Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-12-2016, 04:16   #1
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
[AD&D 2ed] Czarna Horda


Pierwsze ognisko konfliktu rozgorzało na wschodzie. Wschód - wybaczcie, że tak się do niego odniosę, gdyż tak naprawdę jest to barwna kraina geograficzna - od pokoleń toczył zażarte boje z goblinoidami, szczególnie obejmując sobie za wroga tamtejsze plemiona hobgoblinów. Nieliczne grupy i wyprawy wojenne przebijały się do wybrzeża, ale niewielki fort i patrole wystarczyły, by nie przepuścić ich głębiej w terytorium Złotego Kłosu.
Żeby nie zarzucać was informacjami, skupmy się w pierwszej kolejności na goblinoidach. Wiedzcie, że kiedyś nikt nie przypuszczał, iż plemiona będą w stanie zebrać się w zorganizowaną armię; chociaż liczne i wieczne toczące zażarty bój o ziemie oraz niewolników, nie potrafiły dogadać się między sobą lepiej, niż z pobliskimi hrabstwami. Można powiedzieć, że wschód stanowił swego rodzaju bastion, który oddzielał dzikusów od reszty cywilizowanego świata. Jak zapewne wiecie, sytuacja ta zmieniła się, gdy jedno z plemion wydało na świat wodza, który zatrząsł niezmiennym stanem rzeczy.

Uwierzcie lub nie, początkowo wschód był nawet rad, że pojawiła się jakaś przeciwsiła! Widzicie, nic nie zapowiadało, że z głębi terytoriów hobgoblinów wypełznie cała horda. Wódz o którym wspominałem z początku w ogóle nie kwapił się do atakowania odwiecznych przeciwników; zrobił coś z goła innego! Zwrócił swe ostrze - szpon, jak to niektórzy mawiają, zwrócił swój szpon - ku pobratymcom. Ruszył z krwawą krucjatą przeciwko innym plemionom, doprowadzając do najspokojniejszych kilku lat na wschodzie. Wysoko-urodzonym oraz kupcom było to na rękę, mogli rozwinąć skrzydła, nie tracąc już fortuny na prowadzenie walk z goblinoidami. Zignorowali problem, który zdawał się rozwiązać sam. Ba! Plotkarska wieść niesie, że niektórzy nawet pomagali wodzowi, finansując zbrojne najazdy i grupy najemnicze, które naciskały atakowane plemiona z drugiej strony, ale... cóż, to tylko plotki, więc należy przyjąć je z ziarnem soli... goryczy? Doprawdy zapomniałem jak to było... Ach tak! Dalsza część historii!

Zignorowali problem, gdyż nie znali dalekosiężnych planów wodza. Któż mógł przypuszczać, że hobgoblin sięgnie myślą poza plany na podwieczorek? Niestety, dokładnie tak się stało. Wódz gromadził armię, wprowadzał w ruch machinę wojenną. Być może nie udałoby mu się to, gdyby nie ignorancja wschodu; przez lata podporządkował sobie wszystkie największe plemiona i gdy był już gotowy, a kraina ucichła bez toczonego konfliktu, wyruszył na podbój.
Nie będę wam teraz mówił, jak zmasakrowano wszystkich mieszkańców wschodu i zostały się jedynie zgliszcza... Cóż, mniej więcej tak właśnie było, jednak horda okupiła to ciężkimi stratami. Na każdego dzielnego męża, który poległ w bojach, padało dwóch lub trzech zielonych, ale nie miało to większego znaczenia przy skali wylewającej się armii. Na przedzie szły gobliny i inne mniejsze stwory, bezmyślne istoty, które rządne krwi i szybkiego łupu, ginęły całymi falami. Zaraz na ich truchła wchodziły kolejne zastępy, stopniowo zastępowane potężniejszymi żołnierzami. Niestety nikt nie spisał dokładnych kronik, gdyż konflikt pośród plemion został zignorowany i przez to prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, jak wódz zjednoczył pod swoim sztandarem nie tylko gobliny, hobgobliny i niedźwieżuki, ale również ogry, gnolle czy nawet trolle! Podczas najważniejszych strategicznie bitew, odnotowywano obecności nawet bardziej niecodziennych istot, jak chociażby... te latające stwory, których nazwy już nie pamiętam.

Cywilizacja wschodu upadła pod zbrojnym obcasem najeźdźcy. Na tym etapie nikt nie wiedział, co nastąpi dalej. Po landach rozesłani zostali posłańcy, prośby o odsiecz, która jednak nigdy nie przybyła. Taktyka wodza była niezwykle skuteczna, operował nie tylko liczebnymi szeregami, ale również czasem. Nie ustępował w natarciach, a za poległymi miał drugie tyle żołnierzy do wrzucenia prosto na front.
Czego chciał wódz? Jaki był jego cel? Zniewolił masy, splądrował fortuny, ale zamiast celebrować zwycięstwo, nie zatrzymał pochodu nawet na chwilę. Ta sama siła, która wylała się na wschód, przedarła się na wybrzeże. Kłos nie był przygotowany do tak brutalnej walki; patrole natychmiast się wycofały, a niewielki fort graniczny został zniszczony w trakcie pierwszego dnia inwazji. Biedacy stanowiący pierwszą linię obrony nie mieli szans, tak samo jak nieszczęśni mieszkańcy... nieszczęśni mieszkańcy... jak nazywała się... Ach tak! Beothorp!

Na czym skończyłem...? Wiecie, strasznie długo gadam. Polejcie, bo zaschło mi w gardle! Postawcie kolejkę czy dwie, a usłyszycie resztę historii! Może nawet wyjawię wam sekret, skąd to wszystko tak dokładnie znam...





Bastion, 2 dni po bitwie

Minęły dwa dni; najdłuższe w życiu chyba każdego, kogo udało się zgromadzić. Niedobitki stoczonej niedawno bitwy, uchodźcy, zmuszeni opuścić swój dobytek czy wreszcie przypadkowi przejezdni, którzy mieli nieszczęście znaleźć się na trakcie podczas jednego z najpaskudniejszych, historycznych wydarzeń w okolicy.

To dwa dni temu stoczono bitwę, podczas której gwardia Złotego Kłosu oraz sojusznicy zostali rozgromieni przez najeźdźców. Zaledwie dwa dni minęły, kiedy wszyscy w ukryciu przeżywali najgorsze chwile, wyczekując okazji do opuszczenia kryjówki. Nie doszły ich żadne wieści z zewnątrz, jedyne co widzieli, to wojenne bandy Hordy, które przeczesywały teren w poszukiwaniu ocalałych.
Nawet najwięksi weterani gwardii ze strachem wspominali, jak ogromna zdawała się armia Tazoka. Pierwsze natarcie, drugie, trzecie, chociaż pole uścieliły ciała prymitywnych napastników, zaraz za nimi wynurzali się kolejni, gotowi z równym zapałem rzucić się do gardeł i próbować wydusić z przeciwnika żywot. Najgorsze jednak nastało później, kiedy zjawił się sam przywódca - ten, którego zwali Czarnym Szponem - otoczony zastępami uzbrojonych po zęby, hobgoblińskich siepaczy.
To była masakra. Gdy rzucili się na wycieńczonych obrońców, błyskawicznie rozbili ich formację i zatopili się głęboko, aż po same tyły. Po pierwszej złamanej formacji padały kolejne, gdy przerażeni gwardziści zaczęli wycofywać się z pola walki. Nie znaleźli jednak ukojenia w swojej zdradzie, spotkała ich śmierć w szaleńczym pościgu lub hańba, gdy uchodzili z życiem, słysząc jęki mordowanych towarzyszy.

Traumatyczne wspomnienia po bitwie rozchodziły się po obozie, niszcząc ducha. Nie pomagały doniesienia, że na północnej flance, pośród Hordy dało zauważyć się prawdziwy pochód śmierci, na przedzie którego szedł zakuty w pancerz mężczyzna. Nieumarli snuli się nieprzerwanie do przodu, przypominając o losie, jaki spotkał obrońców na wschodzie oraz mieszkańców Beothorp.
Jeden z młodych gwardzistów zarzekał się, że spotkał mężczyznę twarzą w twarz i został puszczony wolno, jakby to ze strony tego, który dowodzi zmarłymi mógł oczekiwać największej łaski. Imię Mulahey wędrowało między uciekinierami, którzy wzdrygali się na sam jego dźwięk niemniej, niż na wodza Hordy.

Równie niepokojąca była pogłoska, jakoby pośród ocalałych znajdował się jeden z Poszukiwaczy Skruchy i Odkupienia; zakonu, którego członkowie pełnili role katów. Nikt nie wiedział, dlaczego taka osoba miałaby znajdować się w takim miejscu, daleko od siedziby, która znajdowała się na zachodzie w Galbii, jeszcze za Szóstym Królestwem.


Bastion. Tak ochrzczono obóz, jakby miał zostać miejscem, gdzie spędzą kolejne dni, a może nawet tygodnie. Nie wszyscy jednak mieli zamiar czekać bezczynnie. Pośród ocalałych znajdowało się kilkudziesięciu gwardzistów, zdolnych fizycznie do walki, niestety psychicznie w opłakanym stanie. Przewodził nimi konstabl, który zarządził zebranie wszystkich zdrowych i umiejących walczyć.
 
kinkubus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172