Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2007, 12:04   #1
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Tacy jak ty 2

Vriess, głowa boli cię jakbyś całą noc popijał tęgą krasnoludzką gorzałkę z Waldorffem. Stękasz z udręczeniem i obracasz głowę. Delikatne skubnięcie w ucho. Uśmiechasz się zadziornie, półprzytomnie; czyżby ta nadobna panienka odziana jedynie w koronkową podwiązkę nie była tylko senną fantazją...?
Głośny pisk mewy wyrywa cię wreszcie z zamroczenia. Otwierasz oczy; razi cię słonce, widzisz białe ptaszysko, które badawczo dziobie cię w lewe ramię spoczywające na piasku. Machnięciem ręki i wściekłym „sio!” odganiasz natręta. Dźwigasz się mozolnie do pozycji siedzącej, kręci ci się w głowie i chwilę kiwasz się niekontrolowanie na boki w doskwierającym upale. Rozglądasz się wokół, starając się zebrać myśli... Szum fal, piski mew, szelest ogromnych liści palm...

http://dustindorton.com/diving/marsh...ages/beach.jpg

Astral; otrzeźwiałeś, gdy coś z hukiem runęło tuż obok ciebie. Otworzyłeś w przestarchu oczy. Kokos! Wielki, włochaty kokos, na złocistym piasku, tuż obok twojej głowy. Rozejrzałeś się, zdezorientowany. Spoczywałeś na ciepłym, miękkim piasku plaży, na boku, z wyciągniętymi przed siebie łapami, jakby coś sparaliżowało cię i powaliło gdy byłeś w trakcie dalekiego skoku. W głowie masz jeden wielki mętlik. Zbierasz łapy do kupy i machając ogonem wstajesz, ogarniając wzrokiem okolicę. Pamiętasz tylko śmiech demona i błysk jego białych ślepiów...
- Avalanche!!! – słyszysz nagle krzyk, znajomy ci głos.
Oglądasz się w kierunku bezkresnego błękitu oceanu i spienionych fal. Vriess, nekromanta, którego odnalazłeś w swych mglistych wspomnieniach, niezgrabnie i w panice biegł, szybko, choć stopy zapadały mu się w sypkim piasku (a do tego stracił gdzieś swój dziurawy but i paradował z obnażoną stopą). Za to... jego podarty dotąd płaszcz jest teraz w idealnym stanie! Wykrzykując imię rycerza, biegł ku leżącemu na plaży ciału. Niewiele myśląc, pognałeś jego śladem.

Avalanche spoczywał na brzuchu, z rozłożonymi ramionami, i niepokojąco długo nie ruszał się. Jego miecz, wbity w piach, raz za razem łaskotały oceaniczne fale. Zbroja rycerza, dotąd powgniatana w wielu miejscach, teraz... była jak nowa!
- Avalanche!!! – Vriess dopadł nieruchomego ciała i potrząsnął nim z rozpaczą.
Z pomocą białej pantery obrócił rycerza na plecy. Twarz jasnowłosego upadłego paladyna pełna była spokoju, jakby spał.
Knajpa. Motłoch w szarych łachach. Wszelkie szemrania, pijackie śmiechy i rozmowy cichną, gdy w drzwiach staje postawny mężczyzna. Kawał chłopa. Potężny, błyszczący miecz na plecach. Jasnowłosej dzieweczce w krótkiej sukience usta otwierają się z wrażenia, kufle piwa spadają jej z trzymanej tacy. Mężczyzna dumnym krokiem podchodzi do pierwszego wolnego stolika i siada. Brzdęk. Drugiej dzieweczce o kruczoczarnych kręconych włosach, spadły talerze, bo zapatrzyła się na przybysza. Jasnowłosa przynosi mu dwa zamówione kufle. Wojak wypija wszystko z obu kufli na raz! Dwa krasnoludy, siedzące przy stoliku obok, z jękiem zgrozy i zrezygnowania wychodzą z karczmy, aby nie wyjść na cienkich zawodników w piciu. Jasnowłosa chichocząc z podziwem patrzy głęboko w błękitne oczy rycerza i ze zniewalającym uśmiechem szepcze: życzy sobie waszmośc coś jeszcze...? Jeszcze... jeszcze...
- Jeszcze oddycha! Avalnche, do wszystkich diabłów!!! Ocknij się!!!
Ostre promienie słońca podrażniły oczy rycerza nawet przez zamknięte powieki. Zamruczał z niechęcią, wykrzywił gębę, i otworzył oczy, ze zdumieniem zerkając na nekromantę i białego irbisa. Uśmiecha się; może i facjata Vriessa (a tym bardziej AstralaXD) nie dorównuje uroczej buźce dzieweczki z knajpy, ale miło jest zobaczyć starego druha.
- Avalnche...! – Astral i Vriess wpatrują się w rycerza z niedowierzaniem. – Twoje... oko...!
Mrugasz ze zdumieniem. Faktycznie... Twoje oko, ranione w dawnej bitwie, i ślepe... teraz jest... znowu sprawne!

Tak więc, ku waszemu wielkiemu zdumieniu, żyliście. Co dziwniejsze – znaleźliście się na nieznanej wam ziemi. Pamiętaliście skrawki zuchwałej zdrady Ritha, waszego demoniego „pracodawcy”. Bredził coś o amulecie Kiha-wi, czy Kaihi-ri... Coś o Avenonach, zakonie Białej Strzały... A na końcu żgnął Vriessa pazurami, robiąc mu malowniczą dziurę w brzuchu; nekromanta co chwilę podwijał w górę szaty i nie mógł się nadziwić, że po ranie nie ma śladu. Poza blizną, oczywiście.

Zdecydowaliście, że musicie dowiedzieć się o co w tym wszystkim właściwie chodzi. Co to za miejsce, jakim prawem przeżyliście, no i rzecz jasna, najważniejsze – dano wam szansę na zemstę! Przysięgliście sobie w myślach, że czymkolwiek ten amulet Kaihi-ri jest, dopilnujecie, aby Rith nie wszedł w jego posiadanie.

- Uwaga! – ostrzegł Astral; czułe zmysły zaalarmowały go, iż ktoś się zbliża.

Zza zasłony lasu palm wyłoniła się niewysoka osóbka, z sową na ramieniu. Kobieta w tunice sięgającej ziemi, z rozcięciami od połowy ud. Pod tuniką ma białe dość luźne spodnie, których nogawki wsadzone są w wysokie czarne do kolan skórzane buty na trzy sprzączki. Ma ze sobą również dużą, plecioną torebkę, którą ma przepasaną przez korpus. Jej ciemne blond włosy sięgają jej lekko za pośladki. Grzywka by nie wpadała jej do niebieskich ocząt, ujarzmiona jest opaską. Owe oczęta szybko was wypatrzyły, i badawczo się wam przyglądają. Tunika kobiety i jej włosy są jeszcze nieco mokre, jakby przybyszka urządziła sobie kąpiel w pełnym rynsztunku – niekoniecznie planowana kąpiel. Zbliża się ku wam, najwyraźniej z pokojowymi zamiarami.

Sangre; nie masz pojęcia, jak udało ci szczęśliwie dopłynąć do brzegu, ale gdy ocknęłaś się leżąc na plaży, twoja sowa krążyła nad tobą, a spośród fal oceanu wesoło wyskakiwały delfiny; być może te one cię ocaliły. Gdy odpłynęły, zostałaś sama (no, ze swoją wierną sową). Pamiętałaś, że płynęłaś na statku wzdłuż wybrzeży i wcale nie planowałaś schodzić na ląd. Los, zdaje się, miał jednak odmienne plany względem ciebie. Postanowiłaś odszukać innych rozbitków, o ile w ogóle byli takowi(najlepiej żywi...), przy okazji wypatrując na horyzoncie statku, który mógłby cię stąd zabrać. Ruszyłaś piaszczystą plażą. Pomimo niewesołej sytuacji nie mogłaś nie zachwycać się pięknem tutejszej przyrody. Co jakiś czas nad palmami przelatywały barwne papugi, a mewy chmarami patrolowały wybrzeże.
Wreszcie, odnalazłaś ich. Na pierwszy rzut zdawało się – Tacy jak Ty, rozbitkowie. Ale nie, nie pamiętałaś aby tacy osobnicy wchodzili na statek którym płynęłaś. Jasnowłosy rycerz w czarnej zbroi, z czarnym płaszczem z białym krzyżem. Paladyn...? Młodziutki chudzielec w nowiutkim zdaje się płaszczu z kapturem, bez jednego buta na nodze. Tam skąd pochodzi panuje widać ciekawa moda... I trzeci... irbis. Wielka, bielutka jak śnieg pantera. Wytresowane zwierzę...? Kolczasta obroża z jakimiś błyszczącymi kamykami, obręcze z kolcami na ogonie... Czyżby to ONI??? Ci, o których mówił tajemniczy proroczy głos?!

Astral, Vriess, Avalanche;
Kobieta w tunice nagle zatrzymuje się i w przestrachu spogląda na ocean. Odwracacie głowy, zerkacie tam gdzie ona.

Na falach, dość daleko od brzegu, unosi się dziwna tratwa, skonstruowana z dwóch, powiązanych linami beczek. Dryfuje na niej starszy mężczyzna o siwych, rozpuszczonych włosach do ramion i długiej siwej brodzie. Na głowie kapelusz przypominający piracką czapkę. Cóż, jeśli to pirat – okręt ma iście nietypowy.... Nosi czarny, stary płaszcz z wysokim kołnierzem. Spodnie czarne, skórzane, bardzo stare, wytarte na kolanach. Przy ciemnym pasie dwa noże. Lewa ręka osłonięta czarną chustą. W prawej ręce dzierży zardzewiały miecz, którym usiłuje wiosłować. Wokół jego tratwy krążą dwa ogromne rekiny, raz po raz któryś z nich usiłuje ugryźć beczkę czy dosięgnąć siedzącego na niej mężczyzny.

Thomas; wiosłujesz zawzięcie ku brzegowi, choć rekiny nie opuszczają cię odkąd skonstruowałeś swój malutki okręt. Nagle jeden z rekinów odpływa. Zerkasz za nim i dostrzegasz, że nieopodal siebie na wodzie unosi się ułamany kawał burty statku, zdaje się. Jakiś... człowiek...! Jego skóra ma odcień zgniło zielonożółty, a jego włosy są zgniło-rude, zaplecione w dużo małych warkoczyków sięgających mu do połowy pleców... Czyżby to utopiec...? Nie, chyba jednak nie...! Pamiętasz go, widziałeś go na statku zeszłej nocy!... Nieprzytomny, kurczowo uczepiony ramionami dryfującego drewna, unosi się na wodzie, z jedną nogą zwisającą pod powierzchnię. Widząc, że rekin zmierza ku niemu, krzyczysz, z nadzieją, że jegomość w porę się ocknie. Zastanawiasz się gorączkowo, jak mu pomóc.

Akrenthal; Niemiłosiernie szumi ci w głowie. Jakieś dziwne echo, jakby słowa, krzyki... Huk piorunów, czarna woda, błyski na niebie, wycie fal... Powoli wraca do ciebie świadomość. Słyszysz głośne chlupotanie, krzyki jakichś ptaków, czyjeś nawoływania... Jest ci okropnie zimno i mokro, cały ścierpłeś. Otwierasz powoli ciemnoniebieskie oczy... Kawał mokrego drewna, twoje ramiona, kurczowo w nie wczepione. Ktoś stale uporczywie krzyczy, ten krzyk rozsada ci obolałą głowę... Zerkasz w bok. Bezkres oceanu. Ogromna, trójkątna płetwa, przesuwająca się na tle błękitnej wody...

http://www.whitesharktrust.org/media.../maleshark.jpg


Von Armeshplaust; Zeszłej nocy spacerowałeś po pokładzie statku, samotny i znudzony. Z nudów właśnie, no i chaotycznych skłonności do figli, zacząłeś zaglądać do cudzych kajut, czy aby ktoś nie dostał lepszej od twojej. Nie, wszystkie były takie same. W jednej znalazłeś to za flaszkę schowaną pod łóżkiem. Nie mogłeś się oprzeć...
Wyśpiewując w niebogłosy, zataczałeś się po pokładzie, z powodu niskiego wzrostu odbijając się od burty zamiast za nią wypaść. Wtem zderzyłeś się z kim. Niedobrze. Jegomość popukał w twój hełm z małym peryskopem.
- Jak łazisz knypku?! – warknął tęgi głos.
- Ty!.. – wtrącił drugi, brzmiący jeszcze groźniej. – On trzyma moją gorzałkę!
Chyba źle trafiłeś. Na przemytników.
- Rozdepcę jak karalucha!!! – zaryczał postawny jegomość i zamierzał spełnić groźbę.
Machnąłeś odpędzajaco toporem, z zamachu omal się nie wywracając. Nie, po pijaku nie pora na walki.
- Wracaj kurduplu, skrócę cię jeszcze o głowę!!! – darli się za tobą, gdy wiałeś po pokładzie.
Wpadłeś do jakiejś kajuty... Tak ci się zdawało. Ale był to skład z pustymi beczkami no wodę. Niewiele myśląc ukryłeś się w jednej z nich.
Zbudziłeś się z bólem głowy, w beczce. Ale nie byłeś już na statku. Stanąłeś na brzegu oceanu. No tak. Zniknął gdzieś cały twój ekwipunek, poza hubka i krzesiwo, fajka, kiepska gorzałka(2 manierki), znoszone ubranie podróżne, obszerny płaszcz z emblematem liścia figowego rodu Larteonów, koszulka kolcza, topór dwuręczny (rozmiary ludzkie ), stalowy hełm z małym peryskopem, kusza z inżynierskim ładunkiem wybuchowym ( tak samo niebezpieczna dla używającego jak i dla wroga (15 bełtów, 8 ładunków )) 20 sztuk złota, pył 4 dawki( powodujący uśpienie ), czarny proch 5 sakw. Reszta została na statku.
Samotnie idziesz wzdłuż brzegu, niepewny co dalej robić. Z daleka zauważasz jakichś 3 ludzi i... wielkiego kota? Nie jesteś pewien czy chcesz się z nimi spotkać.
Ptaki wśród plam zrywają się z krzykiem do lotu. Spomiędzy palm wylania się... coś naprawdę dziwacznego.

http://www.deviantart.com/deviation/42377515/

Ma to z 5 metrów wysokości, wzrostem dorównuje niemal żyrafom, które widziałeś w pewnych księgach. Spogląda na ciebie i zbliża się z dziwacznym pomrukiwaniem. Zaczynasz wrzeszczeć odpędzająco, ale stwór nie reaguje.

Avalanche, Vriess, Astral, Sangre; słyszycie krzyki od stronu lądu. Jakiś pokraczny stwór atakuje o wiele mniejszego... gnoma...?!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 26-03-2007 o 12:08.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172