|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-08-2014, 22:50 | #1 |
Reputacja: 1 | Księstwa Graniczne: Steigerwald Muzyka: Mussorgsky - Pictures at an Exhibition - XII. Catacombs - YouTube A może to tylko zły sen? Ukryta na niewielkim, zarośniętym wzniesieniu zbieranina lunatyków śledziła rozgrywającą się makabrę niczym widownia jednego z tych legendarnych, zakazanych teatrów, odbywających się w Mordheim, jeszcze przed uderzeniem komety. Po drugiej stronie krzywego zwierciadła świat zamieszkały był przez odlane z nieziemskich pierwiastków dziwadła. Mgła, z której owe stworzenia wypływały i ponownie się w niej zatapiały - jak ryby w wodzie – potęgowała uczucie błądzenia po labiryncie zrodzonym w snach szaleńca. Pozbawione wyrazu, jajowate ślepia kontrastowały z kolorowymi, końsko-jaszczurzymi łbami. W powietrzu falowały ogony skorpionów, gotowe do zadawania śmiercionośnych ukłuć. Kojący śpiew i słodkich zapach perfum ogłupiały niczym dzbany czarciego wina. Stukot krabich szczypiec i końskich kopyt tworzył złowieszczą polirytmię, do której tańczył korowód niewolników, cofający się - krok po kroku, takt po takcie – do krawędzi przepaści. Krąg się zacieśniał. Grunt pod nogami kończył. Jedna z kobiet zachwiała się i osunęła z półki skalnej, wywołując efekt domina – cały szereg bezradnych kukiełek zsunął się w przepaść. Krzyk roznosił się jeszcze chwilę po zniknięciu nieszczęśników we mgle. Na scenie pojawił się widocznie niezadowolony z obrotu spraw młody dandys, wycięty wprost z altdorfskiego balu Dorian Starego Świata. Przystąpił na białym rumaku, pstryknął palcami i w ułamku sekundy abominacje zniknęły, a piekielny kapellmeister zawrócił w głąb terenu. Drugiemu łańcuchowi niewolników, stojącemu nieco dalej, Ranald sprzyjał jeszcze mniej. Karłowaty satyr z tysiącem wystających z całego ciała języków lustrował każdego niewolnika z osobna, jak zwierzę na handel. Na widok co bardziej dorodnych okazów cały pokrywał się glutowatą śliną. Najbardziej zainteresował go młody góral, jeszcze do niedawna dzielny rozbójnik. Upatrzonego nieszczęśnika poklepywał w umięśniony tyłek, pewnie fantazjując i snując przyszłe zamiary co do jego ciała. Jednemu z niewolników poderżnięto gardło. Katem była zupełnie naga kobieta o białej jak śmietana skórze, pokrytej gęstą siecią niezidentyfikowanych wzorów, które emanowały pastelowo-fioletowym światłem. Zanim nastąpiła egzekucja, usta oprawczyni i skazańca złączyły się w pocałunku. Uginające się pod ciężarem zdobionych branzolet wątłe ramię zadało śmiertelny cios. Krew trysnęła na osiem modelowych piersi. Okrutnica pociągnęła palcem po jędrnym ciele, smakując szkarłatnego płynu. Odeszła, uciekając od nasilającej się aury strachu i podniecenia. Przechadzała się między trupami i żywymi z elegancją dworskiej damy i marzycielskością małej dziewczynki. Błogość malująca się na posągowej twarzy kontrastowała z przerażonymi grymasami jeńców, których w nieznane zaczęły prowadzić potwory trudne do opisania i sklasyfikowania. Pozbawione jakiejkolwiek logiki, wszelkie możliwe kombinacje ludzi i zwierząt były tylko przedsionkiem piekła. Połączenie metalowych kończyn, śluzowatej konsystencji i skrzydeł motyla czy też pozbawiona korpusu głowa wykonana z przezroczystego kryształu, w której przy każdym ruchu przelewała się niezidentyfikowana, różnobarwna ciecz, zmuszały do zadawania sobie pytań, na które nikt nie znał odpowiedzi. Wszelki opór musiał zostać już dawno stłumiony. Zwłoki poległych strażników pewnie ukryła mgła. Dobra dziesiątka - jak nie więcej - złożyła broń. Reszta pewnie wolała wybrać samobójczą śmierć, rzucając się w przepaść. A może komuś udało się uciec? Z karawany również mało co zostało. Towary porabowane. Muły, które nie spadły w przepaść ani nie zdążyły uciec w las, stały się pożywieniem dla wygłodniałych plugastw. Błądząc wzrokiem po groteskowym cyrku zwiadowcy (przymusowo zwolnieni ze służby) zlokalizowali coś, co wprawiło w osłupienie bardziej niż kreatury, których widok ich świadomość zaczęła powoli akceptować. Przywódca karawany – Eugen Holdinghausen – stał, rozmawiając z pięknisiem, a wraz z nim jego nieodłączna sześciosobowa świta. Cała grupka zdawała się zachowywać stoicki spokój. Mowa ciał wskazywała, że czują się w swoim towarzystwie zupełnie swobodnie, jak paczka starych kumpli przy knajpianym stole. Pojawiła się kobieta – ta sama, która poderżnęła gardło niewolnikowi – tuląc się do strojnisia. Ktoś musiał opowiedzieć żart - scenę zapełnił gromki śmiech grupy. Aktorzy Steigerwald Theater – bezczelnie, bo bez pokłonu w stronę publiczności - wymaszerowali na południe. Kurtyna opadła. Sam środek Steigerwaldu. Zarówno do Nonnweiler jak i do wchodnich księstw, zbiorowo zwanych Gorączką Złota, trzy dni drogi, przy założeniu dobrej pogody i nie zgubieniu się. W takiej sytuacji brak mapy trudniej przeżyć niż brak zapłaty... Na północy podobno leżą góry, w które mało kto z Kirchheimbolanden czy Wallerfangen się zapuszcza. Na południowym wschodzie rozciąga się daleki las, a południowy zachód to teren niemal mityczny, zwany przez miejscowych Geheultfang. Nie widzieliście osoby, która nie wypowiadałaby tej nazwy z nabożnym lękiem. Mimo nienaturalnej ciszy dookoła, w głowach kołatały się myśli głośniejsze niż wyjące wiatry południowych Pustkowii. Stanąć do walki ze złem? Cieszyć się ocalonym życiem i uciekać? Kim tak naprawdę jest Eugen Holdinghausen? Jakie tajemnice skrywa umysł Doriana? Jak daleko sięgają szpony mrocznych sił? Lecz jedno jest pewne. Gdzieś w tych lasach bije serce ciemności, które już wkrótce będzie pompować krew niewinnych w obce, demoniczne światy...
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-09-2014 o 09:00. |