Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2009, 19:27   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Od zera do Bohatera II

Tsurlagol. Miasto wielkich możliwości, piękne, ogromne i złowrogie jednocześnie. Bezpieczne i będące śmiertelnym zagrożeniem dla każdego, kto złamie tu pisane zasady. Lub niepisane, chociaż tu wyrok będzie szybszy, mniej skomplikowany. Wiele tysięcy ludzi skupionych na małej przestrzeni, jedno z większych i potężniejszych miast na półwyspie Vast, miasto-państwo, oficjalnie rządzone przez radę miejską złożoną głównie z najbogatszych i najbardziej wpływowych kupców, a nieoficjalnie - przez Lorda z rodziny Henrych, równie tajemniczego, co niebezpiecznego. Wiele tu krążyło plotek o tajemniczych śmierciach i zniknięciach tych, którzy próbowali walczyć z zasadami i prawami, obowiązującymi tu w większości bez zmian od czasów wielkiego Strigoriego. Przede wszystkim wielu kapłanów zawisło za swe niezmienne przekonania o konieczności budowania świątyń swoich patronów. Odwetu bożego nie było, może nawet bogowie nie lubili głupoty swoich sług? Zawisło również wielu innych, a wszystko dla większego dobra, którym to zazwyczaj był zysk. Bo po cóż innego pozwalano kotwiczyć tu pirackim statkom, skoro było wiadomo, że prędzej czy później ich załogi będą sprawiać problemy?

Samo miasto można było bez większych problemów podzielić na kilka wyraźnych części, a obserwując je z lotu ptaka, łatwo było określić dzielnicę. Zacznijmy może od samej Cienistej Twierdzy. Olbrzymi zamek nie miał przesadnie wysokich murów - sięgały na taką samą wysokość jak te kilkunastometrowe, miejskie. Ale postawiony na niewielkim wzniesieniu, przy wschodniej części miasta, był bardzo rozległy, a z tego co mówiono koszary miały tam wszystkie Ostrza, nie licząc tych aktualnie rozmieszonych w miejskich strażnicach i służących jako miejska straż. Dodając do tego wszytskie te dzieci, które tam szkolono na przyszłe Ostrza, było to kilka tysięcy ludzi i nieludzi. A to tylko wojsko, co już dawało do zrozumienia jak rozległa musiała być ta twierdza. W środku jednak było niewielu, bowiem nie życzono sobie gości.

Najbliższa zamkowi była dzielnica biedoty, a miało to swoje proste uzasadnienie - nikt nie chciał mieszkać w jej cieniu. Słońce wstawało tu później, a ponure, czarne zamczysko nie znikało ludziom z oczu przez całe dnie, a często nawet i w nocy. Nie, ci którzy mogli uciekali jak najdalej stąd. I chociaż nie była to najbardziej niebezpieczne miejsce, to wszystkie miejscowe gangi, za małe, by komuś chciało się inwigilować i rozbijać, właśnie tutaj miały swoje siedziby. Większej organizacji przestępczej nie było, Ostrza były nieprzekupne i bezlitosne. W większości przypadków. Ale gangi to tylko niewielka część ludzi, większość to zwykli biedacy lub pijacy, ledwo wiążący koniec z końcem. Wielodzietne rodziny, chwytającej się każdej możliwej pracy. Rozpadające się karczmy czy tawerny, gdzie za kilka miedziaków można było się urżnąć najpodlejszym alkoholem. Ale nie, to nie była najgorsza dzielnica. Nie było tu dziwek i żebraków stojących na każdym rogu. Nie było wielkich burd, bijatyk i morderstw, a patrole Ostrzy przechodziły całkiem często. Nie, to wszystko było zarezerwowane dla dzielnicy portowej.

Tak, w porcie można było znaleźć to wszystko, a nawet znacznie więcej. Towar spod lady i kupowany w ciemnych uliczkach. Dziwki wszelkiej maści, kolorów i ras, a także każdego wieku. Karczmy i tawerny specjalnie dostosowane do tego, by można się było w nich tłuc, ale kulturalnie na pięści, gdy broń zabierano przy wejściu. I w końcu walki na ostre, na małych, ulicznych arenach, gdzie zarabiali zarówno gladiatorzy, przelewający swoją krew, jak i obstawiający przebieg walk ludzie. Rozrywki, tak, pełno rozrywki! Patrole były tu podwojone, a sam wygląd dzielnicy nie różnił się od tej najuboższej - z jednym wyjątkiem. Port. Olbrzymi port wypełniony zawsze przynajmniej setką żaglowców - od statków rybackich, poprzez kupieckie i wojenne, na pirackich kończąc. Wieczny zapach ryb, soli i ciągły szum fal. Tu właśnie było najmniej bezpiecznie, gdy spotkało się bandę pijanych marynarzy. Ale przesłanie było jasne - chciałeś czystych, tanich rozrywek - przyjdź do portu.

Największą i posiadającą najwięcej "mieszkańców" była dzielnica rzemieślniczo-targowa. Tam właśnie mieszkali zwykli ludzie, zarabiający zwykłe pieniądze w swych zwykłych zawodach. Wymieniać tego nie byłoby sensu i tak, a sklepy i warsztaty rozciągały się na całych długich i wąskich uliczkach. W przeciwieństwie do portu i ubogiej dzielnicy, większość budynków tutaj to były już murowane kamienice, stojące rządkami przy brukowanych ulicach. Było tu również dużo placów, na których urządzano codziennie targi, a uliczni cyrkowcy pokazywali swoje sztuczki. Prócz kieszonkowych kradzieży zdesperowanych ludzi, przestępstw było tu już bardzo niewiele, a ludzie chodzili w większości zadowoleni ze swojego życia. Ot, sielanka, ale przypłacana ciężką, codzienną pracą. Nic wielkiego, przecież tak było wszędzie. Tutaj też znajdowała się większość miejskich budynków - biblioteki, szkoły, spichlerze, spora część magazynów, koszary, karczmy i tym podobne. A to również oznaczało dużą ilość straży.

No i ostatnia, dzielnica tych, którym udało się dorobić na wszechobecnym w mieście handlu. Wielkie, piękne rezydencje, kilkupiętrowe, szerokie i długie budynki pokryte najlepszymi dachówkami. Piękne ogrody, parki i fontanny. Świetnie utrzymane drogi i najlepsze w mieście przybytki - zarówno te rozkoszy cielesnych (nie tylko żołądkowych), a nawet umysłowych - bowiem była tu i opera i teatr największy w mieście. Tu żyło się najlepiej, a opaśli kupcy poruszali się w swych karocach i lektykach we wszystkie strony. Tu też znajdował się gmach rady miejskiej, a na granicy dzielnicy kamienne budynki miejskie zaludnione były urzędnikami wszelkiej maści. Był tu też sąd, chociaż przeznaczony tylko do mniejszych spraw - największe wykroczenia "załatwiano" w Cienistej Twierdzy.

Tak, Tsurlagol było ogromnym miastem ogromnych możliwości. Zwłaszcza, że to co o nim napisano, to tylko wierzchołek całej góry nieodkrytych jeszcze sekretów.

***


Ogromnej groty nie można było ogarnąć spojrzeniem, nawet jeśli to spojrzenie doskonale widziałoby w całkowitych ciemnościach. Nieliczne podchodnie powsadzane były w metalowe uchwyty wbite w litą skałę, ale nie dawały wiele światła - chociaż płonęły czystą magią. Jaskrawoczerwony płomień, bez ciepła i iskier, dawał krwistą poświatę, sprawiał, że miejsce było jeszcze mniej przyjazne, niż w rzeczywistości. Na środku groty jaśniał zaś olbrzymi pentagram o podwójnych zakończeniach. Przy jednym z jego zakończeń pochylała się właśnie humanoidalna sylwetka jakiegoś wysokiego osobnika, kończąc kreślić skomplikowane wzory. Jeśliby przyjrzeć się dokładniej, można by było dojrzeć misterne symbole tajemnego języka, wypisane magią i krwią z wielką starannością. Ten który to wykonał nie wydawał się zmęczony, wręcz przeciwnie nawet - uśmiechał się, ukazując oblicze zwyczajne i przerażające jednocześnie. Jakby pod zwyczajną powłoką czaiła się drapieżna Bestia, teraz niezwykle zadowolona.

Ciszę przerwał powolny stukot, gdy o podłoże rytmicznie zaczęła uderzać gruba laska drugiego osobnika, który pojawił się na scenie zupełnie nagle. A może był już wcześniej, tylko czekał skryty w cieniach? Tak czy inaczej, szedł całkiem długo, powoli, z trudem. Zatrzymał się blisko tego, który tworzył wzór. A głos miał zachrypnięty i świszczący, głos starca.
-Zrobiłeś wszystko?
Głos drugiego z nich był znacznie niższy, donośniejszy i znacznie silniejszy. Jakby ktoś nasycił go mocą.
-Oczywiście, brakuje nam już tylko kilku elementów.
-Czuję go. Odpoczywa. Śni.
-Już niedługo, odprawimy rytuał. Przebudzi się, a wtedy mu pomożemy.
-Tak. Czy ukierunkowałeś jego sny?
-Robię to cały czas, Starszy.
-Doskonale. Nasi wrogowie w końcu odczują naszą zemstę.
-Tak, ale jeszcze trochę cierpliwości. Dzieci są jeszcze daleko od celu. Oni wszyscy mało wiedzą, nawet Kallor.
-On musi zginąć. I dzieci również.
-Wiem, ale najpierw musimy dokończyć rytuał. Potem się nimi zajmę.
-Śpiesz się. Możesz kogoś wynająć?
-Mam jeszcze kilka kontaktów...


Na środku pentagramu rozbłysła płomieniem biała świeca.

***

Obudzili się z bólem głowy i przeświadczeniem, że to co widzieli we śnie, nie było tylko snem. Wszyscy, którzy tamtego wieczora kładli się spać we wciąż obskurnej, ale w tej chwili własnej izbie, gdzieś na skraju dzielnicy portowej i slumsów. Połączone łóżka i koce były pełne potu, a przyspieszone oddechy i zagubione spojrzenia twierdziły wprost: tak, ja też to widziałem. A zostało ich kilkoro, patrząc od początku wyprawy z Talgi - ledwie dwójka. Miało być pięknie, w końcu ile opowiadano o heroicznych przygodach? Ale czy na prawdę coś zyskali?

Lilla, córka ubogich rodziców, czy kiedyś myślała, że będzie podążała przez krainy w płytowej zbroi i z symbolem Tyra zawieszonym na piersi? Że będzie jego głosem, że będzie sprawiedliwością, a jej rosnące umiejętności jako wojownika nie będą już przez nikogo nigdy wyśmiewane? Jej serce chwilowo mogło być rozdarte, lecz nikt nie był nieskalany, nawet paladyni. A pewne uczucia ranią. Nic nie jest wieczne, nawet żal, a dobroć jej serca mogła jeszcze zmienić wiele.
Jens, którego przyuczano do bycia leśniczym i myśliwym, a który wyrastał na łowczego i tropiciela, któremu nie straszna żadna głusz, żadne góry czy bagna. Człowieka, na którego modlitwy odpowiadała sama Pani lasów, a potężna organizacja Faerunu zamierzała przyjąć go w swoje szeregi, w które wstąpić chciał, nawet, gdyby droga do celu miała okazać się trudna i długa. I którego serce również nie było wolne od trosk, chociaż ta na której zależało mu najbardziej, teraz znajdowała się wiele kilometrów od Tsurlagol.

Ale Talga, ta mała wieś na uboczu, została chyba zarażona mocą pochodzącą od wieży wybudowanej nieopodal, bowiem to nie była jedyna dwójka ludzi, którzy z niej pochodzili.
Albert, który poświęcił się służbie chyba najtrudniejszej, służbie samej śmierci. Bo jak inaczej można by określić kapłaństwo z symbolem Kelemvora na piersi? Wyjechał z rodzinnych stron najwcześniej, a teraz podąża za wspólną sprawą, głęboko wierząc w to, że jest słuszna. Pomijając również fakt, że zbudzenie się smoka byłoby największym oszustwem wobec wartości, które wyznawał.
Gabriel, wielki, acz młody chłopak, którego pragnienie stania się kimś innym, kimś lepszym i znaczniejszym, kimś kto coś osiągnie, powoli się zaczynało spełniać. Ale powoli, gdyż dołączył do nich jako ostatni i dopiero uczył się, co znaczy być mężczyzną i wojownikiem. Jego droga do celu była jeszcze długa i kręta.

Byli też inni, nie mniej istotni dla tego, co wspólnie robili.
Alexandra, której prawdziwe pochodzenie wyjaśniało się dopiero i która została niejako zmuszona, by dołączyć do grupy Talgijczyków. Teraz przebywała tu już bardziej ze swojej woli, zaś jej dążenie do potęgi współgrało z wypełnianiem polecenia swojego wielkiego mistrza. Kobieta już bardziej niż dziewczyna, obdarzona potężnym umysłem, którym mogła zabić, jeśli chciała. Ale i tak samo wewnętrznie rozdarta jak wielu z nich.
Na koniec zaś coraz mniej tajemnicza dwójka - Angela i Alex, dwójka o mrocznych i często zakazanych talentach, związana ze sobą, ale i rozłączna jednocześnie. Nożownicy, którzy potrafiliby zabić wroga bez mrugnięcia okiem, tacy podobni i tacy różni jednocześnie - spokojna i opanowana, zimna jak lód dziewczyna i wesoły, wybuchowy chłopak.

Nie wspomina się tu o tych, którzy byli z nimi i chociaż przez chwilę służyli wspólnej sprawnie. O Silii, która wraz ze swym odnalezionym, elfim ojcem, przemierzała Vast na własnych nogach i zmierzała ku nim niezwykle powoli. O Elizabethcie, która pojawiła się już tylko raz, zabierając resztę swoich rzeczy, po czym zniknęła całkiem, nie mówiąc nikomu gdzie się udaje, chociaż można było mieć mgliste pojęcie, że przebywa w którejś z kuźni. O Aldymie i Drago, którzy byli przykładem na to, że nie wszystkie opowieści kończą się szczęśliwie, a pochłonięci przez góry, mieli spoczywać na wieki w grobowcach krasnoludzkiej twierdzy. W końcu o Elevie, którego nowe moce zatrzymały przy Kallorze, bowiem nie ćwiczone mogły równie łatwo go zabić, co mu pomóc. Nie, o nich wszystkich nie mówimy na początku tej opowieści.



A opowieść zaczyna się właśnie w tej chacie, gdy zbudzeni o świcie przez dziwaczny sen, trawili jeszcze jego obrazy i przypominali sobie wydarzenia wcześniejsze. Nie wyglądali w tym momencie na bohaterów. To przecież zwyczajne, że opowieści przekłamują lub kłamią wprost, a opisy są ubarwiane. Wielki wojownik nie musiał mieć złotej zbroi, a wielki czarodziej nie musiał chodzić otoczony migoczącymi zaklęciami. Inna sprawa, że oni jeszcze bohaterami nie byli i zdawali sobie z tego sprawę.
-Lepiej, żeby ten sen okazał się po prostu złośliwą wizją zesłaną przez nie życzącego nam dobrze maga.
Pierwszy odezwał się Alex, zaspanym wciąż głosem i przeczesując swoje czarne włosy.
-Ale pewnie i tak trzeba będzie przekazać te informacje. Możemy się jakoś skontaktować z tym Kallorem? Alexo?
Jego wzrok był taki... miękki, zawsze gdy na nią patrzył. Zupełnie inny od zimnego spojrzenia Angeli, która wstała, nie krępując się tym, że była prawie naga - na ciało zarzuconą miała tylko cienką koszulę, nie zasłaniającą zbyt wiele.
-Nie wierzę w to, czego nie widzę na własne oczy. Pójdę do miasta odświeżyć kilka znajomości.
Ubierała się, ale pozostałym nie spieszyło się za bardzo. Nie mieli przecież noża na gardle. A może mieli? Ale te kilka chwil mogli zmarnować, gdyż Lilla postanowiła użyć świecy Elyssy Winterhaven, gnomiej bardki i paladynki. Głośno odczytała jej imię, przechodząc tę samą subtelną przemianę, co wcześniej Bethy i Silia.

Wygląd nie zmienił się jej prawie w ogóle. Włosy wciąż miały swoją złotą barwę, chociaż skręciły się lekko, falami opadając na plecy i wciąż tak samo wydatne piersi dziewczyny. Jej mięśnie również pozostały twarde, a wzrost najwyraźniej się nie zmienił. Tylko ruchy, tak jakby nagle nabrały nie widzianej wcześniej u niej gracji. I głos, tak, głos się zmienił. Stał się bardziej dźwięczny, a wypowiadane słowa zdawały się posiadać jakąś własną moc. Moc barda i bajarza, minstrela i śpiewaka. Lilla zdała sobie sprawę, że zna setki opowieści, pieśni i umie grać na wielu instrumentach. Mało tego, ona umiała śpiewać! I nagła wiedza, która nadeszła, sprawiła, że miała również pewność, że potrafi zakląć w swój głos lub dźwięk używanego instrumentu prawdziwą moc. Różne sposoby jej użycia czaiły się na pograniczu jej umysłu, tylko czekając na wydobycie. To było jak z kuciem run u rudowłosej - coś co trzeba było rozwijać, gdy poznało się już podstawy. Elyssa zaś, co do tego także była pewna, dedykowała wszystko bogini piękna - Sune. Zaprawdę była nietypową przedstawicielką swojego gatunku. A prócz mocy barda, Lilla odziedziczyła część innych zdolności - i te wojenne i te, po których paladynka zapłonęła rumieńcem, gdy wkradły się do jej myśli.

To był początek tego dnia. Słońce wstawało powoli, a Cienista Twierdza rzucała swój cień na śmierdzącą uryną i rozkładającymi się resztkami jedzenia dzielnicę.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 16-11-2009 o 21:51.
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172