ Pomóżcie mi, zabierzcie tą bestię, on... aghhhhhh! ~ zawył głośno elf mając nadzieję że odległość i zdradziecka akustyka jaskini zdołają zamaskować jego braki w sztuce aktorskiej. Następnie rzucił się pędem do korytarza w którym złożyli zwłoki Randala. Przyjaciel, choć martwy, mógł oddać im jeszcze jedną przysługę.
__________________ "Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą." Fryderyk Nietzsche Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 11-12-2014 o 00:44. |
11-12-2014, 00:11 | #87 |
Administrator Reputacja: 1 | Plany czasami miały to do siebie, że się sypały, gdy tylko doszło do ich realizacji. Czasami jednak wszystko szło jak po maśle... i to było najbardziej zaskakujące. Trzy wilki padły, został już tylko jeden, ranny. Liadon przesunął się nieco, a potem strzelił, by skrócić cierpienia biednego zwierzaka. |
11-12-2014, 02:42 | #88 |
Reputacja: 1 |
|
11-12-2014, 16:31 | #89 |
Reputacja: 1 | Rottis ubił jednego wilka, a jego towarzysze idąc jego przykładem zabili kolejne. W krótce na ziemi leżały cztery lekko przypalone truchła wilków. Nagle za plecami powstały jakieś niepokoje. Varis chciał użyć do czegoś ciała druida, może by użyć go jako przynętę, ale mnich miał co do tego opory. Dodatkowy pomysł Varisa by wydać z siebie okrzyki porażki natchnął wojownika iście łotrowskim planem. Blechner wysmarował się krwią szarego wilka na twarzy i podniósł go kładąc sobie łapy martwej bestii na barki. Z niemalże teatralną gracją wojownik zrobił kilka kroków w stronę wyjścia krzycząc w niebo głosy - Pomocy! Ratujcie!!! Aaaaahhhh!!!!!!- Dla efektu Rottis poruszył drugą ręką głowę bestii przy swojej twarzy niczym marionetkarz, a następnie padł na ziemie z szarym wilkiem przykrywającym go swoim cielskiem. - Na cycki Tiamat. Ależ on cuchnie.- Powiedział pod nosem tak by gobliny go nie usłyszały. http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=95740
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 11-12-2014 o 16:34. |
11-12-2014, 18:25 | #90 |
Reputacja: 1 | Śmiałkowie jak tylko potrafili, wydawali odgłosy walki przypominające raczej te dochodzące z rzeźni, niż z pola bitwy. Udawane krzyki, jęki i rzężenia konających rozbrzmiewały porażająco. Śmiertelną ciszę na zewnątrz jaskini wkrótce przecięły chaotyczne krzyki. Podstęp się udał. Nadciągający tyralierzy najwidoczniej nie zdawali sobie sprawy z deszczu śmierci, jaki spotkał ich krwiożerczych pupili. Tunele jaskini niosły zdeformowane echo zniecierpliwionego tupotu małych stóp, podnieconego małpiego języka, chichotów i rytmicznego uderzania żelazem o drewniane tarcze.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 11-12-2014 o 23:00. |