Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-12-2008, 00:15   #1
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
[Dragonlance] Wojna o Magię

Raistlin stał przy oknie w gospodzie „Ostatni Dom”. Już piąty dzień wpatrywał się w ścieżkę prowadzącą do Solace, nasłuchiwał kroków na schodach prowadzących do oberży. To on wracał późno w nocy, a gdy tylko kładł się do łóżka, zasypiał natychmiast, by obudzić się wcześnie rano, kiedy to pierwszy szedł do karczmy. Zachowywał się tak, jakby na kogoś czekał, na kogoś bardzo ważnego.
Dawniej Arcymag musiałby włożyć sporo wysiłku w utrzymanie takiego trybu życia, lecz on, tak jak inni odczuwał skutki braku magii i nie wszystkie były złe. Od dawna nie spał tak dobrze jak teraz. Ostatni raz wyspał się spokojnym snem wtedy, kiedy cofnął się do przeszłości, a jeszcze wcześniej, tylko przed Próbą.
-Raist, nikt nie przyjdzie. Czekasz już miesiąc i ani jedna osoba nie przybyła tutaj-powiedział od niechcenia wielki wojownik, pochłaniając kolejną porcję Otikowych ziemniaków.
-Przyjdą, mój bracie, przyjdą. Awanturników jest na pęczki w tym świecie, a Magom również na rękę jest przywrócenie magii.
-Oni się ciebie dalej boją. Poza tym żaden Mag się nie zgłosił.
-Caramonie, przypomnij mi kto przechytrzył Królową Ciemności na jej oczach? Ty czy ja?-po tych słowach zapadła wymowna cisza. Raistlin odwrócił lekko głowę od okna, w kierunku brata, któremu posłał sarkastyczny uśmiech.
-Głupcy przeważają na tym świecie, więc nie muszę się martwić o to, że nikt się nie zjawi…-dodał, przerywając milczenie, gdy nagle drzwi tawerny otworzyły się, wpuszczając świeże powietrze wiosennego, kończącego się dnia. Weszła przez nie rudowłosa kobieta, na której widok Caramon zaczerwienił się, chcąc ukryć talerz oraz zapaść się pod ziemię, kiedy jego żona spojrzała na niego karcącym wzrokiem. Zapanowała długa cisza, w której nikt się nie poruszył. Jedynym dźwiękiem był odgłos trzaskających drew w kominku.
Tika mierzyła wzrokiem Caramona, zaś ten, zmieszany, wpatrywał się żałośnie w swój talerz oraz wielką szklanicę wody, stojącą obok. Raistlin, natomiast, w bezruchu wpatrywał się w okno, siedząc na drewnianym parapecie.
-Otwierajcie już. Dezra przyjdzie zaraz…
-Przyjdą jeszcze dzisiaj-rzekł niespodziewanie Raistlin, zaś Wojownik i Tika spojrzeli na niego ze zdumieniem.
-Skąd wiesz?-zapytał wielki mężczyzna, niedowierzając. Gdyby zamiast bliźniaka oberżysty, stał tu ktoś inny, jakiś inny Mag zaplątany w taki sam szaleńczy pomysł przywrócenia magii, żadne z małżonków nie potraktowałoby tego poważnie. Gdyby po utracie magii Mag powiedział coś takiego, napotkałby pobłażające spojrzenie. To stałoby się przy każdym Magu… Każdym, ale Raistlin nie jest każdym… Caramon i Tika wymienili zaniepokojone, a także pełne zdumienia i zgrozy, spojrzenia.
-Raist, magia zniknęła! Nie możesz tego wiedzie…-urwał bliźniak Czarodzieja, gdyż tamten zgromił ich spojrzeniem.
-Wiem…-warknął, ucinając temat.

***

Zbliżała się północ, a oberża wypełniała się mieszkańcami Solace oraz podróżnymi. Żaden jednak nie przyszedł do Raistlina. Czyżby jednak się pomylił? Wszak magia odeszła, a on był Magiem. Nie, nie mógł się mylić. Przyjdą jeszcze dzisiaj.
-Raist…-Arcymag usłyszał za sobą głos bliźniaczego brata. Nie poruszył się nawet, wpatrując się w okno.
-A co, jeżeli jednak się nie zjawią?
Raistlin nic nie odpowiedział, skrywając twarz pod kapturem czarnej szaty, a kiedy Caramon odchodził, Mag powiedział cicho:
-Jeżeli nie przyjdą do północy to udostępnij stół.
Na te słowa wojownik popatrzył na brata smętnym wzrokiem, po czym skinął głową, odchodząc do klientów.

***

Zbliżała się północ, a z nią nadciągało wielkie niebezpieczeństwo. Kierowało się ono nieubłaganie ku gospodzie w Solace. Zawitało ono do miasteczka, a następnie dotarło do drzew vallen, gdzie umiejscowiona była karczma „Ostatni Dom”.
Owe niebezpieczeństwo wyciągnęło… rączkę? I otworzył drzwi, wchodząc do środka.

***

Nagle Raistlin usłyszał odgłos stóp. Zbliżały się do zajazdu. To z pewnością ta osoba! Czarodziej spojrzał triumfalnie na Caramona, który nic z tego nie zrozumiał. Nagle drzwi karczmy otworzyły się, a w nich stanęła… Kenderka!
Triumfalny uśmiech zmienił się w jęk, zaś postać w Czarnych Szatach aż usiadła pod swoim własnym ciężarem, który nagle zwiększył się.

***

Athola:
Dziwne… Cała gospoda wypełniona była ludźmi. Cała oprócz dwóch miejsc. Jednym była ocienione miejsce na uboczu, gdzie stał stół. Znajdowało się ono nieopodal kominka z trzaskającym w nim ogniem.
Drugim z miejsc było… okno? Siedział tam jakiś miły człowiek w czarnych szatach. Pewnie to Mag Czarnych Szat! Musi mu być przykro, że nikt z nim nie chce rozmawiać! Musi być samotny!
Podeszłaś do byłego Czarodzieja, siedzącego na parapecie. Co prawda ledwo się przecisnęłaś, a przy okazji wiele ciekawych rzeczy samo wpadło do twoich sakw. Brak wdzięczności ludzi jest naprawdę zdumiewający! Gdyby nie ty, nie znaleźliby już swoich rzeczy, które tak szybko gubili! Oni, natomiast, zamiast podziękować ci, z jakiegoś niewiadomego powodu denerwowali się. Pewnie powodem jest to, że ich rzeczy ciągle im wypadają. Kto wie, ile już zgubili!
Już wyciągnęłaś rączkę, by się przedstawić, ale Mag uprzedził cię, gestem wskazując, żebyś poszła za nim.
Kiedy Raistlin przechodził, ludzie błyskawicznie cichli i rozstępowali się szerzej niż przed tobą.
Mag udał się do owego ocienionego stołu, gdzie usiadł przy końcu, uśmiechając się lekko. Utkwił wzrok w klepsydrze, w której powoli kończył przesypywać się piasek. Obecność tej postaci sprawiała, że milczenie wydawało się najbardziej odpowiednie. Chciałaś coś powiedzieć, ale za każdym razem napotykałaś wzrok mężczyzny.

Lywellyn:
Dochodziła północ, a ty zmęczona wędrówką przybyłaś do Solace. Potrzebny był ci odpoczynek, więc postanowiłaś pójść do najbliższej karczmy. Nosiła nazwę „Ostatni Dom”. Miasto otoczone były ogromnymi drzewami vallen sławnymi na cały Ansalon.
Weszłaś do zajazdu, który pełny był ludzi i tylko jeden był stół, który miał jeszcze wolne miejsca, lecz nikt z licznych stojących osób, nie chciał tam usiąść. Była tam tylko… rudowłosa Kenderka! No tak, już wiadomo czemu nikt tam nie siedział. Ty byłaś jednak zmęczona. Bardzo zmęczona, więc skierowałaś się tam, z trudem przeciskając się ku stole. W takim tłumie nie było prosto i nie obyło się od wściekłych warknięć.
Kiedy jednak podchodziłaś do stołu, zauważyłaś, że siedzi tam ktoś jeszcze. Mag Czarnych Szat! Przecież magia zniknęła! Nie widziałaś żadnego Czarodzieja od czasu zniknięcia magii!
Mag Czarnych Szat wpatrywał się w klepsydrę stojącą na stole. W niej kończył przesypywać się piasek. Odmierzał czas do północy…

Marcao:
Wiedziałeś, że Arcymag Raistlin wrócił na Krynn. Wrócił, lecz razem z nim nie przybyli bogowie. Wiedziałeś również, że mieszka ze swoim bliźniaczym bratem w Solace, gdzie jego brat, Bohater Lancy oraz Tika, jego żona i Bohaterka Lancy, mają swoją gospodę. Nazywa się „Ostatni Dom” czy jakoś tak. Kiedy wszedłeś do Solace, była prawie północ i od razu rzuciły ci się w oczy drzewa vallen, na których niegdyś były domy.
Karczma nie była trudna do znalezienia, więc kiedy ją zobaczyłeś, wszedłeś bez wahania.
Wewnątrz panował nieznośny tłok, lecz zdołałeś zauważyć prawie pusty stół. Ciekawe czemu nikt tam… Nagle zobaczyłeś Kenderkę i zdałeś sobie sprawę, czemu ludzie unikają tego miejsca jak ognia płonącego nieopodal owego stołu, w kominku. Była tam również jakaś Elfka, a także… Arcymag! Siedział w cieniu, wpatrując się w klepsydrę, gdzie piasek powoli kończył się przesypywać…

Arcagnon:
Dowiedziałeś się, głównie z plotek, że Arcymag ponownie jest na ziemi. Przybył, choć bogowie nie przybyli z nim. Dowiedziałeś się również, że sam Bohater Lancy, Caramon Majere kazał rozesłać wiadomość o zamiarach jego brata, który podjął się niemożliwego.
Dochodziła północ, kiedy ty wchodziłeś do Solace, w którym rosły ogromne drzewa vallen. Po Wojnie Lancy i zniszczeniu miasteczka przez złe Smoki, mieszkańcy przenieśli się z drzew na ziemię. Powodem były ogromne zniszczenia.
Udałeś się do jedynego miejsca, w którym mogłeś poznać dalszą drogę do Arcymaga, a mianowicie do gospody „Ostatni Dom”, którego właścicielem był właśnie bliźniaczy brat Czarodzieja.
Znalazłeś budynek bez większego problemu, chociażby po hałasach, dobiegających z jednego budynku. Wszedłeś do niego. Było to spore, zatłoczone pomieszczenie. Nie było jak wsadzić szpilki, lecz było pewne miejsce, którego ludzie i nie tylko ludzie, unikali. Był nim zacieniony fragment izby, gdzie niedaleko płonął ogień w palenisku.
No tak, wszystko jasne, siedziała tam Kenderka, jakaś Elfka i człowiek. Wszyscy patrzyli w jeden punkt i nie odzywali się. Postanowiłeś podejść. Powoli, lecz systematycznie przepychałeś się do stołu, przy którym były jeszcze wolne miejsca.
Zauważyłeś na stole klepsydrę, w której powoli kończył przesypywać się pasek, a patrzył na nią… O w rzyć psa! Arcymag!

Drakkan:
Wybyłeś z rodzinnej wioski, gdyż dowiedziałeś się o tym, że sam Raistlin Majere chce przywrócić magię. Poważnie należałoby się zastanowić w przypadku podobnego ogłoszenia, zamieszczonego przez zwykłego Maga, lecz Arcymag nigdy nie był zwykłym Magiem. On nie rzucał słów na wiatr, a jego ambicja wiele razy znajdowała sukces w życiu prawdziwym.
Teraz, kiedy dochodziła północ, wchodziłeś do Solace, gdzie drzewa vallen pamiętały zamierzchłe czasy na długo przed Wojną Lancy. Niestety nie miałeś żadnych informacji o tym gdzie przebywa Raistlin, więc postanowiłeś udać się do jego bliźniaczego brata, który miał karczmę „Ostatni Dom”.
Znalezienie tawerny nie nastręczyło ci problemów, przeciwnie, nadzwyczaj głośne rozmowy słychać było w tym tylko jednym domu.
Wszedłeś do niego i od razu rzucił ci się w oczy spory tłum. Część siedziała, większa część stała, lecz było jedno zacienione miejsce, gdzie nikt nie podchodził, zapewne z powodu siedzącej tam Kenderki. Siedzieli tam również Elfka, człowiek i Mag Czerwonych Szat. Kto w dzisiejszych dniach nosił szatę maga? Nawet Magowie zaprzestali tego. Nagle zauważyłeś coś dziwnego. Kenderka nic nie mówi, tylko patrzy w jeden punkt, siedząc nieruchomo!
Zacząłeś się przepychać przez tłum, który zdecydowanie nie był z tego zadowolony, ale za chwilę byłeś na miejscu. Wtedy zauważyłeś jeszcze kogoś. Maga Czarnych Szat, wpatrującego się w klepsydrę, w której powoli kończył przesypywać się piasek. Raistlin Majere.

Faurin:
Przemierzałeś Ansalon w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, które byłoby ci znajome, lecz nie znalazłeś żadnego. Ponad to po odejściu magii Scirgo przestał z tobą rozmawiać. Nic dziwnego. Głos nadany był mu przez magię, której obecnie niema.
Dochodziła północ, a ty znalazłeś w końcu punkt odniesienia! Solace! Tylko tutaj rosły potężne valleny!
Rozpierała cię radość, więc postanowiłeś wejść do lokalnej oberży, żeby uczcić sukces. Zobaczyłeś, że nosi ona nazwę „Ostatni Dom”. Cóż… Wszedłeś. Tłum ludzi z miasta i nie tylko siedział oraz stał, lecz było jedno miejsce, gdzie żaden człowiek nie podchodził. Było jednak tam jeszcze kilka miejsc siedzących, więc ruszyłeś tam, obserwując tych, którzy tam siedzieli. Byli jak zaczarowani, wpatrując się w jedno miejsce. Była tam Kenderka, co tłumaczyło niechęć ludzi do zbliżania się tam, dwóch ludzi, Mag Czerwonych Szat i Elfka.
Nagle zauważyłeś obiekt, w który patrzyli wszyscy. Był nim Mag Czarnych Szat, ignorujący obecność tych, z którymi siedział. Zajęty był patrzeniem w klepsydrę.

Cień:
Jako Smokowiec nie byłeś lubiany wśród ludzi. Zdecydowanie. Jako twór czarnej magii, jaj dobrych smoków i Kapłanom Takhisis. Zdecydowanie z pochodzenia byłeś zły, ale nie z charakteru. Byłeś w tym osamotniony lub byłeś jednym z nielicznych. Bardzo nielicznych. Wędrowałeś po świecie, gdy trafiłeś do Solace, tuż przed północą. Miasteczko owe rozpoznać można było po ogromnych drzewach vallen. Z jakichś nieznanych ci powodów, skierowałeś się do gospody o nazwie „Ostatni Dom”, gdzie było pełno ludzi.
Wszyscy na twój widok umilkli, posyłając ci nienawistne spojrzenia. Wszedłeś głębiej, a ludzie rozstępowali się przed tobą, bynajmniej nie z powodu szacunku. Podążyłeś w kierunku miejsca, którego wszyscy unikali, zacienionego, gdzie były trzy wolne miejsca, Kenderka, Elfka, trzech ludzi i Mag Czerwonych Szat, a kiedy podszedłeś bliżej, zauważyłeś jeszcze Maga Czarnych Szat, wpatrującego się w klepsydrę, w której kończył się piasek.

Oreas:
W podróży przez Ansalon kierowałeś się jednym, a mianowicie dotarciem do miejsca, gdzie mieszkał Arcymag Raistlin Majere. Podejrzewałeś, że może to być Solace, miejsce, gdzie jego brat bliźniak miał karczmę „Ostatni Dom”. Tam też się udałeś.
Wchodząc do Solace, kiedy północ prawie wybiła, rzuciły ci się w oczy wielkie drzewa vallen, lecz nie patrzyłeś na więcej, gdyż od razu skierowałeś się do oberży. Wszedłeś do niej i zobaczyłeś, że ludzie są dziwnie podenerwowani. Sam Caramon biegał po izbie, starając się nie dopuścić do zabójstwa w jego lokalu.
Dopiero teraz zauważyłeś zacieniony kąt, znajdujący się przy kominku z trzaskającym w nim ogniem. Tam ludzie nie podchodzili, zerkając ukradkowo. Zobaczyłeś, że są tam dwa wolne miejsca, więc postanowiłeś któreś zająć zanim ktoś cię uprzedzi. Dopiero w trakcie przepychanek zorientowałeś się, że siedzi tam troje ludzi, Elfka, Kenderka, Mag Czerwonych Szat i… Smokowiec! Ostrożnie podszedłeś, gdy zauważyłeś jeszcze kogoś. Był to Mag Czarnych Szat, wpatrujący się w klepsydrę, z której powoli kończył przesypywać się piasek…

***

Dalamar szedł szybko w swych Czarnych Szatach. Zmierzał na spotkanie ze swoim mistrzem! Ponownie zobaczy swojego shalafi, zaś na tą myśl, przechodziły go dreszcze strachu oraz niezwykła euforia. Kiedyś oddałby duszę za studiowanie u Raistlina, a teraz by jej nie miał. Gdyby jednak tak się stało i doszedłby do tego momentu, zdecydowany byłby uczynić to ponownie.
Odruchowo powtórzył wszystkie zaklęcia ochronne, lecz wiedział, że zadziałają tak samo, jak próby poruszenia piasku siłą woli. Skrzywił się.
Jego shalafi był chorobliwie ambitny. Wyruszył zabić Takhisis i wszystko wskazywało na to, że mu się uda. Ba, jeżeli wierzyć słowom Caramona, zabiłby nie tylko Takhisis, ale też Paladine’a i Gileana.
Teraz znowu jego ambicja jest ogromna. Chce przywrócić magię! Dalamar jak mało kto wiedział, że jego shalafi niczego nie mówi pochopnie, a już szczególnie, jeżeli nie ma to przynieść mu korzyści.
Musi coś w tym być. Musi być pewny swego-pomyślał Czarny Elf, dochodząc do Solace. Dochodziła północ, zaś Mag szedł w milczeniu, a kiedy był przy właściwym budynku, wszedł do niego. Nastrój ludzi pozostawiał wiele do życzenia.
Elf szybko spojrzał ku miejscu i natychmiast zauważył tego, kogo szukał, Raistlina Majere, wpatrującego się w klepsydrę, w której spadło ostatnie ziarenko piasku. Jego shalafi spojrzał na niego wzrokiem, od którego przeszły go ciarki, a umysł zdjął abstrakcyjny, niewytłumaczalny strach. Szybko jednak się opanował.
Rasom siedzącym w karczmie wyraźnie nie w smak było to towarzystwo. Arcymag zła, jego uczeń, drugi Mag po nim na Ansalonie, na domiar złego również Czarnych Szat, Kenderka, Smokowiec i Mag Czerwonych Szat. Entuzjazm u ludzi był niemożliwy do osiągnięcia nawet przy hektolitrach Krasnoludzkiej gorzały.
Dalamar wiedział, że Smokowiec żyje jeszcze tylko dlatego, że siedział tam jego shalafi. To on, nawet bez magii powstrzymuje wszystkich.
Podziw dla Arcymaga wzrósł jeszcze, choć wydawało się to niemożliwe.
Dalamar skierował się ku stołowi, po czym z ogromnym zdumieniem stwierdził, że jest jeszcze tylko jedno krzesło! Krzesło dla niego… Czarny Elf przełknął ślinę, czując zaporę w gardle. Mimo wszystko jednak usiadł.

***

Raistlin patrzył na wszystkich zgromadzonych, siedząc w swoim ulubionym miejscu. Stąd mógł dokładnie wszystkich obserwować, pozostając niezauważonym.
-Magia zniknęła wraz z odejściem bogów. Odeszła Moja Królowa, Paladine, Gilean, a także ci, nad którymi bolejemy najbardziej. Solinari, Lunitari i Nuitari-rzekł cichym szeptem, który pobrzmiewał w uszach wszystkich głośniej niż wrzask. Nikt nie umiał powstrzymać wstrząśnięcia dreszczem. Nawet Kenderka.
-Ja wiem jednak, jak ją przywrócić. Zacznę jednak od początku. Kiedy Ionthas, ojciec bogów został uwolniony z Szarego Klejnotu, przez Irdów, w Oceanie Turbidus otworzyła się Szczelina, brama do Otchłani-Raistlin spojrzał wymownie na Marcao.
-Jakiś czas później Kender Tasslehoff swoim nożykiem dźgnął Ojca Wszystkiego i Niczego w palec, przez co tamten uronił kroplę krwi, którą złapała Usha, dziewczyna Irdów. Ionthas musiał odejść, ale z nim musieli odejść bogowie, jednak przed tym, Szary Klejnot wybuchł, tworząc nowe gwiazdy na nowym niebie, gdzie gościł już nowy, pojedynczy księżyc, nie dający magii. Ionthas był dużo potężniejszy niż bogowie, a bogowie nieśli magię. Chaos również musi ją nieść, a ja czuję magię!-wysyczał, zaś wszystkich zdjął nagły, niewytłumaczalny strach. Gardła zacisnęły się, stawiając opór ślinie wędrującej w dół.
-Ten okruch drażni moje zmysły, ofiarując wszystko, co miałem, ale jest dalej niż sięgają moje ręce na chwilę obecną. Ten okruch jest fragmentem Szarego Klejnotu z krwią Jegomościa! Kiedy go znajdziecie, nie wolno wam wykorzystać ani trochę z magii okruchu. Potem przyniesiecie go mnie, a ja udam się na Zęby Chaosu i na jednej z wysp, Reorx ukrył jednorazowy portal do Otchłani. Umiem go aktywować, a mocy wystarczy akurat na moje wkroczenie tam. Kiedy właśnie się tam znajdę, odzyskam magię i będę mógł ją przywrócić!-mówił szeptem, lecz wy słyszeliście wszystko wyraźnie, zaś jego wzrok wwiercał się w was, przeżerając myśli.
Skąd on to wszystko wie? Wiedział, że dzisiaj przyjdą, choć czekał już miesiąc, wiedział ile będzie osób, wiedział najwyraźniej o Marcao, jego szept, wzrok. Jak on to robił bez magii?
Raistlin siedział, trzymając Laskę Magiusa, gdy nagle odezwał się Dalamar.
-To jest niewykonalne zadanie! Poza tym, gdzie mielibyśmy szukać tego fragmentu Szarego Klejnotu?-zapytał Czarny Elf z beznadzieją w głosie.
-Mój uczniu, czy ja kiedykolwiek powiedziałem o czymś, co było niewykonalne? Poza tym, musicie płynąć na Taladas-powiedział cicho Arcymag, zaś Dalamar zbladł gwałtownie.
-To kontynent Ogrów i Minotaurów!-jęknął.
-Z magią jest tam wystarczająco niebezpiecznie. Nie wiesz o co prosisz, shalafi…-po tych słowach zamilkł, gdyż poczuł na sobie wściekły wzrok Raistlina.
-Dla magii podobno oddałbyś duszę odpowiedzialną za życie wieczne. Czy nie możesz zaryzykować życia doczesnego? Poza tym ktoś musi wrócić, by przynieść mi Szary Klejnot. Znajduje się on na północnym wschodzie Taladas. Nie umiem powiedzieć nic więcej-rzekł cicho Raistlin, mierząc przenikającym wzrokiem każdego z osobna.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 19-12-2008 o 19:35. Powód: Literówka w imieniu :D
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172