Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2011, 17:42   #1
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post THE END[NS] Duchy przeszłości


Burza. Dziki zew natury. Nawet ona uległa zmianie po wojnie. Przed nią była podporządkowana architekturze stworzonej przez człowieka. Zawsze z góry oczekiwana, przewidywalna. W porannym dzienniku stacji meteorologicznej można było ujrzeć jak silny będzie wiatr, ile napada deszczu a nawet o której skończy się ulewa. To przed wojną ludzie odróżniali burzę od burzy z piorunami. Obie dość efektywnie wywoływały masę widocznych w Nowym Yorku efektów zaczynając od zwiększenia ilości żółtych taksówek kursujących po mieście, poprzez mniejszą ilość pieszych na chodnikach w centrum, aż po dłuższe posiedzenie przed komputerem w przytulnym, bezpiecznym mieszkaniu. Ale to było kiedyś... Stare dzieje. Dzisiaj burza to opad o kwasowości wywołującej wypadanie włosów, syfy na skórze, rozpuszczanie paznokci i czasem cholernie ciężkie przeziębienie. Jak pada nie uświadczysz na ulicy osoby bez grubego, długiego płaszcza czy innego schronienia. Myślisz, że to źle? Nie wiesz o najlepszym. Burzy już nie da się przewidzieć i zawsze jest z piorunami. Nie to co przed wojną...


Bryan Nez Navayo

Do teraz widzisz przed oczyma twarz człowieka, który przyszedł Cię obudzić. Pomimo tego, że tuż po otworzeniu oczu czułeś jedynie okropny ból mięśni, migrenę i... jakieś dziwne uczucie, którego nie potrafisz nazwać. Ocknąłeś się w czystym, dobrze ogrzanym pokoiku ubrany w pachnące, miękkie rzeczy nie należące na pewno do Ciebie. Na środku stało łóżko, po lewej jakaś drewniana szafa a naprzeciw niej stolik, dwa krzesła i obok uchylone na jakiś hol drzwi. Chciałeś wyjrzeć przez okno, ale tego nie było a twoja szyja zapiekła okropnym bólem tuż po tym jak próbowałeś ją zmusić do zmiany pozycji. Nie czekałeś długo. Do pokoju wszedł mężczyzna. Dryblas sięgający na twoje czujne oko jakiś dwóch metrów i ważący sporo ponad 100 kilogramów. Ubrany był w stary, wyblakły mundur a odznaczeń i naszywek nie byłeś w stanie z niczym co kiedykolwiek widziałeś skojarzyć. Mundur, podobnie jak wojskowe bojówki był strasznie opięty na nienaturalnie potężnie zbudowanym człowieku. Gdy wchodził nie przyjrzałeś się twarzy toteż ogromne było twoje zdziwienie, gdy podszedł bliżej łóżka i spojrzał Ci prosto w oczy. Jego twarz... była straszna. Brak jednego oka, blizna niemal od ucha po sam uśmiech i brak jakichkolwiek włosów. Zero zarostu, brwi, rzęs...

Siedząc tak teraz i wspominając ostatnie dwa dni nie możesz się nadziwić ile to mogło się wydarzyć. Pamiętasz jak Little Mike - jak przedstawił się pierwszy człowiek jakiego widziałeś - wtajemniczał Cię w te wszystkie, na początku nieprawdopodobne, tajemnice dzisiejszego świata. A był widać dobrze poinformowany. Wiedział o dżungli na południu, o maszynach na północy... i miał mapę. Jak Ci ją pokazał aż zaniemogłeś. Nie wiedziałeś co powiedzieć. Nie wiesz co się stało z twoim plemieniem, z wszystkimi ludźmi których znałeś. Nie mogłeś w to uwierzyć i nie uwierzyłeś dopóki wraz z najemnikiem nie opuściłeś budynku, w którym się znajdowaliście. Wszystko było... zrujnowane.


Budynki nie były jak niegdyś - wysokie na dwadzieścia pięter, potężne i piękne naraz. Były obdrapane, popękane i bardzo rzadko sięgały wyżej jak cztery, zdatne do użytku, piętra. A byliście ponoć w jednej z dzielnic Nowego Yorku. W to też nie mogłeś uwierzyć aż do momentu, gdy nie przeszedłeś się ulicą, którą kojarzyłeś z przeszłości. Jak zza mgły. Może już tu byłeś, może widziałeś w telewizji czy prasie. Trzydzieści lat... Jak wiele mogło się zmienić przez ten czas. Pierwszego dnia Mały nie miał dla Ciebie zbyt wiele czasu. Kluczyliście w ciszy jakieś pół godziny pomiędzy budynkami na zdezelowanej prowincji niegdyś największego miasta w USA po czym musieliście wracać. Mike mówił coś o treningu i zajęciu się resztą zahibernowanych.

- Obudzimy ich za parę dni. - pamiętasz jak sprzed minuty słowa najemnika.

Na pierwszy dzień Ci wystarczyło. Musiałeś pomyśleć. Trafiłeś znowu do tego samego pokoiku, ale już bogatszego w twoje rzeczy. Rozejrzałeś się po nich i zauważyłeś twój stary, wierny łuk refleksyjny, który wykonałeś własnoręcznie. Nie wiesz jak, ale nadal był sprawny, mocny, gotowy do boju. Ten przedmiot budził wspomnienia. Godziny, dni a nawet tygodnie tropienia przemytników w Departamencie Bezpieczeństwa.

Mike przyszedł do Ciebie na drugi dzień i powiedział, że masz z nim gdzieś iść. Poszedłeś bez gadania i znalazłeś się w jakimś laboratorium też jakby nie pasującym do tego całego rozgardiaszu. Czystym, pełnym nowoczesnego sprzętu, z zgrabną, młodą laborantką w środku. Dziewczyna przedstawiła się jako Nancy i podała Ci jakiś zastrzyk stabilizujący. Mówiła, że to ostatni, bo wcześniejsze dostawałeś przed obudzeniem. Po wizycie u Pani doktor poszedłeś znowu w ruiny. Już bardziej stabilny emocjonalnie, ale cały czas czujny. Czułeś się pewnie jako, że był z tobą Mike, który nie wyglądał aby dawał sobie w kaszę dmuchać. Tego dnia natknąłeś się na grupę ludzi. Tych urodzonych już po wojnie - jak stwierdził twój przewodnik. Trójka młodych mężczyzn, uzbrojona, ale mimo wszystko jakaś wystraszona. Gdy was zobaczyli chcieli od razu odejść. Zauważyłeś w ich oczach strach. Nie wiesz czy wywołał go wasz widok czy może to, że dwójka uzbrojonych po żeby mężczyzn przechadza się pośród ruin jakby nigdy nic. Dla nich mogło to tak wyglądać, ale zarówno ty, jak i twój towarzysz byliście czujni... I tego dnia również wróciłeś do czystego pokoju z zapartym tchem. Z rezygnacją, zażenowaniem.

Siedziałeś teraz przy stole na środku dużej sali, gdzie codziennie byłeś wołany na obiad. Wcześniej widywałeś tu jedynie Nancy i Mike'a, ale szef - jak nazywała Małego uczona kobieta - mówił, że dzisiaj pojawią się tu wszyscy, których powinieneś znać. Garstka ludzi, którym mogłeś zaufać. A po nich mieli pokazać się inni zahibernowani. To właśnie ich najbardziej byłeś ciekaw... Siedziałeś, czekałeś patrząc w okno za szybą którego od paru godzin widać było tylko deszcz i potężne błyski oddalonych o mile piorunów.


Adam Kowalski

Twój sen był niespokojny. Pamiętasz ich twarze. Braci, kuzynów, przyjaciół. Widziałeś jak umierają. Jak giną w jakimś wielkim, potężnym wybuchu. Chciałeś się obudzić, wstać i to sprawdzić, ale nie mogłeś. Coś Cię trzymało w pozycji leżącej i za żadne skarby nie chciało puścić. Mówili, że miałeś nic nie czuć. Komora miała Cię przetrzymać w swym wnętrzu przez dziesiątki lat a później, bez żadnych efektów ubocznych, wypluć, gdy świat stanie się lepszym. Coś jednak musiało pójść nie tak. Ty czułeś, myślałeś a nawet zdawało Ci się, że czujesz czyjąś obecność. Innych zahibernowanych? Może... Twój sen został przerwany nagle. Otworzyłeś oczy czując ból głowy, mięśni pleców oraz jakieś dziwne uczucie. Takie jak byś przystosowywał się właśnie do normalnego ciśnienia zaraz po wyjściu spod wody. Miałeś kłopot z rozglądaniem się. Leżałeś na czystym, ubranym w białą pościel łóżku. Sam miałeś założoną brązową pidżamę. Poza łóżkiem w pomieszczeniu jest jedna półka na której zobaczyłeś część swoich rzeczy. Tak Ci się wydawało. Poza półką w środku było okno zza którego słyszałeś grzmoty i odgłos padającego deszczu. Nie wiedziałeś czy tak jest naprawdę, bo przed oknem stał jakiś mężczyzna. Miał na oko jakieś 30 lat i wyglądał na bardzo pewnego siebie. Jego twarz zdobiła jedna blizna na policzku. W jego oczach widziałeś jakąś agresję w tym jednak momencie uśpioną. Nosił dresowe spodnie, miał równo przycięte wąsy i brodę. Jako, że nie miał żadnego nakrycia na klatce piersiowej zauważyłeś całą masę tatuaży. Typ powiedział coś do wychodzącej właśnie kobiety. Potem zwrócił się do Ciebie...

- Adam Kowalski. - powiedział nad wyraz dobrze składniowo twoje nazwisko zdradzając jakiś bardzo twardy akcent. - A więc masz polskie korzenie? - zapytał patrząc na Ciebie z dziwnym grymasem. - Nie wyglądasz. Jak mało kto ja mam oko do swoich. Siergiej Wasiliew. - przedstawił się i podał Ci dłoń.


Jak się okazało "Zadyma" - jak kazał się nazywać mężczyzna - wiedział na twój temat coś więcej poza inicjałami. Wiedział jaka jest twoja wodząca dziedzina i dlatego stwierdził, że idealnie nadasz się do zadania, które przed tobą niedługo stanie. Póki co zdradził jedynie, że na początku chodzi o techniczne zajęcie się jakimś opancerzonym wozem i kierowaniem nim. W jakich warunkach i kiedy nie wspomniał. Przeszedł natomiast do informacji bieżących. Jest rok 2053 a świat jest po wojnie atomowej. Najgorszy sen amerykanów się spełnił i po niej zostały jedynie ruiny i zgliszcza. Mieszkańcy USA nie mają kontaktu z większością planety a pomoc z zewnątrz byłaby bardzo przydatna. Zadyma nie owijał w bawełnę. Mówił o maszynach, którymi kieruje sztuczna inteligencja, o żywych roślinach i mutantach. Wyraził swoje niemałe ubolewanie nad tym, że nie wie co się dzieje w Europie i jego ojczyźnie. Obudził "was" ponoć - nie wiesz o kogo poza tobą chodzi - Little Mike, który stworzył elitarny oddział najemników zajmujących się działaniami pozafrontowymi. Z tego co mówi Zadyma każda profesja się przyda a już szczególnie twoja. Wspomniał też, że nie musisz się na nic zgadzać i możesz odejść. Ale czy w tym świecie przeżyjesz? On powiedział, że w to nie wierzy. Po chwili rozmowy poczułeś jak ból mięsni ustępuje i możesz usiąść. Zadyma powiedział, że jest jakby twoim opiekunem. Kimś kto przez pierwszy tydzień sprawuje nad tobą pieczę. Minimum tydzień. Zaklął też po polsku i powiedział, że nie jest niczyją niańką.

- Za dwie godziny odbędzie się posiłek, na którym możesz poznać resztę naszych. Ludzi Mike'a oraz innych przebudzonych. Tylko się nie spóźnij. Mały tego nienawidzi... - to mówiąc mężczyzna wyszedł a ty zostałeś sam z swoimi rozmyślaniami. - Aha. A jak będziesz czegoś chciał zawołaj Nancy. - usłyszałeś już z początku korytarza niknącego za drzwiami.

Ten dzień zapowiadał się naprawdę obiecująco…
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 19-07-2013 o 20:25. Powód: Zmiana postaci przez jednego z graczy ;)
Lechu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172