Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2017, 21:16   #1
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[Steampunk; 18+] Sekrety zapisane w krysztale

Uwaga! Attention! Achtung! Внимание!
Tylko jeden seans tuż nad głowami śpiących Paryżan!

Pokazy na trapezie, sztuczki magiczne, zaklinanie egzotycznych bestii, pirotechnika na najwyższym poziomie - na arenie która zapiera dech w piersiach i każdym krok artystów może być jego ostatnim.
Nie marnuj więc okazji drogi widzu i nie żałuj funtów.
Jedyny taki pokaz w Paryżu.
Jedyny występ cyrku Sir Legossa


Takie to ulotki spadały w dół rozsypywane z wielkiego namiotu cyrkowego zbudowanego na kilku sterowca połączonych kratownicami. Cudu inżynierii angielskiej czy ekstrawagancji ekscentrycznego arystokraty? Nadal trwał spór w tej materii.
Jakkolwiek by oceniać to latające dzieło, to unosiło się w tej chwili nad Paryżem, kiedyś stolicą państwa, obecnie stolicą prowincji, ale zawsze stolicą mody i rozpusty. Londyn mógł być politycznym centrum, ale to tu biło artystyczne centrum świata. To tu były najlepsze rewie, najlepsze teatry najlepsze opery… i najdroższe burdele.

Cyrk Legossa też do tanich nie należał. A Carmen była jego gwiazdką. Nie planowała tournee po Paryżu i francuskiej prowincji, ale… czasami plany mogą ulec drastycznej zmianie tylko dzięki jednemu spotkaniu.



Kilka dni temu


Zadymione biuro sir Lloyda Georga III-go nie było ulubionym miejscem spotkań Carmen. A i sam sir Lloyd nie należał do najprzystojniejszych dżentelmenów przesiadujących w gabinetach Londynu. Stolicy Wszechimperium Brytyjskiego i niekwestionowanego serca cywilizowanego świata. Tu splatały się interesy wielu krajów i narodów w jeden olbrzymi kłębek nici ambicji, celów i dążeń. A Lloyd niczym pająk trzymał końcówki tych nici w swych palcach.
Był przy tym dość niepozornym niskim mężczyzną ubierającym się dość klasycznie.


Jeśli nie staromodnie.
- Mam nadzieję, iż herbata spełnia pani oczekiwania, lady Stone?- mruknął uprzejmie odrywając się od dokumentów. A gdy ta grzecznie odpowiedziała, Lloyd wreszcie przeszedł do rzeczy. Bo w sumie nie interesowało go zapatrywanie Carmen na jakość podanej jej herbaty.
- W Paryżu odbędzie się aukcja starożytnych klejnotów i skarbów znalezionych w Egipcie. Niby nic wielkiego. Pokaz próżności bogaczy z wszelkich krajów, okazja do popisania się bogactwem i hojnością… niektórzy z nich bowiem przekazują zakupy muzeom i instytucjom publicznym. Normalnie nie zawracałbym ci głowy takimi sprawami, ale…- Lloyd podał Carmen dokument ze swego biurka. Była to lista nazwisk uczestników aukcji. Z początku Carmen nie zauważyła nizego interesującego aż dotarła do najbardziej smakowitych kąsków. Dobrze jej znanego nazwiska.
Sir George zauważył błysk w jej oku i rzekł z uśmiechem.- No właśnie.


Lauviere et fils Auction House. Wieczór. Dzień przed występem.


Dlatego znalazła się tutaj. Niczym egzotyczny kwiat wśród innych egzotycznych kwiatów. Miała jednak nad nimi przewagę uroku i charyzmy i faktu, że nie była kwiatuszkiem dolepionym do bogatego sponsora. Co prawda były tym przyjęciu i inne piękne damy, które bogactwo i urodę też przekuwały w atut. Ale było ich stanowczo zbyt mało, więc Carmen lśniła wśród nich. Było też zadziwiająco sporo dam bogatych, acz niekoniecznie urodziwych. Co jednak nie było dziwne, gdy przechodząc pomiędzy gablotami Carmen dostrzegła, że motywem przewodnim tej aukcji była starożytna biżuteria. Urocze błyskotki do których oczy wręcz się świeciłym, wypełniały wszystkie gablotki oznaczone numerami i ceną wywoławczą. Ceny co prawda były stanowczo za wysokie jak na gust panny Stone, ale musiała przyznać, że przyjęłaby taki drobiażdżek jako prezent od bogatego wielbiciela. A tych mogła wszak znaleźć pośród tłumu bogaczy obecnie pałaszujących koreczki serowe i pijący francuskie bordo. I rozmawiających na tematy związane z polityką, sztuką, interesami… banda nudnych snobów.
Carmen zaś spacerowała po sali wypatrując znajomych twarzy. Warto było je znaleźć, zanim zacznie się aukcja. Bo kto wie jak ona się potoczy.
Póki co jednak było dość nudno, choć Carmen nie mogła narzekać na brak uwagi, zbyt często musiała spławiać natrętów, którzy zaczepiali ją ze względu na sławę lub urodę. A czasem z obu powodów. W końcu dostrzegła znajome oblicze.


Dżentelmena o dość kudłatej naturze czupryny, ostrych rysach i równie ostrym zaroście. Jan Wasilijewicz Orłow, wysoki i szczupły… ubrany w dość swobodny i niepasujący tu strój. Udający pewnie ochroniarza jednego z rosyjskich kupców, którzy przybyli na aukcję. Ale nie był nim.
Był za to jednym z trzech nazwisk które dostrzegła na owym dokumencie u Lloyda Georga, jednym z trzech które ją zainteresowały.
I musiała przyznać, że najciekawszym. Och, dobrze znała pana Orłowa. Już nie raz wymieniali się żarcikami i docinkami. A jeszcze częściej kulami, nożami i innymi śmiercionośnymi posłańcami. Ostatnio… spotkali się chyba… w Timbuktu? Tak. To musiało być właśnie tam. Dobrze pamiętała swoją ucieczkę pomiędzy straganami przed bełtami ze snajperskiej kuszy, które posyłał w jej kierunku. No cóż… nie mogła jej dziwić taka admiracja z jego strony. Orłow bowiem tak często spotykał się z jadem jej pupilka, że zyskał na niego częściową odporność.
Mieli więc za sobą kilka już takich spotkań, w tym jedno w tureckiej łaźni… bardzo zabawne w sumie, gdyż Orłow miał okazję zobaczyć Carmen w pełnej krasie. A ona, cóż ujrzeć jego owację na stojąco. Całkiem satysfakcjonujący widok i łechcący przyjemnie jej próżność.
Wiele razy próbowała zabić tego agenta caratu, a i on odwdzięczał się jej podobną uwagą. Niemniej osobiście nie mogła żywić do niego urazu. Nie chciała wszak jego śmierci, to było w końcu nic osobistego, tylko interes. Normalny w jej fachu… i jego fachu. Tym razem jednak nie przybyła zrealizować wyroku na jego osobę, a i on chyba też nie miał zamiaru jej zabić, skoro zauważywszy ją wydawał się wyraźnie zaskoczony jej widokiem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-07-2017 o 11:56. Powód: poprawki
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172