Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-10-2011, 16:52   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] W życiu w Stirlandzie udział wzięli – Cz. I

W życiu w Stirlandzie udział wzięli – Cz. I





- Jak to kurwa zniknął? – Buba Starszy spojrzał z mieszaniną zdumienia i niedowierzania na swego rozmówcę, który w ramionach dwóch osiłków skulił się jeszcze bardziej, jeśli w ogóle było to możliwe. Teraz przypominał sfilcowaną szmatę, co zważywszy na to co dane mu było w ostatnich chwilach przeżyć, nie powinno nikogo dziwić. Nikt z obecnych w komnacie mu nie zazdrościł.

- No… nie wiem jak…- wycharczał „Ciasny”, szef jednego z gangów robiących pod Bubą. Wiele więcej powiedzieć nie był w stanie bo staranne przesłuchiwanie uniemożliwiło mu już gadanie. Buba nie tracił nań już energii a jedynie skinął dłonią. Dwa olbrzymy o dębowych ramionach dźwignęły „Ciasnego” lekko, jakby nie był to mąż dorosły a dzieciak zaledwie. Kiedy wyrywającego się, szarpiącego i walczącego o życie wpychali pyskiem w żar bijący z kominka jego wycie zakłóciło wejście grupki jego ludzi. Ani przenikliwy w wejrzeniu Kasimir, ani Albjorn –budzący postrach albinos z Norski, ani mrukliwy „Rip”, ani wygadany zwykle Rendler, ani szpetny „Kupa” ani w końcu zwykle chojraczący Drake nie mrugnęli okiem spoglądając na dogorywający zewłok, który jeszcze przed kilkoma pacierzami był ich szefem. Banda Ciasnego nie wyglądała jak banda, ale też wobec sękatych drabów Buby niewielu było takich chojraków, którzy chcieli by wyzywająco prężyć muskuły. Może też nieco ciążyło im na sercu przeraźliwe wycie ich niedoszłego szefa. Wycie, którego za nic ludzkim nazwać było nie sposób.

- Uciszcie go! – rozkazał Buba nie podnosząc się ze swego zydla. To, akurat nie było dziwne, bo ważący więcej niż dwaj jego przerośnięci ochroniarze Buba z trudem nosił swój ciężar. A unosił go niechętnie. Było kilka innych rzeczy, które darzył równie silną niechęcią. Jedną z nich był brak profesjonalizmu i zawiedzenie zaufania. Ludzie Ciasnego wiedzieli, że spierdolili sprawę. Wiedzieli, że Buba nie będzie zadowolony. Jak bardzo nie jest zadowolony najszybciej przekonał się „Ciasny”. Który ze spalonym do mięsa obliczem dogorywał u wylotu kominka. Smród palonego mięsa i włosów nie wadził nikomu.

- Spierdoliliście robotę. Zgubiliście kurwa przesyłkę! – Buba faktycznie nie był zadowolony, ale nie osiągnął również stanu zimnej furii. Może „Ciasny” pomógł na odchodnym swoim ludziom. Zawsze był z niego koleżeński skurwiel. – Spierdoliliście tak prostą robotę jak przypilnowanie jakiegoś chuja i odstawienie go z punktu a do punktu b. Powinienem się was wszystkich pozbyć. – Buba nie uniósł się zbytnio. Gdyby faktycznie chciał się ich pozbyć, tego byli pewni, już zdążyli by się zapoznać z wnętrzem kominka, dołu z wapnem czy też dnem Stiru.

- Dam wam jednak jedną szansę. Nie upilnowaliście kuriera i zajebali go wam pod bokiem w karczmie w której jako jego ochrona żeście oddawali się chlaniu. Koniec z chlaniem! Bierzecie dupę w troki i jedziecie tam, gdzie mieliście odwieźć kuriera. Tak jakby nic się nie zmieniło. Gdzieś tam jest łącznik. On ma odebrać towar. Może ten chuj, który nam wywinął ten numer też się tam uda. Może będziecie mieć szczęście. Wtedy przejmiecie go i łącznika. I przywieziecie skradzioną figurkę do mnie. Już ja się zastanowię co z nią począć.

- A jak nie znajdą łącznika? Albo złodziej się tam nie pojawi?
– pytanie Hanusza, doradcy Buby dziwnie zabrzmiało w ciszy jaka zapanowała po słowach szefa wurtbadzkiego półświatka. Buba też nie odpowiedział od razu. Spojrzał na ludzi „Cichego” wzrokiem w którym świeże mogiły walczyły o lepsze z pustką. I odpowiedział dopiero wówczas, gdy zrozumieli, że owo miejsce czeka nie tylko na nich samych, ale i na ich najbliższe a może i dalsze, rodziny.

- A jak go nie znajdziecie… to ja was znajdę…


***

- Pojedziecie tam, do Lochen, bo tam ma dojść do przekazania przesyłki. – głos „Profesora” był cichy. Cicho więc stali wszyscy, by nie zakłócić zbędnym dźwiękiem, stukotem obcasa, smarknięciem czy chrzęstem pancerza głuchej ciszy panującej w loszku. „Profesor” nigdy nie podnosił głosu. Nie musiał. Nikt nie słyszał by szef światka przestępczego z Nuln; przynajmniej jeden z szefów; podnosił kiedykolwiek głos. To przy nim wszyscy cichli. Ci, którzy nie wiedzieli kiedy zamknąć mordę zwykle cichli na wieki. To pomagało w zachowaniu ciszy…

- Czemu my? – to było głupie pytanie. Raz, że pytający zakłócił ciszę. Dwa, że wyrwał się na świecznik a zejść z niego było stokrotnie ciężej niźli nań się wspiąć. Trzy, że pytający wykazał się prawdziwą głupotą. Szczęście w nieszczęściu było takie, że to „Mordeczka” pytał a khazad miał kilka cech wrodzonych. Brak instynktu samozachowawczego był jedną z nich. To pomagało mu w pracy, choć przeszkadzało w chwilach takich jak takie. Ktoś jednak, kto cenił krasnoluda za to nie mógł mu teraz zarzucać braku taktu. „Profesor” z całą pewnością to rozumiał, bo jedynie przeciągnął szczupłą, upstrzoną starczymi plamami dłonią przez twarz i westchnął. Odpowiedział dopiero po chwili…

- Bo to wy nie dopilnowaliście Merweda. Umarł bo mieliście gówno zamiast mózgu. Umarł, bo pokpiliście robotę. I teraz daję wam szansę to naprawić. Czy to dociera nawet do takiego durnia jak ty? – cóż, mało było takich, którzy khazadowi ewidentny brak intelektu zarzucali. „Profesor” jednak nie zwykł przebierać w słowach. Nie bał się. Jego ludzie wiedzieli, że mimo lichej postury ma wiele ukrytych zalet pozwalających mu stawać oko w oko ze znacznie poważniejszymi wyzwaniami niż grupa zbirów spod ciemnej gwiazdy. Byli tacy, którzy podejrzewali go o czarnoksięstwo, ale były to plotki niepotwierdzone. Irytowanie „Profesora” nie było w interesie kogokolwiek. Rozumiał to sprytny i robiący na boku swoje interesy Patio, rozumiał bitny Edwin, rozumiała to Ingrid czy to najmłodszy Martin. Jednak i tak najszybciej zareagował, jak zwykle, Tregardt.

- Wszyscy to rozumiemy i dziękujemy za drugą szansę. – słowa wypowiedziane przez najemnika dziwnie nie pasowały do powszechnie rozpowiadanej o nim plotki jakoby był zupełnie pozbawiony ogłady. Tyle, że tym razem to nie była kwestia ogłady a instynktu samozachowawczego a tego mu odmówić nie było można.

- To nie druga a ostatnia szansa. Mam nadzieję, że to jasne? – pytanie nie wymagało odpowiedzi, ale pokiwali głowami ze zrozumieniem. Nawet nieokrzesany „Mordeczka” zrobił mądrą mordę i udawał trusię. Wydatnie pomagały w tym idealnie przypominające ludzi kamienne płaskorzeźby, które zdobiły ściany lochu. Byli tacy, którzy opowiadali bajki, jakoby „Profesor” zamieniał w kamień swoich oponentów. To musiała być bajka, choć niektóre z rzeźb zdawały się stłoczonej grupce dziwnie znajoma. – Pojedziecie do Lochen. Tam znajdziecie kuriera i przejmiecie go. Tam miało nastąpić przekazanie więc z pewnością tam przyjedzie. Będzie miał tę figurkę. Jak będziecie mieli szczęście to może i ten co załatwił Marweda tam się zjawi. Wtedy weźmiecie go żywcem…

W głosie „Profesora” zawisła obietnica. Obietnica, której nie sposób było pominąć. Stłoczeni w loszku, który naraz zdał im się zbyt ciasny, nie byli do końca pewni, czy obietnica dotyczyła bardziej schwytanego mordercy, czy też ich…

- Po czym poznamy tę figurkę? – głos Patio nie zaskoczył nikogo, szczęśliwie przerwał ciszę, jaka zapanowała w lochu. Ku uldze większości.

- Macie tu jej rysunek. Marwed miał jej rysunek przy sobie a morderca go nie wziął. Albo więc wiedział czego szuka, albo też kompletnie nie wiedział. Oto on, przyda wam się. Podobnie jak szczęście. Ono również wam się przyda, bo lepiej by było, byście mnie nie zawiedli.


- Nie zawiedziemy szefie. – powiedział z przekonaniem, basowym głosem krasnolud. „Profesor” spojrzał nań i pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Wiem…

***



Droga z Wurtbadu zajęła im trochę czasu. Mieli możliwość zastanowienia się jak się zabrać do roboty, choć po prawdzie nie planowali nic. Nie było sensu. Nic nie dało się zaplanowac, kiedy nie wiedziało się, co zastanie się w Lochen. O osadzie wiedzieli tyle, że nie otacza jej żadna palisada a jedynie mieszanina płotków i murków. Podzielona licznymi, polnymi dróżkami. Wiedzieli również, że ziemie okoliczne należą do hrabiny Petry Harden, która siedziała na zamku położonym w Flensburgu, małym miasteczku ledwie dwadzieścia pięć mil od miejsca do którego zmierzali. W Lochen miała być karczma i rzeczywiście dostrzegali jeden z domów wyrastający swoim dachem ponad inne. Jednak tak po prawdzie ni o bliskim Lochen od którego dzieliła ich ledwie może godzina drogi, ni o otaczających je wzgórzach nie wiedzieli nic.


***

Spoglądali na osadę z pewnej odległości. Zapadał zmrok a na szlaku wiodącym do wsi widać było z oddali jakiś wóz, jakichś konnych. To mógł być ich kurier, bądź ktokolwiek inny. Gdzieś tam musiał być ten skurwiel, który zabił Marwela. I drugi, który miał się z nim spotkać. Musieli ich obu namierzyć i zdobyć figurkę. Tego chciał „Profesor” a w długiej drodze z Nuln zdążyli ustalić, że robienie go w chuja może im się na dłuższą metę nie opłacić. Na krótszą zresztą również. Minęli spokojnie otoczone wałem miasteczko Flensburg i górujący nad nim zamek pani tej ziemi, hrabiny Petry Harden znanej z zamiłowania do łowów. Na co hrabina raczy najczęściej polować nie było im dane się zwiedzieć, ale też i temat był im zupełnie obojętny. Chcąc jak najszybciej dotrzeć do Lochen skupiali się tylko na tym co istotne. Teraz byli już ledwie o krok od wsi. Musieli tylko dostać się do niej i przejąć nad nią kontrolę. Bez względu na to kogo w niej przyjdzie im spotkać…




=========================================
Witamy Was serdecznie w Lochen, miejscowej rzeźni. Życzymy miłej zabawy i proszę mi tu nie płakać jakby co. Powodzenia!
.
 
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172