04-11-2013, 12:48 | #1 |
Reputacja: 1 | Gangs of New York Godzina 12:43 czasu lokalnego Poniedziałek, 14 grudzień 2048 Port lotniczy LaGuardia, Nowy Jork Przeszłość. Myślała, że może się od niej uwolnić. Zerwać kontakty. Uciec od ludzi i miejsca. Likwidacja tatuaży była ważnym krokiem. Ukryć się i nigdy wrócić do tego życia. Zmienić wszystko. Czy spodziewała sie, że jeden telefon pogrzebie wszystkie przygotowania? Miała sporo czasu, lecąc z LA, rozparta w wygodnym fotelu ponaddźwiękowego samolotu pasażerskiego. Sama. Ed nie był jeszcze gotowy. A może nie chciał? W końcu chodziło o Michaela Waylanda. Byłego faceta, przyjaciela, coś w rodzaju rodziny. Kim teraz dla niej był? Sądząc po wyrazie nowej twarzy Waltersa, to on uważał, że kimś zbyt ważnym. Nie miało to znaczenia. Haker odnalazł ją łatwo. A ona odebrała. Niewiele chciał powiedzieć przez holofon, oprócz tego, że wpadł w poważne tarapaty. Nie brzmiał dobrze. Co więcej, przekazał, że Wujek Li zmarł. Ponoć naturalnie, lecz z jego głosu wyczytała, że nie jest co do tego przekonany. Miała nad czym się zastanawiać. Lot minął bardzo szybko i nim się obejrzała, samolot podchodził już do lądowania, a jej oczom ukazały się znajome sylwetki wieżowców Manhattanu, a później cała reszta tak dobrze znanego miasta. Nowy Jork witał ją mgłą i śniegiem, prószącym z ciężkich, ciemnych chmur. Nowoczesne rozwiązania pozwalały latać i w taką pogodę, lecz niemal czuła wiatr atakujący stalową puszkę. Koła uderzyły o asfalt i powoli wytracali pęd, kołując na odpowiednie miejsce. Niewiele się w tej procedurze zmieniało przez całe lata. Prosto z samolotu prowadzono ich po bagaże, a już z nimi mogli udać się gdziekolwiek. Po przejściu prostej rutynowej kontroli, ma się rozumieć. Standardy bezpieczeństwa starano się utrzymać na wysokim poziomie, więc nie było co myśleć o przemyceniu czegoś niebezpiecznego. Także w swoim ciele, wraz z cyberwszczepami pojawiły się sprawne metody skanowania ich. Przez LaGuardię, jak zwykle zresztą, przewalały się prawdziwe tłumy. Mimo tego dostrzegła go szybko, zanim on wypatrzył ją w grupie wychodzących z terminalu osób. Ubrany w długi, czarny płaszcz i czapkę trochę rzucał się tu w oczy. O tej porze w poniedziałek pojawiali się tu głównie ludzie biznesu. Nie wyglądał za dobrze. Kilkudniowy zarost, mocno podkrążone oczy, blada twarz. Rozglądał się, szukając wzrokiem Felipy. Ostatnio edytowane przez Sekal : 04-11-2013 o 23:58. |