14-07-2015, 16:57 | #1 |
Reputacja: 1 | Abandon All Hope: Oculus -[horror] 18+ - 0 - Krew spływała po pryczy, ściekała na brudną, metalową podłogę rozlewając się w przedziwne wzory, jakby zamordowany chciał jeszcze po śmierci napisać, kto mu to zrobił. Kto pozbawił go życiodajnych płynów, rozcinając gardło tak, że niemal dokonał dekapitacji. - To Lulu – Fixer - przywódca sektora Z 0198 - niski lecz charyzmatyczny typek, podrapał się po ogolonej na łyso czaszce. – W sumie nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś go zajebał. Chyba wszystkim działał na nerwy. - Nie cierpiał, na szczęście – jego zastępca, Zanzibar splunął w kałużę krwi. – Nie ściągnie na nas problemów. - Skreślmy go z rejestru. To ilu nas tutaj jeszcze zostało, Zanzibar. - Osiemdziesięciu czterech. - Powiedz Kutasowi, że ma mięso do zabrania z celi. Niech przynajmniej raz Lulu się do czegoś przyda. - Może powinniśmy, no wiesz … – Zanzibar spoważniał. – Może to nie jest dobry pomysł. Kanibalizm. Wiesz, kurwa, na Terze robiłem różne rzeczy, ale nie wpierdalałem trupów. - Żarcie się kończy, Zanzibar. Jesteśmy odcięci odkąd … wiesz zresztą. - Musimy znaleźć na niego sposób. Postawić się. Inaczej wszyscy wyzdychamy. A śmierć Lulu, wiesz, kurwa, będziemy mu zazdrościć Fixer, że zdechł tak szybko i w taki sposób. - Pozostaje jedna sprawa, Zanzibar – szef sektora spojrzał na zastępcę. – Musimy znaleźć tego, kto zajebał Lulu. Było, kurwa, jasno powiedziane, że nie mordujemy, bo on tylko na to czeka. I tak trzymamy się na krawędzi. Jeszcze jeden taki trup i mamy go na głowie. A wtedy, masz kurwa, absolutną rację. Zdechniemy. Albo gorzej. - No dobra. Zgarnę dyskretnych ludzi, dam znać by poszukali sprawcy, ale co potem? Co zrobisz, jak już go namierzymy? - Otworzę jebany korytarz – zaklął Fixer. – Jak tak bardzo chce go sprowadzić do naszego sektora, niech spotka się z nim w pierdolonych tunelach. Oszczędzi nam problemów, chuj złamany. * * * Starszy, blady mężczyzna zatarł chude, długie paluchy, rozgrzewając w ten sposób, chociaż odrobinę ciało. Przyłożył rękę do ściany celi wyraźnie wyczuwając chłód kosmosu. System podtrzymywania życia w sektorze faktycznie dostawał w dupę. - Musimy coś zrobić – rzucił w pustą przestrzeń celi. – Inaczej zdechniemy. Metal zajęczał, kiedy nieznane naprężenia wydobyły dźwięk z kadłuba GEHENNY. - Tak. Też tak sądzę. – Wyszeptał mężczyzna trwożliwie. – Nie jestem jednak pewien, czy mnie wysłuchają. Ściana zadrżała. Blade palce mężczyzny przesunęły się przez śliską powierzchnię, badając drobne zagłębienia i ślady korozji na nierdzewnym poszyciu. - Tak zrobię. Zaśmiał się cicho. Złowieszczo. - A ci, którzy usłyszą twój głos, podążą jego śladem, ocaleją. Ci którzy głosu nie usłyszą lub go odrzucą, umrą w męczarniach. Cichy śmiech nie wydostał się poza celę oświetloną jedynie mętnym ognikiem alkoholowej lampki skonstruowanej przez Fixera. * * * Fixer zaklął. Zatarł zmarznięte dłonie. - Chuj by to strzelił. System się zjebał. Zanzibar. Potrafisz coś z tym zrobić? - Ja nie. Ale wyślemy Jarrego. On naprawi wszystko. - Wyślemy? Kurwa. Gdzie? - Poza sektor – powiedział ciężkim głosem Zanzibar. - Daleko, kurwa? - Diagnostyka wykazała, że do Z-1907. Na szczęście. Jest szansa. To rezystory Vossa. Mamy zapas. Trzeba tylko wejść, wymienić i zwiać nim anomalie namierzą ekipę. - Jarry da radę? - Sam. Nie. Będzie potrzebował ochrony. Twardzieli, których wyślemy za tygodniową rację. - Dobra. Powiedz ludziom, o co biega. Niech ci, co nie chcą martwić się o żarcie i wodę, oraz mają jakąś broń i jajca, podejdą do mnie. Wybierzemy czterech, góra pięciu. A potem wypuścimy ich przez tech-tunel. Może dadzą radę. - Jak nie dadzą, umrzemy w przeciągu siedemdziesięciu dziewięciu godzin. Symulacje są bezwzględne i nie zawierają błędu. Wyziębienie i uduszenie. Będziemy też potrzebować dywersji przy wrotach. Dobrze by było najpierw znaleźć tego kutas, co zajebał Lulu. I wypuścić przez bramę. To da zajęcie … Oculusowi i jego … demonom. Mężczyzna ze strachem spojrzał w kierunku stal-tytanowych drzwi odgradzających ostatni sektor od tego, co czaiło się po drugiej stronie. * * * Ściany zadrżały wyraźnie. Metal wydał z siebie jękliwy pomruk. Gdzieś, przez wąskie kanały wentylacyjne, do odciętego sektora dobiegł przeraźliwy dźwięk – nierozpoznawalny i nie do zidentyfikowania. Wąski, boczny korytarz wypełniło dziwne sapanie. Dyszenie. Więzień Igła cofnął się szybko pod ścianę, schował wąski nóż w rękawie. Z zaułka wyszła ona. Szamanka. Poznał ją po półnagim ciele pokrytym tatuażami i masce na twarzy. - Cześć Igła – powiedziała Szamanka niewyraźnie. – Chcesz mnie zadźgać, czy wolisz wyruchać? Więzień nie odpowiedział. Spuścił wzrok nisko. Nie chciał patrzeć na jej niebieskie oczy widoczne spod okularów maski. - Co jest? Zżarłeś swój jęzor? Pytałam o coś. - Zadźgać – odpowiedział szczerze. – Dźganie sprawiało mi zawsze więcej przyjemności, niż ruchanie. - Mądry chłopak – zaśmiała się Szamanka. – Mi też. Korytarz, z którego wyszła przeciął kolejny dźwięk. Metal skowytał, piszczał, jęczał. Dźwięki raniły uszy. - Nie mamy za wiele czasu. Trzeba odciąć ten blok, Igła. Zrobić barykadę. Nie mam pojęcia jak, ale anomalie ... przedostają się tutaj. - Może Strach ma rację – wyszeptał igła. – Może to my. Jesteśmy tak pojebani, że one to czują. I lezą. Lezą zewsząd. Z całej pierdolonej GEHENNY. - Filozof – zaśmiała się Szamanka cicho, złowieszczo. – Przestań mieszać myślami w tym przyćpanym gównie, które nazywasz mózgiem. Leć do Zanzibara lub Fixera i powiedz mu, że blok ósmy trzeba odciąć i potrzebuję tutaj ekipy. Zaczekam tutaj. - Sama? - Nigdy nie jestem sama, Igła. Nikt z nas nie jest sam. Kobieta spojrzała na chudego więźnia złym wzrokiem. - Zapierdalaj Igła. Nie mam czasu na pierdolenie trzy po trzy. Już! Igła poobiegł. * * * - Mam ich, Fixer. – Zanzibar stanął w wejściu do ciemnej celi, w której mieszkał szef sektora. Celi zwykłej, nie wyróżniającej się od pozostałych, równie biednej i zapyziałej, co reszta. Czasy profitów skończyły się wraz z nadejściem demonów i utratą czterech sektorów. - Najlepsi w sektorze. Twarde skurwiele. Znają się na robocie. - Wyjaśniłeś im o co chodzi. - Tak. Czekają w pralni. - Idziemy. Pralnia była największym pomieszczeniem w sektorze. Jej funkcje odgadnąć można było po wmontowanych w ściany systemach czyszczących i maszynach odkażających. Większość z tych urządzeń więźniowie z Gildii Zero rozłożyli na części – potrzebę do zmontowania ważniejszych maszyn – doprowadzających wodę, tlen, czyszczących gówna lub tworzących niewielkie ilości syntmasy – podstawowego żarcia ocalonych więźniów. Wybrana siódemka czekała na miejscu. - Dobra – Fixer nie tracił czasu na zbędne powitania. – Dobrze was, kurwa, widzieć. Chcecie wiedzieć, jak zesrała się sytuacja, to mówię. Zdechły nam systemy podtrzymywania życia. Aby je naprawić, musimy wysłać kogoś do sąsiedniego sektora. Trzeba dotrzeć do pomieszczenia w sektorze Z-1907. Po sąsiedzku, kurwa, lecz sąsiedzi nie do końca normalni. Zaśmiał się dziwnie. - Wy będziecie tą grupą. Wyruszacie za dwie godziny. Zbiórka tutaj. Zbierzcie swoje klamoty, zaruchajcie, odpocznijcie. My przez ten czas przygotujemy rezystory Vossa do wymiany. I jest jeszcze jedna sprawa, którą trzeba by było wymacać delikatnie, jak niechętnego ośmiolatka. Ktoś zajebał trzy godziny temu Lulu w jego celi. Być może porachunki między więźniami. Wiecie, jaki był Lulu. Lubił dymać w kakao każdego, kto chociaż przyszedł po drobną przysługę. Wielu nie miało wyjścia, więc się cieliło. Osobiście nie mam nic przeciwko homoseksom. Wali mnie, kto komu i gdzie go wpycha. Ale niektórzy byli bardziej drażliwi i mogli się po prostu zemścić. Może być też inny powód. Bardziej poważny. Jego twarz była ledwie widoczna w panującym półmroku. - Ktoś w sektorze mógł się skumać z Oculusem. Może chcieć by ten demon pożarł nas wszystkich. Dlatego zabija. Wiecie, że morderstwa przyciągają anomalie. Zakazałem przemocy i załatwię każdego, kto tą zasadę złamie. Serio. Gdybyście ten czas popytali, powęszyli. - Szefie, szefie, sorry ze nie w porę, ale Szamanka potrzebuje ekipy do zamknięcia bloku ósmego. Anomalie są tam bardzo wyczuwalne. - Zaraz przyślę jej ekipę z narzędziami. Ktoś z was chce pomóc? – Zapytał wprost. Znali Szamankę. Była jedną z NICH. Z osób obdarzonych dziwnymi mocami. Naznaczonych przez Przejście. Wyczuwała zbliżanie się anomalii, widziała dziwne rzeczy, ponoć potrafiła ludziom czytać w myślach i mieszać „pod kopułą”. Ale w gruncie rzeczy była bardziej pomocna niż szkodliwa i dzięki temu zyskała autorytet w sektorze. - Dobra, laseczki. Widzimy się tutaj za dwie godziny. Jak pomożecie sektorowi, sektor pomoże wam. Konkretnie. Racje na tydzień, po ćwierć litra bimbru na głowę i dwie porcje śniegu, po którym ma się odlot lepszy niż po porno-tripie. Jak na obecną sytuację to była niezła cena. Oczywiście można było potargować się, tylko po co? Widomym było, że Fixer dba o swoich, a po takim wypadzie, będą „swoi” nie tylko dla niego, ale i dla wszystkich ziomków z sektora. Ich dość mocna pozycja zostanie jeszcze podniesiona. Wejdą do elity sektora, a kto wie, co mogło to oznaczać, jeśli kiedykolwiek udałoby się im połączyć z więźniami z innych sektorów więziennych. Ostatnio edytowane przez Armiel : 04-08-2015 o 14:01. Powód: dodanie tekstu |