Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2018, 20:42   #1
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kroniki Indium City (s1 e1)


Miasto to żywa istota. Tętnice ulic przemierzają setki, tysiące ludzkich krwinek. Ludzie są tym co daje miastu życie. I tym co je odbiera. Indium City żyło i miało się dobrze, choć parę organów należałoby amputować dla dobra całego organizmu. Były niczym rak, pożerając je po trochu. Kawałek po kawałku. Miasto potrzebowało kogoś kto je oczyści. Kogoś nie skrępowanego przepisami i zasadami. Bohatera. Być może miasto było tego świadome, być może pokierowało tak swym systemem immunologicznym, że bohaterowie pojawili się.
A być może to wszystko bujda i światem rządzi przypadek. Przekonajmy się.


Splątane ścieżki losu


- Wieczorne wiadomości Ind Channel, Miriam Eliot - piękna blondynka o nienagannym makijażu odwrócił się od kamery i spojrzała na swoich rozmówców. W tle widać było ludzi wypakowujących bagaże z limuzyny. - Liderka Queen of Cannibals, zespołu grającego etnicznego rocka zagościła w naszym mieście. Wraz z zespołem rzecz jasna. Witam w Indium City.
- Witam - odparła “Q”, czarnowłosa piękność w ostrym makijażu i plemiennych rysunkach henną na twarzy, stojąca obok managerka zachowująca profesjonalny wygląd tylko skinęła głową.
- Proszę powiedzieć widzom, co was tu sprowadza.
- Macie tu wspaniałą scenerią starych budynków przemysłowych. Idealnie nada się jako tło do teledysku...

- No właśnie, teledysku... - weszła jej w słowo Miriam - ...czy tu także będzie pani propagować spożywanie ludzkiego mięsa?
Królowa gestem nakazała milczenie managerce już otwierającej usta.
- Rolą artysty jest budzić emocje. Bierze pani zbyt dosłownie metaforę, którą się posługuję. Zresztą to nawet jeśli to co? Kościół katolicki co tydzień namawia do spożywania ludzkiego ciała…
- Więc twierdzi pani, że to sprawa pani religii? - przerwała jej reporterka.
Q uśmiechnęła się bez słowa. Ten moment wykorzystał managerka.
- Koniec wywiadu, musimy odpocząć po podróży. - Ujęła pod ramię Q i odciągnął liderkę zespołu sprzed kamery.
Miriam spojrzała kamerę i powiedziała:
- Zadajmy sobie pytanie czy zasłanianie się religią może być odpowiedzią na trudne pytania? Dla Wieczornych wiadomości Miriam Eliott.



Little Italy
Miasto zaczynało tonąć w wieczornej szarówce, uliczne latarnie jedna po drugiej rozganiają zalegający mrok.
Rytmiczny oddech, głęboki wdech i syczący wydech, gdy 150kg żelaza wędrowało w górę. Tylko tyle wytrzymywał gryf, już i tak był niebezpiecznie wygięty. Teraz to była tylko rozgrzewka. Sztanga ze szczękiem metalu wylądowała w uchwytach i potężnie umięśniony mężczyzna usiadł na ławeczce.

Francisko Giovani wciąż nie mógł się przyzwyczaić. Ani grama potu, do tego oddech ustał, gdy tylko przestał wyciskać sztangę. Odruchowo sięgnął po butelkę wody… także jej nie potrzebował. Wstał i rozciągnął mięśnie.

W sąsiadującej z siłownią salce usłyszał podniesione głosy. Podszedł do zamkniętych drzwi i nasłuchiwał. Kobiece głosy, sporo. I Danny. Racja, przypomniał sobie, że Danny podnajmował salę na zajęcia z samoobrony Felicji. Twarda babka, zaliczyła dwie tury w Iraku. Prowadziła szkółkę dla kobiet.
Wsłuchał się w podniesione głosy. Coś o spóźniającej się instruktorce… Danny do niej dzwonił, ale nie odbiera. Już miał wracać do swoich zajęć, gdy usłyszał, że miała szukać jakiejś Marisy. I że może coś jej się stało. Któraś z kobiet widziała ją jak rozmawiała z Mariano. Szczurowaty typek, alfons…
Frank rozluźnił dłoń, ale dla butelki było już za późno. Pogięty plastik popękał miejscami. Woda lała się przez palce na podłogę.

Nocny koszmar wrócił nagle. Znów był w magazynie. Miał tylko połamać łapy kolesiowi, który ciął brzytwą dziewczyny Mariano. Prosta robota, szybka kasa. Miał tylko zrobić to po cichu, nikomu się nie chwalić. Mariano prosił o dyskrecję, bo typ miał mocne plecy.

Nagle trzasnęły otwarte kopniakiem drzwi, widać było tylko 3 zgrzewki wody i nogi. Osobnik podszedł do rogu sali i z ulgą postawił ładunek na ziemi. Odwrócił się do Franka i popatrzył, to na niego to na podłogę.
- To, że popierdalam na mopie nie znaczy, że musisz tu robić chlew.

Tommy O’Connor pracował tu dorywczo. Danny załatwił to z władzami sierocińca. Inaczej o tej porze musiałby kiblować nad lekcjami w naukowej sali bidula. Szumna nazwa oznaczała, twarde ławki i krzesła i brak telewizora. I szum głosów innych dzieciaków robiących wszystko poza nauką.
- Felicja, ta od samoobrony nie przyszła - Francisco wskazał kciukiem na drzwi do drugiej sali. - Podobno szukał jakiejś Mariki.

Nie jakiejś, tej! Tommy dokładnie wiedział o kogo chodzi. Wpadła mu w oko już ze dwa tygodnie temu, tylko ciągle coś stawało na przeszkodzie by do nie uderzył. Podniósł leżącą na podłodze gazetę i położył ją na stoliku pod ścianą.


Stara dzielnica przemysłowa
Biegła potykając się w gęstniejących ciemnościach. Zgubiła ich, ale czy na długo. Ledwo widziała na prawe oko. Zakrzepła krew zakleiła je prawie całkowicie. Potknęła się o jakąś cegłę. Cholera! Usłyszeli ją. Szybko minęła dziurę w ścianie i schowała się za rogiem. Nie widziała, że w dziurze ktoś się czaił. Jego chuda sylwetka tylko na moment zarysowała się na tle okna. Parę sekund później wyskoczył z niej czworonożny kształt i z nosem przy ziemi ruszył tropem dziewczyny.
Ta nie zdając sobie z tego sprawy, zataczając się weszła na niewielki placyk przed magazynem, w którym zapadł się dach. Pordzewiałe belki starczały w niebo niczym żebra pradawnego potwora.
- Nie przeciągajmy tego - usłyszała za sobą. Odwróciła się gwałtownie. Zrobiła krok do tyłu i zawadziła o coś piętą.
“Jak telewizyjna lalka” przemknęło jej przez myśl, gdy padła jak długa. Gorączkowo macała wokoło szukając czegoś mogącego służyć za namiastkę broni. Jej palce dotknęły coś włochatego i ciepłego.
- Zostawcie mnie - krzyknęła.
Odpowiedzą był tylko śmiech.
- Narzucanie się kobiecie jest w złym tonie - odezwał się nowy głos.
- Co? Gdzie jesteś? - trzech oprychów zaczęło gwałtownie się rozglądać.
- Tutaj - na tle budynku rysowała się sylwetka człowieka.
- Nie powinieneś tu przychodzić sam - powiedział jeden z oprychów - Może cię spotkać coś złego.
- Och, nie jestem sam - odparł głos.
Michael Sullivan nie musiał dawać znaku. Przy jego boku jeżąc futro na karku pojawił się Geri. Freki przycupnięty do tej pory koło dziewczyny otworzył oczy i wstał. Jego brunatne futro w mroku sprawiło, że tylko błyszczące ślepia pozwalały go dostrzec. Kurczące się warki odsłoniły potężne zęby.


Owl Hollow, Uniwersytet Indium City, Wydział Wysokich Technologii
Podkute wojskowe buty stukały na terakocie pokrywającej podłogę korytarza. Wieczorową porą korytarze były prawie puste, rzadko napotykane pracownicy naukowi i studenci odruchowo schodzili idącej grupie z drogi praktycznie przyklejając się do ścian i odprowadzając wzrokiem. Być może sprawiał to nietypowy widok jak na uczelnię - mundury, a być może to co żołnierze nieśli.
- Wysłać kogoś przodem? - zapytał kapral.
- Nie ma takiej potrzeby kapralu, zaczekajcie tutaj na wezwanie - powiedział najwyższy stopniem wchodząc do laboratorium. Żołnierze stanęli po obu stronach drzwi.
Pracujący samotnie doktor Maksymilian Kovalsky spojrzał zaskoczony na wchodzącego.
Zanim zdążył coś powiedzieć, usłyszał:
- Dobry wieczór doktorze Kovalsky, jestem pułkownik Blackreech.
- Czym mogę służyć?
- zapytał pełen złych przeczuć Max.
- Kapralu, zapraszam.
Z tupotem, truchtem wbiegło trzech żołnierzy, każdy trzymał spory pojemnik oznaczony znakiem zagrożenia biologicznego.
- Chcielibyśmy, to znaczy armia, by pan nam pomógł.
Maksymilian zdjął okulary i potarł wierzch nosa.
- Pułkowniku, przy poprzednim projekcie jasno wyraziłem swoją niechęć do współpracy nad bronią. A w dodatku jestem specjalistą od inżynierii nie to wirusów.
- Proszę wysłuchać do końca doktorze - pułkownik niezrażony gestem nakazał postawić pojemniki na wolnym blacie i podszedł do nich - Dziękuję kapralu, zaczekajcie na korytarzu.
- Tak jest - kapral i żołnierze szybko ulotnili się z laboratorium.
Przez chwilę panowała cisza przerywana tylko przez brzęczącą jarzeniówkę. Pułkownik otworzył pojemnik. Max odruchowo cofnął się na ten widok.
- Proszę się nie bać doktorze. Akurat takie pojemniki mieliśmy pod ręką. Proszę spojrzeć. Poznaje pan?
W pierwszej chwili doktor Kovalsky nie wiedział na co patrzy, ale w końcu rozpoznał co widzi.
- To szczątki Komory UniMedycznej. Wojsko utajniło projekt.
- Właśnie uzyskał pan odpowiedni poziom dostępu.
- Nie prosiłem o to
- niezbyt uradowanym tonem odparł doktor.
- Chcemy by pan zbadać szczątki i jako projektant i konstruktor pomógł nam określić dlaczego nastąpiła awaria. Dodam, że pomoc zaowocuje grantem dla pańskiego wydziału. Na projekt niemilitarny. Wraz z sugestią dla profesora Ironharta, że czynienie panu trudności z wykorzystaniem funduszy do badań zaowocuje wykryciem błędów proceduralnych i wycofaniem funduszy do czasu rozpatrzenia nieprawidłowości.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172