Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-09-2011, 13:22   #1
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość
[autorski, dark fantasy] Mechimerium: Braterska miłość

Twierdza Vaerl. Dawno temu duma jaszczurzego imperium na Amaranie i jedna z najbardziej majestatycznych budowli na całym Aragoth. To także strategiczny przystanek dla każdego kto chciałby przedrzeć się na zachodni skraj kontynentu. Trzy lata temu stała się symbolem klęski hegemonii jaszczurów, gdy po miesiącu ciągłego oblężenia armie Gynethu przedarły się do jej wnętrza i spustoszyły ją wraz z trzema kolejnymi miastami. Lecz dwa lata poźniej mrok tego upadłego miejsca rozświetliła nowa gwiazda. To tu zrodziła się legenda ludzkiego wyswobodzenia - Olaf Basha. Po jego heroicznej walce, choć głównie dzięki swej niezwykle sprytnej taktyce i odwadze, wraz z lojalnymi mu oddziałami zmusił golemy do wycofania się z twierdzy i sam objął nad nią panowanie. Od tamtej chwili okrył też hańbą taktyków jaszczurów i wyniósł ludzką rasę na szczyty sławy. Dziś Vaerl została przystosowana do ludzkich potrzeb. Nie tylko została odbudowana, ale też wzmocniona i ulepszona względem jaszczurzego konceptu. Mury zostały dozbrojone i dobudowane w formie dwóch dodatkowych pierścieni w przedpolu, bronione przez przez nieduże kamienne forty i wieżyczki. Ma to dać czas na przygotowanie obrony w samej twierdzy, a także odpieranie ataków zaczepnych. Poza fosą w dalekim przedpolu umieszczono zakryte doły z pułapkami, lub wypełnione żrącą i smolistą substancją. Wielki podziw budzą zaś cztery szerokie i wysokie wieże (kawaliery) na których umieszczono masywne balisty przystosowane do miotania bełtów z ładunkami wybuchowymi i kamiennymi. Każda taka wieża wspierana jest dodatkowo przez otaczające je cztery stanowiska małych armat prochowych. Mury obudowano w machikuły, czyli stanowiska dla wywrotek smoły, wywrotek kamieni i odgórnych stanowisk łuczniczych. Ponadto mury są wyposażone w liczne galerie obronne dla łuczników, jednostek z miotaczami alchemicznymi, armat różnego kalibru i hakownic. Twierdza posiada także gęstą sieć podziemnych tuneli. W ruinach dwóch miast umieszczonych za twierdzą powstały garnizony operacyjne: "Nadzieja" i "Wolność", a ruiny trzeciego miasta służą jako zapasowe magazyny i zbrojownie. Także znajduje się tam skromna strefa mieszkalna (głównie dla rodzin żołnierzy). Twierdza Vaerl jest nie tylko stolicą ludzkiego ruchu oporu, i miejscem gdzie rezyduje Olaf Basha, ale także częścią grupy warownej - wraz z twierdzami Baegor, oraz Volrath tworzą silną linię obrony przed Gynethem i jego zapędami do całkowitej dominacji na Amaranie.

***



Kasir, Thazoq "Trzeci Pożoga", Ullian Tele’virr "Beztwarzowy"

Od kilku dni sytuacja w Vearl była napięta, i skoro odczuwały je również częściowo oba garnizony, mogło to świadczyć iż problem jest dosyć poważny. Znów przy okazji pojawiły się pogłoski i plotki o planowanej ofensywie Gynethu na zachód. Który to już raz? Czy to efekt stałego stresu jakiemu poddani są żołnierze na wojnie, a może celowe działanie wroga mające znieczulić załogę przed prawdziwym atakiem. A druga wersja była znów taka, że zaginął ktoś ważny. Sierżant, porucznik, a nawet podpułkownik. Opcji było prawie tyle co ludzi, ale dowództwo miało obowiązek trzymać takie rzeczy w tajemnicy. Nikt nie chciał bowiem podburzać morale, więc oficjalnie wszystko było w jak najlepszym porządku. Z drugiej strony doświadczeni wojskowi w zasadzie poza plotkowaniem nie wpadali w przesadną panikę. Oba garnizony gromadziły przecież profesjonalistów, zawsze zwartych i gotowych. Tylko najlepsi mogli być "Narzędziami Wolności" (jak nazywano oddziały z garnizonu "Wolność" i "Piewcami Nadziei" (jak z kolei mówiono o żołnierzach przynależnych garnizonowi "Nadzieja"). Byliście członkami tych garnizonów i niezależnie od rasy, pochodzenia czy przynależności, byliście zawsze braćmi.

***

Kasir:

Jeszcze wczoraj zasypiałeś z myślą o dzisiejszych żmudnych i nudnych obowiązkach. Dni poprzednie bez walk czy rannych w garnizonie "Nadzieja" były równoznaczne z rutyną dnia następnego. W takich dniach nie było też wojskowego rygoru, a treningi trwały krócej. Do obowiązkowej zbiórki była jeszcze co najmniej godzina. W myślach konstruowałeś plan dnia i przypomniało ci się nawet o nowych publikacjach interny polowej, które z przyjemnością przyswoisz. Pół godziny później wszelkie plany trafił szlag. Do pokoju wszedł oficer i bez słowa zostawił na biurku charakterystyczną, czarną kopertę zalakowaną czerwoną pieczęcią Najwyższego. To znaczyło tylko jedno - misję specjalną. Doskonale wiedziałeś że złamanie tej pieczęci oznaczało bezwarunkowe przyjęcie każdej informacji czy rozkazu zawartego w treści wiadomości. Jednak gdybyś jej nie otworzył, skończyłoby się komisją i wydaleniem z garnizonu. Nie mając więc wyboru, otworzyłeś i przeczytałeś treść. Po chwili wszystko było jasne. A więc w tych plotkach było ziarno prawdy, a nawet więcej niż jedno. I prawda jak zwykle okazała się jeszcze bardziej bolesna. Z jednej strony twój analityczny umysł sugerował że misja jest trochę szaleńcza, z drugiej fakt że będziesz częścią komando napawał cię dumą. Ach, gdyby Avenarius o tym wiedział. To było w pewnym sensie ukoronowanie twojej ciężkiej pracy w ruchu oporu, ale też chwila prawdy. Dostałeś okazję by stać się bohaterem.

***

Thazoq "Trzeci Pożoga":

Medytacja. Stan oczyszczenia myśli i ciała. Zbyt długi sen to tylko marnotrawstwo czasu w obliczu zgłębiania własnej psychiki i samokontroli. Przez chwilę świat zewnętrzny nie istniał, by w kolejnej stać się jednością ze światem wewnętrznym. Czułeś jak przez ciało przepływa energia, która była zaledwie malutką cząstką w obliczu jej obiegu w świecie. Czułeś jak niebawem zbliżysz się do kolejnego poziomu samodoskonalenia. Chwila ta była jak szczyt góry po której się wspinałeś. Dostrzegałeś koniec wspinaczki, lecz wciąż było wiele do zrobienia. Nie mogłeś się poddawać. Tylko konsekwencja i siła woli gwarantuje zbliżenie się do absolutu. Nagle poczułeś obcą energię, zbliżającą się do twej samotni. Opuściłeś stan medytacji by kątem oka niepozorną nieco postać ubraną w oficerskie szaty. Chyba próbowała nie przerywać ci, ale jednocześnie miała rozkaz dostarczenia ci pewnej wiadomości. Gdy oficer wyszedł, patrząc na charakterystyczną czarną kopertę zalakowaną czerwoną pieczęcią Olafa Bashy, szybko przypomniałeś sobie że jesteś przecież częścią elitarnego garnizonu "Wolność". Koperta oznaczała specjalną misję. Wiedziałeś że łamiąc pieczęć koperty musisz zgodzić się na rozkaz w niej zawarty. Nie łamanie jej oznaczałoby zdradę lojalności wobec samego Najwyższego. Mało to sprawiedliwe, ale taki był koszt przynależności do jego oddziałów. Gdy przeczytałeś wytyczne rozkazu, nieco się zdumiałeś. Misja była trudna, to pewne. Ale też bardzo ważna dla losów wojny. Tak, to będzie wyśmienity, ostatni odcinek wspinaczki na kolejny szczyt własnych możliwości.

***

Ullian Tele’virr "Beztwarzowy":

Poranek był zimny, ale czułeś się rześko. Patrząc w dal zobaczyłeś jak gęsta mgła zalega na koronach martwych drzew, niczym płachta starająca się choć trochę ukryć ten ponury widok. Pogoda choć deszczowa, była idealna równie dla wojownika co maga. Nikt się nie męczył fizycznie, a myśli łatwo napływały do głowy. Z jakiś niewiadomych przyczyn mogłeś łatwiej spajać magię zaklęć, mimo iż energia pochodziła z wewnętrznych zasobów. Jako mag oficer lubiłeś wstawać wcześnie, co wysokim elfom nie przychodziło łatwo. Trudno odzwyczaić się od wygód i luksusów wielkich miast. Nawet po apokalipsie wysokie elfy umiały zadbać o komfort życia. Wojskowe realia były dla nich brutalne niczym topór rzeźnika. Byłeś jednak z nimi zaznajomiony doskonale. Byłeś jednym z pierwszych którzy tutaj dołączyli z Troghanu. Poza tym odrzucenie tego ekstrawaganckiego stylu życia było dla ciebie nie tylko konsekwencją, ale i celem. Z tej chwilowej zadumy wyrwał cię zbliżający się odgłos kroków. Odwróciłeś się i ujrzałeś członka swojego oddziału "Beztwarzowych", który to podobnie jak ty uzyskał w Ruchu Oporu Bashy stopień oficerski. Był to porucznik Adelhei Visaien, i jednocześnie jeden z najmłodszych wśród elfów w garnizonie. W dłoni niósł czarną kopertę. Stanął przed tobą i z racji niższego stopnia, zasalutował ci:


Adelhei Visaien:

Kapitanie! Mam rozkaz od Najwyższego Olafa Bashy! - mówiąc to wręczył ci czarną kopertę.
Faktycznie, dopiero teraz dostrzegłeś czerwoną pieczęć. Ale to oznaczało tylko jedno - przydział do misji o wysokim priorytecie. Złamanie pieczęci oznaczało bezwarunkowe przyjęcie rozkazu, a jej nie złamanie nie wchodziło nawet w grę. Gdy otwarłeś kopertę i przeczytałeś treść wiadomości, byłeś świadom ogromu odpowiedzialnośc jaką będziesz musiał unieść. Jednocześnie przeczuwałeś, że staniesz się dowodzącym tej akcji. Ale wiedziałeś że będzie to nie tylko przesłanka do awansowania cię na starszego oficera, ale też w okazja do spłacenia długu samemu Olafowi Bashy w zamian za przygarnięcie ciebie i twych ludzi pod swe najbardziej zaufane skrzydło. Byłeś wszak członkiem garnizonu "Wolność", i jako jedno z jego "narzędzi" miałeś ogromny wpływ na losy całej wojny.

*** *** ***


Arvanel "Czerwony" ver Vanteris, Vargrom "Czarny" Varekson, Lea M’erosh:

Od paru dni po karczmach "Organizacji Najemników" bardzo aktywnie krążyli agenci Ruchu Oporu Bashy. To, że szykowała się jakaś grubsza akcja było więc pewne. Ruch Oporu Bashy może nie płacił tyle co Stowarzyszenie Odnowy Amaranu, ale zapewniał spore szanse że w ogóle z misji można wrócić żywym. Jaszczury traktowały najemników jako towar drugiej kategorii, i tylko desperaci ostatnio szukali u nich pracy. Ludzie z kolei zapewniali zawsze solidne wsparcie, a każdy najemnik był dla nich niemalże jak ich własny żołnierz. A sam Basha też był bardzo ponoć miłym i hojnym w miarę swych możliwości człowiekiem. Niejeden chciałby osobiście spotkać się z żywą legendą Aragothu. Poza tym obecność wśród jego oddziałów była solidną nauką dyscypliny i braterstwa. Innymi słowy, za pracą dla Bashy przemawiało bardzo wiele. Dlatego wielu najemników stosowało najróżniejszą, choć nigdy nie otwartą autopromocję. W karczmach w których pojawiali się agenci zawsze był tłok, nawet jeśli jadło było ohydne a piwo na orkowej recepturze (w zasadzie to był mocno rozwodniony spirytus z dodatkiem ziół i raczej jedynie podszywający się pod piwo). I wy także czuliście w tym niezły interes, zwłaszcza że nadciągały ciężkie czasy i każdy grosz czy nowy kontakt się liczył. Niejeden marzył o kontrakcie długofalowym, pozostając jednocześnie najemnikiem. I tylko jedno w tym było kłopotliwe. Tam gdzie Ruch Oporu Bashy, tam i zapewne będą golemy. Każda misja przeciwko Gynethowi była wyzwaniem i tylko najlepsi ich się podejmowali.

***

Lea M’erosh:

Nuda. Tym jednym słowem dało się skomentować atmosferę w tej cholernej dziurze, jaką była karczma "Zgięty krasnolud". Jedyną rzeczą z której słynęła karczma, było "Wyjątkowo mroczne ale" (czyli specjalne dark ale, na mocniejszej recepturze), które ponoć doprowadzało do wymiotów najmocniejsze krasnoludzkie głowy. Tym samym karczma poza najemnikami wypełniona była różną krasnoludzką gawiedzią - głośną, obskurną i wulgarną do granic. Czasami zastanawiałaś się czy aby nie są spokrewnieni z orkami, czy nawet trollami. Ale jedna, sprawdzona informacja trzymała cię przy stole. Dostałaś bowiem cynk, iż wkrótce zawita tu jeden z bliskich Bashy agentów. Mijała kolejna godzina, i nic. Karczmarz zaczął patrzeć na ciebie z pewną niechęcią, widząc iż raczej nie zamówisz u niego sławnego napitku, ale wystarczyło jedno spojrzenie zabójczyni, by poskromić go i sprowadzić do poziomu wystraszonego goblina. Po trzech godzinach, od których potrafiły ścierpnąć nawet pośladki, pojawił się. Tak, to musiał być on. Niepozorny, ubrany w długi płaszcz z kapturem, z którego kapały gęste krople deszczu. Jego gesty, typowe dla kogoś kto dokładnie rozgląda się i szuka wyznaczonych już wcześniej przez szpiegów i informatorów osób. Zbliżył się do ciebie, i poczułaś nawet lekką dozę ekscytacji. Serce zabiło ci mocniej gdy był już przy twoim stoliku. Zamarłaś. Lecz mężczyzna poszedł dalej. Uczucie ogromnego zawodu - było trochę jak ostrze w plecach. W geście frustracji wstałaś i poczułaś jak coś spada ci z kolan. Nie przypominałaś sobie, byś coś tam kładła. Gdy spojrzałaś na drewnianą podłogę, pod stopami leżała właśnie czarna koperta. Serce znów zabiło silniej. Podniosłaś kopertę. Tak, to było to! Pieczęć Olafa Bashy! Szybko odwróciłaś głowę w miejsce, gdzie ostatnio stał mężczyzna, ale jego już nigdzie nie było. Pozostało więc złamać pieczęć i przeczytać propozycję... Po chwili wiedziałaś, że to może być bardzo intratny kontrakt. Misja trudna, ale nagroda sowita. Był w wiadomości pewien załącznik, objęty najwyższą klauzulą tajności, jednak był zaszyfrowany. Klucz do szyfru znał tylko ktoś najbardziej zaufany z twierdzy Vaerl, stolicy ludzkiego ruchu oporu.

***

Arvanel "Czerwony" i Vargrom "Czarny" Varekson:

Od kilkunastu minut czuliście się trochę jakbyście siedzieli na kolcach. Ktoś w pijackim amoku wybełkotał, iż właśnie w drodze do karczmy jest agent Ruchu Oporu Bashy. Jeden cios kostura w nos, i jedno wrogie krasnoludzkie spojrzenie pozwoliło wam dowiedzieć się, iż agenci Bashy szukają najemników do jakiejś arcyważnej misji. A co za tym idzie, jest duża szansa na wypromowanie się i dobry zarobek. Dla was najważniejsze było to, że na czas misji byliście bezpieczni wobec ścigających was elfów i krasnoludów. Ruch Oporu Bashy na mocy traktatów z Mar Grok i Severius zapewniali protektorat wobec ściganych najemników. Póki najemnik pracował dla Bashy, nikt nie mógł go ścigać za czyny przeszłości. Oczywiście Basha nie brał pod ochronę każdego typa spod ciemnej gwiazdy, ale mieliście nadzieje że wasze występki nie będą na tyle duże, by agenci omijali was szerokim łukiem. I choć karczma "Zgięty krasnolud" była pełna krasnoludów, żaden póki co nie rozpoznał zbiega. Jednak miejscowa legenda o mocnym dark ale mówiła prawdę. Ponoć po wypiciu "Wyjątkowo mrocznego ale" nawet krasnolud wymiotował z powodu nagłego i całkowitego upojenia. Tylko krasnolud w sumie mógł bez szwanku wyjść po wypiciu tego mocnego napoju wyskokowego, ale przypłacał to amnezją i brakiem kojarzenia faktów przez kilka godzin po wypiciu. Wielu przedstawicieli krasnoludzkiej rasy przychodziło tu jednak by po prostu sprostać wyzwaniu i się nie wyrzygać. Oczywiście chęć jego podjęcia była dla Vargroma tak samo silna jak chęć kontraktu z Bashą, i chyba tylko jego najbliższy towarzysz Arvanel jakoś go od tego pomysłu odsuwał. Pewnie gdyby nie mag, "Czarny" dawno kończyłby z głową w specjalnie ulokowanych przy ścianach wiadrach (albo jeszcze gorzej). I gdy kolejny krasnolud pobiegł właśnie w kierunku jednego z nich (prawie nie zdążył), o mało co nie zderzył się przy tym z człowiekiem w długim płaszczu z mokrym od deszczu kapturem. Mężczyzna bez słowa i szybkim krokiem przechodził między stolikami, mijając chwiejących się w drodze do lady (lub ściany) krasnoludów. Gdy mijał was, zobaczyliście jak zostawia na waszym stoliku dwie koperty. Były zalakowane. Na pieczęciach Arvanel rozpoznał znak Olafa Bashy. Czyżby!? Mężczyzna raczej nie był skory do rozmowy, po prostu zrobił swoje i wyszedł. Otwarliście pieczęć. W środku była oczywiście propozycja kontraktu. Misja - cóż. Przeniknięcie na teren wroga i walka z golemami. To prawie jak samobójstwo. Ale samobójstwem byłoby też zostawanie i czekanie aż ktoś zdesperowany zechce dopaść was w ramach listów gończych, lub ostatecznie oddziały pościgowe same się tu pofatygują. Z deszczu pod rynnę, chciałoby się rzec. Jednakże wizja iż możecie zostać bohaterami, dałaby wam mocny argument. Być może Ruch Oporu Bashy załatwiłby wam jakiś stały kontrakt, co gwarantowałoby również stałą protekcję?
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 02-10-2011 o 19:36.
Kagonesti ZW jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172