|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-05-2016, 20:45 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | "Ścieżki przeklętych" [Warhammer 2 ed.] Garssen mogłoby być rajem na ziemi. Urokliwie położona wieś, otoczona wzgórzami tworzącymi przedgórze Gór Środkowych, posiadająca całkiem żyzne ziemie. Kto wie może jej dawni mieszkańcy tak właśnie o niej myśleli. Mimo to porzucili je gdy nastał "Czas Końca" jak go nazwali niektórzy. Obecni mieszkańcy stanowili zaś przypadkową zbieraninę. Uchodźcy, którzy przed wojną w okolicznych lasach zajmowali się myślistwem i wypalaniem węgla drzewnego, wycinką lasu a także podróżni zmierzający do Middenheim. Wszystko za sprawą Ojczulka Tima i jego pomocników. Charyzmatyczny starzec przybył w te strony wędrując aż z Breder szlakiem śmierci, jak go nazwali nieliczni, którzy przemierzyli go wraz z nim. Już samo to zdaniem większości miało świadczyć o boskiej przychylności z jaką bogowie patrzyli na Tima. Ikona mająca przedstawiać samego Sigmara tylko to przekonanie zwiększyła. Jak opowiadał starzec została cudownie ocalona z zagłady Esk. Ponoć miejsce jej ukrycia zostało mu objawione, gdy w przypływie religijnego uniesienia wyłupił sobie oko. Uważał i głośno do tego zachęcał, by inni naśladowali go w poświęceniu. Wszak Archaon jest tylko karą za grzechy. Jego kazania trafiły na podatny grunt w Garssen i zaowocowały zawiązaniem wspólnoty wierzącej, że ich powinnością jest trwać tutaj ku chwale bogów i Imperium. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy ludność osady zwiększała się. Każdy uchodźca wędrujący na północ był zatrzymywany i "gorąco proszony" o dołączenie do dzieła bożego. Wraz z każdym przymusowym mieszkańcem wiara słabła a gdy nastąpiły tragiczne zdarzenia ostatnich dni nastroje w osadzie bliskie były buntu. Nie było żadnych wieści ze stolicy, żadnego transportu z żywnością, pola zaś były nieobsiane i gdy zaczęły dodatkowo ginąć owce jasnym się stało nawet dla najbliższych współpracowników Tima, że nie przetrwają zimy. No i w końcu stało się co się stało. *** Bicie w świątynny dzwon obwieściło poranną mszę. Odbywały się dwa razy dziennie niezależnie czy był Festag czy dzień powszedni. Na wzniesione przed świątynią podwyższenie wszedł przy pomocy dwóch pozostałych przy życiu fanatyków starzec. Mimo fizycznej słabości biła od niego siła. Swym jedynym okiem omiótł wiernych, patrząc przenikliwie, jakby starał się dostrzec także słabości i zdradę czającą się w duszach. Sądząc z jego miny, chyba coś wypatrzył bo jego wzrok był pełen pogardy. W końcu jednak zaintonował psalmy a po nich modlitwę. Po skończonej ceremonii przemówił donośnym głosem do zebranych. - Czcigodny Heier mówi mi, że wątpicie! Mówi, że niektórzy z was nawet przebąkują o zbrojnym wystąpieniu przeciwko naszemu świętemu dziełu! Zaiste grzechy wasze są ciężkie! Widzę w was słabość, jesteście chwiejni i tchórzliwi! Złorzeczycie a sami jesteście sprawcą własnego nieszczęścia. Wątpicie we mnie? Wątpicie w moje posłannictwo? Kto z was dokonał jakiejkolwiek ofiary by odkupić swoje winy? Dałem wam przykład- tu wskazał swoją przepaskę na oku- ilu z was uczyniło podobnie? Garstka! Wiedźcie, że podjąłem decyzję. Nie jest ona spowodowana waszym tchórzostwem i zdradą a jedynie troską o świętą relikwię na którą nie zasługujecie! Sigmar objawił mi rozwiązanie! Udamy się do Middenheim, ale najpierw wyślemy ludzi do Ahresdorf. Nasz brat Fabian Körber upadł. Ten któremu najbardziej ufaliśmy, który przewodził nam w boju z wrogami ludzkości uciekł z rodziną! Sprzeniewierzył się Sigmarowi! Fakt, że zbiegło się to ze śmiercią Kanutha, Ottmara i Tetmara jest wielce znamienny. Powinno mi dać do myślenia, że osiedlił się w chacie pod lasem. Być może już wtedy planował ten krok. Jasnym jest, że udał się z powrotem do Ahresdorfu, do swojego domu. Wybrańcy będą mieli za zadanie sprowadzić go z powrotem, by mogła dokonać się sprawiedliwość. A teraz niech ten do którego zanosimy modły wybierze swe narzędzia. Starzec zszedł z podwyższenia i wkroczył między ludzi w asyście uzbrojonych ochotników i dwóch pozostałych przy życiu fanatyków. Przewodził im Chris Heier. Nie młody już mężczyzna znany był ze sprawnego władania mieczem i gorliwości nie mniejszej niż Ojczulka Tima. Jako jeden z nielicznych poszedł za jego przykładem i dokonał samookaleczenia. Ojczulek przechodził między ludźmi, przyglądając im się uważnie. Kiedy wynik obserwacji był zadowalający dotykał wybrańca w ramię. Zbrojni dawali znak by wystąpił i czekał. Tak wybranych zostało czterech mężczyzn. Kiedy już wydawało się, że na tym koniec nieoczekiwanie podszedł do Niklausa. Jego niechęć do elfów i niziołków była szeroko znana. Uważał ich za dalece podejrzanych. -I ty niegodny! Niech plewy spłoną w ogniu! Chcąc, nie chcąc musiał dołączyć do "świętej sprawy". Wybrańcy zostali wprowadzeni do świątyni, która od czasu gdy ludność Garssen przestała się w niej mieścić, stała się prywatną kwaterą Tima i miejscem narad. Tim ponownie przemówił. -Żelazo hartuje się w ogniu, ludzi też należy hartować w ogniu wiary, poświęcenia i walki za Sigmara. Udacie się do Ahresdorfu zrobić co mówiłem. Niech Sigmar was błogosławi. Ty mistyk wykonał stosowny gest i dał dłonią znak, że możecie wyjść. Nieoczekiwanie Chries Heier odchrząknął i przemówił. -Jak już tam będziecie to koniecznie sprawdźcie tamtejszy młyn. Z tego co mi wiadomo podczas pośpiesznej ucieczki pozostały tam znaczne zasoby zboża. Bardzo by się nam przydały. -Ależ Chries, jestem zdziwiony, że mieszasz świętą misję z czymś tak błahym jak zapełnienie brzuchów tych niewdzięczników. Idźcie już, chcę was widzieć na wieczornym nabożeństwie. Nie pozostało nic innego jak się do tego zastosować.
__________________ Zawsze zgadzać się z Clutterbane! Ostatnio edytowane przez Ulli : 30-05-2016 o 23:39. |