Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2014, 13:30   #1
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
[FR] Dziecię Pana Śmierci [+18]

DZIECIĘ PANA ŚMIERCI

Pan zbrodni zostanie unicestwiony, ale spłodzi tuziny śmiertelnych następców, ślady ich przejścia spopieli chaos.
Tako rzecze mędrzec Alaundo.

Jaszczur błądzić będzie po ziemi, a jego śladem nadciągnie takie spustoszenie, że wszystko padnie ofiarom zarazy.
Tako rzecze mędrzec Alaundo.

Kiedy na ziemie opadną cienie, nasi boscy władcy będą chodzić wśród nas jak i my.
Tako rzecze mędrzec Alaundo.

Kiedy w dolinach rozgorzeje spór, z północy nadciągną wielkie gady i spustoszą ziemie ogniem i furią.
Tako rzecze mędrzec Alaundo.

W roku wieży, ze wschodu nadciągnie wielka horda liczna niczym szarańcza.
Tako rzecze mędrzec Alaundo.





Wiosna przyszła już w pełni do Klasztoru na Skale, jak potocznie nazywali to miejsce wszyscy, nawet mniej zagorzali kapłani i słudzy Ilmatera. W tym niezdobytym, odizolowanym miejscu życie jak zwykle toczyło się spokojnie i monotonnie, szczególnie dla starszych wychowanków, myślami błądzących gdzieś daleko. Myśli te nasilały się właśnie taką wiosną jak teraz, kiedy zachodzące słońce niknęło pomiędzy już pozbawionymi śniegu szczytami, a ciepło walczyło o lepsze z zimnym ciągle, zawsze tu porywistym wiatrem. Ogień słabo płonął w prostym, kamiennym wnętrzu izby, od biedy mogącej uchodzić za karczemną, chociaż tak naprawdę była to raczej zwykła jadalnia. Klasztor to było kilka dużych budynków na zewnątrz, otoczonych olbrzymią przepaścią. W nich żyli, uczyli się, jedli, bawili i robili wszystko inne. Pod ziemią umieszczono świątynie, miejsca medytacji i te święte, dostępne wyłącznie dla wtajemniczonych. Jedna Maarin zeszła kilka razy poniżej sal medytacyjnych - pierwszy raz w chwili otrzymania święceń kapłańskich. Ona to też jedyna z aktualnie znajdujących się w izbie wychowanków bezpośrednio związała się z tutejszym kultem.

Poza nią tego wczesnego wieczora wieczerzę spożywali tajemnicza Kruczowłosa, lekko nieśmiały Quentin, jego przeciwieństwo - “Czaruś”, znudzona Elin a także lubiący imponować Bert. Młodsze dzieciaki już poszły spać do swoich izdeb, jeszcze łączonych. Dopiero po skończeniu piętnastu lat każdy otrzymywał własną, ciasną klitkę z jedną pryczą i szafką, zaopatrzoną w małe okienko. Lecz osobistą, bez konieczności dzielenia piętrowych łóżek.
Wśród ich - najstarszych spośród wychowanków, znajdowali się jeszcze Harpagon, służący jako strażnik świątynny - zresztą powinien zaraz do nich dołączyć, skończywszy dzienną służbę a także Dia, dziewczyna, której absolutnie wszędzie było pełno. Teraz także gdzieś pobiegła, dosłyszawszy lub zobaczywszy coś ciekawego.
Nawet mnich Oleg, staruszek doglądający tego miejsca, gdzieś się zapodział, zostawiwszy im wcześniej jadło. W świątyni niewielu służyło na stałe, a większość z tych niewielu czas spędzała pod ziemią, na medytacji, modlitwie albo studiowaniu ksiąg. To dlatego opiekę nad młodszymi zwykle zostawiano starszym.
Może dzięki temu nauka nie koncentrowała się wyłącznie na religii i Ilmaterze.


Harpagon istotnie kończył właśnie służbę. Dziesiejszy dzieńbył wyjątkowo nudny - środkowy posterunek, ukryty między skałami w połowie drogi od ziemi do klasztoru, oznaczał, że wartę tam prowadził sam. Przez cały dzień przeszło obok jedynie kilku mnichów, jeden kapłan oraz nieznajoma kobieta, której dokumenty sprawdził. Szła z misją do Arcykapłana Yoricka, głównego zarządcy Klasztoru na Skale. Nic nadzwyczajnego, tacy ludzie, pojedynczo lub grupami, pojawiali się regularnie. Przepuścił ją, jeszcze do tej pory pamiętając ten niezwykły uśmiech, jaki mu posłała.
To było jedyne ciekawe i miłe wydarzenie całego dnia.

Przed zmierzchem zmienił go Gustaw, starszy znacznie strażnik, który z jakiegoś powodu postanowił spędzić swoje życie w tym miejscu. On zresztą prowadził zwykle szkolenie młodych wojowników, bardzo nielicznych w tym miejscu. Harpagona także wyszkolił osobiście. Niestety zmiana na stanowisku po cały dniu nie oznaczała natychmiastowego odpoczynku.
Należało najpierw wdrapać się na schody, nawet z połowy drogi wydawało się to trwać w nieskończoność, a nogi pod koniec błagały o litość. Wreszcie się udało. I zaraz zderzył się z wychodzącą z wychodka kobietą.
Ta twarz. Pełna tajemniczości i dojrzałego piękna, otoczona burzą brązowych włosów.


To ta sama kobieta, która mijała go znacznie wcześniej, na posterunku. Przebrała się już z sukni podróżnej na lżejszą, wydekoltowaną. Pomiędzy pułkulami dużych piersi wisiał medalion stworzony z jakiegoś zielonego, półszlachetnego kamienia. Był to główny widok, zanim Alina, według papierów tak się nazywała jak sobie przypomniał, odskoczyła minimalnie do tyłu. Zagapiła się na niego i roześmiała szczerze. Miała bardzo przyjemny dla ucha śmiech.
- Wybacz mi, zamyśliłam się. Czy… czy to nie dzielny strażnik? Nie poznaliśmy się odpowiednio wcześniej, jestem Alina - podała mu małą, ale nie tak znowu delikatną dłoń. Była niecałą głowę od niego niższa, ale chyba nawykła do wędrówek. - Musiało ci się tam strasznie dłużyć. Jestem pewna, że pokoje gościnne jakie mi udostępniono są wygodniejsze od tutejszej jadalni. Pozwól mi zająć sobie trochę czasu tego wieczora - uśmiechnęła się słodko, a oczy jej zabłysły. Obiecująco.




Elin nie przestawała się bawić kolorowymi kryształkami, które to raz latały wokół jej dłoni, raz głowy, a czasami zapuszczały się do innych. Robiła to zawsze, kiedy się nudziła lub czymś irytowała, ale także i dla zabawy, kiedy to sprawnie unikała złapania ich przez drażnione towarzystwo. Półelfka nie należała do najłatwiejszych osób, potrafiła pokazać charakter. Była też najstarsza z nich wszystkich tu zebranych, starsza nawet od Quentina. Jej czas w klasztorze dobiegał końca, co często powtarzała.
- To mój ostatni rok. Miesiąc. Zrobicie mi przyjęcie pożegnalne? - mówiła trochę niezwykłym, niskim głosem ze śladową ilością obcego akcentu. W podekscytowaniu wszędzie pojawiało się “hhh” w jej wypowiedziach.
- Tylko wtedy, kiedy coś z tej okazji upieczesz! - Bert roześmiał się, wiedząc doskonale jak bardzo dziewczyna nie lubi prac “domowych” typu sprzątanie czy gotowanie. Fuknęła i posłała mu swoje kryształki.


Przystojny chłopak od zawsze zwracał uwagę dziewczyn i kobiet, choć nie wydawało się, że nauczył się to wykorzystywać z pełną premedytacją. Nauczyło go to jednak innej nie za dobrej cechy - lubił jak zwracano na niego uwagę. Dlatego też siedział w izbie ubrany wyłącznie w spodnie i buty, prezentując imponującą muskulaturę wyrobioną na kowalskich naukach, jakie pobierał w tutejszej niewielkiej kuźni. Poza tą manierą był dowcipny i towarzyski. Bezskutecznie spróbował odgonić się od kryształków.
- Dobra, już dobra! Zrobimy i bez tego. Wykuję ci podkowę na szczęście! - roześmiał się jeszcze głośniej, machając umięśnionymi ramionami trochę niezdarnie.
Zabawę przerwała Dia, której najpierw główka, a potem reszta szczupłego, niewielkiego ciała wsunęła się do jadalni.


Rudowłosa była prawdopodobnie najmłodsza z ich najstarszego grona, ale prawdopodobnie najbardziej energiczna. Śliczna niczym aniołek, nie potrafiła zagrzać miejsca nawet na kilka minut, co strasznie irytowało wszystkich nauczycieli. Nauk z ksiąg nie przyswoiła nigdy, za to znała cały zakamarek Klasztoru na Skale. Łatwo było podejrzewać, że znała także jego przyległości i podziemia. Teraz wydawała się podekscytowana i zziajana po szybkim biegu.
- Koboldy! - wysapała. - Podobno zbierają się niedaleko naszej skały. A jeszcze tej nocy lub jutrzejszego ranka ma przybyć ważna pielgrzymka. Co więcej, słabo chroniona! - złapała z trudem oddech i dodała: - Będzie wyprawa do przegonienia ich! Idziemy! I to zaraz!
Niemal podskakiwała w miejscu z niecierpliwości. Ona mimo młodszego wieku, cierpiała zamknięta w klasztorze od praktycznie samego początku.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 30-04-2014 o 18:12.
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172