Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-09-2017, 09:42   #1
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Grimport 2084: Ulice Paranoi [+18]

[media]http://www.youtube.com/watch?v=AIzSJgEq4G4 [/media]


WOLNE MIASTO GRIMPORT rok 2084. Jesień.

Co mam powiedzieć, kiedy patrzeć wstecz na tą bandę czterech? Cóż dziwna to była ekipa. Jakoś się zgrali. Wszystko zaczęło się w mniej lub bardziej popapranych okolicznościach, dla każdego z nich. Na początku spotkali się z Pierrotem i powiem szczerze- nikt nie spodziewał się jak to bardzo miało się rozkręcić. Cholera nawet ja, Wasz narrator! Rosarius, Jokerzy, tajemnicze morderstwa, namiętna miłość. Brzmi jak jakaś zajebista powieść przygodowa. Wszystko w cudownym mieście Grimport, w czasach kiedy cały stan Rock Island odłączył się od USA, podobnie zresztą do Kalifornii (tyle, że my tu marzniemy koło wschodniego wybrzeża)… Cóż nie wiedzieli w co się pakują. Ale byli prawdziwymi wybrańcami ulicy, prorokami nowych czasów zbliżającej się osobliwości. Pokochałem ich, mimo wszystko, mimo końca przygody. Lecz nie ma co uprzedzać faktów…

>ŁADOWANIE…

ROZPOCZĄĆ SEKWENCJĘ WSPOMNIENIA?

TAK/NIE.

TAK.

INICJOWANIE…






Anja

Krzyk, dziki krzyk w głowie Anji narastał. Narastał z każdym kolejnym ciosem zadawanym jej przez przeciwnika, wielkiego tłustego Peruwiańczyka, który w końcu chwycił ją za szyję próbując udusić. Wielkie zwierzęce oczy pełne lubieżności oraz tępoty tliły się podnieceniem. Drobna istotka w końcu zostanie zniszczona, chudzina posmakuje własnej krwi. Ludzie na trybunach podziemnej areny dostawali białej gorączki. Nawet bukmacherzy czuli, że może to pójść za daleko. Ostatni rajd psiarni mocno zatrząsł tym ,,podziemnym kręgiem”. Tylko jedna osoba wiedziała, iż nie należy się martwić. Zresztą nawet zakładając brak tej informacji, szmaragdowe świecące się w półmroku bioniczne oczy Pierrota, mówiły same za siebie… boss półświatka był szalony oraz bezwzględny.

Tym cudownym sekretem była pewna osoba. Bardzo ważna osóbka- Marisol Yvonne Morello.

Jakże Anja myślała o niej! Jakim marzeniem było by zobaczyć ją w loży VIP`a…

Lecz panna Morello skrywała się za nieprzejrzystą szybą gabinetu ,,zarządcy”. Uśmiech nie znikał z jej ust. Czuła dumę, gdy wbudowane ,,pazurki” wysunęły się prosto z opuszków palców gladiatorki. Kiedy tłusta świnia dostała za swoje, chlapiąc krwią obwiązaną sportowym bandażem pierś kochanki. Wtedy, gdy przeciwnik puścił uścisk trzymając się za pysk, nastąpił szybki kontratak. Tłumy zamarły, dziewczyna wyskoczyła z nieludzką gracją, precyzją, pędem. Monofilamentowe, ostre niczym skalpem szpony przeorały z chirurgiczną precyzją tętnice szyjną wielkoluda. Jasna szkarłatna struga rozmazała się wokół Anji niczym pociągnięcie pędzlem po płótnie jakiegoś pełnego ekspresji malarza.

Tak oto stała ta dziecinka. Cała w pocie i krwi. Z siniakami na ciele, pręgami od paluchów na karku, rozciętym nosem oraz wargą. Czuła bitewny amok, lecz coś pozostawiało w niej niedosyt. Gdyby tylko Marisol- o piękna kochana Mari- mogła na nią spojrzeć, jak cudownie, prześlicznie wypełnia dane przez Nią zadanie.

I po prawdzie przecież to widziała. Rzadko miała taką dużą chęć na wysportowane, smukłe, dziewczęce ciało Anji. Waniliowa cygaretka palona przez fikuśną lufkę, nagle się dopaliła. Ktoś wszedł do pokoju. Czarnowłosa młoda kobieta odwróciła się i uśmiechnęła. Intruz szybko zrozumiał do kogo naprawdę był zaadresowany ten rozmarzony uśmiech.

-Panienka zadowolona? Czyż walka nie była cudowna? Widzę, po tych pięknych onyksowych oczach, tajemniczych węgielkach iż tak- Pierrot skłonił się dystyngowanie, z bardzo trudnym do uchwycenia komizmem.

-Daruj sobie… ale tak. Czuję, że właśnie ona tego potrzebowała. Chociaż nadal- Marisol zastanowiła się lekko chmurząc- Nadal nie wyszła z swojej roli. Widzisz jak mnie poszukuje?

-Czas leczy wszystko moja droga. Wy tam w Rosariusie wiecie o tym dobrze. Choćby Zona 6. Czuję, och aż pot bije mi po skroni, że wasze wsparcie pozwoli mi… dojść na szczyt. Piękny ośnieżony szczyt. Zaprawdę Wasza mości matka nie ma nic przeciwko temu niesłychanemu zniknięciu- przywódca Jokerów pstryknął palcem- tak dużego ładunku?

-Dostałeś tyle ile prosiłeś. I wiedz, że więcej nie dostaniesz.

-Och doskonale wiem moja droga. Doskonale!- zaśmiał się upiornie pokazując pełen potencjał daru psychopatii - Zaopiekuje się Anją w jak najlepszy sposób. Włos jej z niebieskiej główki nie spadnie. Gorzej z tymi siniakami. No, ale znam ręce, które leczą- powiedział Pierrot a potem całkowicie spokojnie i chłodno rzekł- Umowa to umowa Morello.


Mr. Nobody

Szepty powiedzą Ci wszystko. Ukażą całą prawdę. Wydrążą ją jak runy na napiętej na zmiennokształtną skórę czaszce. Pokażą Ci kto jest dobry a kto zły… a Ty bracie wiesz co zrobić z tymi, którzy staną po drugiej stronie tego podziału.

Pan Nikt patrzył w świetlistą zorzę monitorów. Staromodny oscyloskop pokazywał synchronizację z aparaturą „skokową” własnej roboty. Zgodność była idealna. Palce neurotycznie, ale pewnie, jak małe pchełki skakały po jednej z wielu klawiatur oraz paneli dotykowych. Zegar pokazywał czas punkt trzecią nad ranem. Kto by zwracał na niego uwagę?

Wszyscy w domu śpią prawda? Bree, Helen i jej głupi frajer? Wszystko można sprawdzić jedną myślą lub jednym kliknięciem. Ten przeklęty świat poszedł tak szybko do przodu… za szybko. Dało się wyczuć zbliżającą się apokalipsę. Gorszą od tej o, której wspominał Św. Jan.

Nagle Trąby Aniołów zwiastujące koniec zawyły pod czaszką. O jedną kawę za daleko Panie Nikt, to tylko sygnał dźwiękowy wydobywający się z jednego z ekranów. Bree?! Nie. Spokojnie uspokój oddech. To tylko jakaś średnio zaszyfrowana wiadomość z głębin Infoceanu. Od… klik, klik… Pierrota. Co ten dupek u diabła chce?

Mr. Nobody wykonał u niego kilka drobnych robót. Wykradanie prywatnych danych potrzebnych do szantażu ławników, czyszczenie cyfrowych śladów, nasyłanie glin na konkurentów. Drobnostki. Aż nagle gangster nie zapłacił mu dostatecznie, chociaż jedno z bezpiecznych kont bankowych posiadało odpowiednią sumkę. Nikt przeskanował mail a potem zabrał się do czytania. Synchronizacja nieco ,,zadrżała”.


>Wiem proszę Panów, iż zachowałem się jak ostatni bydlak, ale czasy bywają trudne. Skoki na rynku bywają ostatnio większe niż chaos w Pańskiej głowie. Niemniej uprzejmie zapraszam do odwiedzenia mojej siedziby. Liczę, że wyrównamy rachunki… oczywiście te czysto walutowe. Myślę, że będziecie zainteresowani jeśli powiem co poranna rosa w tym zaplutym mieście ma do powiedzenia.

P.


Gość był bezczelny. Co gorsza wiedział za dużo. Skąd do diabła, wytrzasnął takie prywatne wiadomości? Co należało z nim zrobić? Skasować go z bezpiecznie ciasnego, pokoju hotelowego? Lub stawić się w jego siedzibie w Zonie 6? Skoro posiadał tak pilnie strzeżone przez Nikogo informacje oraz wiedział coś o rosie- czyli najpewniej mega-korporacji Rosarius- należało się porządnie zastanowić. Mężczyzna podłubał palce między zębami. Powinien je umyć, jakaś resztka chińskich klusek, lecz fluor był przecież toksyczny- oczywiście Oni za tym stali.

Anja
W szatni panował przyjemny chłód. Jakimś cudem w tej podziemnej jaskini, to pomieszczenie miało w miarę sprawną klimatyzację. Co prawda buczała nieznośnie, lecz kto by się tym przejmował. Anja wygrała walkę w sposób spektakularny. Widownia szalała, do tego stopnia, że goryle z ochrony musiały dokonać lekkiego pokazu siły. Anja spojrzała w nadpęknięte brudne lustro i uśmiechnęła się do siebie. Po chwili jednak twarz przybrała wyraz lekkiego smutku. Nadgryzła pękniętą wargę, z której to popłynęła duża strużka krwi. Wojowniczka zignorowała to i złapała duży haust chłodnej wódki. Zapiekło cholernie mocno, lecz za chwilę wszystko się wyrówna. Anja siadła na krześle, patrząc na butelkę to na swoje odbicie. Rozmyślanie przerwał jej delikatny odgłos kroków. Jakiś cyngiel Pierrota wyłonił się z ciemności, materializując swoją żylasta sylwetkę w aurze starej świetlówki.

-Pan Pierrot ma dla ciebie propozycję. Jesteś dobra a on potrzebuje takich ludzi. Pokaż się jutro w naszej siedzibie. Godzina dziesiąta rano. I tak, uprzedzę twoje pytanie. To nie jest propozycja, której można odmówić- powiedział szczerząc złote zęby.


John D-03

Ulicami Grimportu przemykają samochody. Na niebie, wśród gwiazd migają światła sygnałowe verticali. Kawa w Starducksie jest sztuczna, a mimo to smaczna. Wszystko układa się całkiem zgrabnie tej piątkowej późnej nocy. John patrzy na ludzi w środku restauracji. Miła ta zgraja, kiedy jest sobą. Bierzy łyk kofeiny, patrzy na młodą dziewczynę na wprost, kilka stolików dalej. Jest sama i najwyraźniej szuka towarzystwa. Uśmiech, czerwona szminka. Nienatrętny, pełen wdzięku. Kolejny łyk kawy. Kolejne spojrzenie. Nagle wszystko zaczyna się pierdolić. Ktoś uderza go w plecy. Kobieca dłoń, ale uderzenie silne. Mężczyzna zakłopotany czuje spojrzenie wszystkich na jego osobie. Odwraca niepewnie wzrok. Widzi sporą, wulgarnie umalowaną kobietę. Jej zęby są żółte oraz niepełne. Szczerzy więc ten swój dziarski uśmieszek i jak nie ryknie…

-Doe! Ty stary pedale! Co, się z Tobą kurwa dzieje do cholery? Nie odbierasz wiadomości, trzymasz mnie z daleka. Czasami mam wrażenie, że kurwa mnie olewasz. Nie, nie mam takiego wrażenia, po prostu tak jest. Jakbyś był dwoma osobnymi facetami. Powiesz coś wreszcie, co?!- spojrzenie atrakcyjnej dziewczyny, która mogła być idealnym planem na ten wieczór wygląda kpiarsko.

Chciało by się zapaść pod ziemie, lecz to niemożliwe. Chociaż z drugiej strony, pozornie da się to zrobić. I to przeraża go najbardziej. Brał leki od doktora Ganza, więc to nie powinno się stać. Mimo to z każdym kolejnym wylewnym potokiem słów, też brzydkiej zaćpanej ździry coś zaciska mu się na skroniach. Wzrok zalewa mu jakaś migająca jak stary zepsuty telewizor aura. John czuje mdłości oraz cholerny ból głowy. Mężczyzna patrzy na wszystkich klientów Starducksa. Włosy młodej dziewczyny przybierają barwę czerni, falują jak w czasie sztormu, w końcu ożywają. Zamieniają się w czarne wrony…

Dalej nic nie pamięta. Budzi się w jakiejś brudnej bocznej uliczce, patrzy na swoje knykcie z których to bije ostry ból. Są całe opuchnięte. Elegancki sweter jest popryskany czymś co w mroku zaułka wygląda jak małe czarne muszki owocówki. Krew. To się stało. To się, po prostu stało. Nie należało wpadać w panikę, jak mówił doktor. Chociaż on nie wiedział wszystkiego. Jednak zapewne po tym co się stało dowie się wszystkiego oraz co najwyżej napiszę jakąś lichą ekspertyzę do sądu. Kawa i kanapką lądują na brudnym betonie. Z oddali słychać syreny policyjne. Zona 3 nie była dobrym miejscem na pobicie lafiryndy w środku tłocznego cafe.

John zaczyna biec, czując coraz większe przerażenie. Musi uciec w bezpieczne miejsce. Pędem mija kolejne przecznice, biegnąc bocznymi uliczkami. Ma nadzieje, że kamery i policyjne drony go nie wykryją. W końcu skrajnie zdyszany, łapie oddech i odwraca się za siebie. Cisza oraz spokój. Nie ma żywej duszy. Otaczają go stare, podniszczone kamienice. I nagle na jego Infokomie pojawia się wiadomość.


>Niezła burda w Starducksie Doe. Pobiłeś tą szmatę na kwaśne jabłko. Cholera też nie lubię dziewuszek zadurzonych w cracku, ale widzę, że Ty bardziej haha! Od razu poznałem Cię kiedy puszczali wiadomości w news necie! Słuchaj no, wstawiłem się za Ciebie u Szefa i ma niezłą robotę. Będzie też kilka innych zawodowców. Chyba. Przyjdź jutro do naszej siedziby i postaraj się nie zajebać jakiejś kolejnej szmaty po drodze.

Buła.


John stał na środku pustej alei i nie wiedział czy śmiać się czy płakać.


Yugo Harkonen
Bar country, kto by pomyślał? W Moskwie takich nie mieli, i nawet dobrze. Yugo nie lubił takiej muzyki, ale dla dwunastoletniej whisky w okazyjnej cenie wypadało tu wpaść. To była jego trzecia kolejka. Lód zabrzęczał kiedy poruszył szklanką. Nie było co narzekać, Grimport miał swój urok. Dzisiejszej nocy było prawie tak zimno jak w domu, choć przecież to nie była Rosja. Jednak dało się jakoś wyżyć. Jako zawodowy lansjer zyskał w miarę dobrą renomę i każda kolejna robota wydawała się prostsza. Z resztą wszystko stawało się łatwiejsze kiedy takie dobry trunek rozgrzewał ciało i umysł, gdy w środku jakiś stary cep odwalał solówkę na mandolinie. Bluegrass to nie było coś co Harkonen mógłby słuchać cały czas.

Rozejrzał się po wszystkich, zapalił papierosa, dopił drinka i wyszedł na zimne powietrze, czując miłe orzeźwienie. I tak wszyscy na niego patrzyli jak na wybryk natury, nie mówiąc co ci ,,patrioci” musieli myśleć o jego lekkim, ale dla wprawnego ucha wyczuwalnym rosyjskim akcencie. Szczególnie jeśli patrzeć wstecz na czas kryzysu koreańskiego i Trzeciej Wielkiej Wojny- najszybszej z wojen światowych, za to po części najbardziej dotkliwej.

Pora było napić się jakiejś czystej, to postawi go na nogi jeszcze bardziej. Yugo wybrał się do nocnego kupując ćwiartkę, by potem znaleźć miejsce na placu zabaw z dogodną ławką. Wypił wszystko na dwa łyki, uśmiechnął się pod chustą okrywającą jego twarz. Po chwili usłyszał brzdąknięcie jego holofonu. Dostał wiadomość od Jess. Liczył, że znów zaprosi go na noc, ale chodziło o pracę. To ona pozwoliła mu rozkręcić się w Grimport`cie i był jej za to wdzięczny.

>Yugi, mam dla Ciebie pracę. Pierrot z Zony 6 szuka dobrych lansjerów. Wiem, możesz być na mnie zły, że Cię poleciłam bez pytania, bo to prawdziwy psychol, ale wiem też, że potrzebujesz forsy. A kiedy dowiedziałam się o tej możliwości nie miałam za wiele czasu na namysł. Mam nadzieję, że się nie wściekasz. Wpadnij do siedziby Jokerów, jutro o 10:00 rano. Zona 6.
I uważaj na siebie.
Jess.


To się nazywała sytuacja dokonana. Akurat złapie go kac.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 15-09-2017 o 11:17.
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172