Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2021, 21:55   #1
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Końca brody nie widać

Zapadły decyzje, ostatnie pożegnania i już cały świat zmniejszył się do rozmiarów korytarza. Tyle i aż tyle. Czwórka chętnych ruszyła w podróż. A cóż to byli za osobnicy! Kurgan – najstarszy (i czujący już pierwsze skutki wieku) syn Tundersona III. Wydawać by się mogło, że podejmując się takiego niebezpieczeństwa jako bezpośredni dziedzic króla, jest szalony. Któż jednak inny, jak nie on, powinien świecić przykładem? Jego najmłodszy brat Ulfgar? On był wolny od ciężaru królewskich obowiązków i przejawiał ciągoty do hulanek. Lekkoduszność równoważył równie silną potrzebą działania w imię sprawiedliwości i dobra. A może tajemniczy gnom Justicano Bartholomeo Alrico van Haelgartohme? Pompatyczne imię co prawda, było niewspółmierne do jego pochodzenia, ale nadrabiał to zawadiackim wizerunkiem i barwnymi opowieściami. Niektóre wydawały się nierealne, ale musiała się w nich kryć jakaś krztyna prawdy... Prawda?

Ostatnią osobą w grupie była Thoer Stallveig. Jej przybycie wywołało wielkie poruszenie, kiedy na swym białym tygrysie wjechała do miasta. Król zbladł jeszcze bardziej i zapłakał, gdyż oto stała przed nim zaginiona córka z nieprawego łoża. Ból po jej utracie wciąż był w nim żywy. Jednak Thoer swoimi żądaniami zdecydowanie nie łagodziła ponownego zjednoczenia rodziny.

***


Kurgan i Ulfgar


Pożegnanie z ojcem było trudne. Starzejący się krasnolud struchlał i wydawał się jakby lada dzień miał zamienić się w kamień tylko po to, aby zaraz się rozkruszyć. Ponure twarze doradców i pozostałego rodzeństwa dopełniały prawdziwie grobową atmosferę. Do tego plotki o nieślubnej córce obiegły już cały dwór i pewnie pół miasta. Podjęli się jednak wyprawy w nadziei, że zdążą wrócić nim nastąpi ponury koniec.

Królewski kapłan podarował każdemu z nich po medalionie Modramira.

- Będę się za was modlił każdego dnia. Niech Modramir ma was w opiece, jak i to miasto. Wasza misja jest święta więc i ja was święcę w obliczu tego niebezpieczeństw. Idźcie synowie Thundersona i przynieście nam nadzieję. Nasze życie w waszych rękach.

Justice


To była kolejna niebezpieczna przygoda! Czy wyjdzie z niej cało? Czy będzie miał się czym pochwalić? Nawet jeśli te pytania nie przechodziły przez głowę dzielnego zawadiaki to jego siostra już była na nie podatna. Niedługo przed wyruszeniem, kiedy wszystko już było gotowe dopadła do niego. Przytuliła go jak tego ostatnimi czasy nie miała w zwyczaju. Puszczając go wcisnęła mu kamień w dłoń z wyrytym znakiem.

- Trzymaj i nawet mi tego nie waż się zgubić, ty... głupi! Nie znoszę cię, nie wytrzymuję z tobą, ale jak mi umrzesz tam, to pójdę i cię znajdę i wytargam za uszy, słyszysz? - mówiła z zaszklonymi oczami. Nie czekała na jego odpowiedź zostawiając go z tajemniczym kamykiem w ręku.


Thoer


Pierwsza druidka żegnała Thoer w milczeniu. Nie były im potrzebne słowa. Obie znały powód tego co się działo, obie były przekonane, że należy podjąć akcję. Ten nietypowy rytuał przerwał im chłop z wioski. Widząc obie kobiety padł na kolana i czołem dotknął ziemi.

- Pani... ja wiem, że w-wasza wyprawa jest najwyższej w-wagi, ale..., ale jakbyście mieli okazję znajdźcie moją siostrę. Odeszła w las, między góry... Nie musicie jej sprowadzać. Chciałbym, chciałbym tylko wiedzieć, czy odnalazła się w sobie. Jadvig jej na imię. Chuda ona, o spojrzeniu ciemnym, ale z serca dobra. Wiem, że żyje, bo znała drogi... Proszę, jeśli będziecie mogły to poszukajcie jej.

***

Pierwsza połowa, pierwszego dnia wyprawy minęła w spokoju. Magiczna pochodnia Justice’a oświetlała korytarz dając gnomowi szansę cokolwiek zobaczyć w nieprzeniknionych ciemnościach podziemi. Pozostali członkowie drużyny mieli bardziej wyczulony wzrok. Droga, którą szli była często nawiedzana przez potwory próbujące ziścić swe nikczemne zamiary w mieście. Część odnóg prowadziła do góry i na powierzchnię. Jednak nie tam wypadała ich droga. Ich trasa wiodła w ciemnościach, przez głębiny wulkanu. Jak to powiedziała pierwsza druidka szeleszcząc kośćmi na kosturze - “niech prowadzi was instynkt i serce”. Dla praktycznych osób mogła to być mierna rada, wszak łatwo jest zgubić kierunek bez mapy i kompasu. Te przedmioty jednak nie były wiarygodne. Żaden kartograf nie zapuścił się w głąb gór, a co dopiero ich podziemnych korytarzy. Z kolei magnetyczna igła kompasu tym częściej zwodziła, im głębiej się schodziło.

Dość długo byli pewni kierunku w jakim zmierzali. Korytarze i tunele ulokowane bliżej miasta były mniej więcej znane królewskim synom. Dlatego bez cienia wątpliwości obierali właściwą trasę, wiedząc, że mijane przez nich odnogi prowadzą do mniej istotnych miejsc. Tak było, aż nie trafili na rozwidlenie, którego żaden z nich nie kojarzył. Jeden z tuneli prowadził naturalnym łukiem dalej. Drugi stanowił jakby szczelinę w ścianie. Była na tyle wąska, że mało kto mógłby się przez nią przecisnąć. Nim się zdążyli się porządnie zastanowić, albo nawet naradzić dobiegło ich szuranie, a potem bełkot czyjegoś głosu. Po krótkiej chwili z otworu wyłoniła się głowa, a potem reszta sylwetki szaroskórej istoty.


- Haha! Znalazłem was pierwszy! - zakrzyknął wystawiając w ich kierunku paluch - Towarzysze idealni do misji Izhkina władcy ciemności! Drżyjcie, gdyż dzieci i zwierzęta kwilą w mej obecności, a ja obdarzam was łaską mego spokoju!

Derro – bo tym była istota miał na sobie łachy i słabo wyglądającą skórznie. Przy pasie wisiała kusza i para sztyletów. Na pelach miał niewielki plecaczek Jego nieatrakcyjną twarz “ozdabiały” wąsy zmierzwione i niepoukładane. Biała czupryna na głowie była jakimś cudem w jeszcze większym nieładzie. Oczy Izhkina zaś patrzyły w dwie różne strony. Gdy się uśmiechał widać było braki w jego zębach. Samozwańczemu władcy brakowało tylko korony.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 04-02-2021 o 19:21.
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172