|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-10-2014, 18:01 | #1 |
Reputacja: 1 | [Autorski]Dzieci Draculi Kraków, dumne miasto, niegdyś stolica Polski. Stare miasto było korowodem kolorowych kamienic i kościołów w każdym możliwym stulu. Nad całością górował Wawel, zlepek kilku budowli, jedyny taki zamek królewski na świecie. Całość oblewała szeroka Wisła, a oddali lśniły nowe wieżowce. Magiczne miasto rozświetlone jasnym światłem z witryn sklepowych i złocistą poświata ulicznych lamp. Ludzie tutaj żyli w nieco innym tempie. W dzień ulice zaludniały nigdy nie wyczerpany tłum turystów, a nocą władzę przejmowali miejscowi. Bary rozbrzmiewały gwarem, a ludzie zdawali zwalniać tępa i uspokajać się. Oczywiście były miejsca w których za wszelką cenę trzeba unikać. Wiecznie mroczna Nowa Huta i pełne cieni wąskie bramy ziejący potwornym zapachem, o którego źródle wolało się nie myśleć. Im dalej od kolorowego centrum tym bardziej zniszczone były budynki i tym bardziej atmosfera stawała się duszna i nieprzyjazna. Na szczęście dla trójki młodych wampirów ich miejsce spotkania był hotel w samym sercu Krakowa. Hotel "Duch Karpat" znajdował się w pięknie odnowionej kamienicy o biały ścianach i czerwonym dachu. Fasada była ozdobiona pucowanymi twarzami aniołków, a bramy strzegły dwie rzeźby nagich boginek zasłaniające swoje wdzięki niesamowicie długimi włosami i delikatny dłońmi. U wejścia czekał na nich mocno znerwicowany portier. Musiał niedawno zacząć pracować, mógł mieć mniej niż dwadzieścia lat. Pocił się obficie w czarnej koszuli i spodniach na kant mino chłodu wiejącego do drzwi. Była wczesna wiosna i zwały jeszcze niestopionego, zlodowaciałego śniegu zalegały na dachach i nie sprzątniętych zaspach. Chłopak zaprowadził wampiry do wielkiej sali mieszczącej hotelową restaurację. Mieściła się ona w zaadaptowanej piwnicy, której ściany nie otynkowano postanawiając oryginalne kamienie i ceglaste sklepienie nadając jej oryginalny klimat. Tam przy stoliku zastawionym dla pięciorga stała siedziała osobliwa para. Kobieta posunięta w latach o białych włosach w czerwonej wieczorowej sukni. Kiedyś mogła być niezwykle piękna, na jej twarzy pozostawały ślady dawnej urody. Portier przestawił ją jako Justynę Szilágyi, właścicielkę hotelu. obok zasiadał szeroki w barach mężczyzna o ciemnej skórze. Był wysoki i miał wielkie dłonie siłacza. Był to Robert Richelieu. Tego człowiek znał każdy z nich. Był to członek Zakonu Świtu, łowca znany ze swoich dość brutalnego stylu walki i całej listy zamordowanych potworów. Wiele z nich było wampirami. Co prawda każdy z obecnych wiedział iż ten kąkretny łowca pokarze się na spotkaniu. W końcu od dziś mieli sami być łowcami. W listach jakie otrzymali były bilety lotnicze i nekielskie kwoty dające im sposobność dostania się do Krakowa. Co prawda wcześniej miała to być Warszawa, ale z jakichś przyczyny zmieniono miasto w ostatniej chwili. Dano im szansę jedną na milion. Zebrać się w drużynę i zapolować na pierwszego i najpotężniejszego wampira w historii. Hrabiego Vlada Tempesa, zwanego Dracula. Jego śmierć mogła położyć ostateczny kres pladze krwiopijców, którzy mimo iż sami do niej należeli tępili do lat. - Witam - odezwała się Szilágyi po angielsku. - Mam nadzieję że nie krępuje was miejsce publiczne Rzeczywiście. W lokalu było wielu ludzi rozmawiających po polsku nie zwracających na nich specjalnej uwagi. - Najlepiej będzie teraz abyśmy się lepiej poznali - konturowała kobieta. - Myślę że najlepiej będzie zacząć od pobudek jakie nami kierują. Ja straciłam trzech moich synów. Obecny tutaj Robert jest zmotywowany tradycji jego rodziny. Jestem ciekawa waszych pobudek
__________________ Gallifrey Falls No More! Ostatnio edytowane przez Dragor : 19-10-2014 o 18:22. |