|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-03-2013, 22:11 | #1 | ||
Konto usunięte Reputacja: 1 | Pięć Pieczęci Czym całe życie? Szaleństwem? Czym życie? Iluzji tłem, Snem cieniów, nicości dnem? Cóż szczęście dać może nietrwałe, Skoro snem życie jest całe I nawet sny są tylko snem! [MEDIA]http://www.youtube.com/v/NfjsLmya1PI?hl=pl_PL&version=3[/MEDIA] Lena Był świeży poranek, łuna poranka rozproszyła już mrok nocy. Wstał nowy dzień. Lena wracała akurat z nocnego dyżuru. Zmęczona, lecz spokojna. Spokojna, bo spełniona. Jej mała córeczka czekała na nią w domu, bezpieczna pod okiem opiekunki. Blondynka szła szybkim krokiem, wsłuchując się w odgłosy budzącego się miasta. Była sama w wąskiej uliczce, prowadzącej do jej domu. Jeszcze tylko jeden zakręt i… Lena przystanęła. Na środku uliczki stała dziewczynka, była odwrócona do kobiety plecami. Mimo chłodu poranka, ubrana była tylko w jasna, odświętną sukienkę. Na głowę dziewczynki z kolei nałożony był wianek polnych kwiatów. Dziecko wpatrywało się gdzieś w dal, w ogóle nie reagując na kobietę. Kiedy Lena podeszła bliżej, zobaczyła, ze mała coś trzyma. Po kilku kolejnych krokach okazało się, że jest to koszyk z kwiatkami - takimi, jakie sypie się w święto kościelne lub podczas ślubu. Dziewczynka wciąż nie reagowała na obecność kobiety i dopiero gdy lekarka stanęła tuż obok, jakby wypuściła z siebie powietrze. Odwróciła głowę ku Lenie tak gwałtownie, że wianek spadł na ziemię. Na lekarkę patrzyły puste oczodoły nieludzkiego, spalonego oblicza. Spękane wargi z chrzęstem rozwarły się, a w powietrzu uniósł się odór śmierci. - Poomóż naaam… - suchy, jakby też wypalony ogniem głos dobiegł uszu lekarki. Dziewczynka uniosła z trudem dłoń, a resztki spieczonej skóry pękały podczas tego ruchu. Mały, pokrzywiony paluszek wskazał kierunek. To były było okno w mieszkaniu Leny. To samo okno, które nigdy się nie domykało a teraz spomiędzy luzów przy framudze wydobywał się dym. Ktoś zaprószył ogień w mieszkaniu! Piotr To był jego dzień. Pierwszy dzień wolności - dzień, w którym wreszcie wyszedł z kicia. Nie puścili do wcześniej za dobre sprawowanie. I to nie tylko dlatego, że nie był to jego pierwszy raz w więzieniu. Chyba mieli żal, o te 2 zęby, które wybił jednemu ze strażników, kiedy dowiedział się, ze nie dostanie przepustki na pogrzeb matki. Teraz ona nie żyła - ostatnia z dobrych dusz w jego nędznej kartotece życia. Nie spodziewał się, że ktoś będzie na niego czekał po drugiej stronie żelaznych wrót, dlatego skrzywił się, gdy przez okno ujrzał siąpiący deszcz. Miał na sobie tylko dresową bluzę, jeansy i stare trampki - te same rzeczy, w których przyszedł tutaj 3 lata temu na odsiadkę. Kiedy wyszedł na dwór, zaklął cicho, oślepiony przez promienie słoneczne. Rozejrzał się, a jego wzrok spoczął na luksusowym aucie, zaparkowanym niedaleko wjazdu. Buick Enclave - zabawka dla bogaczy, duża zabawka. Wyszła z niego długonoga blondynka i uśmiechnęła się zalotnie. Mimo pogody, ona tez nie była zbyt ciepło ubrana. - Cześć! Ty jesteś Paluch, nje? - jej akcent zdradzał rosyjskie korzenie - Jestem Natasza. Chodź, podwjozę cię. Musimy pogadać. Adam Ból szarpał jego płuca przy każdym wdechu. Zaparkował po złej stronie budynku i teraz musiał go obiec. Był zdyszany i wściekły. Stracił w ten sposób cenny czas. Czuł jak ten gnojek wymyka mu się między palcami. Wpadł niczym burza do izby przyjęć rejonowego szpitala. Odnalezienie SOR - Szpitalnego Oddziału Ratunkowego nie było trudne, jednak odnalezienie Leny w tej plątaninie korytarzy graniczyło z cudem. Na szczęście trafiła na jakąś poczciwą duszę, która wskazała mu drogę. Lena leżała w małej sali z 3 łóżkami. Prócz niej była tam tylko jedna, stara kobieta, która musiała wciąż znajdować się pod wpływem środka usypiającego, nie zareagowała bowiem na huk, który spowodował Adam, dosłownie wpadłszy do środka. - Adaś… - Lena miała łzy w oczach, a przynajmniej w jednym, ponieważ druga strona jej twarzy była dokładnie obandażowana. - Adaś… - dziewczyna chlipała żałośnie, ale mimo to starała się mówić składnie - Ten chuj zrobił to. Czekał przed twoim mieszkaniem i… i miał gazę z czymś. Nie wiem co to było, jakiś kwas… gdy mi to przyłożył, czułam jakby płomienie paliły mi skórę. On mnie, oszpecił, Adaś! Będę miała blizny! Lekarze mówili, że ledwo udało się uratować mi oko i że mogę mieć problemy z widzeniem… Adaś, ja tak strasznie się bałam… musisz mi pomóc. Wiesz, byłam na imprezie u Greka… Adaś, ja nie jestem czysta, brałam LSD. Oni zrobili mi badanie krwi, więc pewnie to wykryli. Mówili, ze przyjdzie policjant… podałam im fałszywe dane, więc jeśli zniknę… Adaś, błagam, musisz mnie stąd zabrać! Przyjaciółka wczepiła się w poły jego kurtki. To jedno oko wpatrywało się w niego z desperacją. Aniela Było jak zwykle. Stała na ulicy, patrząc, jak jej i inne domy rozpadają się pod uderzeniami ognistych meteorytów. Łuna pożaru rozświetla noc bardziej niż latarnie w centrum. Krzyk, strach i pożoga jakby zataczają wokół kobiety krąg. Aniela widziała znajome twarze, ledwo je jednak rozpoznaje - koszmarne oblicza wykrzywione cierpieniem. Ona stoi nietknięta. Wie, że śni, że musi przeczekać, aż sen minie. Nic nie może zrobić, nie może im pomóc, ale też nie może zamknąć oczu. Musi patrzeć. Kto skazał ją na ten los? Na to pytanie nie potrafi odnaleźć odpowiedzi. - Wiem, czego pragniesz - usłyszała nagle głos tuz obok siebie. Odwróciła się. Stała tam młoda kobieta, trochę młodsza od niej samej. Była przeciętnej urody, jednak coś w jej oczach, jakiś blask… magnetyzował, przyciągał spojrzenie. - Chcesz dziecka, chcesz chłopca, lecz los uczynił Cię bezpłodną. Mogę Ci go dać… czy raczej, wiem, kto może Ci go dać. Szukaj Cypriana w świętym miejscu scyzoryków. On da Ci to, czego pragniesz. Dzięki temu razem ocalicie… … i wtedy zadzwonił budzik. Aniela rozchyliła powieki, a resztki snu zniknęły gdzieś pomiędzy promieniami wschodzącego słońca. Cyprian Cytat:
Mimo iż miał przed sobą spory stos materiału do przeczytania w ramach swojej pracy naukowej, mężczyzna siedział teraz w bibliotece i wpatrywał się w mocno już pomiętą kartkę - ostatni list od jego Ukochanej. List, który nie miał prawa nadejść. Próbował odtworzyć w umyśle chwile, kiedy ostatni raz ją widział oraz dni, które wspólnie spędzili przed jej zniknięciem. Nie potrafił przypomnieć sobie żadnych niepokojących znaków… Energiczne ruchy bibliotekarki wytrąciły go z zamyślenia. Starsza kobieta słusznej postury z trwała ondulacją na włosach, jak po celnym strzale pioruna, machała na niego konspiracyjnie, żeby podszedł. Gdy tylko Cyprian zbliżył się, kobieta ze znaczącą miną podała mu biała, zalakowana kopertę. - Woźny kazał panu doktorowi przekazać. Podobno jakaś bardzo elegancka kobieta zostawiła to w nocy na portierni dla pana Smolińskiego… - bibliotekarka najwyraźniej oczekiwała na jakieś wyjaśnienia ze strony mężczyzny co do tajemniczej nieznajomej. Zapewne w jej umyśle już kiełkowała wizja zakazanego romansu… Gdy Cyprian otworzył list, na białej kartce A4 było napisane tylko: Cytat:
__________________ Konto zawieszone. Ostatnio edytowane przez Mira : 03-03-2013 o 16:54. Powód: zęby, nie żeby :) | ||