Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2021, 21:59   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Sekrety Zakazanej Strefy

Czas: 2052.10.01; wt; południe
Miejsce: Detroit; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy
Warunki: wnętrze domu; jasno, umiarkowanie, na zewnątrz jasno, nieprzyjemnie, ulewa, sła.wiatr





https://ak.picdn.net/shutterstock/vi...88/thumb/1.jpg


- Kurwa jak leje! - wraz z otwieranymi drzwiami wleciało rozeźlone przekleństwo Skazy. No nie było się co dziwić. Rzeczywiście lało i to mocno. Nawet Ash co został z Lucy w domu zastanawiał się czy im ten deszcz nie przeszkodzi w robocie. Zaraz po Blairze weszła pozostała dwójka. Też mniej więcej na czarno i w skórzanych kurtkach. W końcu byli “The Mourners”. Więc dominująca czerń była niejako obowiązkowa. Pozostała dwójka to Geronimo i Lulu. Pasowali do siebie jak pięść do nosa. On był masywnym mężczyzną z mokrym teraz irokezem a ona drobną blondynką. Ale przy Xavierze i Lucy i większość kobiet była drobna. Właściwie nawet i większość mężczyzn. Ale Lulu była znacznie mniej mokra od kolegów co nie było dziwne. Była ich kierowcą. Więc mogła zostać w wozie jak oni robili robotę.

- Chrzanić to! Mamy to! Pokaż im! - Skaza jakby się zreflektował, że pozostała dwójka jego bandy czeka na coś więcej niż tylko relację z pogody jaką i tak było widać przez okna. Jak nie te zamurowane i zabite dechami na parterze to te z bardziej cywilizowanych pięter. Ale dla samoobrony te na parterze były tak zaklajstrowane jak się dało i czym się dało. Przez co parter dawnego domu pogrzebowego zawsze wyglądał dość ponuro. Nawet w środku słonecznego dnia słonecznego lata. A już nie mówiąc teraz, na początku października w taki ulewny dzień.





https://i.imgur.com/s04cood.jpeg



- Tak jest! Mamy to! Weszliśmy do gry! No pokaż im! - Lulu też się cieszyła. Trzepnęła zachęcająco w ramię obite skórzaną skorupą. Niejako znakiem rozpoznawczym wszystkich Sand Runners.




https://i.imgur.com/A0Y7gns.jpeg


- Dobra to chodźcie do salonu. Będzie lepiej widać. - Geronimi też się szczerzył i ten spory wór jaki dźwigał jak święty Mikołaj poprawił na swoim ramieniu. Przeszli więc do tego salonu na piętrze który tak nieoficjalnie należał do niego. Ale też był niejako sercem całego domu. Tu była kuchnia, tutaj jadali, tutaj był też ten “salon” gdzie toczyło się życie towarzyskie ich bandy. Tutaj i teraz facet z irokezem postawił na zdezelowanej ale wciąż uzytkowanej sofie ów wór jaki zazgrzytał zawartością i otworzył go. Odsunął się aby pozostali mogli nacieszyć oczy tymi fantami.


- Tak, spójrzcie na to! Albo na to! To mamy od tego starego zgreda co tam urzęduje po fryzjerze... A to, od tych dziwaków na końcu ulicy... A to od tej foczki od niebieskich drzwi… - Skaza wyjmował fanty jakby to bielmo w jednym oku w ogóle mu w tym nie przeszkadzało. Fajczył szluga i tłumaczył co mają od kogo.





https://i.imgur.com/BCQkMlf.jpeg


Zawsze tak było. Trochę dlatego, że był najstarszy z ich bandy. A trochę dlatego, że to on ich zebrał do kupy. W większości jak jeszcze byli smarkami albo nieopierzonymi gołowąsami. Jak Lola jeszcze była Milla a nie Lola i dopiero zaczynały jej rosnąć cycki. Jak Geronimo jeszcze nie miał swojego czuba wojownika no i był dopiero cherlawym, bezdomnym smarkiem. Jak Ash jeszcze był ze swoim starym. No a Śnieżka… No też jeszcze nie była z nimi. I pewnie dlatego. Skaza był trochę jak starszy brat, trochę jak głowa rodziny, ojciec i szef. W ciągu paru lat pozbierał ich to stąd to stąd. Półsieroty i sieroty jakie uznał na tyle wartościowe lub kogoś polubił na tyle aby dać mu opiekę i ściągnąć tutaj. Do tego starego domu pogrzebowego. Z biegiem lat jednak te smarki i nastolatki dorośli. Teraz już wszyscy byli właściwie u progu dorosłości. Więc ta różnica w wieku i gabarytach, nawet we wzroście już się mocno zatarła. A taki Geronimo to już z rok czy dwa był wyższy i masywniejszy od Skazy. Ale jednak nadal pozycja jako lidera była niekwestionowana. Chyba nawet do głowy nikomu z “The Mourners” nie przyszła jakaś rewolta czy coś takiego. Bo Skaza nadal dbał o nich i jako szef się sprawdzał. Jak choćby teraz. Jak załatwił tą fuchę ściągania haraczu. A tak się trafiło jak ślepej kurze ziarno. W zeszłym tygodniu.

- Lola! Zrywaj się, jedziemy do Novi! Jazda! - wpadł prawie biegiem do domu i poderwał wszystkich krzykiem. Poza Ashem wszyscy mieli jakieś wozy. W końcu byli w i z Det. Ale nie było tajemnicą, że to blond hedonistka jest z nich najlepszym rajdowcem. Więc jak było coś ważnego to właśnie ona siadała za kółkiem “Black Mustanga” jak go nazwała.




https://i.imgur.com/7nv7qvi.jpeg


- A co się dzieje? - blondyna zerwała się i pozostali też nie wiedząc jeszcze na co się zanosi. A Skaza tłumaczył im w biegu. Stary Peter co ściągał zwykle haracze się rozpieprzył wozem. A był koniec miesiąca! Za parę dni będą ściągać haracz! Więc była okazja się wkręcić w ten interes no a to by podniosło ich prestiż w runnerowych kręgach chociaż o ten jeden szczebelek. Bo nie było tajemnicą, że “The Mourners” nawet wewnątrz Runnerów to do mocarzy nie należą. Zajmowali jeden budynek… I właściwie tyle. Coś tam robili, jakieś interesy i roboty ale no nawet w lokalnej skali to byli mrówkami. A jakby udało się wkręcić w to ściąganie haraczu to już była szansa podpiąć się chociaż za koniec tej nitki prowadzącą na runnerowa górę.

I taki był Skaza. Potrafił rozpoznać pukanie okazji do drzwi, złapać ją za pysk i już nie puścić. No i wtedy parę dni temu pojechali we czwórkę. Lola ich zawiozła a oni pojechali do Browna co rządził w tej dzielnicy aby się pokazać i zgłosić do roboty. Brown zachował spokój i sceptycznie patrzył na te zapewnienia Skazy. Można było odnieść wrażenie, że on i Śnieżka nie sprawili na nim dobrego wrażenia jako ktoś od ściągania runnerowych podatków. Ale Geronimo wydawał się do tego sam raz. Pakerny i jeszcze jak poklepał swój toporek u pasa. No tak, to chyba przesądziło sprawę. No i przyjechali tak szybko, że ubiegli wszystkich.



https://i.imgur.com/sRNnfcd.jpeg


- No dobrze Skaza. Jak tak mówisz to ja ci wierzę. Jak wiesz haracz ściągamy 1-go. Rewir znasz. - właściwie nie wiadomo było dlaczego wołają go Brown. Może dlatego, że miał brązowe włosy. A może dlatego, że chodził w brązowej górze od jakiegoś munduru. Wielu Runnerów lubowało się w tych wojskowych motywach w swoim ubiorze. Aby podkreślić, że wszyscy pochodzą od wojskowego oddziału który przybył do miasta zaraz po apokalipsie.

No i dziś pojechali z rana po te fanty. Odziedziczyli po Starym Peterze ten sam rewir czyli kilka najbliższych ulic wokół jeziora Walled Lake. Nie było tego wiele. Bo okolica była raczej w stylu dawnych przedmieść. “Płaska” i z licznymi ale niezbyt dużymi domami. Z czego tylko niektóre były zamieszkane. To jezioro to był i dar i problem. Dar bo dawało w miarę czystą wodę jaka nadawała się do picia po przegotowaniu a do prania czy mycia to i bez. A problem bo podtapiała okolicę czyniąc ją dość bagnistą. Większość domów połozonych najbliżej jeziora była podtopiona, piwnice przypominały mroczne baseny a niektóre po dekadach opuszczenia zapadły się jak domki z kart. Ale dziś to był wielki dzień dla “The Mourners”! Dziś jakby oficjalnie zostali dopuszczeni do runnerowego żłoba i reprezentowali Browna a ten oficjalne władze gangu. To był naprawdę niezły krok na drodze ku wielkości w gangu.

Bo co tu nie kryć byli dość mikrym gangiem. Ledwo pół tuzina osób. Mieszkali przy Walled Lake na północnym pograniczu strefy Runnerów. Pogranicze jak to pogranicze. Często się to zmieniało i właściwie do kogo należy dana ulica, lokal czy dom zależało kto zbierał tam podatki. Na południe zaczynało się Novi a na wschód Farmington czyli serce runnerowej strefy. Ale tu przy jeziorze to było ich pogranicze. Na północ była strefa niczyja. Żaden z wielkich gangów po nią nie sięgał. Strefa Camino Real była bardziej na wschód. A na północ… Na północ byli Gas Drinkers. Współczesna zaraza i zakała miasta. Ale i tu Skaza potrafił znaleźć coś optymistycznego w tej niby niezbyt ciekawej lokacji gdzie mieszkali.

- Oni chodzą kanałami. I się mogą wpieprzyć nawet w środek schultzowej dzielnicy. Ale nie do nas. Dlaczego? Bo mamy jezioro! Wszystkie kanały są potopione tak samo jak piwnice. U nas nie wyjdą. - mówił z pełnym przekonaniem. Jakby ten mankament podtopionego terenu, tak uciążliwy na co dzień tym razem działał na ich korzyść. Co prawda już ulicę czy dwie dalej od jeziora to chyba dałoby się przejść kanałami no ale tutaj gdzie był dawny zakład pogrzebowy chyba faktycznie mogłoby to być trudne. Czy niemozliwe? Nie wiadomo. Ale na razie w tej okolicy coś nie było słychać aby mutki Hegemona wyroiły się jak to się działo gdzie indziej i narobiły rabanu.

Z tym Hegemonem i jego mutkami to też wyszła sprawa dość niedawno. Na północ, w Pontiac była sprawna rafineria. Należała do Ligi i wszystkim to pasowało. Nawet stary Schultz nie rościł sobie do niej pretensji. A wiadomo było, że miał roszczenia w całym mieście. Ale coś tam się jakiś czas temu zesrało w tym Pontiac. Dokładniej to Moloch coś nasrał. Tak fama przynajmniej głosiła. Jakaś zaraza się rozeszła czy co. I Ted w trosce o resztę miasta kazał zaczopować tą strefę. Liga się krzywiła i była niechętna zostawiać samopas kurę znoszącą złote jajka no ale z bakteriami i wirusami i jej było trudno negocjować. No to zaminowali rafę i odeszli poza kordon wyznaczony przez Teda. Parę tygodni i miesięcy minęło i albo zaraza sama wygasła nie mając się czym żywić albo zrobili to egzekutorzy Schultza. No ale wtedy też odkryto, że w tej niby bezludnej strefie rafę przejęły mutki. I jakiś Hegemon co nimi rządził. Ponoć istny czempion mutków, nakoksowany bydlak i w ogóle. Nawet nie było wiadomo czy to jego imię, ksywa czy to po prostu ludzie zza kordonu tak go nazwali. Ale był. I jego mutki. I siedzieli w zaminowanej rafinerii Ligi.

To poruszyło całe miasto. W końcu Ligę kochali wszyscy. Każdy miał swoją ukochaną gwiazdę i faworyta, każdy śledził ich wyczyny, porażki i wzloty. Emocjonował się ich spotkaniami, żartami, strojami i związkami. W Det wszyscy kochali się w Lidze! To było wspólne bez względu czy byłeś Huronem, Camino czy Schultzem. A teraz ta ich ukochana Liga straciła dostęp do swojej rafinerii. Właściwie reszta miasta też. I jedyna jaka im została to ta właściwie już za miastem jaką trzymali Raidersi. Więc ten numer Hegemona był solą w oku wszystkich. Co chwila nawoływano aby zrobić z nim porządek. Ale siedział na zaminowanej rafinerii. Nikt nie chciał odważyć się zaatakować zaminowanej rafinerii. W końcu jeden przycisk i… I definitywnie straciliby całkiem dobrą rafinerię. Tego obawiali się wszyscy i nawet gdyby tak pozbyto się Hegemona i jego mutków to jakoś nikomu się to nie uśmiechało. I tak to trwało. Hegemon ze swoimi potwornymi poddanymi siedział w Zakazanej Strefie, bo tak ją w końcu zaczęto nazywać. Wokół niej był kordon Schultza, Runnerów i Camino oraz kogo popadnie. Nie pozwalali ani zarazie ani mutkom paradować sobie poza strefę. No ale ci wpadli na pomysł używania kanałów i nimi potrafili desantować się właściwie wszędzie na terenie miasta. No chyba, że takie miejsca jak tutaj przy Walled Lake no niby powinny być bezpieczne.

- O… To jest fajne. Mógłbym to rozebrać i może wyciągnąć jakieś części. - Ash wsadził fajka w zęby i z zainteresowaniem zaczął oglądać jakieś mechaniczne ustrojstwo. On z kolei był ich technikiem i specem od różnych ustrojstw właśnie. A jak trzeba było to też ich składał i leczył. Albo naprawiał wozy.




https://i.imgur.com/GGrJWN9.jpeg



- Zostaw to. To dla pana Browna. Nie możemy spieprzyć naszej pierwszej, poważnej roboty. - Skaza mówił dość żartobliwym tonem ale jednak wyjął mechanizm z rąk prawie łysego palacza i wrzucił z powrotem do wora. To też niejako dało sygnał pozostałym, że też czas ponownie skompletować wór fantów więc zaczęli je sobie nawzajem podawać i ponownie napełniać wór na zebrany haracz. Cieszyli się chyba wszyscy i wszystkich podniecała myśl, że mają szansę wypłynąć na szerokie wody.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172