Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2010, 18:08   #1
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
[FR 4E / ST] Twierdza Upadłych Władców - I - Spotkania.

Miasto nie zrobiło na nim dobrego wrażenia, a nawet zrobiło bardzo złe wrażenie. Dojeżdżając do Cruar's Cove nadmorskim traktem trafiało się pomiędzy rozsypujące się domy... rudery właściwie. Później dojeżdżało do bramy, której strażnicy kazali długo poczekać, zanim łaskawie się ruszyli i otworzyli furtę wejściową mamrocząc coś pod nosem o przerywaniu snu. Potem znów były rudery i rozpadający się port po lewej. W końcu zabudowa stawała się bardziej cywilizowana. Gnom już na wstępie miał tego miasta serdecznie dosyć, przynajmniej porządku mogli tutaj trochę zrobić...

Karczm i gospód było jednak sporo, a nawet jakby trochę za dużo w stosunku do potrzeb. Zatrzymał się w jednej z - wydawało mu się lepszych, a przynajmniej lepszych z tych, które widział - karczm o nazwie "Kamienny Kasztel" i zastanowił co robić dalej. Zebranie drużyny na wyprawę wydawało się zajęciem równie trywialnym jak... Jednak wszystko co trywialne często było trudne w wykonaniu. Jak się dowiedział w wielu karczmach były przygotowane specjalne tablice na których można było umieścić ogłoszenie - jedna z nich była nawet w tej karczmie. Jakkolwiek karczmarze przeważnie pobierali jakąś drobną opłatę to był to stosunkowo dobry sposób. Można również było udać się na Plac Najemników i znaleźć kogoś osobiście, ale karczmarka twierdziła, że raczej tylko miejscowi się tam pojawiają, a od jakiegoś czasu to... lepiej nie mówić, ale plac się powinien nazywać Placem Szumowin. Oprócz karczm wiele ludzi kręciło się również w pobliżu świątyni Iouna i w pobliżu Uniwersytetu, więc może tam?

Opcji było kilka, jednak Direbl postanowił je rozważyć następnego dnia; było już późno, a po całodziennej podróży był zmęczony. Następnego dnia obudził się późno, zdecydowanie za późno - najwidoczniej jednak łóżko było na tyle wygodne (zwłaszcza w porównaniu ze zwijanym posłaniem na jakim spał ostatnie kilka nocy), że jego ciało po prostu postanowiło odespać sobie choć trochę... Późne, a przez to szybkie, śniadanie; wizyta w stajni i sprawdzenie jak miewa się kuc...

Miasto.

Cruar's Cove w dzień wyglądało lepiej, a ta część miasta nawet była porządna. Ludzie podążali w sobie tylko wiadomych sprawach, stali na ulicach rozmawiając... Miasto nie wyróżniało się niczym szczególnym - może tylko tym, że częściej niż zwykle ciekawskie spojrzenia spoczywały na gnomie. Udało mu się kupić potrzebne do sporządzenia ogłoszeń pergaminy i atrament. Wrócił do swojego pokoju i napisał ogłoszenie, które postanowił wywiesić na tablicy w sali jadalnej tej karczmy...


*****


To, że znalazła się w Cruar's Cove było przypadkiem. Wszystkie ostatnie wydarzenia nawet z perspektywy tych kilku dni wydawały się ciągiem nieporozumień i niefortunnych przypadków... Także w tej chwili, kiedy stała na krzywym i miejscami dziurawym nabrzeżu, miała wrażenie, że to wszystko jest złym snem i wystarczy się obudzić, aby wszystko wróciło do normy.



Niezdecydowanie rozejrzała się po porcie; kiedyś zapewne znacznie większym i lepiej utrzymanym; teraz popadającym w ruinę. Statek, którym przypłynęła stał jeszcze przy nabrzeżu i w pośpiechu był załadowywany. Z jednej strony rozumiała chęć zarobku i okazję jaką tutaj złapał kapitan, z drugiej - nie tak się umawiali. Nawet to, że oddał jej część pieniędzy, które zapłaciła za podróż nie poprawiło jej humoru. Była gdzieś, w mieście, które nie zachęcało do pobytu... Jednak nie chciała wracać... Stąd też powinno dać się odpłynąć, odjechać...

Zabrała swój bagaż i podążyła w kierunku budynku z białym, łuszczącym się napisem "Kapitanat Portu Cruar's Cove". Rzeczy lubiły się zmieniać ze złych na gorsze i tym razem też tak było. Okazało się, że w najbliższych dniach nic nie odpływa, a przynajmniej nic na czym "kobieta mogłaby podróżować". Najszybciej za pięć dni odpływał odpowiedni statek, choć mężczyzna w kapitanacie z góry powiedział, że kapitan bardzo drogo sobie liczy za zabranie pasażerów na pokład. Doradził, aby udała się do miasta i rozejrzała za odpowiednim dyliżansem. Marynarz twierdził większość dyliżansów zatrzymuje się przy karczmie "Poroże Białego Jelenia", a te które się tam nie zatrzymują są bardzo kosztowne, więc chyba nie będzie nimi zainteresowana.

Nie mając specjalnie wyboru podążyła szeroką ulicą w kierunku wskazanym w kapitanacie portu. Okolica sprawiała dość przygnębiające wrażenie. Pomimo tego, że było dość wcześnie, niektóre sklepy były zamknięte, niektóre - pomimo tego, że otwarte - handlowały powietrzem z pustych półek. Niektóre - trzeba oddać sprawiedliwość - wyglądały całkiem dobrze i były dobrze zaopatrzone. Na ulicach dało się jednak wyczuć atmosferę marazmu i zniechęcenia.


*****


Plan wydawał się prosty i łatwy do zrealizowania. Przynajmniej jego część dotycząca przybycia do Cruar's Cove była w miarę łatwa i została zrealizowana. Choć podróż nie należała ani do tanich, ani do przyjemnych. W samym mieście jednak czekała spora niespodzianka. Nie było wielkim zaskoczeniem, że miasto posiada jeszcze wewnętrzne mury oddzielające "lepsze" dzielnice; jednak to, że do tej części miasta nie da się wejść bez zaproszenia konkretnego mieszkańca było już rzadko spotykane... Strażnicy usztywnili się jeszcze bardziej kiedy podczas rozmowy wyszło, że mężczyzna dopiero przyjechał do miasta. Koniec końców dobre pół godziny dyskusji skończyło się definitywnym "Nie" i zatrzaśnięciem drzwi przed nosem.


*****




Cytat:
Mój Drogi,

spełniając Twoją prośbę skontaktowałem się z moimi przyjaciółmi i poprosiłem o możliwość spotkania i przedstawienia Twojej osoby. Jak zapewne zdajesz sobie sprawę to spotkanie o niczym nie przesądza i w żaden sposób nie jest wiążące. Osoba, która pojawi się na spotkaniu będzie miała sygnet organizacji. Przekaże ci pewne dokumenty oraz... ah, nie to będzie niespodzianką i małym testem.

Pozdrawiam serdecznie, oddany
Oddany... Tak, to pewnie nigdy nie była prawda. Zresztą tak na dobre to nigdy nie widział, czy to wszystko czego się dowiedział jest prawdą, czy nie... Ale to była jedyna szansa, aby... może wykorzystać wszystkie swoje możliwości. Może, po prostu, znaleźć swoje miejsce w świecie...

Mężczyzna po raz kolejny wpatrywał się w list i zamieszczoną pod spodem informację z datą i miejscem spotkania. Niestety w gospodzie "Pod Czerwoną Jarzębiną" nie było żadnych miejsc i musiał zatrzymać się w pobliskiej Tawernie Talbooth, ale miał nadzieję, że nie pokrzyżuje to niczyich planów.

Do wyznaczonej daty spotkania było jeszcze kilkanaście godzin. Następnego dnia, podczas śniadania, wiele spraw się wyjaśni. A przynajmniej miał taką nadzieję...

Zupełnie niespodziewanie okiennica trzasnęła w framugę okna z taką siłą, iż wydawało się, że za chwilę coś się posypie. Mężczyzna spojrzał w okno i zauważył, że niebo z każdą chwilą staje się ciemniejsze i bardziej burzowe. Pierwsze wielkie krople deszczu zaczęły uderzać o szyby. Wiatr usiłował rzucić drugą okiennicą w ścianę, ale mężczyzna w ostatniej chwili ją chwycił. Wyglądało na to, że przyroda nie zamierza się zadowolić małym deszczykiem.


*****



Karczma "Kamienny Kasztel" miała znacznie bardziej dumną nazwę niż... cokolwiek innego. Budynek co prawda kiedyś zapewne był znacznie bardziej okazały i dostojny, teraz jednak wykonane z jasnego piaskowca ściany zdążyły przybrudzić się i pokryć mchem. Wnętrze karczmy było czyste i schludne, ale mocno wysłużone. Richard nie zamierzał szukać kolejnej, ta był lepsza niż kilka poprzednich... Może po prostu trafiał na takie beznadziejne przybytki, a może po prostu wszystkie tutaj takie były. Nie chodziło o to, że mieszkanie w spelunie mu przeszkadza... Bardziej o to, że w większości przypadków obcy w takiej karczmie wzbudzał niezdrową sensację w lokalnym światku przestępczym i to już mogło się skończyć różnie. Problemów zaś wolał unikać - przynajmniej chwilowo.
Jednak tutaj, w "Kamiennym Kasztelu", koło kontuaru, za którym stała pulchna kobiecina znajdowała się tablica z ogłoszeniami. Widząc, że mężczyzna zaczyna je studiować odezwała się:

- To z lewej na dole przed chwilą jakaś kobieta przywiesiła, więc pewnie jest jeszcze aktualne. To większe też jest nowe... Podać coś panu? Mam doskonałą kaczkę i równie dobry bigos...

Mężczyzna przerwał czytanie ogłoszenia o zatrudnieniu artystów i przeczytał wskazane przez kobietę:

Cytat:
Poszukuję do zatrudnienia osoby bądź grupy mogącej rozwiązać problem natury delikatnej. Informacji udzielałam osobiście w karczmie przy stacji dyliżansu. Pytać o panią Costelu.
W ogłoszeniu dźwięczało coś obcego, styl, może nietypowy dobór słów... Prześledził jeszcze inne ogłoszenia. Większość tyczyła się ochrony lub wykonania jakichś nie do końca sprecyzowanych zleceń. Wisiały jeszcze z trzy listy gończe, które dopełniały obrazu tablicy.
Jednak tylko trzy, może cztery ogłoszenia rokowały jakieś nadzieje - papier był - przynajmniej w miarę - świeży, a atrament niewyblakły; a to dawało większe prawdopodobieństwo, że ogłoszenie jeszcze jest aktualne, a nie wisi tutaj tylko dlatego, że nikt go nie zdjął.

Wyglądało na to, że jego plan ma duże szanse na realizację...


*****




Karczma "Poroże Białego Jelenia" była bardzo duża, to trzeba było przyznać. Budynek ułożony był w kształt dużej litery U mieścił w swoim wnętrzu spory plac, na którym trzy, a może nawet cztery dyliżanse mogły się jednocześnie zatrzymać. Z jednej strony do placu przylegały stajnie i wozownia, z drugiej sama karczma, a trzecie zamkniecie placu stanowił budynek gospodarczy. Wszystkie budynki były z sobą połączone i tworzyły jedną zwartą całość.

Na dużej tablicy, jakby przygotowanej do znacznie większego ruchu dyliżansów, wypisano zaledwie kilka odjazdów, z których - od biedy - dwa Meredith mogła uznać za interesujące. Problem polegał jednak na tym, iż wcześniejszy odchodził za cztery dni, co oznaczało konieczność przeczekania w mieście lub zabrania się na przysłowiowym wozie z sianem. Zbliżała się pora obiadowa i kobieta postanowiła wejść do karczmy i przy posiłku zastanowić się co dalej.

Spora ciżba tłoczyła się przy kontuarze i chcąc nie chcąc Meredith zwróciła uwagę na ogłoszenia wiszące na ścianie. Jej uwagę przykuło zwłaszcza jedno:
Cytat:
Poszukuje się artystów, kuglarzy, trup teatralnych, które swymi występami uświetnić mogłyby nadchodzące urodziny baronowej Stolveck. Przesłuchania oraz bliższe informacje udzielane będą w pokoju zielonym w karczmie "Poroże Białego Jelenia" codziennie pomiędzy godziną siedemnastą a dwudziestą czyli w pierwszej wieczornej straży. Za przyjście i pokazanie sztuki zapłata. Ogłoszenie obowiązuje do czasu usunięcia.

*****


W pewien sposób miasto go rozczarowało. Cruar's Cove przypominało podupadającą dziurę, w zasadzie to było upadającą... może jeszcze nie dziurą, ale... Teraz jednak za późno było na tego typu myśli. Był już w mieście i przynajmniej jakiś czas, chociażby tyle, aby zbadać rodzinną tajemnicę, czy chociażby, aby znaleźć następny środek transportu tutaj pozostanie. Klucząc trochę po okolicach Drogi Północnej szybko zorientował się, że na zachód budynki są zdecydowanie gorsze niż po wschodniej stronie drogi. Jakby szeroka ulica w jakiś sposób dzieliła miasto na lepszą i gorszą część. Zhoth'illam znalazł w końcu jakąś gospodę, w której dawało się zamieszkać i jednocześnie, w której były wolne miejsca. Okazało się, że brak miejsc wynika z święta obchodzonego w lokalnej świątyni Iouna. Święto co prawda zakończyło się przedwczoraj, ale wiele osób pozostawało jeszcze w mieście...

Gdy tylko pozostawił swoje bagaże w pokoju zszedł na dół, aby zjeść obiad. Wybór potraw nie powalał, ale ceny również były umiarkowane. Jak zawsze przygotowanie czegoś bardziej wykwintnego niż jajecznica, czy bigos zajęło chwilę. Gospoda zapełniła się szybko klientelą, ale dopiero po chwili mężczyzna uświadomił sobie, że przyczyną tego było nagłe załamanie pogody i ulewa, która zagoniła wszystkich pod dach.

Nie wszyscy powinni pić alkohol. Prawda znana była od dawna, ale zupełnie nie stosowana - zwłaszcza w karczmach i gospodach. Piwo może i było cienkie, ale było go dużo i zatłoczonym miejscu łatwo było o szturchnięcie... Potem ktoś powiedział o słowo za dużo. Potem poleciał jakiś kufel resztkami napoju oblewając przypadkowe osoby i - oczywiście - trafiając zupełnie przypadkowego człowieka... A potem... Wiadomo co było potem. Nic tak nie wpływa na dobre trawienie jak burda na zakończenie posiłku. W zasadzie zanim mężczyzna podjął decyzję czy bierze udział w zamieszaniu, czy raczej wycofuje się do swojego pokoju ktoś wpadł na niego i siłą rozpędu przewrócił na ziemię:

- Jesteś spóźniony! - Syknął - Spotkanie dziś o drugiej wieczornej straży przy Tawernie Talbota... Cho... - odturlał się w bok, a Zhoth'illam instynktownie odchylił się w drugą stronę pozostawiając pustą przestrzeń dla nadlatującego ciężkiego taboretu. Szybko stanął na nogi, ale nie zauważył nigdzie mężczyzny, który do niego mówił; nie przyjrzał mu sie w tym ułamku sekundy dostatecznie dobrze...

Bijatyka powoli dogorywała - część uczestników uciekła na deszcz, część do swoich pokoi na piętrach. Na środku sali potężny karczmarz z solidną pałką w rękach patrzył komu jeszcze jest mało. Po chwili do wnętrza wpadło kilku totalnie przemoczonych, a przez to wściekłych jak osy strażników i młody chłopak, zapewne syn karczmarza. To był ostatni moment, aby zniknąć na schodach prowadzących na piętro lub pozostać i odegrać rolę "prawego obywatela"...


*****


Mężczyzna wszedł do wskazanej mu kilkanaście minut temu karczmy, była duża i wyglądała na dobrze zaopatrzoną i utrzymaną. Tuż przed nią był duży plac, na którym zatrzymywały się dyliżanse. Wyglądało na to, że "Poroże Białego Jelenia" jest swoistym centralnym punktem zewnętrznego miasta... A przynajmniej miejscem gdzie odsyła się wszystkich pytających... Kilka ciekawskich spojrzeń prowadziło go po drodze, a nawet na placu przed karczmą; jednak już dawno przestał zwracać na to uwagę...

Zresztą... na wiele rzeczy przestał zwracać uwagę...

Na dworze zaczęło padać i raczej nie zapowiadało się na przelotny deszczyk. Dobrze więc było przesiedzieć opady gdzieś pod dachem; napić się piwa, zjeść obiad po całej tej podróży i zastanowić się co robić dalej. Kelnerka, może i młoda, ale niekoniecznie ładna; pojawiła się przy stole i dość wyraźnie zasugerowała, że przy pustym stole to się nie siedzi. Zamówił więc cokolwiek, aby się odczepiła i spojrzał w okno - padało i wiało coraz mocniej i coraz więcej osób pojawiało się w karczmie. Wkrótce we wnętrzu stało się po prostu ciasno. Jego bagaż stłoczony w niewielkiej wnęce wydawał się dobrze zabezpieczony przed wszystkimi posiadającymi lepkie ręce.

Musiał zastanowić się co dalej.


*****


W tej okolicy koniec lata i wczesna jesień często objawiały się burzami, jednak tego popołudnia sztorm rozszalał się na dobre. Już dawno takiego nie było w Cruar's Cove. Ludzie w popłochu zamykali stragany i sklepy chroniąc porywany przez wiatr towar, kryli się w domach, lub zaszywali w karczmach. Deszcz lał się strumieniami z ciemnogranatowego nieba przecinanego co kilka minut piorunami. Po ulicach miasta wiatr przeganiał masy śmieci, przedmiotów, a nawet elementów budynków. W otwartym na morze porcie sprawy wyglądały jeszcze gorzej... Na szczęście statków nie cumowało tutaj tyle co kiedyś.


Nawałnica zakończyła się po kilku godzinach równie nagle jak się rozpoczęła. Było już jednak stosunkowo późno i nikomu nie chciało się na powrót otwierać straganów i sklepów. Gdzieniegdzie ludzie wylegali na ulice i oceniali straty, biadolili i przeklinali, wszystkich oraz wszystko - począwszy od przyjezdnych, podatków i Lorda Dirrena skończywszy na pogodzie i kapłanach.
Jedynym pozytywnym aspektem nawałnicy był fakt, że burza w końcu uprzątnęła śmieci z ulic i porządnie umyła miasto. Co oczywiście nie rekompensowało w żaden sposób zniszczeń.
Chyba tylko karczmarze byli zadowoleni z obrotu spraw - utarg tego wieczoru był znaczny, znacznie większy niż w inne dni. Karczmy były pełne, bo ludzie gdzieś musieli wylać swoje swoje żale i frustrację, utopić je w czymś mocniejszym; zwłaszcza w sytuacji, kiedy mieli dobry powód.


*****


Nawałnica przyszła nagle. Zaskoczyła wszystkich - nawet marynarzy. Zanim ktoś zabrał się za zwijanie żagli - nie było już co zwijać. Statkiem miotało we wszystkich możliwych kierunkach... Załoga usiłowała coś robić, jednak kiedy wiatr złamał drugi maszt i jednostka stała się całkowicie niesterowna i na dodatek niebezpiecznie przechylona na sterburtę dla każdego na pokładzie stało się jasne, że jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to modlić do swojego boga i prosić o łaskę. Ellandriel - podobnie jak dwaj inni pasażerowie - pozostawiona sama sobie usiłowała z jednej strony nie dać się zmyć z pokładu, z drugiej - nie stracić bagażu... Wszystko razem nie było proste w burzowej ciemności...

Fragment balustrady, którego się trzymała chrupnął przeciągle, a przy następnej fali odłamał od statku...

Ocknęła się na plaży, zmęczona i obolałą. W pobliżu był jej bagaż i sporo drewnianych elementów. Ciężko było powiedzieć czy to z jej statku czy z pobliskiej - zniszczonej i najwidoczniej opuszczonej, stoczni. Jak dobrze pamiętała dyskusję na statku - to miasto to musiało być Cruar's Cove - niczego innego nie było w pobliżu. Kapitan nawet zastanawiał się czy nie zawinąć do tego portu, jednak w końcu chyba stanęło na tym, że szkoda nadkładać drogi.

Zebrała swój dobytek i podążyła w kierunku zabudowań. Dzielnica sprawiała wrażenie opuszczonej od lat i wymarłej... Jednak dość szybko okazało się, że nie do końca wymarłej. Wprawnie ukryła się w cieniu i obserwowała rozwój typowej scenki. Ich było trzech, on sam - podróżny, który znalazł się w złym czasie i w złym miejscu... Błysnął nóż i zdarzenia potoczyły się błyskawicznie. Podróżny jednak nie był nowicjuszem i z jednym z przeciwników rozprawił się bardzo szybko, drugi i trzeci postanowili się ulotnić. Podróżny szybko podążył w jej kierunku, jednak z każdym krokiem zwalniał. Kiedy odrzucił płaszcz i rozpiął kurtkę zobaczyła wielką plamę krwi na boku. Pomimo tego, że wyjął z podróżnej sakwy jakąś szmatę i usiłował zatamować krwawienie Ellandriel nie dawała mu wielkich szans. Mężczyzna znalazł się zaledwie kilka kroków od niej i w końcu ją zauważył. Przez chwilę zdziwienie odmalowało się na jego twarzy potem szybko powiedział:

- Weź ten list - wyszarpnął z tubusa przy pasku zakrwawiony pergamin, kontrastujący z bladością twarzy - i sygnet. Za przysługę zatrzymaj moje złoto, całe... i co jeszcze... chcesz... Ja... Ah! spotkanie jutro w karczmie "Pod Czer..." - Oczy nieznajomego mężczyzny uciekły do tyłu i znalazł się na bruku, w ostatnim świadomym odruchu rozprostowując palce i rzucając pergamin w kałużę błota i krwi.
 
Aschaar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172