Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-02-2008, 13:35   #1
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
[Wiedźmin : gra wyobraźni] "Gdzie silvan nie może, tam babe pośle"

„Gdzie silvan nie może, tam babe pośle.”






„-Słyszałeś o Przekleństwie Czarnego Słońca?

-A jakże, słyszałem. Tyle, że pod nazwą Mania Obłąkanego Eltibalda. […]

-Eltibald, który wcale nie był obłąkany, odcyfrował napisy na menhirach Dauków, na płytach nagrobnych w nekropoliach Wożgorów, zbadał legendy i podania bobołaków. Wszystkie mówiły o zaćmieniu w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Czarne Słońce miało zwiastować rychły powrót Lilit, czczonej wciąż na wschodzie pod imieniem Niya, i zagładę rasy ludzkiej.”

Mniejsze Zło



* * *



Słońce w Dol Blathanna chyliło się ku zachodowi. Chłopi zasiedli na ławce przed chałupą. Polali śliwowicy i popatrzyli na pola. W powietrzu czuć zapach kwiatów i siana.

-Żniwa w tym roku udane.

-A no udane.

-Słyszał żeś co zaszło u starego Eryka?

-Żem słyszał co żem słyszał. Gówno nam do tego. Nie interesuj się bo i ciebie co w nocy ubije.


-A d’yaebl aep arse! Przecie mus nam zadziałać. Tyś tu sołtys Jarre.

-Wiedźmina nam trzeba ot co.

-A tyś ogłupiał do reszty! Wiedźmaka chcesz tu ściągnąć! Sparszywieć chcesz?

-Zawrzyj gębę! Bo cię kto usłyszy i na co nam to? Dożynki się zbliżają. Wieczór zeszły posłannik namiestnika w Dali był. Chędożył coś pod nosem, co bo my się mieli szykować na przyjęcie wielkich Panów ze Świata bo kwiaty będą u nas sprzedawać.

-Toć u nas kwiecia pod dostatki. Gdzie oczami nie spojrzy tam kwiat się ściele.

-Głupiś ty jak trep! Pojedziesz na trakt. Na gościńcu cię nakierują. Ino szybko wracaj z mutantem, co by w święto problemu nie było. Jak nam kłopotu narobi to nas namiestnik na pale nabić karze. Ruszaj ino rychło!

* * *

PROLOG


Soundtrack

Aldersberg jest piękny o tej porze roku. To drugie co do wielkości miasto w tej żyznej krainie kwiatów i urodzaju. Liczy około pięciu tysięcy mieszkańców. Potężna twierdza namiestnika Aedrin góruje nad rozłożystym miastem.



Twierdza stanowi centrum Aldersbergu. Otoczona jest dziesięciometrowym murem z sześcioma basztami, który stoi u podnóża wzgórza zamku. Na największej wieży twierdzy powiewa w blasku zachodzącego słońca flaga Aedrin z herbem miasta. W czasach gdy zdobywano Dol Blathanna, był to punkt chroniący państwo przed atakami elfów. Aldersberg słynie z dwóch rzeczy. Organizuje się tu co roku Festiwal Kwiatów, na który ściągają ogrodnicy, bardowie i awanturnicy całego państwa. Festiwal Kwiatów jest okazją do dobrej zabawy i udanych interesów. Drugą rzeczą osławioną w Aldersbergu jest wełna. W mieście znajdują się najlepsze manufaktury wełniane słynne na wszystkie państwa ościenne. W tym roku miejscowe manufaktury, głównie wełniane, przyjęły bardzo dużą ilość zamówień. To wszystko za sprawą wojskowych zamówień na zapotrzebowanie dla zbrojnych. Ludzie opowiadają o dosyć ostrych ruchawkach zbrojnych z Kaedwen na granicy rzek Dyfne i Likseli. Wieści głoszą, że kampania wojenna przeciw Kaedwen może potrwać nawet do przyszłego roku. Wielu zbrojnych wyruszyło również do górskich kopalń, aby bronić górników przed atakami Wolnych Elfów. Zbliża się równonoc jesienna, w którą mieszkańcy okolicznych wsi organizują Święto Plonów. W Dolinie Kwiatów dożynkowa noc jest nie do porównania z innymi tego typu na kontynencie z powodu patetyczności i miejsca, w którym się odbywa. W tym roku uroczystość ta nabrała szczególnego charakteru. Namiestnik Aldersbergu na rozkaz władcy wspaniałego państwa Aedirn ma zorganizować Festiwal Kwiatów we wsi Dalia w Dol Blathanna. Cały pomysł zrodził się na podstawie genialnej myśli króla o organizacji przedsięwzięcia w miejscu, które mieszkańcy kontynentu nazywają Krańcem Świata. Nie ma piękniejszego miejsca na ziemi niż Dolina Kwiatów i nie znajdziesz lepszego miejsca na tego typu Festiwal. Na tegoroczne święto dożynek i wystawę kwiatów mają zjechać najznamienitsi goście z całego kontynentu.



Beres



Wiedźmin skierował swe kroki na śmietnisko za miastem. Od południa zastanawiał się czy burmistrz Aldersbergu miał zamiar zapłacić mu za tą robotę. Gdy Beres podjął temat zapłaty, burmistrz nagle przypomniał sobie o jakichś pilnych sprawach. Podskarbi również nie był zbyt rozmowny i podkulił ogon zaraz za burmistrzem. Dobrze, że robota się ruszyła bo przyszło by mu żreć deski niedługo. Ubije poczwarę i pojedzie z chłopem do Dol Blathanna.
Słońce z wolna chyliło się ku zachodowi. Beres obrócił się w kierunku miasta i spojrzał na czerwony zachód skąpany w budowlach miasta.



- Bydle niedługo wyjdzie się pożywić.

Beres odczekał chwilę w zadumie, po czym wszedł w śmierdzący od syfu zagajnik. Wyciągnął z torby eliksiry i zażył z każdego po trochu. Działanie magicznych napojów wykrzywiło go w lekkim bólu. Jego wizerunek był nie mniej straszny niż potwory, którego miał ubić. Zmysły wzroku i słuchu znacznie się wyostrzyły. Beres rzucił torbę na skraj lasu i wyciągnął miecz z pochwy. Wszedł w głąb mrocznego i śmierdzącego siedliska zła. Brnął w śmierdzących śmieciach po kolana. Słońce zaszło a zagajnik spowił nieprzenikniony mrok.


Soundtrack


Długa, chropowata macka zakończona najeżonymi kolcami wystrzeliła z pod śmieci. Pomknęła na spotkanie z Beresem z niesamowitą prędkością. Wiedźmin w zgrabnym piruecie wykonał markowe cięcie na obślizgłą mackę i ściął ją w powietrzu, nim dotknęła jego ciała.
Po kilku uderzeniach serca śmietnik eksplodował pod wpływem wynurzającej się bestii. W górę buchnęła gęsta śmierdząca maź, kawałki narzędzi, garnków, przegniłych szmat i jakieś kawałki warzyw, których Beres nie zidentyfikował. Z pod całego tego syfu wyłonił się baryłkowaty stwór z trzema długimi mackami i kikutem po macce, którą obciął wiedźmin.
Korpus stwora wyglądający niczym wielki, groteskowy kartofel, rozdziawił swoja paszczę w nadziei schrupania świerzego mięsa z wiedźmina. Beres spojrzał na obrzydliwego Zeugla, który śmierdział nieporównywalnie z niczym. Skoczył w przód unikając jednej z macek i w piruecie ściął dwie pozostałe. Bestia owinęła go błyskawicznie w pas ostatnią kończyną. Wiedźmin podniósł miecz i dziabnął z impetem kilkakrotnie w korpus potwora. Zielona maź trysła na twarz i ubranie Beresa a martwy Zeugl padł w bezruchu.
Według umowy z burmistrzem po zmroku miał przyjechać jakiś mieszczanin na wozie, aby zabrać stwora. Wiedźmin cały ubabrany w śmierdzących śmieciach i posoce Zeugla, ruszył na spotkanie z chłopem, którego dostrzegał już w oddali w prześwicie drzew.


Karla Bijoux


Kobieta przeglądała się w srebrnym lustrze. Z otwartego kufra wystawały kolorowe fatałaszki. Drugi tydzień siedziała w „Tańczącej Gęsi”. Tymczasowy postój w drodze na Festiwal Kwiatów się nieco wydłużył. Wypiła już cały zapas czerwonego redańskiego jaki mieli i to wcale sobie nie folgując. Gęsiną też już rzygała. Ale właściwie to rzygała już wszystkim. Nudą również. Melancholijnie przeczesała lśniące czarne włosy.
- Cholerna mieścina i cholerni faceci. W ogóle nie potrafią cieszyć się życiem. Wszystko traktują tak poważnie. Kobiety są z natury radośniejsze i bardziej wielkoduszne. Następnym razem zakocham się w kobiecie…
Na dźwięk jej głosu z łoża, spod sterty wełen i jedwabi wygrzebał się nieduży biały piesek z brązowymi łatami na mordce.
Wyciągnęła po niego ręce.
– Co powiesz Akwamarynko? - Akwamaryna z zadowoleniem usadowiła się na rękach pani i zaczęła lizać jej dłoń. - Moja słodka, ty nieba byś mi przychyliła. Moje słoneczko. Och, kochanie, szkoda, że Ty mi nie wystarczasz.
Przez niedomyte okno do izby wdzierało się ostre światło zachodzącego słońca. Kolejny kończący się dzień kiepsko współgrał z nastrojem Karli.
- Nie ma co się oszukiwać - Karla mówiła do siebie dalej - Na 20 lat to w świetle dziennym już nie wyglądam. Ustatkować się muszę. – westchnęła.
Głaskała rozanieloną suczkę. Obie miały oczy w identycznym rzadko spotykanym odcieniu niebieskiego. Rankiem wyjazd karawaną zbrojną do Dol Blathanna. Nie wiedziała o co tyle szumu. Może spodziewali się jakichś kradzieży, ale czego – kwiatów? Tak czy inaczej. Rycerz namiestnika Roderick Śmiały, który ma przewodniczyć w wyprawie, nakazał jej aby zmieściła się w dwa kufry. To będzie trudne zadanie.

…by Cię kurwi synu szlag trafił i pioruny z jasnego nieba, znowu w dupę jego kurwa…

No tak, Roderick Śmiały, cny rycerz, znający etykietę, zaczął spoufalać się z karczemnym bydłem, które z resztą też szykowało się na wyjazd. I po co? Kwiatki deptać?

Feide Corbonne



Przyjechała do miasta przed zmierzchem z nadzieją, że karawana jeszcze nie odjechała do Dol Blathanna. Usłyszała o tym po drodze. Nie spodziewała się jakiejś zmiany miejsca. Prędzej repertuaru, ale że przeniosą uroczystość do Doliny Kwiatów? Była Zaskoczona i nie chciała jechać tam sama. Już dosyć samotności i dziwnych wypowiedzi brudnych i obleśnych mężczyzn jakich napotykała. Miasto tętniło życiem nawet o zachodzie słońca. Nie rozwodziła się nad architekturą. Wypytała ludzi i znalazła przybytek, w którym niejaki Rycerz Roderick Śmiały spisywał członków karawany do Dol Blathanna. Feide zastanawiała się po co? Nie ważne. Stanęła pod szyldem z wymalowaną gęsią. Weszła do środka a raczej stanęła w progu.
Połowa dosyć sporej izby zajęta była przez świtę lokalnego namiestnika. Zorientowała się po liberiach z herbem Aldersbergu. Kontuar zajęty był przez młodego blondyna. Przy jednym ze stolików siedział niziołek i krasnolud. Resztę okupowali żołnierze. Rycerz, którego szukała, siedział naprzeciw krasnoluda. Piękna lśniąca zbroja. Nienagannie wypolerowana. Postawa iście szlachecka i dumna. Jego włosy lśniły blasku świecy. W końcu odwrócił się i uśmiechnął do kobiety.



Po czym odezwał się do siedzącego obok krasnoluda.

- Niech to silvan weźmie i na rogi wbije. By Cię kurwi synu szlag trafił i pioruny z jasnego nieba, znowu w dupę jego kurwa przerżnąłem. Nie gram już.

Czar prysł.


Brandis, Dersitto Bumblebee i Don Fiasco

Brandis czuł, że nowo poznany kompan przynosił mu szczęście. Niziołek tylko się przyglądał a Brandis wygrał już 4 rozdanie z rzędu z szlachetnym Roderickiem Śmiałym.

- Śmiały to on może jest, ale tępy jak szlachecki nóż. - Zaśmiał się w myśli krasnolud.

Krasnolud miał złe wspomnienia z ostatniej wyprawy niby to na smoka. Nie dosyć, że smoka nie było, to w dodatku ich jakaś bestia wężowata zaatakowała. Bronił się kurważ mać! A jak! Tak jak na krasnoluda przystało. Tylko szkoda, że cała broń na wozie a ten bęcwał chędożony w dupę, dał tępe noże jakieś szlacheckie i chyba sobie nimi miał Brandis w zębach podłubać. Do dziś odczuwa bolesne efekty tego, jak mu wężowy potwór zęby w dupę wraził. Dobrze, że nikt o tym nie wie, bo by był wstyd pod sam Mahakam.
Brandis uśmiechnął się do Niziołka – jego szczęśliwej podkowy.

- Dawaj te 200 denarów Panie Rycerzu. Mus mi się zaopatrzyć na drogę a parę złotych monet zawsze się przyda. - Uśmiechnął się Brandis.

- Niech to silvan weźmie i na rogi wbije. By Cię kurwi synu szlag trafił i pioruny z jasnego nieba, znowu w dupę jego kurwa przerżnąłem. Nie gram już.

Rycerz wyjął dwie sakiewki zza pasa. Rzucił na stół. Dersitto zastanawiał się jaką rolę mu przydzielą. Krasnolud mówił coś o noszeniu belek. Chyba żartował. Dersitto miał kłopot z podniesieniem własnego tyłka po obiedzie, nie mówiąc już o jakichś belkach. Don stał obok kontuaru i przysłuchiwał się całej tej żałosnej rozmowie. To było oczywiste, że krasnolud oszukiwał. Nawet ślepy syn jakiejś łazęgi z Wyzimy by się zorientował. W dodatku ta tępa świta namiestnika pod wodzą Rodericka. Żałosne. Od dłuższego czasu się zastanawiał, co tak śmierdzi w izbie. W końcu doszedł do wniosku, że to ten chłop pod oknem, który ze strachu przed cywilizacją, chyba się już zesrał w pory. Jego mina bynajmniej o tym świadczyła. Nagle cały ten smętny teatrzyk przerwało pojawienie się nowej dramatis persona. Kobieta stanęła w progu i przeglądała się wszystkim.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 02-05-2008 o 16:17.
DrHyde jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172