Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2016, 17:32   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
THE END[Neuroshima] Łowcy

Niezbyt pokaźnych rozmiarów człowiek czy nawet człowieczek drobiąc krótkimi nożkami przeszedł przez drzwi. Jego powierzchowność była równie nijaka jak i rozmiar. Już więcej wrażenie facet idący równie spokojnie za nim. O ile drobniejszy mężczyzna miał na sobie brązową, twedową marynarkę i wyglądał jakby próbował nawiązać stylem ubioru do przedwojennego kanonu z biur i urzędów to ten większy czy raczej po prostu w pełni dorosłych rozmiaru facet miałby jakieś kombo bluz, mundurów jakiegoś surwiwalowca czy myśliwego. Niemniej jednak od razu było widać, że to ten kurdupel był ważniejszy. To on był posłańcem Kapitolu i on trzymał w łapie zestaw kartek z nowymi obwieszczeniami. Co tym razem w nich było?

Czujne i bystre oczy śledziły ową dwójkę okazując zniecierpliwienie innym oczom lub na odwrót, starając się je ukryć. W końcu różne rzeczy mogły być na tych kartkach. Ktoś kogoś szukał bo zaginiony albo szukał bo do roboty. Lub roboty szukał. Ktoś miał coś na wymianę albo jakieś info. Albo ktoś zbiegł i trzeba było go szukać no albo jeszcze coś innego. W każdym razie tablica ogłoszeniowa w przedwojennym ratuszu miasta którego wszyscy nazywali Kapitolem z powodu jego podobieństwa do waszyngtońskiego odpowiednika była bardzo dobrym źródłem informacji o tym co sie dzieje w okolicy. Zwłaszcza jeśli szukało się roboty innej niż pomocnik barmana czy wykidajło w burdelu. Z tego powodu cotygodniowy wymiany jednych kartek na nowe zawsze zbierały sporo ciekawskich nowych wieści. Te niosły za sobą nowe opcje i szanse.

W końcu kurdupel a właściwie bardziej ten pomocnikoochroniarz uporali się z wymianą kartek i zaczęli odchodzić. Zebrani ludzie jak na niewidzialny sygnał do nieoficjalnego wyścigu ruszyli by dopchać się do nowych wieści. Zapewne większość z pchajacych umiała czytać choć pobieżnie chyba, że robiła głównie za łokcie do rozpychania dla takich oczytanych cwaniaczków.

Co bardziej cwane oczka wypatrzyły wśród różnych ogłoszeń kilka ciekawych opcji. Tam szukano kogoś do ochrony karawany ale to właściwie wystarczyłby byle palant ze spluwą. Tam zaginął jakiś myśliwy i była nagroda za odnalezienie go. Tu ktoś otwierał skup uszkodzonej broni i oferował ponoć rewelacyjne ceny w jej naprawie. Tak było trochę ciekawych opcji. Ale szmer rozmów i podniecenia wywoływała jedna kartka. Pan Sanaka oferował nagrodę za schwytanie "nocnego potwora". Nocnym potworem nazwano coś. Coś bo nikt dokładnie tego czegoś nie widział a i pozostawione slady nie pozwalały jednoznacznie ustalić co to właściwie jest. Więc zaczęły się spekulacje. Jedni mówili, że to niedźwiedź co zszedł z pobliskich gór a któremu odbiło. Inni, że to jakaś alamacha. Jeszcze inni, że megamutant pokroju Borgo czy nawet maszyna Bestii. Czyli tak naprawdę nikt zapewne nie wiedział z czym mają doczynienia.

Nocny potwór był taki nocny bo atakował w nocy. Tak przynajmniej mówiła większość plotek i chyba to był jedyny pewny fakt w tej sprawie. Atakował od paru tygodni albo miesięcy. Zależy jak liczyć. Ostatnio bowiem wszelkie bijatyki czy morderstwa w nocy zaczynano przypisywać właśnie jemu. Choć najczęściej atakował bydło u farmerów zamieszkałych najczęściej na obrzeżach tej przedwojennej aglomeracji. Ta była przed wojną zdolna pomieścić pewnie parę milionów ludzi więc i spokojnie mogła ukryć jednego potwora choćby najstraszniejszego. Pobliskie góry z lasami i strumieniami też mogły stanowić świetną kryjówkę dla niego.

Stąd właśnie pojawiły się u zebranych emocje. Pierwszą nagrodę bowiem ufundowali najbardziej poszkodowani farmerzy. I płacili za "zlikwidowanie zagrożenia". Płacili jak to farmerzy czyli w żywności, bimbrze i oleju rzepakowym na którym nawet chodziły niektóre bryki. Zaś pan Sanaka, miejscowy ważniak który miał interes nad wszelako pojętą rozrywką albo bezwzględnie do tego dążył będąc właścicielem lub współwłaścicielem większości lokali nastawionych na rozrywkę w Denver płacił w prochach i zniżkach na użytkowanie swoich lokali. No i wiadomo, zrobić dobrze jednemu z najpotężniejszych ludzi w okolicy na pewno nie byłoby źle. Ale pan Sanaka płacił za schwytanie żywego stwora. Chciał mieć toto elegancko związane, zapakowane w klatkę i pewnie jeszcze przewiązane różową wstążeczką z dostawą do domu. Teraz więc zaczęły się głosy i dyskusje co zrobią farmerzy. Będą się licytować z tym ważniakiem czy nie? Dość jasne było, że rozwalić coś jest zdecydowanie łatwiej niż przytargać to coś w stanie z grubsza nienaruszonym. Zwłaszcza jak na serio to miałoby być coś w stylu niedźwiedzia czy alamachy. No ale i nagrody były odpowiednio zróżnicowane.

A na mieście chodziły jeszcze różne ploty. Zależało gdzie przyłożyć ucho. Chętnych na złapanie, zabicie czy pozbycie się "problemu" mogło być całkiem sporo. I to zarówno do zajęcia się tym problemem jak i do wyasygnowania jakiejś nagrody czy środków na nie. Potwór bowiem może i zaczynał od zarzynania bydła ale ostatnio zdaje się przerzucił się na ludzi więc sprawa nagle stała się dla nich dużo bardziej "osobista". W mieście przebywali żołnierze na przepustkach, ochroniarze karawan, grupy najemników, podróżni którzy zatrzymywali się w drodze przed podróżą na zachód przez góry albo właśnie z nich wrócili, uchodźcy z wojny toczonej na północy, szukający sławy i chwały maniacy, grupki sekciarzy z St.Lake i wszystko to się ścierało, kotłowało i żyło własnym życiem. Spora część z nich mogła się przyłączyć lub podziałać w inny sposób na przyłączenie się do tego polowania.

Właściciele oczu napatrzyli się już na kartki i nasłuchali pierwszej wzajemnej reakcji. Byli tu. Łowcy. Łowcy wszelakiego sortu. Łowcy głów, nagród, bestii, robotów, trofeów, informacji, rzadkich technologii czy po prostu gambli. Byli tu wszyscy. Wszyscy czytali ten tekst z kartek, znali pogłoski o nocnym potworze i czas było zdecydować kto z nich sięgnie po tą nagrodę. Kto okaże się najlepszy i najprzebieglejszy. Kto wyłapie najwięcej tropów, odnajdzie potwora i zrobi z nim taki czy inny porządek. Czas było opracować plan działania i spróbować go zrealizować.


Grupka łowców obserowała rozchodzących się ludzi. Mieli oracy dzień jakby byli w samym Teksasie czy Vegas. Ale na tą okolicę był to raczej letni standard. Mimo więc pory uznawanej raczej za dość młodą jak na dzień samochód jak każdy wystawiony na działanie Słońca beton, asfalt, szyba czy metal zdążył się już nieźle nagrzać. Mieli do wyboru albo schronić się w rozgrzanej ale za to ocienionej puszce albo oprzeć się o rozgrzane blachy i czekać. Dotąd czekali. Na łowach spędzało się na tym sporo czasu. Ale czekanie w tym etapie już dobiegało końca. Trzeba było przedsięwziąć jakieś kroki jeśli chciało się utrzymać w stawce czołowych zespołów i łowców w okolicy. Tam, wśród rozchodzącego się tłumu na pewnco co najmniej część dała się skusić nagrodzie i postanowiła zapolować na nocnego potwora. Rozchodzili się teraz w milczeniu lub rozmawiajac przyciszonymi głosami czy śmiejąc się do siebie nawzajem. Byli różni więc i różnie reagowali i planowali najbliższe kroki. Ale pewnie spróbują podjąc trop nieuchwytnego dotąd stworzenia. Teraz rozchodzili się jednak lub wsiadali do swoich pojazdów i fala łowców odbita od budynku ratusza zaczynała się rozchodzić właśnie po mieście, rozpraszać by w końcu zniknąć i wtopić się w krajobraz zdewastowanej i zasiedlonej na nowo przedwojennej metropolii.

W niej też grupka łowców miała co oglądać. Dla jednych było to wciąż nowe terytorium inni znali tu każde drzewo czy dom na otaczającym ich placu. Niedaleko stała furgonetka “z kebabem”. Co prawda niewielu było pewnych czy to na pewno kebab tam sprzedają ani czy ta furgonetka w ogóle ma silnik bo nikt niegdy nie widział czy słyszał by gdzieś jechała ale za to stała. Stała “od zawsze” czyli od paru lat ale za to wciąż obsługiwana przez tą samą ciemnoskórą familię turbaniarzy więc mimo, że niby nic stałego jakoś wrosła się w krajobraz placu. No i była czynna od świtu do późnego wieczora czy wczesnej nocy więc zawsze można było tu coś zjeść z czego klienci i petenci a i pracownicy ratusza chętnie korzystali.

Na dawnych trawnikach było nadal zasadzonych jeszcze przed wojną drzew ale chyba też oberwały podczas walk czy tuż po a może klimat po apokalipsie przestał im sprzyjać. Bowiem były właściwie bezlistne i przypominały wyschnięte latem badyle bagienne. Tyle, że te chociaż w porach deszczu odżywały zielenią a te drzewa miały stan pernamentnej suchoty. W robieniu cienia i ozdoby dla jakich kiedyś je zasadzono spisywały się więc raczej słabo.

Poza zdechłą trawą i drzewami, kręcącymi się z większym lub mniejszym sensem i pospiechem ludzi plac otaczały budynki. Właściwie zachowane podobnie jak ratusz i skwer przed nim czyli przed wojną robiłoby to pewnie za zapuszczone i zaniedbane miejsce a obecnie było całkiem nieźle prosperującym ośrodkiem cywilizacji człowieka. Ludzie łazili w tę i we w tę, załatwiali swoje sprawy, wymieniali się na pobliskim bazarze który podobnie jak budka turbaniarzy był prawie zawsze odtarty poza środkiem nocy. Całkiem sporo okien od strony placu miało szyby, nawet te które nosiły dawne osmolenia od pożarów też już błyszczały się szyby świadcząc, że zostały zasiedlone ponownie. Tylko te puste i porzucone nadal straszyły pustymi otworami okien czy zbitych byle jak i czym się dało. No ale przy ratuszu mieszkali ludzie sukcesu, najczęsciej właśnie jakoś mniej lub bardziej powiązani z burmistrzem i jego kancelarią.

Na dachach domów było widać zbiorniki na deszczówkę i wiatraki dające choć trochę prądu. Sam ratusz pysznił się kilkoma panelami słonecznymi które kilka lat temu zostały zamontowane jako jedna z pierwszych akcji nowego wówczas burmistrza. Chociaż złośliwcy twierdzili, że to podarunek od miłującego pokój i spokój pana Sanaki. Jak było nie było wiadomo na pewno poza tym, że lustereczka dające energię zdobiły obecnie dach ratusza co napawało przeciętnych denverczyków niemałą dumą jakby sami mieszkali w tym ratuszu. Ale fakt, walące po oczach z daleka lusterczka spotykało się dziś dość rzadko i często można było spotkać ten argument w starciu z wożącymi się obcymi zwłaszcza szukających zaczepki żołnierzach na przepustkach.

Denver ciężko było równać się z Vegas pod kątem orgii świateł i masowej rozrywki ale dzięki licznym akumulatorom czy silnikom światła w mieście może nie paliły się do białego rana ale całkiem przywoitą część wieczora czy nocy. Zwłaszcza w lokalach rozrywkowaych w zdecydowanej większości pod egidą pana Sanaki. Pozwalało to na nieco większy komfort cywilizacyjny pod patronatem elektryczności i związanych z tym wygód niż zwyczajowo przy świecach i lampach naftowych.

Same budynki zachowały się w całkiem niezłym stanie nie tylko tu przy ratuszu ale i w całej metropolii. Przynajmniej w wiekszości. Znaczy miasto nie zaliczyło bezpośrednich trafień od atomówek w Dniu Zagłady czy tuż po. Choć nie oznaczała, że zawierucha jaka nastąpiła potem ominęła miasto. Dalej jak wszędzie były zrujnowane, walące się czy już albo dawno temu zawalone budowle i konstrukcje. Dalej były całe morza niezbadanych Ruin pomiędzy dzielnicami i enklawami uznawanych zazwyczaj za zamieszkałe. Jednych takie konstrukcje kusiły niezebranymi skarbami i zapomnianymi cudami przedwojennej techniki innych odstraszały nienazwaną grozą i czającymi sie tam niebezpieczeńśtwami. Każdy widział w nich to co chciał zobaczyc i podobnież traktował.

Grupka łowców wiedzizła już na co polują na tyle na ile dało się w obecnej sytuacji wiedzieć. Znali nagrodę i mieli wstępne dane o miejscach napadów i opis ich przebiegu. Na razie więc wiedzieli tyle samo co i tamci co tak samo jak oni przybyli, przeczytali i się właśnie rozchodzili i rozjeżdżali. Jeśli chcieli się utrzymać w czołówce i dorwać stwora przed innymi czas było się wziąć za te łowy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172