Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-04-2014, 17:35   #1
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
[Wiedźmin] Parszywa kompania II

Jeśli pełnoprawny obywatel wybił oko członkowi klasy pełnoprawnych obywateli, wyrwą mu oko.
Jeśli złamał kość pełnoprawnego obywatela, złamią mu kość.


Kodeks Hammurabiego

Zemsta jest dla ust najsłodszym kęskiem, jaki kiedykolwiek ugotowany został w piekle.

Walter Scott, The Heart of Midlothian




Wróżda




Kurt, Gerfyn, Marina

Nie od razu zdali sobie sprawę, że ich i tak uszczuplona grupa stała się jeszcze mniej liczna.
Tłumaczyć to można było kilkoma czynnikami: opadłymi dopiero co emocjami po walce i szaleńczej ucieczce przez las, w których stawką były ich życia, ulgą, gdy zakończyło się to względnym sukcesem, wreszcie obecnością półżywego kupca Meegerena, który, mimo iż odratowany przez Gerfyna, wymagał stałej uwagi i pomocy.
Gdy jednak uznali, że na razie jest bezpiecznie i podjęli pierwsze, nieśmiałe jeszcze, próby ogarnięcia się, zorientowali się, że jednego z nich brakuje.
Zniknął Ragnar.

Czy w ślepym szale odłączył się od grupy i pognał za ich niedawnymi oprawcami, by wywrzeć zemstę, czy też pogrążony w żalu po stracie pobratymca i najstarszego kompana wybrał samotność, nie wiedzieli.
Wiedzieli tylko, że było ich o kolejną osobę mniej.
To nie rokowało dobrze na przyszłość.

Ciemnych barw, w jakich malowała się ich sytuacja nie rozjaśniało też czysto fizyczne położenie – trudno było szukać schronienia w Yspaden, skoro na dobrą sprawę nie mieli wielkiego pojęcia, gdzie właściwie są, a żadne z nich nie posiadło umiejętności orientowania się w terenie, ustalania kierunków czy podobnie przydatnych w takich okolicznościach.
W końcu Kurt, jako najbardziej wykwalifikowany w tego typu aktywnościach, udał się na krótki zwiad.
Zwiad w istocie okazał się krótki, po kilkunastu minutach włamywacz był już bowiem z powrotem i z wiadomością, iż ledwie kilkadziesiąt metrów od lasu, na skraju którego się zatrzymali, biegnie trakt.
Nie dowiedział się wprawdzie, skąd i dokąd, ani czy biegł z północy na południe czy z zachodu na wschód, nigdzie nie dostrzegł też kamieni milowych bądź innych punktów orientacyjnych, jednak krótka dedukcja doprowadziła do uznania, że na takim zadupiu, gościniec musi prowadzić do Yspaden.
Pozostawała więc tylko kwestia ustalenia, w którą stronę drogi się skierować. Szanse na wybranie właściwej były wprawdzie duże, niestety na wybranie złej identyczne.
W końcu, po kolejnej ekspresowej wyprawie Kurta, w czasie której zaobserwował ledwo dostrzegalny dym unoszący się znad horyzontu w jednym z kierunków, w które biegł trakt, postanowiono udać się w tamtą stronę.
Decyzję ponownie podjęto na podstawie dedukcji. Dym, znaczy ogień. Ogień, znaczy ludzie i prawdopodobnie ludzkie siedlisko. A tam już to znajdą azyl, już to dowiedzą się o kierunki i którędy do miasta.

Ruszyli więc, ale nie samą drogą, a dalej lasem. Tylko Kurt od czasu do czasu wynurzał się z kniei, by sprawdzić, czy nadal podążają wzdłuż gościńca.

Artur, Słowik, Arvolen, Irma, Swen

Tak cudaczna zbieranina, wydawałoby się, możliwa jest tylko do zebrania w kiepskim żarcie.
Mimo, że przewodnicy karawan i wędrowni kupcy widywali już dziwniejsze kompanie, to ta plasowała się wysoko.
A jednak.
Jednak zebrała się w ciągu długiej podróży i trwała do teraz, kiedy dotarli już prawie do jej kresu.
Ci, którzy byli w karawanie od początku, mówili, że ruszyli aż z północnego Kaedwen, z okolic Daevon lub samego Ard Carraigh i niemal cały czas, gdy to było możliwe, przemieszczała się traktami wzdłuż Buiny. Cel: Yspaden w dolinie Gelibolu, w Redanii.

Co skłoniło tak różne indywidua do przyłączenia się do kupieckiej wyprawy, a potem do wytrzymania ze sobą w podróży, co wreszcie sprowadzało ich do Redanii?
To wiedzieli tylko oni sami, względnie ci, których zdecydowali dopuścić do konfidencji i podzielić się myślami.
Część służyła za zbrojną eskortę, część za możliwość podróżowania z karawaną odpłacała się pracami pomocniczymi, przy wozach, zwierzętach i obozowiskach.

Według przewodnika, byli już niedaleko. Dzień, może dwa, drogi od Yspaden. Niektórzy, już to o wrażliwszym od innych powonieniu, już to pragnąc za takich uchodzić, przekonywali, iż już czują bryzę, a na języku morską słoność.
Nastroje poprawiły się wyraźnie, ludzie rozluźniali się, mając cel wędrówki niemal na wyciągnięcie ręki.
Większość, ale nie wszyscy.
Przewodnik, imieniem Rolf Basson, który doświadczeniem mógłby obdzielić kilku ludzi, piknikowej atmosferze nie uległ i starał się ją gasić, z marnym wszakże skutkiem.
Obserwacje i uwagi jego, że gościniec jakiś pusty, że normalnie w obie strony ciągną karawany kupieckie, wędrowcy i handlarze pojedynczy i w grupach, wieśniacy, rybacy i patrole burgrabiego z zamku koło Yspaden, tłumy jednym słowem, zbywano lekceważeniem lub, jak na skąpych kupców przystało, podejrzeniami, że chce ich na koniec postraszyć i opóźnić, by wyciągnąć więcej grosza.

Życie wkrótce pokazało, kto miał rację.

Wszyscy

Natknęli się na siebie w zgliszczach wioski, którą ocalała czwórka wzięła, poniekąd słusznie, za zamieszkaną ludzką siedzibę.

Karawana zatrzymała się na strzał z łuku od ruin, do eksploracji których wyznaczono część strażników, wraz z którymi udali się co śmielsi, bądź co bardziej wścibscy członkowie wyprawy.

Podczas gdy oni przeszukiwali to, co zostało z osady, Marina, Kurt i Gerfyn odbywali pośpieszną debatę, czy się ujawnić i spróbować się przyłączyć do grupy, czy raczej przemknąć się z powrotem do lasu i tam poczekać, aż kawalkada odjedzie.
Meegeren prawa głosu nie otrzymał z uwagi na brak przytomności, przerwę w wędrówce wykorzystał bowiem do zapadnięcia w sen tak głęboki, że właściwie można by go uznać za letarg.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 21-04-2014 o 21:51.
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172