Prolog - scena 1
Marlo uśmiechnął się szeroko na widok porucznika. Wiedział że typ go nie lubi - ba, nienawidzi byłoby właściwym określeniem - i szczerze bawiło go, że nie mógł go ruszyć.
- Co tam przyjacielu? Dobrze ci się wiedzie? - Porucznik zacisnął zęby ze złości.
-Powiedz mi Etan czy ty naprawdę jesteś idiotą czy tylko udajesz ograniczonego? - wysyczał tracąc już cierpliwość. I… Fakt faktem to że musiał go przesłuchiwać 5 raz w tym tygodniu w sprawie kolejnych “problemów” w jego klubie było po prostu irytujące. Westchnął.
-Słuchaj Etan naprawdę nic nie wiesz o tych zajściach. Przecież byłeś tam do jasnej cholery! - Marlo wzruszył ramionami płynnym gestem przysunął sobie na kolana masującą mu barki blondynkę.
-Miałem występ. Wiesz poruczniku… Kiedy gram jestem w innym świecie. - DJ przechylił głowę przyglądając się policjantowi.
- Co się dzieje przyjacielu? Wydajesz się być podenerwowany.... -błysnął uśmiechem białych zębów.
-Ej a może się napijesz? Wiesz... Ja naprawdę lubię się dzielić. - Zapytał DJ chwytając stojącą niedaleko niego butelkę z winem. Porucznik poczerwieniał ze złości.
-Zobaczysz Grim... jeszcze doczekamy chwili kiedy polityka się zmienii i ja wtedy..
-wyciągnę do Ciebie przyjacielską dłoń? - dokończył Marlo uśmiechając się rozbrajająco.
-Nie kretynie.. – Porucznik ściszył głos. -… zamknę cię w jakiejś małej, ciasnej celi i będę patrzeć jak dzień po dniu schodzą z ciebie wszystkie maski, aż sprawdzę co się znajduje na samym dnie…. - Marlo zaśmiał się głośno i przeciągnął rękę po ogolonej głowie lekko zmieszany agresja w słowach rozmówcy.
-Poruczniku naprawdę nie wiedziałem że masz takie fantazje co do mojej skromnej osoby. - powiedział obracając groźbę w żart.
-Ale na serii dziękuje za zainteresowanie, schlebia mi ono. Serio. - DJ drwił dalej.
Gliniarz patrzył na Marlo dusząc w sobie bezsilną wściekłości. W końcu przeniósł spojrzenie na patrząca na niego blondynkę, która jak gdyby nigdy nic wciąż siedziała na kolanach jego rozmówcy. Jej oczy były dziwnie błyszczące i zaczerwienione, do tego wąskie źrenice… Była czymś odurzona bez dwóch zdań i... chyba jego rozmówca również. Ale hmn... przez to że Marlo zakrywał oczy ciemnymi szkłami nie mógł tego stwierdzić z pewnością. Ech… Gdyby tylko mógł go ruszyć. Ale… Nie mógł. Westchnął i postanowił zmienić ton.
-Powiedz Marlo czy ty zawsze jesteś naćpany czy to ja wpadam nie w porę? - DJ uśmiechnął się lekko i ściągnął siedząca mu na kolanach dziewczynę. Wstał podchodząc do okna. Popatrzył chwilę na zasnute mgłą powietrze nocnego miasta. Zapadło dłuższe milczenie.
-Słuchaj poruczniku ostatnimi czasy ta przereklamowana rzeczywistość stała się zbyt przytłaczająca by brać ją tak całkiem na serio i trzeba umieć się wyluzować. Odpuścić.. - Gliniarz obserwował w ciszy przesłuchiwanego. Ta odpowiedź choć enigmatyczna wygląda na dziwnie szczerą. Cóż… Bez dwóch zdań miał do czynienia z gościem który ma nierówno pod sufitem, zresztą jak wszyscy ci „artyści”. Naprawdę w niczym nie przypominał swojego ojca, który powinien go wydziedziczyć dla obopólnego dobra. I… Cóż… generalnie to jakieś zeznanie miał do swojego protokołu i nie było już sensu tracić na tego kretyna więcej czasu.
-Dostałeś ostrzeżenie. - powiedział w końcu policjant chcąc zakończyć tę bezsensowną rozmowę i ruszył w stronę wyjścia. Już chwytał za klamkę gdy usłyszał...
-Poruczniku?
-Czego chcesz?- zapytał gliniarz stając w pół kroku.
-Widzimy się jutro w sześcianie? - Policjant przeklął siarczyście i wyszedł. Miał dość bogatych świrów na jeden dzień.