Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-05-2009, 13:49   #1
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
[DnD 4- Planescape] Dzień Odnowy

Sigil.

Większość istot w multiwersum nawet nie zrozumie tego terminu. Słowo to nic im nie powie, bo i nigdy się z nim nie spotkali. Chłopi, kowale, cieśle, rybacy, myśliwi, piekarze, kamieniarze- sól ziemi, twardy grunt na którym wznoszą się wielkie cywilizacje. Nie warto ich pytać o Sigil, bo nie posiadają wiedzy, która jest im zbędna.

Sigil.

Spytaj oń szamanów i kapłanów, druidów i czarodziejów, a oni ci odpowiedzą. Sigil to dla nich magiczny symbol, runa- sposób na zapisanie ezoterycznej magii. Narzędzie, źródło wiedzy- tym jest Sigil dla tych nielicznych istot, które kształtują światy za pomocą zaklęć i rytuałów.

Sigil.

Spytaj o nie diabły i demony, anioły i slaady. Oni mogą wskazać ci drogę, bowiem dla nich Sigil jest miejscem w samym centrum planów, ale poza planami. Dopiero istoty planów powiedzą, że Sigil jest miastem, skrzyżowaniem, drogowskazem- czymś dokąd się zmierza, skąd się odchodzi i przez które się podróżuje.

Sigil.

Spytaj o nie, jego mieszkańców. Oni ci powiedzą: "to Klatka, trepie. Cholerna Klatka. Spadaj stąd, póki jeszcze masz nogi".


[media]http://www.youtube.com/watch?v=IUjVea7NOsk[/media]

Pierwsze zetknięcie się z Sigil, to prawdziwy szok, szczególnie dla Pierwszaków. No bo jak tu nie doznać szoku, gdy całe życie chodzisz po ogromnej kuli (a czasami po dysku, co jest w sumie jeszcze logiczniejsze) i nagle znajdujesz się w jej wnętrzu? Nie w sensie dosłownym, w sumie nawet nie przybliżonym, ale daje pewne pojęcie.
Krzywizna Miasta Drzwi jest bowiem skierowana w górę, a nie w dół jak w przeważającej większości światów. Patrząc przed siebie nie zobaczysz tutaj horyzontu, dalszy plan nie ucieknie ci sprzed oczu, o nie. Patrząc przed siebie zobaczysz ulicę. Patrząc za siebie zobaczysz ulicę. Patrząc nad siebie też zobaczysz ulicę.

Bo Sigil znajduje się wewnątrz ogromnego pierścienia, a co się z tym wiąże- z każdego punktu miasta możesz zobaczyć inny punkt miasta. To znaczy mógłbyś, gdyby nie smog i nie opary. Ale czasami, gdy z planów Żywiołowego Chaosu napłynie świeże powietrze niebo trochę się przejaśnia i wtedy daleko, daleko nad swoją głową widzisz ludzi. I całe mnóstwo nieludzi, jak najbardziej. Ba, jeden czy dwóch z nich może patrzeć w górę, czyli prosto na ciebie. I bardzo szybko zrozumiesz, że termin góra prowadzi do nieporozumień.
Będąc w Mieście Drzwi, masz cały czas pod górkę. To taki dowcip mieszkańców; wziął się stąd, że życie w Sigil jest ciężkie, a poza tym...no cóż, w dosłowny słowa rozumieniu, faktycznie cały czas idzie się tu w górę.
Nie musisz się obawiać, grawitacja ciągnie w każdym miejscu na zewnątrz pierścienia. To nie tak, że jeśli rzucisz coś wysoko w górę, to przeleci na drugą stronę miasta. O nie, po prostu spadnie ci na łeb.

Och, nasłuchałeś się o magii tak? Myślisz, że mógłbyś sobie tak latać po całej Klatce i w najgorszym wypadku musiałbyś pokonać odległość równą jej średnicy, a nie leźć po połowie obwodu? No cóż, teoretycznie mógłbyś. W praktyce tylko bardzo pijani magowie się na to decydują.
Dlaczego? Bo gdyby coś cię po drodze zepchnęło, to mógłbyś wylecieć za pierścień. Co jest za pierścieniem, pytasz? To bardzo interesujące, faktycznie. Przecież skoro Sigil znajduje się wewnątrz pierścienia, to na zewnątrz też coś musi być. I to nawet nie trudno zaobserwować, bo przecież pierścień ma krawędzie i można sobie z nich wyjrzeć, prawda?
Nieprawda. Po pierwsze wszystkie krawędzie są zastawione budynkami. Wszystkie! Na całym obwodzie. Ale zawsze znajdzie się jakiś trep, który wlezie na dach i wyjrzy. I co widzi?
Nic. Autentyczne, najprawdziwsze nic. Nie "nic" nieobecność czegoś, tylko "nic" nic. Chciałbyś wylądować gdzieś w nicości? Magowi też nie chcą.
Więc łaź po ziemi! Że co? Że ptaki? No są ptaki, ale one są głupie. Łaź po ziemi i nie wydziwiaj.

Ale dokąd tutaj chodzić? W ogólnym zarysie, masz tylko sześć możliwości.
Najpierw jest Dzielnica Kupiecka. Najpierw, bo tutaj właśnie stoisz. To naprawdę szczęście wylądować najpierw tutaj. To przyzwoita okolica, sporo Synów Łaski. Mnóstwo handlarzy, sklepów, kramów i przyzwoitych tawern.
Dalej jest Dzielnica Gildii. Dziś już nie wiadomo gdzie się zaczyna jedna, a gdzie kończy druga. Pewną wskazówką jest ilość sklepów, im więcej tym bliżej Kupieckiej.
Potem jest Dzielnica Urzędnicza, też bardzo przyzwoita. I ma Halę Informacji, bardzo fajna sprawa dla Pierwszaka. No i Gmach Rozrywki, największa atrakcja turystyczna w Klatce.
Eee... dalej lepiej nie idź, bo w Ulu możesz dostać w łeb.
Ale zaraz po nim jest Niższa Dzielnica. Chociaż to też nie jest dobre miejsce. Czujesz ten fetorek w powietrzu? To właśnie z Niższej. Jedna wielka fabryka powiadam.
No i w końcu Dzielnica Pani. Centrum miejscowych dupków, bogaczy, arystokracji.

Jakiej Pani? Pani Bólu oczywiście, miłościwie nam panującej. Nie pytaj, nie powtarzaj, nie interesuj się i będzie dobrze.

krótki opis Sigil za pięć miedziaków u Wodziciela Yana!
Najlepsze usługi w Klatce!!
Najlepsze wycieczki, najlepsze bary, najlepsze noclegi!!!



"Sigil. Jedyne miasto w Wieloświecie, które nie *poznało* same siebie i zarazem jedyne które *poznało* same siebie.
Klatka. Torus. Sigil. Sfera Pani. Nadsfera. Forteca- kłódka, do której kluczem jest Ból....
Żadna nazwa nigdy nie odda prawdziwego znaczenia tego miejsca. A nawet ten, kto by *poznał* wszystkie jego nazwy wraz ze znaczeniami, nie uczyniłby nawet kroku ku *poznaniu* samej istoty tego miejsca.
"
- Dak'kon, githzerai

Prolog: Sigil

Cytat:
Cechy Sigil
Rodzaj: demiplan
Rozmiar i kształt: torus o obwodzie 20 mil i grubości 1,5 mili
Grawitacja: normalna
Niestałość: plan stały, możliwa zmienność pod boskimi wpływami (Pani Bólu)
Cechy specjalne: w Sigil nie działa magia przywołań (summoning)

Niektóre kultury radzą sobie z odmiennością Sigil lepiej, inne gorzej. Drowy plasują się w grupie "lepiej" i poczytują to sobie jako kolejny dowód ich ogólnej wyższości.
Nie inaczej było z Desmondem Mizzrymem. Miasto Drzwi było wysoce nietypowe, ale przypominało pod pewnymi względami rodzinne Menzoberranzan- wysoko nad głową drowa nie było przeklętego nieba i palącego słońca, a jedynie strop. W Podmroku było podobnie, nawet w tym, że strop także był zamieszkiwany. Owszem, regularne ulice a parę stalaktytów to co innego, ale sam zamysł był podobny. Najtrudniej Desmondowi było się przyzwyczaić do dziwnej grawitacji. No i do Luminescencji oczywiście.
Kiedy nadchodził szczyt dla drowa robiło się o wiele, wiele za jasno. Na szczęście po mniej więcej trzech godzinach od szczytu robiło się przyzwoicie i w ostatecznym rozrachunku przez osiemnaście godzin dziennie dawało się wytrzymać.

Sigil było dziwacznym miejscem. Mizzrym miał okazje o nim słyszeć już w Sorcere, ale szczerze mówiąc były to jedynie niewiele warte wzmianki i na pewno nie oddawały nawet jednej setnej atmosfery miasta. Po pierwsze metropolia była ogromna, z setkami tysięcy istnień przemierzającymi jej ulice. Trzonem populacji byli wszędobylscy ludzie, ale nie składali się nawet na połowę. Dzielnice Klatki zamieszkiwały diabelstwa, aasimarowie, krasnoludy, gnomy, shadarkai i znacznie egzotyczniejsze rasy.
Desmond mijał od dnia pojawienia się w Sigil dziesiątki elfów i eladrinów, a żaden nawet nie obdarzył go spojrzeniem, nie mówiąc już o dowodach strachu. Tutaj zresztą nikt nie bał się mrocznego elfa i choć go to niepomiernie denerwowało, to z pewnością nie dziwiło. Widział w barach czerwone slaady, w obliczu takich potworów drowy wyglądają niepozornie.
To bardzo zwodnicze wrażenie, ale naziemcy mu ulegają.

Co wybitnie drowa irytowało, przewodnik który wpakował go do Miasta Drzwi zniknął tuż po feralnej zmianie planów. Mizzrym był więc zdany na własne siły, a do czasu aż nie znajdzie sposobu na powrót do Abeir-Torilu zatrzymał się w Ulu. Zabawne, ale niemal wszyscy mieszkańcy Sigil którzy uraczyli mrocznego elfa chwilą rozmowy odradzali mu zapuszczanie się do tej Dzielnicy. Desmondowi się w niej jednak podobało. Już pierwszego dnia jakieś małe diablę próbowało go okraść, tylko po to by zostać spopielonym przez magię zaklinacza. I nikt nawet nie krzyknął. Żadnej straży, paniki. Trup w błysku błyskawic padł w bocznej uliczce i nie wywołało to najmniejszej reakcji.
W Ulu Mizzrym czuł się trochę jak w domu.

Ale na ulicy mieszkać się nie dało, głównie z powodu smrodu. Owszem, w jaskiniach Podmroku też bywało marnie ze świeżym powietrzem, a odchody rothów dodawały pewną specyficzną nutę aromatyczną. Ale w Ulu śmierdziało wszystkim w polewie palonych zwłok. O tak, Kostnica pracowała dzień i noc.
Mroczny elf musiał więc wybrać sobie jakąś tawernę i jak każdy Nieświadomy wybrał Butlę i Dzban. Klatkowicze często dyskutowali czemu trepy bezbłędnie wybierali właśnie tą spelunę. W powszechnej opinii, to po prostu nieodmienne prawa głupoty.


Butla i Dzban to miejsce z tradycjami. Od wieków wejścia strzegą dwie fensirki, trolle Ysgardu. To znaczy, nie te same, o nie.


Fensirki się zużywają, w taki czy inny sposób, ale zawsze zatrudniane są nowe. Kiedyś spróbowano zatrudnić dwie ogrzyce i klienci od razu zaprotestowali.
Wygląd Butli i Dzbana też się nie zmieniał- ten sam budynek z czarnego granitu, z zabitymi oknami i stalowymi iglicami odstraszał estetów od niepamiętnych czasów. A w środku było tylko gorzej. Po pierwsze atmosfera mordowni robiła swoje. Każdy skurl z miejsca wiedział, że może dostać kosę pod żebra, ale z drugiej strony może będzie miał okazję rozłupać komuś czaszkę?
Podłogę tawerny ozdabiał brudny, czerwony dywan pokryty mnóstwem brunatnych plam, które tylko trochę zlewały się z ogólnym odcieniem. Z sufitu zwieszone były kopcące lampy oliwne rzucające jedynie niezbędne minimum światła. Drewniane przepierzenie z malunkami historycznej Wojny Krwi dzieliły salę na części: jedne przeznaczone dla skurli inne dla krwawników. A gdyby się jednak te grupy pomieszały, to obsługa- kelnerzy, wykidajły i piwowarzy- też składała się z fensirów.

Odstąpieniem od tradycji była piętrowa przybudówka z pokojami do wynajęcia- paskudnymi, tanimi, ale nikt nie wtykał nosa kto w nich mieszka i co w nich robi tak długo, jak płacił. Pewną upierdliwością była wspólna toaleta dla humanoidów przed którą drzemał fensir z głową opartą o tabliczkę z napisem "nIezyne z poWodó Afarii". Ale to wszystko to tylko etap przejściowy.

A przynajmniej tak sobie powtarzał zaklinacz już od jakiegoś czasu. Tymczasem portalu do Menzoberranzan jak nie było, tak nie było dalej. W związku z tym kolejny szczyt Desmond spędzał w ciemnej sali głównej, w części przeznaczonej dla Pierwszaków i popijał piwo serwowane przez niemal domytego orka w czarnej koszuli z naszywką B&D.
I wtedy to się stało.

Drzwi Butli i Dzbana otworzyły się wpuszczając przez chwilę strumienie światła oraz zjawiskową kobietę. Pierwszą drowkę jaką Mizzrym widział od opuszczenia swojego domu, co mogło dodawać jej w jego oczach urody, ale szczerze mówiąc- nie musiało.


Już sam ekshibicjonizm jej kreacji przyspieszał przepływ krwi w humanoidalnych samcach. Skórzane majtki ledwo okrywające miejsce intymne, wysokie buty za kolana, stanik podtrzymujący pokaźny biust w połączeniu z idealną figurą, piękną twarzą i cudownymi srebrzystymi włosami robiły piorunujące wrażenie.
Oczywiście Desmond nie byłby drowem, gdyby nie szukał oznak stanu kapłańskiego, ale symboli Lolth nigdzie na ciele mrocznej elfki nie było widać. A naprawdę nie miałaby pod czym takiego symbolu ukryć.

I ta właśnie zjawiskowa drowka spojrzała na Mizzryma. Nie wiedział on czemu, ale już po chwili podeszła do niego i usiadła przy barze, władczym gestem dłoni odsyłając orka.
-Masz chwilę czasu- to nie było pytanie.


Sigil, jeśli porównać je rozmiarowo do innych planów, wypada raczej blado. Gdzie mu tam do ogromnego Limbo, czy choćby Oerth. Ostatecznie, chociaż Klatka jest całym planem, to nie jest wiele większa od miast w sferach materialnych. Tyle, że mieści w sobie ćwierć miliona stałych mieszkańców i pewnie z dwa razy tyle podróżników.
W efekcie odnalezienie w nim kogoś, kto nie chce być odnaleziony okazuje się być wysoce kłopotliwe.

Przekonał się o tym na własnej skórze Astiroth próbując w Mieście Drzwi wyszukać swoją ofiarę. Kompletnie bez rezultatu. Wśród goblinoidów, ludzi, fey, diabłów, demonów, żywiołaków, wynaturzeń i masy innych stworzeń znalezienie jednego małego uciekiniera było skazane na porażkę. To, że na większość pytań mieszkańcy miasta odpowiadali “nie mój problem, Pierwszaku”, albo trochę gorzej- “spadaj trepie”, nie ułatwiało w ogóle sprawy.
Po dość pobieżnym zbadaniu Sigil łowca zredukował obszar poszukiwań do dwóch dzielnic- Niższej i Ula. Na początek wybrał Ul, co było tylko jednym z wielu błędów jakie popełnił od opuszczenia swojego planu.

Istnieje wiele niepochlebnych i...eee... jeszcze gorszych określeń Ula. Powszechnie w Sigil uważa się, że w Ulu żyją tylko istoty tak parszywe, że sama Śmierć brzydzi się po nich pójść. W przeciwnym wypadku, no cóż, umierają. Prawdopodobnie dlatego Kostnica znajduje się właśnie w tej dzielnicy.
Ale nie demonizujmy, istnieją tutaj przecież darmowe lecznice. No dobra, liczba mnoga jest trochę nieaktualna od kiedy Świry (i w sumie każda inna frakcja) się rozproszyły, ale wciąż działa Lecznica Wyczerpanej Duszy. Chociaż panuje opinia, że leżąc na ulicy z krwotokiem wewnętrznym ma się większe szanse przeżycia, niż idąc z katarem do Lecznicy, jednak to na pewno po prostu głupie żarty. Prawda?

Na razie Astiroth nie musiał się przekonywać o tym na własnej skórze. To znaczy mieszkańcy Ula kilkukrotnie próbowali nadszarpnąć jego zdrowie wraz z kosztownymi przyległościami, bezskutecznie jednak. Przynajmniej na razie...
W każdym bądź razie łowca zdołał się dowiedzieć o istnieniu Nocnego Bazaru: Najniższe ceny w mieście! Żadnych gwarancji! W takim miejscu pewnie można znaleźć jakichś informatorów, którzy może mogliby trochę ułatwić polowanie.

Tymczasem jednak shifter potrzebował trochę odpoczynku. Dość przytomnie zrezygnował z gościny w Butli i Dzbanie zadowalając się drugą najgorszą speluną w okolicy- gospodą Pod Gorejącym Człekiem.



Nazwa była odrobinę oszukana. W samym środku sali co prawda faktycznie nad ogromnym rusztem fajczyła się pewna istota, ale nie była ona w żadnym wypadku człekiem. Była żywiołakiem, który rzucał się wściekle na wszystkie strony uwięziony magicznym kręgiem.


Efekt był całkiem niezły, co słabsi psychicznie co chwila odwracali się przez ramię, aby upewnić się, że żywiołak ognia wciąż jest spętany.

Właścicielem Gorejącego Człeka jest niejaki Barkis Trzeci, kolejny w rodzie właścicieli tej przechodzącej z ojca na syna instytucji. Trzeba mu uczciwie przyznać, że radzi sobie całkiem nieźle- może się pochwalić największym odsetkiem klienteli pochodzącej z Otchłani i Piekieł w całej Klatce. To prawdopodobnie przez ten cholerny skwar panujący w środku.
Z drugiej strony wynajmuje pokoje w przystępnej cenie, a kiedy na zewnątrz pada (a w Mieście Drzwi powszechny jest niniejszy dowcip- "co to znaczy, jak nie widzisz na 300 stóp? Że pada. A co to znaczy, jak widzisz na 300 stóp? Że zaraz będzie padać") ciepłe posłanie jest niezgorszym luksusem.
I po takim właśnie relaksującym śnie Astiroth siedział w sali i popijał piwo (ciepłe piwo- Pod Gorejącym Człekiem wszystko jest ciepłe krwawniku).
I wtedy to się stało.

Węch zadziałał szybciej niż wzrok, czy słuch przytłumiony gwarem panującym we wnętrzu. Ciężki zapach piżma i mokrego futra, oraz charakterystyczna woń wilka. Do Gorejącego Człeka wszedł wilkołak. Nie jeden z tych bezmyślnych, rządnych jedynie krwi i mordu. Ten z odrobinę bardziej cywilizowanych.


Ubrany, co prawda dość agresywnie bo w zbroję, trzymający się prawie w pełni wyprostowany. Niósł też na plecach buzdygan, co wskazywało na to, że do walki nie rzucał się jedynie z kłami i pazurami.
I ta właśnie bestia jakby na pokaz zatrzymała się przed schodkami prowadzącymi do poziomu stołów i zaczęła wąchać, szukać czegoś. A shifter nie mógł pozbyć się wrażenia, że chodziło właśnie o niego. I nie mylił się bynajmniej, bowiem wilkołak wbił swoje spojrzenie prosto w niego i sprężystym krokiem ruszył do jego stolika.
-Chcesz posłuchać historii... krewniaku?


Pomyślałby kto, że czarodziej który nagle znajdzie się na innym planie jest w komfortowej sytuacji. Rozumie jak to wszystko działa i może zaraz wrócić. Pechowo, wcale tak nie jest. Aby samemu stworzyć drogę powrotną, trzeba znać odpowiedni rytuał, a sama jego nauka jest uciążliwa. Po prostu jest niewyobrażalnie skomplikowany dla normalnej istoty. No, ale to przecież czarodzieje- oni takie rzeczy łapią w lot. No dobra, powiedzmy. Ale nawet znając rytuał, trzeba jeszcze poznać wysoce specyficzne współrzędne miejsca, do którego mag chce się przenieść.
Alvin nie znał ani współrzędnych, ani rytuału. W efekcie był równie uziemiony jak drow, z którym przybył, tyle, że sam rozumiał doskonale beznadziejność swojej sytuacji. Na pierwszy rzut oka było widać, że wylądował w Sigil, tyle że tak naprawdę nie mówiło mu to jakoś szczególnie wiele. Ot, demiplan-miasto na przecięciu wszystkich światów. Świetnie, tyle że drogi powrotnej ta krótka definicja nie zawierała. A ponieważ odwiedzania tego miasta czarodziej na swojej liście planów nie miał, to postanowił znaleźć drogę powrotną. Nie musząc się przejmować drowem z którym tu wylądował, byłoby znacznie łatwiej.
Szczególnie, że tłumaczenie zaklinaczowi, który był ofiarą Magicznej Plagi jakim cudem przewodnik Bregan D'aerthe nie wiedział o znajdującym się w Podmroku portalu mogłoby być...trudne?

Bycie zmiennoształtnym miało swoje niewątpliwe plusy. Możliwość natychmiastowego wtopienia się w tłum i nieprzyciągania uwagi ułatwia podsłuchiwanie i podpytywanie. Wyłowienie faktu istnienia ogromnej ilości portali w Sigil było po prostu kaszką z mleczkiem, szczególnie że była to wiedza powszechna. Trochę więcej trudu sprawiło poznanie, gdzie można się dowiedzieć gdzie znajduje się jakiś portal do Abeir Torilu. Szczęśliwie takie miejsce w Mieście Drzwi istniało- była nim Hala Informacji.
Jeszcze szczęśliwiej mieściła się ona w Dzielnicy Urzędniczej, czyli całkiem przyjemnym miejscu. Ulice dystryktu administracyjnego były pozamiatane i wyczyszczone ze śmieci, kolcokrzew nie porastał każdego muru i każdej studzienki kanalizacyjnej, liczne posągi były wypolerowane i utrzymywane w stanie minimalnego osrania przez gołębie. Większość ulic w dzielnicy była elegancko oświetlona, a jeśli jakaś nie była- zawsze czekała tam zgraja chłopców światła (a wieść miejska niesie, że było wśród niej mniej złodziei niż w innych dzielnicach). Jednym słowem, w Dzielnicy Urzędniczej panował porządek. A znalezienie Hali Informacji było dziecinnie proste- wystarczyło podjechać do niej lektyką, w dodatku za bardzo przyzwoitą cenę.




Hala Informacji mieściła się tuż przy Hali Zapisów- ogromnej wieży, która była jedną z najważniejszych budowli w dzielnicy. Dawno temu Hala Zapisów była siedzibą Przeznaczonych, zanim ci zostali z miasta wywaleni razem z pozostałymi frakcjami. Od tamtego czasu Hala trochę podupadła, chociaż i tak była teraz w lepszym stanie niż wtedy, kiedy została ograbiona przez mieszkańców ze wszystkich dokumentów jakie się w niej znajdowały- aktów własności, urodzeń, ślubów, weksli, zeznań podatkowych, życzliwych donosów i całej masy innych świstków. Po dość długiej fazie zamknięcia teraz znowu prosperowała pod czujnym okiem urzędników, a koło niej jak to zawsze było stała otwarta dla mieszkańców Hala Informacji.
Ta w odróżnieniu od swojego ojczystego gmachu zawierała informacje powszechnie dostępne i rzadko kiedy spisane. Jeśli chciałeś posłuchać wykładu na temat Wojny Krwi- powinieneś iść tutaj. Jeśli chciałeś dowiedzieć się jakie są tradycje seksualne tieflingów- tak, też tutaj. A w przypadku kiedy wylądowałeś w Sigil źle skręcając pod murem cztery plany stąd- Archiwum Portali było miejscem dla ciebie.

Wszystko ma jednak swoje minusy. Minusem Dzielnicy Urzędniczej było ("nie wpadłbyś na to Pierwszaku!") urzędnictwo. Urzędactwo nawet. Alvin bowiem zaraz po wejściu do foyer utknął w kolejce. A ponieważ przed nim stał między innymi bariaur i illithid, pomysł wepchnięcia się przed kolejkę mienił się jako głupi. W ostatecznym rozrachunku czarodziej zmarnował godzinę na powolne przesuwanie się do recepcji, a w niej stracił jedynie pięć sztuk złota na wpis i został odesłany ze świstkiem na którym widniało "proszę przyjść jutro dwie godziny po szczycie".
I wtedy to się stało.

Zirytowany pierwszym zetknięciem z urzędem Sigil mag nawet nie zauważył kiedy na schodach Hali Informacji podeszła do niego ludzka kobieta. Ubrana była w czarną suknię, na głowie nosiła czerwoną chustę i pachniała różami.


-Przepraszam pana. Wygląda pan, jakby mógł mi pomóc.



Niektórzy przybywają do Sigil przez przypadek, inni robią to celowo. Jedni i drudzy za pierwszym razem są bezwiednymi trepami, nawet jeśli uważają inaczej. Erevan mógł myśleć, że posiadając tropy prowadzące do tego miasta nie wlazł w zupełną niewiadomą. Mylił się.
Po pierwsze niemal niczego o Sigil nie wiedział. Owszem, portal do tego demi-planu znajdował się w Myth Drannor, a to wskazywałoby, że jakieś historyczne informacje o Mieście Drzwi powinny się zachować, ale nawet jeśli to prawda, to Eveningfall nic o tym nie słyszał. Poza tym portal wyrzucił go w miejscu śmierdzącym siarką, z powietrzem tak zanieczyszczonym, że drapało go w gardło i światłem potwornie przytłumionym przez smog- jeśli dawni eladrini skonstruowali magiczną bramę do takiego miejsca, to Erevan jest wiewiórką.

Pozostawiając jednak takie spekulacje na później, skupmy się na faktach. Miejscem w którym znalazł się swordmage była Niższa Dzielnica. Nazwa oczywiście nie wzięła się z usytuowania w Sigil. W Klatce wszystko jest niżej albo wyżej w zależności od tego, w którą stronę się akurat patrzy. Dzielnica została tak nazwana z powodu ogromnej liczby portali prowadzących do Żywiołowego Chaosu, który potocznie uznawany jest za skupisko niższych planów (bo na rycinach w magicznych kolegiach jest rysowany na samym dole, a Morze Astralne u góry). Efektem tak pięknych połączeń międzyplanarnych są wyziewy z Otchłani, upał z planów ognia i pył wraz z kurzem z planów ziemi. A jakby komuś w tym klimacie było zbyt przyjemnie, to smaczku i aromatu dodaje jeszcze Wielka Kuźnia.




Jeszce przed Wojną Frakcji Kuźnia była siedzibą Bogowców, czy też Wyznawców Źródła jak to oficjalnie brzmiała ich nazwa. Ale kiedy musieli zmyć się z miasta, zostawili tą monstrualną budowlę pustą. Zaś ci którzy przyłączyli się do Oka Umysłu i zostali w Sigil, jakoś nie chcieli w niej dłużej pracować. A to oznaczało, że zrobiło się źle. Bo kiedy miażdżąca większość gwoździ, sztućców i metalowych kubków wytwarzana jest w jednym miejscu, a miejsce to przestaje funkcjonować. No, wkrada się chaos. Ludzie nie doceniają gwoździa, dopóki belka nie spadnie im na łeb.
Szczęśliwie Wielką Kuźnię przejęły Ostrzaki. Nikt już dzisiaj nie pamięta skąd się wzięły i jak zdobyły prawo własności. I nikogo to nie obchodzi. Ważne, że Kuźnia znowu produkuje gwoździe ("i noże i igły i brzytwy. Powiadam ci Hultaju, te Ostrzaki mają jakiś fetysz").

Nie po gwoździe tutaj jednak przybył eladrin ("tylko pięć miedziaków za pudełko trepie! Marnujesz okazję życia!"), a po trop. Niższa Dzielnica była prawdopodobnie najlepszym miejscem, by spróbować dowiedzieć się czegoś o demonach, chociaż z drugiej strony była też najgorszym miejscem by dowiedzieć się czegoś o demonach.
Powód był prosty- demony. Wiele mieszkało w Niższej Dzielnicy, a na palcach galarowatego sześcianu można było zliczyć te nieagresywne ("tak trepie. Faktycznie, galaretowaty sześcian nie ma palców. A to ci przypadek..."). Próba zdobycia newralgicznych informacji była więc wyjątkowo trudna i czasochłonna. A czas i Niższa Dzielnica w połączeniu dają choroby płuc, wysypkę i blednięcie włosów. Naprawdę, większość mieszkańców Niższej jest siwa na długo przed starością. Nie ma się co temu dziwić, skoro istnieje tutaj tyle określeń na wyziewy, co Pierwszacy mają na pogodę- jeśli nad dzielnicą wisi smog drewniany, to masz fart; kiedy wisi mięsny, lepiej zostać w domu jeśli nie chcesz pożegnać się z obiadem.

Tym samym poszukiwania Erevana wlekły się jak to tylko możliwe. Na szczęście udało się Eveningfallowi znaleźć przyzwoite miejsce na przeczekanie nocy- Sztylet i Firkin to prawdopodobnie najlepsze co może się przytrafić komuś w Niższej Dzielnicy. Tawerna, która zarazem jest ogrodem, to miejsce spotkań eladrinów, dev, bariaurów i wszelakich ras ceniących uroki przyrody.
Pod koniec kolejnego zmarnowanego dnia swordmage popijał wino z kryształowego kielicha i raczył się rozmową z eladrinem z Feywild. Prawdopodobnie gdyby nie kontakt z przedstawicielami własnej rasy i odrobina świeżego powietrza, już dawno zwinąłby manatki i próbował znaleźć inny trop.Na razie jednak chciał dalej próbować.
I wtedy to się stało.

Do Sztyletu i Firkina weszła blondwłosa eladrinka. Mimo dość odważnej, czerwonej kreacji wyglądała na zagubioną i przestraszoną, aż dziw bierze że ktoś jej nie zadźgał po drodze i nie okradł. Ale teraz znajdowała się w najbezpieczniejszym miejscu w dzielnicy. Mimo to nie wyglądała, jakby jej ulżyło.


Przeszła niemal przez całą salę przyciągając spojrzenia wszystkich gości i zatrzymała się właśnie przed Erevanem.
-Potrzebuję pomocy. Czy może mi pan pomóc?


Życie to nieustająca podróż, jak to mawiają niektórzy minstrele. Thorm Laggan naprawdę tak żył. Urodził się w drodze, uczył się w drodze i pewnie także umrze w drodze, podróżując z "Nie Pamiętam Skąd" do "Nie Wiem Gdzie".
Ostatnio jednak odkrył, że do towarzystwa dołączyło “Nie Wiem Jak”. Kiedy przetrząsał napotkane w kniei ruiny dawnej budowli przeszedł przez framugę w której niegdyś znajdowały się zapewne drzwi i... wyszedł w zupełnie niewiarygodnym miejscu. Było to miasto, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Ale gdzie ono się znajdowało? Tego zupełnie nie wiedział. Z całą pewnością nie był to już jednak Faerun, bo na coś takiego jego prawa na pewno by nie pozwoliły. To miejsce było... no, okrągłe. Jak we wnętrzu koła, czy pierścienia. To miejsce było fascynujące.
Tym miejscem było Sigil.

Dowiedzenie się kilku podstawowych rzeczy o Mieście Drzwi zajęło mężczyźnie niemało czasu. Oswojenie się z mijanymi na ulicach egzotycznymi rasami... no cóż, tego jeszcze nie zdążył zrobić. Zdążył jednak odkryć, że najszybciej można się czegoś dowiedzieć wynajmując wodziciela. Kogoś w rodzaju przewodnika, który raptem za parę srebrnych monet gotowy jest oprowadzić klienta po najciekawszych miejscach i wytłumaczyć mu podstawowe zasady rządzące Klatką.
Po kilkunastu dniach Thorm zdecydował, że najlepiej będzie najpierw poznać Dzielnicę Urzędniczą, głównie dlatego że znajdowało się tam sporo patroli Synów Łaski, czyli czegoś w rodzaju straży Sigil. W innych Dzielnicach bywało z tym różnie... (Co? Jaka to Dzielnica? Ul szanowny panie. Nazywa się tak, bo mieszkają tu najbardziej pracowici mieszkańcy, nie ma co. O, na przykład idąc tą alejką dotrze pan do punktu informacyjnego, w którym na pewno panu wszystko ładnie wytłumaczą. No, bez obaw. To bezpieczne miejsce...ty bezwiedny trepie).

Laggan miał już okazję odwiedzić Halę Informacji w której dowiedział się jakie miejsca wypada poznać w Mieście Drzwi. I tak się akurat składało, że na samym szczycie listy znajdowało się Sensorium, zwane poprawnie Gmachem Rozrywki. A to znajdowało się właśnie w Dzielnicy Urzędniczej.



O Sensorium można by mówić długo i w Hali Informacji tak właśnie o nim mówiono. Budowla miała ponad 700 lat, a samo jej zbudowanie zajęło cały wiek. I doprawdy wystarczy na nią spojrzeć, by się przekonać, że nie było to efektem lenistwa, a jedynie ogromnego nakładu pracy. Gmach Rozrywki ma bowiem przeszło tysiąc stóp wysokości, siedemset pięćdziesiąt szerokości i kolejny tysiąc długości. Jej podpory i pomosty sięgają od podłoża do szczytu, od wieżyczki do wieżyczki, sam marmur z którego składają się mury ma pięćdziesiąt różnych odmian, z których każda ma inną teksturę i odbija illuminację pod innym kątem w efekcie nierzadko rozszczepiając ją na miniaturowe tęcze. A gdyby spróbować zliczyć wszystkie rodzaje drewna, farb, ozdób i planów z których one pochodzą... po prostu umysł tego nie ogarnia.
Nawet nie trzeba patrzeć prosto na Sensorium by zostać oszołomionym. Fontanna przed frontem, która regularnie wyrzuca w górę kolumny wody na setki stóp to dość by zatkać przeciętnego chłopa do końca jego życia. Wokół niej garną się minstrele, artyści, cyrkowcy- każdy z nich z unikalnym występem, na którym ma nadzieję zarobić parę srebrników.

Mężczyzna zmierzał właśnie do monumentalnych, dziewięćdziesięciostopowych bram budynku, skąpany w bryzie fontanny. Jego uszy były bombardowane zewsząd okrzykami i muzyką, oczy wodziły po niezliczonych płaskorzeźbach Gmachu Rozrywki.
I wtedy to się stało.

Poczuł jak coś natarczywie ciągnie jego nogawkę. Jako że było to zdecydowanie za mało subtelne jak na złodziejaszka, Thorm spojrzał w dół, aby ujrzeć młodą dziewczynkę.


Jej oczy były zaczerwienione od łez, a szczęka trzęsła się od tłumionego szlochu.
-Porwali moją mamusię, niech mi pan pomoże. Proszę.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-05-2009 o 17:00.
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172