Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2009, 09:46   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] Miejskie opowieści #1 (18+)

„To prosta robota, ale trzeba się pobrudzić.” Powiedział tego wieczora Lars, kiedy wskazywał „siostrzyczkom” kolejną robotę do wykonania. Same się prosiły a on zawsze miał więcej roboty niż ludzi. Do nich zresztą miał ostatnio sentyment. Mówiło się, że brzuchaty, szczerbaty i łysiejący lekko paser zakochał się w jednej z nich. Jednak, jako że przy tym raz wymieniano imię jednej a raz drugiej, wychodziło na to, że zakochał się w obu. Ona, mając okazję poznać go nieco bliżej niż większość jego klientów wiedziały, że Lars kocha wszystkie kobiety. Na swój sposób. Jednak o wiele bardziej kochał chłopców. Młodych chłopców. Bardzo młodych chłopców. Których wszak w dokach i slumsach nigdy nie brakowało. Byli tacy, którzy wieszali na Larsie psy potępiając jego rozpasanie i gusta. Niewielu jednak czyniło to otwarcie. Ostatniemu, który w dodatku wpadł na pomysł udania się z wszystkim do władz, „siostrzyczki” wycięły język. One widziały slumsy. Nie potępiały Larsa, bo wiedziały, że jego „chłopcy” mają się lepiej niż setki innych uliczników. A że muszą mu się odpłacić? Świat nie jest doskonały, filantropów w nim mało a dobre uczynki wymagają odpłaty.


„To prosta robota, ale trzeba się pobrudzić”. Nie przeszkadzało im to. One wychowały się w slumsach i choć na zewnątrz wyglądały pięknie, to jednak miejsca w których żyły, sposób życia a nade wszystko sposób na życie odcisnął już na nich swe piętno. Brud ulicy, zaplute mordy kompanów, klientów i celów, szara codzienność najpodlejszych dzielnic nie sprzyjały rozkwitaniu kwiatów. Gdy były małe czasami komuś wyrwało się do nich „kwiatuszku”. To było dawno temu. Teraz, choć piękne, miały na twarzach wypisany fach. A zajęcie, któremu oddawały się bez reszty z racji zdolności i zamiłowania, odciskało na nich swe piętno z każdym dniem i zleceniem bardziej. Brud zaułków był tym, co pozwalało im żyć. Nigdy im nie przeszkadzał. W nim czuły że żyły. Ulica była ich domem. I choć wabiły ich pałace, kusiły blaskiem piękne stroje, to jednak zapach ryb, smród kanałów, pijackie przyśpiewki i nocne awantury były tym, co pozwalało im żyć.


„To prosta robota, ale trzeba się pobrudzić”. Tak powiedziały Imrakowi. Wprost powtarzając Larsa. Imrak tylko spojrzał na nie swoim ciężkim wzrokiem, ale nie odrzekł nic. Nie musiał. One wiedziały, że żadna robota nie odstręcza szczurołapa a on wiedział, że to co dla człeka znaczyło „pobrudzić się”, dlań było codziennością. Bywał w różnych śmierdzących i brudnych miejscach, które przemierzał w poszukiwaniu małych gryzoni. O ile mu za to płacono. Czasami jednak płacono mu, by swoją wiedzę o kanałach i slumsach wykorzystywał w inny sposób. A to prowadząc kogoś skrycie gdzieś, a to znów szukając kogoś lub czegoś. Czasami wystarczała informacja. Zawsze jednak miało to nierozerwalnie związek z brudem, smrodem i miejscem, gdzie inni ludzie woleli nie bywać. On tu bywał, tu oddychał pełną piersią, tu żył. To były jego ścieżki. A że przy okazji dzielił je z gryzoniami od czasu do czasu? Dzięki temu mniej tu było ludzi, co jemu nie przeszkadzało zupełnie. Choć do niektórych ludzi miewał sentyment. Jak do „siostrzyczek” które dwukrotnie stanęły po jego stronie w starciu z jakimiś ulicznikami, którym nie w smak był krasnolud. Które podobne były jemu samemu. I tak samo dobrze jak on czuły się w slumsach.

„To prosta robota, ale trzeba się pobrudzić” powiedział Lars. W slumsach i dokach żadna robota nie była prostą. Zwłaszcza w Zaułku Bernarda. Zwłaszcza przy nadbrzeżu. Sumsy od zawsze dzielone były przez Ludzi na kwartały. „Ludzie” to było określenie, jakim nazywali się wszelkiego autoramentu zbiry, zbóje i szarlatani w mieście. Zebrani w jeden organizm pod przywództwem mniej lub więcej znaczących hersztów, władców brutalnie wywalczonych od konkurencji rewirów. Każdy podlegał innemu Szefowi. Każdy szef płacił komuś wyżej cotygodniowy haracz. I pobierał takiż od swoich podwładnych. Od przywódców gangów, od właścicieli oberż, burdeli i lichwiarzy. Od paserów, od włamywaczy od żebraków i wszelkiego innego śmiecia które uczciwie oddawało połowę swoich łupów temu, kto w danym kwartale sprawował władzę. Szef bowiem mógł bardzo szybko pozbyć się kogoś, kto nie płaci. Zwykle zaś rozwiązania takich sporów dla jednej ze stron bywało ostateczne. Zaułek Bernarda nosił swoją nazwę od jakiegoś mnicha, który tu w dokach podjął się przed laty swej pełnej wyrzeczeń służby, pracując z biednymi dzieciakami, ucząc je czytania i liczenia, pomagając chorym i kalekim i wygłaszając płomienne kazania. Mnich zmarł próbując uspokoić jakąś drakę, gdy któryś z jej uczestników pociągnął go nożem po żebrach. Umierał trzy dni i towarzyszyły mu w tym pełne pokory i miłosierdzia męty z kilku sąsiednich kwartałów. Na koniec podobno do umierającego mnicha przylazł nawet ten, który go owym nożem haratnął. I jemu mnich odpuścił winy i modlił się zań! Rzecz była bez precedensu i Bernard na lata zaległ w pamięci Ludzi. Z czasem kwartał zaczął być przez nich nazywany Zaułkiem Bernarda. I tak już zostało. Zaułek Bernarda cieszył się zasłużoną sławą miejsca, gdzie pokonanie po zmroku bez draki trzech ulic graniczy z cudem. Było to o tyle zrozumiałe, że tu właśnie spośród wszystkich Ludzi w Zaułku Bernarda żyło najpodlejsze w Altdorfie bydło. Praca dla Larsa była tu wyróżnieniem. Lars był Szefem i jak komuś coś zlecał, znaczyło że ma doń zaufanie. Tyle, że każda robota w cudzym rewirze pachniała zawsze trupem. Zaułek Bernarda nie był rewirem Larsa. Wiedział o tym. Wiedzieli i oni. I modlili się, by nie dowiedział się o ich obecności nikt inny. „Prosta robota!”. Prosta robota w cudzym rewirze nigdy nie była prostą.


„Gość przyszedł tydzień temu po trzy setki. Trzy setki! Ale miał fanta! Hoho, jakiego. Najpiękniejszą rzeźbę z kości jaką kiedykolwiek widziałem. Podobno to była bogini snu. Nie ważne, posążek był tak doskonale wykonany, tak piękny, że mogłem za niego dostać cenę o wiele lepszą, więc dałem mu te trzy setki! Jak go zobaczyłem wiedziałem, że będzie mój. Trzy setki! Dałem mu forsę i myślałem, że mam go z głowy. Ale franca wróciła. Oddał te swoje marne trzy stówy i zażądał zwrotu zastawu. O markę trzeba dbać. Więc mu oddałem, alem się go wypytał co i jak. I powiedział, zauważcie sobie, że znalazł kogoś z lepszą ceną. Kurwa! Dajesz takiemu kasę do łapy to ci przyjdzie i będzie noskiem kręcił. Lepszą cenę! W Zaułku Bernarda miał się z kupcem spotkać dziś o północy. Chcę tego posążku. Myślę, że spotkają się przy Kazamatach, bo się o nie później mimochodem pytał. Pójdziecie i mi go przyniesiecie. Zapłacę wam te trzy stówy. Ale jasne jest chyba, że jak was złapią ludzie Rudego Rolfa, wyprę się wszystkiego. Nie chcę rozróby. To nie mój kwartał. Weźcie se kogoś, kto zna kanały. Tego krasnoluda czy kogo innego. Zdobądźcie go a się wam opłaci.”


Lars był podniecony jak rzadko kiedy. Wzięły krasnoluda i po zmroku małym pożyczonym czółnem udały się do Zaułku Bernarda. W okolice Kazamatów, starych i opuszczonych przed laty piwnic lochu Strażników Morra, dotarli na godzinę przed umówioną porą spotkania. Musieli płynąć ostrożnie, by ujść oczom wypatrywaczy z pewnością obserwującym kanały. Mgła wieczorna im tym razem sprzyjała. Podpłynęli ostrożnie i cicho w czym nie mała była zasługa Imraka, który swojemu czworonogowi spętał pysk rzemieniem. Kundel i tak od czasu do czasu powarkiwał głucho, ale na tyle skutecznie tłumiła go gruba krasnoludzka kurta, że ledwie go było słychać na czółnie. „Siostrzyczki” jednak słyszały. Skalla zgromiła krasnoluda spojrzeniem, ale nie byłby sobą, gdyby sobie z tego robił cokolwiek. Inna sprawa, że czółno już dobijało do śmierdzącego nadbrzeża, więc nie było czasu na pogawędki. Ostrożnie zacumowały mocując łódź tak by w każdej chwili można było bez problemu nią odpłynąć. To było ważne. Ostrożnie wspięli się po pochylni i błyskawicznie zniknęli w labiryncie wąskich przesmyków, stosów jakichś śmieci, starych skrzyń i pak oraz przylegających do siebie ścian budynków i płotów. Do Kazamatów mieli raptem kilkadziesiąt kroków. Specjalnie zacumowali nieco z boku, by nie musieć się później przedzierać przez ewentualnych kontrahentów do łodzi. Imrak znający wszystkie kanały i slumsy prowadził ich pewnie. Pokonawszy dwa kręte zakręty i przemknąwszy przez podwórze, przesmyk i krótkie uliczki skulili się za kupą jakichś śmieci wywaloną na nadbrzeżu z którego rozciągał się widok na kanał i zacumowane na Reiku barki. Morze barek. Musieli zaczekać.


Czekali krótko. Obaj kontrahenci przybyli niemal o jednej porze. Jeden przemknął koło nich rozglądając się cały czas w koło, najwidoczniej nie czując się najlepiej w ciemnym zaułku doków. Drugi nadpłynął łodzią. Pluskając wiosłami tak, że niemalże pewnym było iż zwabił wszystkie hieny z okolicy. Imrakowi zdało się, że kątem oka dostrzegł jakiś ruch w ciemnościach, ale nawet jego wzrok nawykły do mroku nie pomógł mu w niczym. Nie tracił jednak na to czasu. Kundel warczał głucho, jakby odczytując napięcie swego właściciela. Napięcie, które sięgnęło zenitu, kiedy cała trójka usłyszała za sobą cichy szept.


- Drgnijcie kurwa a strzelę!.


„To prosta robota…” powiedział Lars. Zapewne nie brał pod uwagę tego, że ktoś może ich zajść od tyłu. I że ten ktoś dzierżyć będzie w wyciągniętej dłoni celującą im między łopatki kuszę.




=================================================
 
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172