|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-09-2009, 11:29 | #1 |
Reputacja: 1 | [D&D] Początek Na początku był chaos. Z chaosu wyłoniły się planety, gwiazdy i bogowie. Szczególnymi Bogami dla świata D&D byli: Pelor, Moradin, Colleron, Yondalla i Ehlonna. (w tłumaczeniu na wspólny Pelor znaczy płomień) Moradin (Mora znaczy kowal, Din – dusza) Colleron Larethian (Colleron – opiekun, lare nosić, thian – światło) w wolnym tłumaczeniu opiekun noszących światło ; Yondalla (Yon – oznaczało Boskość , w późniejszym tłumaczeniu świętość, a Dalla (oznaczało krainę, polane), Ehlon (natura). Ta piątka bogów stworzyła swój panteon nazywając go Bello Owalo ; co w wolnym tłumaczeniu oznaczało Bello – wielki; owallo – koło. Wielkie koło wyglądało następująco: Batorem (Bator –źródło) rządził potężny Pelor, który karał tam dusze grzeszników. Moradin mieszkał także w Batorze, gdzie tworzył ( wykuwał) dusze śmiertelników. Colleron, który żył w Celestii ( Celes – Pałac, Tyon – boski) przeprowadzał dusze śmiertelników z planu materialnego do świata boskiego (Batoru lub Celestii) Yondalla zamieszkiwała Celestie gdzie opiekowała się duszami dobrych stworzeń. Ehlonna zaś stworzyła zwięrzęta i rośliny, które miały być pomocne rozumnym rasom Zamieszkała ona swój własny wymiar kieszonkowy. Czterej Bogowie (prócz Ehlonny) stworzyli po jednej rasie rozumnej. Colleron – Elfy Moradin – Krasnoludy Yondalla – Halflingi Pelor – Ludzi Wszyscy na swoje podobieństwo. Wszystkie rasy zamieszkały na planecie Oerth. Rasy uczyły się, tworzyły i żyły zgodnie z zasadami zaskakując pomysłowością nawet swoich stwórców. Wtem do świata wielkiego kręgu dostał się kolejny piąty już bóg nazwany potem Gruumshem. Gruumsh oznaczało grzech czyli w wolnym tłumaczeniu grzeszny. Gruumsh kusił ludzi ponieważ była to najbardziej liczna z ras. Wiele plemion ludzkich zaczęło wyznawać Grumsha co zaniepokoiło bardzo innych Bogów z panteonu wielkiego koła. Nie mogli zaatakować Gruumsha ponieważ wciąż się ukrywał. Plemiona ludzkie wyznające Gruumsha zlepiły się w wielkie hordy i zaczęły niszczyć, gwałcić i podbijać inne plemiona i państewka ludzi, elfów, krasnoludów i hallingów. Lecz pod wodzą Collerona wszystkie wcześniej wymienione rasy połączyły siły i zepchnęły armię stworzeń czczących Grumasha na pewien czas. Grumbarzyńcy – bo tak zostały nazwane plemiona stworzeń wyznających złego boga dostali w odwecie od grzesznego potężny miecz dający dzierżącemu go mężczyźnie nadludzką siłę oraz przywódcę swego pupila zrodzonego z chaosu półboga Lisza Rahinibona ( Rah – trzeci; ini – chaos; bon – brat ) Lecz armia Grumbarzyńców osłabła ponieważ po przegranej wielu wyznawców złego boga zaczęło się nawracać na starą wiarę. Rahinibon z rozkazu Grumasha stworzył nową armię Goblinoidów (Goblin oznacza przepoczwarzony) nazwa ta wynikała z tego że Rahinibon dzięki magii chaosu i chemii po wielu doświadczeniach przemienił krasnoludzkich jeńców na wychudzone poczwary - gobliny. Gobliny może nie były potężne lecz rozwijały się z zawrotną prędkością. I tak kolejne armię Grumbarzyńców ruszyły na imperium 4 ras cywilizowanych. Zagłada może być bliska bo gdy Gruumsh zdobędzie plan materialny dobrzy bogowie stracą wyznawców i będą osłabieni. Lecz imperium nie podda się będzie walczyć do końca. Gdzieś tam rozpoczyna się twoja historia graczu: *** Walatahar piękne jednakże nie duże miasto w państwie zjednoczonych ras. Dziś w tym pięknym mieście odbywało się jedno z najważniejszych świąt obchodzonych przez jego mieszkańców. Święto na pamiątkę zstąpienia na Oerik, Collerona i odparcie wrogich wojsk Gruumbarzyńców. Co prawda wojska Gruumbarzyńców nadal otaczają państwo zjednoczonych ras i sieją spustoszenie, ale już nigdy nie były tak potężne jak wtedy gdy Colleron zaszczycił swoją obecnością dobre rasy i odegnał Gruumbarzyńców. Świąteczny jarmark trwał w najlepsze przez cały dzień. Powoli zaczęło się ściemniać lecz zabawa trwała dalej w najlepsze. Posągi w mieście Walatahar *** Lekko podpity strażnik poprawił swój hełm i rozejrzał się ze strażnicy na otaczające miasto pola. Dziś rolnicy bawili się na jarmarku więc na polach zalegały kompletny bez ruch i cisza. Strażnik otarł czoło z potu, i znowu spojrzał na łąki. Po za murami jednak coś się poruszło. Strażnik przyjrzał się dokładnie. Ktoś biegł w stronę miasta. - eeeeeeeeee, tam na dole - zawoła ze strażnicy do innych żołdaków pilnujących bramy. Dwóch młodych legionistów spojrzało na niego z niechęcią. - Ktoś się zbliża do miasta – dodał wyciągając rękę w stronę pól. Obaj strażnicy bez słowa odwrócili się do bramy i uchylili małe drzwiczki w nią wmontowane . Wszyscy trzej obserwowali zbliżającą się postać. Jeden z nich już chciał krzyknąć by osoba ta się przedstawiła i podała swój powód przybycia, lecz gdy wszyscy trzej zobaczyli ją dokładniej, ruszyli do niej biegiem. Przybyłą osobą był legionista ze strażnicy granicznej. Wyglądał strasznie. Krwawił, miał spalone włosy i gdy tylko zbliżyli Się do niego kompani runął tu przed nimi na ziemię. - Co się stało żołnierzu ?!! – wykrzyczał do skatowanego człowieka jeden ze strażników Walataharu kładąc go na plecy. - Gru… Gruu… Gruumbarzyńcy zaatakowali południową granicę. Za… Zabili wszystkich tylko ja przeżyłem. – Wyjąkał ranny. - Strażnicy spojrzeli po sobie. Nie trzeba było im mówić co trzeba robić. Ruszyli biegiem do zarządcy legionów miasta. Trzeci z nich pozostał z rannym. - Uciekajcie, uciekajcie, o, oni was zniszczą, b... be… bestia. – wykrztusił z ostatnim tchnieniem ranny żołnierz i zmarł. *** Gordi zerwał się z tronu zacierając ręce i rozlewając wino, po otrzymanej wieści od strażnika o nadchodzącej armii wroga. Ha ha,te poczwary chcą się z nami mierzyć – wrzasnął. Harkan niech całe wojsko wejdzie na mury, każdy zawszony , zapijaczony legionista ma być gotowy do walki i ma obstawiać lukę na murze!!. – zwrócił Się do swojego pod oficera. - Już my im pokażemy, już ja im pokaże, tym zawszonym gobliną i Grumbarzyńcą. Niech no tylko zbliżą się do miasta! – wykrzykując obelgi i przekleństwa Gordi ruszył do swych komnat wbić się w swoją oficerską zbroję. *** Wieść o zbliżającym się ataku szybko się rozniosła się na ulicach miasta. Zwykli ludzie zaczęli szukać jak najlepszych schronów, a dziesiątki tysięcy żołnierzy w gorączce sytuacji szukało miejsca w którym mogli by się przydać lub obstawiali mury. *** Gdy wieść o ataku dotarła do szkoły magii właśnie odbywało się uroczyste zakończenie dziewięciomiesięcznego okresu kształcenia młodych adeptów. Starsi magowie i ich młodzi uczniowie przyjęli lepiej wiadomość o ataku na miasto, niż ludzie na ulicach. Szybko i ze świetnym zorganizowaniem ruszyli do schronu wielkiej akademii magii. Paru najwybitniejszych magów ruszyło na mury by wspomóc legionistów. Wśród nich był wielki mistrz magii powietrza Luezandor. Mistrz przystanął przy bramie miasta i wzrokiem szukał najlepszej dla siebie pozycji do nadchodzącej walki. Nagle poczuł ostry, piekący ból głowy zmuszający go do oparcia o ścianę. Jeden z magów widząc to podbiegł do mistrza. - Panie Luezandorze czy wszystko w porządku? – spytał chwytając mistrza pod ramię. - Potężna magia zbliża się do miasta, nigdy takiej mocy nie odczuwałem. – odrzekł mistrz. Młodszy mag spojrzał na niego ze strachem w oczach. - Ale mistrzu damy radę? – spytał z nadzieją w glosie. Mistrz spojrzał tylko na niego ze zmęczeniem w oczach – miejmy nadzieję - dodał cicho. Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 26-10-2009 o 19:49. |