Tacy jak ty Zasnąłeś, wyczerpany. Teraz, gdy powoli wraca do ciebie świadomosc, nie pamiętasz gdzie tak właściwie ułożyłeś się do snu. Wokół panuje mrok. Nie widzisz ścian, sufitu, podłogi; stoisz w czarnej mgle, pod sobą widząc pustkę. Znienacka dobiega do ciebie czyjś paniczny krzyk, uslyszałeś go zanim sam zdążyłeś wrzasnąc w rozpaczy. Czarna mgła opada i widzisz ich, stoją, kilka metrów od ciebie... Tacy jak ty...
Wydaje się wam, że lewitujecie w centrum ogromnej kuli, której sferą jest bezgwiezdne, bezkresne niebo. Nad sobą, pod sobą i wszędzie wokół widzicie tylko bezdenną pustkę, raz po raz przysłanianą tajemniczymi kłębami fioletowawej mgły, pojawiającej się znikąd. Błagacie aby to był tylko sen, ale z każdym kolejnym uderzeniem serca, z każdym zimnym dreszczem pojmujecie, że to dzieje się naprawdę. Jesteś tu. Stoisz w kręgu tobie podobnych. Zerkają na ciebie, równie zdezorientowani i przerażeni co ty. Twoje zmysły odbierają bodźce których umysł nie potrafi zinterpretować. Słyszysz przedziwne, niezidentyfikowane odgłosy; gdy się w nie wsłuchujesz, zdaje ci się, że układają się w jakieś niezrozumiałe słowa, szepty, chichoty; potrząsasz z niedowierzaniem głową i dźwięki znów są bezkształtną mieszaniną szmerów, zgrzytów, ech zawieszonych w nicości. Nie widzisz nawet gruntu, nie rozumiesz na czym stoisz ani jakim cudem nie spadłeś jeszcze w otchłań, zastanawiasz się gorączkowo czy jeśli wykonasz krok na przód natrafisz stopą na jakieś oparcie... |